Flamenco 108 Gemini - Wspomnieniagemini://sdf.org/flamenco/2016-09-11T23:59:00+02:00Moje blogi w gemloguPierwsze tymolowanie2016-09-11T23:59:00+02:002016-09-11T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-09-11:/flamenco/2016-09-11_pierwsze-tymolowanie.gmiDnia następnego polecieliśmy oddawać najlepsze ramki pszczołom i dokończyć pierwszy etap prac kończących sezon. W planie było jeszcze podanie leków.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154130_sprzatanie_w_ulach.jpg Sprzątanie w ulach [IMG]
--------------------------------------------------------------------------------
Tu pora na kolejną dygresję:
Otóż prawie 40 lat temu do Polski dotarł roztoczak Varroa Destructor. Jak pisałem wcześniej[1], jest tak zjadliwy, że całe pasieki czasem padają. Na …Dnia następnego polecieliśmy oddawać najlepsze ramki pszczołom i dokończyć pierwszy etap prac kończących sezon. W planie było jeszcze podanie leków.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154130_sprzatanie_w_ulach.jpg Sprzątanie w ulach [IMG]
--------------------------------------------------------------------------------
Tu pora na kolejną dygresję:
Otóż prawie 40 lat temu do Polski dotarł roztoczak Varroa Destructor. Jak pisałem wcześniej[1], jest tak zjadliwy, że całe pasieki czasem padają. Na głośne wołanie pszczelarzy odpowiedziały instytuty naukowe i produkują kolejne generacje leków przeciwko warrozie, jak nazywa się stan chorobowy rodziny wywołany pracą roztocza.
=> gemini://sdf.org/flamenco/2016-08-15_warroza.gmi 1: {filename}2016-08-15-Warroza.md
Leki mogą być różne. W Polsce najpopularniejszy jest, jak mogłem się przekonać na zebraniach koła pszczelarskiego, środek o nazwie *Apiwarol*. Są to tabletki z trocin i saletry, w których podaje się 12,5mg amitrazy[2] - akarycydu zabójczego dla wszelkiego życia. Stosuje się go także przeciwko pchłom na prosiętach (pod nazwą *Tactic*). Pszczołom podaje się go w ten sposób, że tabletkę przed włożeniem do ula podpala się, a potem zamyka wszelkie otwory w ulu. Pszczoły duszą się toksycznymi oparami - ale większość znaczna ich przeżywa, za to spory odsetek roztoczy zdycha. O ile zapewne 30 lat temu wystarczało spalić jedną taką tabletkę na rodzinę pszczelą, dziś stosuje się wg instrukcji 4 kolejne podania, co 4 dni (metoda 4x4). A wielu pszczelarzy tak naprawdę powtarza procedurę do skutku, to znaczy, do momentu, kiedy na karteczkę położoną na dnie ula przestaną się sypać martwe roztocza.
=> https://en.wikipedia.org/wiki/Amitraz 2: https://en.wikipedia.org/wiki/Amitraz
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/83/Amitraz_molecule_ball.png Model cząsteczki amitrazy [IMG]
Rzecz w tym, że akarycyd ten jest lipofilny, czyli łatwo wnika do plastrów, które zbudowane są w większości z tłuszczów. Jego zwolennicy co prawda powtarzają, że po kilku miesiącach amitraza się rozpada, ale przeciwnicy tu dodają, że tak czy owak w plastrach pozostają resztki tego rozpadu. Tak czy owak mój mentor od pszczelarzenia jest jak najgorszego zdania o tej truciźnie. A ja, po lekturach i poszukiwaniach w necie - chyba jeszcze gorszego, o ile to w ogóle możliwe. Jestem przekonany, że nie należy pszczołom podawać tego środka pod żadnym pozorem.
Wiem, wiem, naukowe podejście, sraty-taty. Zwykle skłonny jestem wierzyć naukowcom. Ale życiowe doświadczenie pokazuje, że najlepiej się sprawdzają z materią nieożywioną. Im materia jest bardziej ożywiona, tym ich naukowe opracowania obarczone są coraz większym błędem (rosnącym wprost proporcjonalnie do stopnia ożywienia materii, żeby użyć naukowego, matematycznego języka). Czyli wskazania uczonych w wypadku istot żywych i dość ożywionych należy przyjmować z pewną rezerwą i polegać na własnym rozsądku. Tak myślę.
Są też argumenty spiskowe przeciwko *Apiwarolowi*: kiedyś na opakowaniu pisano o bodaj 5 tygodniach karencji przed dopuszczeniem do składowania miodu w plastrach, a ostatnio podobno okres ten skrócił się do 5 dni (sic!). Zupełnie, jakby utracono dokładność pomiaru, czy co? Naiwny jestem...
Inne dostępne na rynku "leki" przeciwko warrozie i przy okazji wszelkim innym bożym stworzeniom (wszystkie te substancje podawane są w takich dawkach, aby pszczoły zdołały to przeżyć, ale mniejsze od nich stworzenia już nie), to kwasy organiczne. Ostatnio coraz popularniejsze, jako że słabnie frakcja twierdząca, że śmiertelność rodzin pszczelich nie ma nic wspólnego z zanieczyszczeniem wosku "chemią". A kwasy organiczne nie zanieczyszczają wosku. I są dość skuteczne, jak mi powiadają ich zwolennicy. Dla aplikującego substancję stanowią podobne zagrożenie jak akarycydy, więc i tak trzeba nosić maskę przeciwgazową na wizytę u pszczół, ale co tam.
Mają jednak taką wadę, że mi się nie podobają. Mojemu mentorowi również. Jakoś nie wydaje mi się, aby atmosfera zanieczyszczona oparami kwasu mrówkowego stanowiła właściwe środowisko pszczół. Które się sypią podczas podawania. Zwolennicy mówią, że to odpadają te najsłabsze osobniki. Czasem też pszczela matka... Przynajmniej nie kontaminują wosku...
Zatem co robić?
**Najlepiej**, jak prawią Wolne Pszczoły[3], **wyhodować sobie pszczoły odporne na warrozę**. I nie tylko na warrozę. Po prostu przywrócić odporność tym dzikim stworzeniom. Jak to zrobić? Nie ratować każdej rodziny. Pozwolić pszczołom na selekcję naturalną. Niech geny niezdolne do przeżycia odpadną, a wysiłkiem pszczelarza namnożone geny odporne niech opanują ziemię.
=> http://wolnepszczoly.org/cztery-proste-kroki-do-poprawienia-zdrowia-pszczol/ 3: http://wolnepszczoly.org/cztery-proste-kroki-do-poprawienia-zdrowia-pszczol/
Niestety, to zajmie co najmniej kilka lat. Selekcja - przyspieszona ewolucja - musi jednak trochę potrwać, nawet w przypadku tak ożywionych stworzeń, jak błonkoskrzydłe trzonkówki pszczoły rojne a miodne. Nie ma wątpliwości, że trzeba to zrobić. Ale co robić teraz, kiedy mamy ograniczoną liczbę rodzin, brak pszczelarskich umiejętności i perspektywę zimy - a uparliśmy się, że nie pójdziemy drogą "chemii", ani "kwasów"?
Pozostał jeszcze tymol. Środek dość łagodnie działający, niektórzy uważają, że to pszczelarska homeopatia: poprawia przede wszystkim samopoczucie pszczelarza, że coś jednak zrobił. Zobaczymy na wiosnę.
Dlaczego powyższe napisałem? Ano po to, drogi Czytelniku i być może Kliencie, abyś się zainteresował, choćby pobieżnie, co właściwie zamierzasz kupić. Droga do odcięcia umysłu od powyższych informacje jest zawsze otwarta, to łatwe i każdy potrafi. Ale jeżeli zależy Ci na czystym i zdrowym miodzie, pyłku pszczelim, propolisie, które jesz jak słodycze, a może lekarstwo, suplement diety, czy wspierasz własną odporność - zaczniesz się pytać swoich dostawców miodu, pyłku i propolisu: czym leczycie swoje pszczoły? Skąd je bierzecie?
Koniec dygresji.
--------------------------------------------------------------------------------
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154203_sprzatanie_i_podawanie.jpg Sprzątanie i podawanie [IMG]
Tak czy owak, trzeba było podać ten tymol. Rodziny kupiliśmy w tym sezonie, nie potrafimy ocenić ich zdolności do przeżycia. Musimy im dać choć zimę na nowym terenie.
Następnego dnia po miodobraniu popędziliśmy na pasieczyska, gdzie oddawaliśmy ramki po wirowaniu miodu do rodzin, które ich potrzebowały. Układaliśmy gniazda na zimę - rodzina, która rządziła się na dwóch korpusach, została stłoczona na jednym. Ten nadmiar pszczół wkrótce odejdzie do Krainy Wiecznych Pożytków, a pozostaną pszczoły zimowe, których będzie znacznie mniej.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154143_tak_podalismy_tymol.jpg Tak podaliśmy tymol [IMG]
Postanowiliśmy nie wykonywać tradycyjnej czynności na progu jesieni, tj. nie łączyliśmy słabych rodzin. Największym majątkiem rodziny pszczelej jest matka - królowa. To ona stanowi podstawę pomyślności całego roju, bo jest żywą fabryką nowych pszczół. Rodzina pszczela to pszczoły i matka. Jedno bez drugiego nie może istnieć. Podczas łączenia rodzin (czyli robienia jednej z dwóch) następuje nieuchronne ubicie jednej z matek. A to dlatego, że bardzo rzadko się zdarza, aby matki się nawzajem tolerowały. Nawet jeżeli wytrzymają ze sobą przez zimę, na wiosnę rozwiążą problem w pojedynku, albo zrobią to za nie robotnice, które prędzej czy później dokonają wyboru. A nam na etapie rozwoju pasieki zależy na zebraniu jak największej ilości obserwacji i doświadczeń, w tym wypróbowanie w praktyce dobrych rad udzielanych nam przez starszych stażem pszczelarzy. Zatem nawet, gdy rodzina pszczela obsiadała zaledwie trzy ramki (czyli cztery uliczki) Dadanta, postanowiliśmy ją zachować jako obsługę matki, która w niej mieszkała. Jeżeli taka mała rodzinka przeżyje zimę, da nam dowód swojej wielkiej żywotności i powód, by w przyszłym roku postarać się ją jak najbardziej rozmnożyć.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_161612_oglad_rodzin_i_nasz_jedyny_zander.jpg Nasz jedyny Zander [IMG]
Brak doświadczenia pszczelarskiego wraz z powyższymi rozważaniami złożył się na decyzję o podaniu tymolu jako zapobiegawczego leku przeciwko warrozie. Po pasieczysku roznosił się zatem zapach tymianku. Jak sprawdziliśmy na wadze, każda rodzina otrzymywała od 8 do 10 gram tymolu. Taka dawka powinna wystarczyć na dwa tygodnie. Później należy podać drugą i pozostawić na sześć tygodni. W tak słabo działającym specyfiku kluczowy jest czas ekspozycji środowiska ulowego na opary.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_161555_rodzina_na_wylotku_po_tymolu.jpg Rodzina wentyluje po tymolu [IMG]
W tę wrześniową niedzielę było naprawdę ciepło. Jedna z rodzin zareagowała zgodnie z opisami na podany tymol: wyległa przed wylotek i wachlowała skrzydełkami. Pozostałe rodziny zdawały się nie zwracać uwagi. Tylko pszczoły znajdujące się najbliżej kupki tymolu wydawały się nieco poddenerwowane. W gorące popołudnie z pewnością substancja sublimowała szybciej, niż by sobie pszczoły mogły tego życzyć. Na szczęście wkrótce zapadł wieczór i temperatura opadła.
Miodobranie2016-09-10T23:59:00+02:002016-09-10T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-09-10:/flamenco/2016-09-10_miodobranie.gmiI oto nadszedł ten dzień. Stało się. Postanowione. Robimy miodobranie. Mała, pszczelarska satysfakcja. Po roku pracy i wydaniu całkiem sporych pieniędzy na setki tysięcy żywych istotek. Pod koniec sezonu, chwast, którego przez cały rok nikt nie lubi, dał mnóstwo nektaru i pyłku.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160910_103125_szykujemy_sie_do_miodobrania.jpg Szykujemy się do miodobrania na Y00Las [IMG]
Niestety, miodobranie jest tak absorbujące, że w …I oto nadszedł ten dzień. Stało się. Postanowione. Robimy miodobranie. Mała, pszczelarska satysfakcja. Po roku pracy i wydaniu całkiem sporych pieniędzy na setki tysięcy żywych istotek. Pod koniec sezonu, chwast, którego przez cały rok nikt nie lubi, dał mnóstwo nektaru i pyłku.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160910_103125_szykujemy_sie_do_miodobrania.jpg Szykujemy się do miodobrania na Y00Las [IMG]
Niestety, miodobranie jest tak absorbujące, że w tym czasie nie robiliśmy zdjęć. Chcieliśmy jak najszybciej poskładać pszczoły do dolnego korpusu i wyselekcjonować po ramce, czy dwóch miodu z ula.
Ostatecznie, jak wynikło z notatek, podebraliśmy miód od połowy rodzin, średnio po pełnej ramce Dadanta.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_230612_zwazono_zmierzono_podzielono.jpg Mane tekel fares [IMG]
Wirowanie przeciągnęło się do nocy. Wyszło z tego 6 pełnych wiaderek 10-litrowych pysznego miodu nawłociowego.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_134032_cudze_pszczoly_czyszcza_naczynia.jpg Cudze pszczoły na pożytku [IMG]
Nie mieliśmy lepszego pomysłu, jak wyczyścić z miodu wszystkie utensylia. Płukanie wodą wydawało nam się marnotrawstwem drogocennej substancji. Postanowiliśmy oddać ją pszczołom. Co prawda do naszych pasieczysk było daleko, ale doświedczenia z poprzednich wizyt rabusiów pokazały, że jakieś pszczoły po ten dar zapewne zechcą się kopnąć. I tak się stało. Wkrótce na miodarce, tacach, sitach i odstojnikach kłębiły się setki robotnic zlizujących niespodziewany pożytek.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_134023_cudze_pszczoly_czyszcza_naczynia.jpg Pszczoły czyszczą naczynia [IMG]
Co za zabawa!
Rodzinna kontrola2016-08-27T23:59:00+02:002016-08-27T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-08-27:/flamenco/2016-08-27_rodzinna-kontrola.gmi=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/001.jpg Ul zielony [IMG]
Jak widać, wpisy stały się rzadsze. Przyczyna nie tylko w tym, że opadły pierwsze pszczelarskie emocje, ale także po prostu przestaliśmy jeździć do pszczół. Naprawdę. Postaraliśmy się wszyscy, aby im możliwie jak najmniej przeszkadzać. Posprzątaliśmy po naszych najgorszych błędach, stwierdziliśmy, że zaczęły sobie nosić pyłek i nektar - i odpuściliśmy …=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/001.jpg Ul zielony [IMG]
Jak widać, wpisy stały się rzadsze. Przyczyna nie tylko w tym, że opadły pierwsze pszczelarskie emocje, ale także po prostu przestaliśmy jeździć do pszczół. Naprawdę. Postaraliśmy się wszyscy, aby im możliwie jak najmniej przeszkadzać. Posprzątaliśmy po naszych najgorszych błędach, stwierdziliśmy, że zaczęły sobie nosić pyłek i nektar - i odpuściliśmy w oczekiwaniu na koniec sezonu.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/011.jpg Pszczoły do ula! [IMG]
Plan polegał na tym, aby dostały możliwie jak najdłuższy czas w spokoju, gdy pożytki się kończą, a pszczoły stopniowo zaczynają składać gniazdo zimowe. Niech sobie polatają w spokoju.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/038.jpg Pszczoły do ula! [IMG]
A tu nawłoć zakwitła w najlepsze i pszczoły wybitnie się uspokoiły. Za to zaczęły intensywnie latać na pożytek.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/066.jpg Pszczoły do ula! [IMG]
Z końcem sierpnia wybrałem się z Elizą na pobieżną kontrolę, jak wyglądają przygotowania do końca sezonu i czy może jednak jakiś miód znajdzie się też dla nas. Kto wie? Okoliczni pszczelarze zapewniali nas, że na co, jak na co, ale na nawłoć można liczyć w tej okolicy.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/067.jpg Ul zielony! [IMG]
Eliza zabrała ze sobą aparat i napstrykała więcej niż parę niezłych zdjęć. Ilustrują ten wpis.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/078.jpg Pszczoły na ramkach [IMG]
Silniejsze rodziny siedziały na górnych korpusach, stopniowo napełniając je miodem. Słabsze miały po jednym korpusie i dosyć dobrze tam pracowały. Nie zwracały na nas uwagi. Tego jeszcze nasza pasieka nie oglądała. Po krwawych bojach wiosennych nagle zastaliśmy (niezgodnie zresztą z podręcznikami) sielankę, przy której, o zgrozo, można jeszcze polubić pszczelarstwo! A do tego wyraźnie było widać, że pszczoły zbierają masę miodu.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/082.jpg Praca dłutem [IMG]
Po ostatnich przygodach nie planowaliśmy zabierać nic pszczołom. Pustki w plastrach nie wróżyły dobrze zimowli. Zainwestowaliśmy sporo pieniędzy w dodatkowe hektolitry syropu inwertowanego (jeden z najmniej szkodliwych pokarmów zastępczych dla pszczół). Wszyscy byliśmy zgodni co do jednego: w pierwszym sezonie może pszczoły będą umierać. Ale nie z głodu. Skoro możemy temu zapobiec, to zapobiegniemy.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/083.jpg Wyciąganie ramki [IMG]
Uznaliśmy, że nie mamy dość doświadczenia, aby móc ocenić szanse pszczół przesiedlonych znad morza na nasze tereny. Nie potrafimy rozpoznać chorób, ani ich prawdziwej siły. Ale ilość pokarmu w plastrach oszacować dość łatwo. Wystarczy wyjąć plastry po kolei i zważyć, choćby w ręku.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/088.jpg Młody czerw [IMG]
Zgodnie z zaleceniami mentora, mieliśmy silne rodziny "zwinąć" z dwóch korpusów na jeden. A to dlatego, że i tak pszczoła letnia nie dożyje zimy i w rodzinie pozostaną tylko specjalnie wyhodowane pszczoły zimowe - tłuste, dobrze odżywione, zdolne przeżyć kilka miesięcy wyłącznie na zapasach.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/092.jpg Ramka, dzika zabudowa robocza, zasklepiona żółta nawłoć [IMG]
Pszczoła zimowa jest mniej liczna od letniej, bo ma inne zadania: przeprowadzić rodzinę z matką przez zimę, a na wiosnę "uruchomić" od nowa cykl produkcyjny.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/110.jpg Stary czerw zalewany nakropem [IMG]
Według niektórych podań ludowych ograniczenie przestrzeni pszczołom działa na ich korzyść w zimowaniu.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/129.jpg Pszczoły do ula! [IMG]
Nie wiem, co o tym myśleć. Na logikę nie powinno to mieć znaczenia.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/133.jpg Ramka miodopierzgowa [IMG]
Przecież w dziupli nikt im plastrów nie układa. No, ale jeżeli mamy pszczołę od 20-30 pokoleń żyjącą pod rządami człowieka, to kto wie? Może ona już tak zgłupiała, że nie umie sobie sama gniazda poukładać?
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/141.jpg Nakrop [IMG]
Byłoby śmieszno i straszno, gdyby to okazało się prawdą.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/155.jpg Na lotnisku [IMG]
Jesteśmy początkujący w tym sezonie. Nie możemy za bardzo pomóc, ani nie powinniśmy szkodzić ponad potrzebę. Postanowiliśmy się zastosować do wskazówek, a analizą ich słuszności zająć na wiosnę.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/167.jpg Na lotnisku [IMG]
Z oglądu ramek wyszło jednakowoż, że w niektórych rodzinach jest jeszcze tyle czerwiu, że jeżeli np. za tydzień zaczniemy zwijać je do dolnego korpusu, zostaną nam w dużej ilości wolne ramki - **Z MIODEM**!!!
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/188.jpg Ramka miodopierzgowa, dzika zabudowa trutowa [IMG]
Po pierwsze zatem postanowiliśmy odczekać więcej niż tydzień z układaniem gniazd na zimę. Niech się ten czerw wygryzie. A jak się już wygryzie, to zrobimy MIODOBRANIE!
Warroza2016-08-15T23:59:00+02:002016-08-15T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-08-15:/flamenco/2016-08-15_warroza.gmiRozwijając temat pszczelarski odczuwałem coraz większy ból poznawczy. W miarę zbliżania się końca sezonu sprawa robiła się coraz bardziej paląca. Odejdźmy na chwilę w dygresję. Myślę, że większość ludzi - klientów pszczelarzy, miłośników (głównie) miodu, wyobraża sobie pasiekę tak:
### Opis pasieki, jak wyobraża to sobie obywatel, który jej nie ma:
> Pośród …Rozwijając temat pszczelarski odczuwałem coraz większy ból poznawczy. W miarę zbliżania się końca sezonu sprawa robiła się coraz bardziej paląca. Odejdźmy na chwilę w dygresję. Myślę, że większość ludzi - klientów pszczelarzy, miłośników (głównie) miodu, wyobraża sobie pasiekę tak:
### Opis pasieki, jak wyobraża to sobie obywatel, który jej nie ma:
> Pośród urokliwych kwietników, drzew owocowych i grządek z ziółkami stoją ręcznie malowane ule, rzeźbione kłody, słoneczko przyjemnie grzeje i przyświeca, a zadowolony z życia pszczelarz (zwykle starszy pan podobny do Świętego Mikołaja z reklamy coli) w słomkowym kapeluszu i ze źdźbłem trawki w ustach spogląda z dumą na miło bzykające pszczółki pogrążone w codziennym trudzie. Te pszczółki dają miodek. Kiedy pszczelarz go odbiera, cały ul aż szumi z cichej radości, że znowu klienci będą zadowolnieni. A gdy przychodzi jesień, pszczółki grzecznie układają się do snu zimowego, aby na wiosnę znowu radośnie przystąpić do zbierania miodu prosto z kwiatów.
Raj, czyż nie? Ciekawe, czemu jeszcze wszyscy nie zostaliśmy pszczelarzami? Chyba nie z powodu uczulenia na jad?
Otóż tak nie jest. W każdym razie nie zawsze. Czasem wygląda to podobnie do opisu. Ale nigdy w pełni. Przekonywaliśmy się o tym coraz dobitniej, z każdą kolejną lekturą, czy to forum pszczelarskiego, czy fachowej książki, czy po rozmowie (długiej) telefonicznej z jakimś doświadczonym pszczelarzem. Wreszcie odbyliśmy pierwszy sezon w praktyce, w naszej własnej pasiece. Prawda, jak zwykle, wygląda o wiele mniej różowo. Po pierwsze, jak każde inne stworzenie żywe, pszczoły mają swoich wrogów. Nie chodzi tylko o misie (np. Miś Yogi), rzekomych amatorów miodeczku. Przecież niedźwiedzi już prawie w Polsce nie znajdziesz. Chodzi o coś innego. Polują na pszczoły ptaszki wszelkiej maści, nie gardzą nimi też gryzonie. Ale to też nie taki znowu problem. Otóż, podobnie jak ludzie, najwięcej cierpią one od chorób i pasożytów. Aktualnie ich nagorszym wrogiem jest roztocze o dobrze dobranej nazwie: **Varroa Destructor**, co znaczy *Potężny Niszczyciel*. Od ponad trzydziestu lat świat pszczelarski w Europie i Ameryce Północnej żyje pod terrorem tego malutkiego stworzonka, trudnego do zaobserwowania gołym okiem.
O historii Varroa Destructor z pewnością jeszcze będę pisać. Teraz chcę się tylko skupić na jednym: warroza pojawiła się w Europie w połowie lat 80-tych XX wieku. Stanowczo **za późno**, aby nauka nie zdołała znaleźć na nią jakiegoś sposobu.
*Powtórzę*: W latach 80-tych XX wieku nauka bez większych problemów zdołała znaleźć substancje chemiczne zdolne zniszczyć roztocza zachowując jednocześnie przy życiu pszczoły.
Jak wkrótce odkryłem, spora część dyskusji na forach pszczelarskich sprowadza się do rozsądzania sposobu uchronienia pszczół przed niechybną śmiercią z żuwaczek roztoczy... I to nie jest fantazja. Naprawdę, całe pasieki mogą się *osypać*, jak to się mówi w języku pszczelarskim, jeżeli nie potraktuje się owadów jakąś chemią...
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6a/Varroa_destructor_on_honeybee_host.jpg Varroa Destructor na pszczole [IMG]
Zaraz, zaraz, mówiliśmy do siebie podczas wieczornych dyskusji, czy podczas konferencji telefonicznych z mentorem. Czy pszczoły to nie są w gruncie rzeczy dzikie stworzenia? Czy przez te tysiące (miliony) lat nie radziły sobie z różnymi nowymi i starymi zagrożeniami? Jak to możliwe, że akurat ta jedna, naprawdę śmiertelna dla nich choroba pojawiła się **właśnie wtedy**, kiedy ludzkość osiągnęła taki poziom technologii, aby móc wypracować na nią jakieś antidotum? To znaczy - jakąś chemiczną odpowiedź. Nazwy brzmiały dramatycznie: *amitraz, kumafos, fumagilina, apistan, tau-fluvalinate, klartan, mavrik, perizin, gabon[1]*... W uszach brzmi to trochę jak *cyklon-B, sarin, tabun, gaz musztardowy*... **Czytamy i oczom nie wierzymy: pszczelarze wrzucają to do ula, aby ich pszczoły przeżyły. A potem z tego ula dobywają miód, który sprzedają jako "ekologiczny" i "zdrowy", zupełnie inny od wyrobów miodopodobnych dostępnych w sieciach dyskontów i supermarketach?** Jak to z tym jest?
=> http://forum.pasiekaambrozja.pl/viewtopic.php?f=54&t=18510&sid=c4b2f2eae5479c52101238c98857d397 1: http://forum.pasiekaambrozja.pl/viewtopic.php?f=54&t=18510&sid=c4b2f2eae5479c52101238c98857d397
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b7/Drohnenpuppen_mit_Varroamilben_71a.jpg Varroa Destructor na larwach pszczół [IMG]
Na forach i w kupionych podręcznikach właściwie nie było widać żadnej do tego alternatywy. I to była smutna wiadomość, bo podobnie dziś traktuje się prosięta, kurczęta i krowięta, abyśmy mieli "zdrowe" jaja, mięso i mleko. Ale gdybyśmy chcieli zająć się tak zwaną produkcją zwierzęcą, to po co nam ule? Czy nie lepiej postawić sobie chlewnię (i polewać prosięta Tactikiem przeciwko pchłom, dezynfekować podłogę Rapicidem)? Otóż my chcieliśmy pszczoły i miód. Czysty, zdrowy.
I tak, od słowa do słowa, zbieranego po jednym, po dwa, najpierw na zagranicznych forach i stronach, dowiedziałem się, że są tacy pszczelarze, którzy uważają, że **można**. Że pszczelarstwo dziś jest, owszem, trudniejsze, bo *Varroa Destructor to nie mit, nie bajeczka*, tylko twarda rzeczywistość dziesiątkująca pasieki. Ale prawda jest o wiele bardziej złożona. I z pewnością jeszcze nie raz będzie można na ten temat poczytać na naszym blogu pszczelarskim. Na razie ważne było, że nie jesteśmy sami z naszą intuicją. W końcu okazało się, że i w Polsce można znaleźć takich pszczelarzy, którzy odważnie poszukują innych, biodynamicznych, czystych i zdrowych rozwiązań. Tak trafiliśmy na **Wolne Pszczoły[2]**.
=> http://wolnepszczoly.org 2: http://wolnepszczoly.org
Głód i rabunki2016-07-28T23:59:00+02:002016-07-28T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-07-28:/flamenco/2016-07-28_glod-i-rabunki.gmiWyjazd urlopowy przeszedł jak z bicza trzasł. Wróciliśmy do pasieki, bo do czego? Do domu?
Zapowiedź głodu z końca czerwca się sprawdziła. Na ramkach można było podziwiać realizację filozoficznej pustki, pszczół zaczęło ubywać, a my doszliśmy do wniosku, że matki nam poginęły. W związku z tym zakupiliśmy kolejne 6 sztuk …Wyjazd urlopowy przeszedł jak z bicza trzasł. Wróciliśmy do pasieki, bo do czego? Do domu?
Zapowiedź głodu z końca czerwca się sprawdziła. Na ramkach można było podziwiać realizację filozoficznej pustki, pszczół zaczęło ubywać, a my doszliśmy do wniosku, że matki nam poginęły. W związku z tym zakupiliśmy kolejne 6 sztuk (3 Nieski i 3 Muchurskie) z Parzniewa i podaliśmy. W czasie wyjazdu urlopowego akurat minął termin unasiennienia się matek, więc przyszła pora sprawdzić sukces (lub porażkę).
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-19/20160719_Y02_czerw01.jpg Czerw garbaty [IMG]
W niektórych rodzinach dało się zauważyć kółeczka (wielkości spodeczka) czerwiu. A w innych pojawiły się komórki znacznie wystające ponad poziom sąsiednich. Szybki sprawdzian w książkach i internecie dał odpowiedź: czerw garbaty. Rodzina nie dorobiła się matki i porzuciła wszelkie starania. Niektóre z robotnic zaczęły składać jaja trutowe. I taki bałagan się zrobił na ramkach.
Metod na likwidację tak zwanych trutówek jest pewnie ze 150, ale żadna nie daje wysokiego prawdopodobieństwa sukcesu. Postanowiłem zatem polegać na radach Michaela Busha, pszczelarza naturalnego z USA, który zaleca w takie sytuacji po prostu zlikwidować rodzinę. Pszczoły, które przedstawiają sobą jeszcze jakąś wartość, zostaną przyjęte przez inne rodziny. Trutówki nie mają szans.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-25/20160725_01_rozsypane_chca_wejsc.jpg Rozsypane pszczoły dążą do nowego ula [IMG]
Robi się to tak, że najpierw szczodrze trzeba podymić do ula, aby wywołać w środku alarm pożarowy. Pszczoły opiją się zapasami miodu szykując się do sygnału ewakuacji. Wtedy bierzemy cały ul, odnosimy na stronę i tam energicznie wytrząsamy wszystkie ramki na trawę, czy co tam nam służy na podłoże. Już po kilku sekundach najobrotniejsze z pszczół zaczną się dobijać do uli, które stały w pobliżu ich niegdysiejszego mieszkania, a te mniej obrotne zasiądą jak najbliżej miejsca, gdzie kiedyś znajdował się wylotek. Kiedy zakończymy wytrząsanie, możemy pusty ul sprzątnąć i ustawić gdzieś z boku, byle nie na starym miejscu - pszczoły bardzo chętnie się z powrotem do niego wsiedlą, a nie o to nam chodzi.
Czas głodu zaowocował interesującą przygodą. Do garażu, gdzie przechowywaliśmy stare plastry po czerwiu trutowym, przyleciały bardzo licznie pszczoły. Były tak zajęte patroszeniem w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów pożywienia, że w ogóle nie zwracały uwagi na ludzi.
Ileż można jednakowoż gapić się na latające po garażu pszczoły? Otóż nie każdy to może wytrzymać, ale niektórzy - owszem. Starsza córka porwana ciekawością, bez wiedzy i zgody opiekunów prawnych udała się badać błonkoskrzydłe. Oczywiście nie zabrała ze sobą żadnej osłony. Dowiedziałem się o tym po fakcie, gdy na swoim urządzeniu przenośnym zobaczyłem taki mniej więcej film:
Koledzy pszczelarze zaproponowali taki oto sposób na zakładanie nowej rodziny:
1. Wyczekać na okres głodu.
2. Wstawić do pustego ula ramkę z miodem i pyłkiem.
3. Poczekać, aż się zlecą rabusie z sąsiednich pasiek.
4. Jak się zlecą i dobrze obsiądą ramkę miodo-pyłkową, dodać im ramkę z czerwiem otwartym oraz jajkami, zamknąć wylotek i zostawić do jutra.
5. Następnego dnia można spokojnie otwierać wylotek: nowa rodzina właśnie sobie wychowuje matkę.
6. Koniecznie podkarmiać, żeby nie poczuły głodu, bo zjedzą larwy.
Jest tylko taki problem, że aby zrealizować punkt nr 6., trzeba przewidująco zachować trochę ramek pokarmowych. I utrzymywać jakieś inne rodziny sztucznie w złudzeniu obfitości, aby ich matki czerwiły w okresie głodu, inaczej nie będzie jajek. Jeżeli ta sztuczna rodzinka będzie zbyt mała, w następnym kroku da się wyrabować następnym falom rabusiów. Trzeba pamiętać, aby wylotek był otwarty na szerokość jednej pszczoły (inaczej: szerokość palca padalca).
Cóż, pszczoły odwiedzały nas, dopóki było co rabować. Na próbę wykładaliśmy im a to syrop cukrowy, a to dżem - żeby sprawdzić, co je przywabia.
Oprócz tego końcówka lipca związana była z dalszym rozsypywaniem rodzin, których łącznie musieliśmy zlikwidować cztery. Zdecydowaliśmy też na próbę podkarmić kilka innych, bo głód się nie kończył, a wyglądały na mocno przerzedzone... W tym celu po raz pierwszy w życiu sporządziłem syrop cukrowy w proporcji 3:2 (cukier do wody, ale może winno być na odwrót?). Pszczoły pobrały to z satysfakcją, ale po chwili zrozumiałem, że było to działanie bez sensu: z uli dobywał się kwaśny zapach spadzi liściastej. Głód się właśnie kończył.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-23/20160723_03_karmienie_rojki.jpg Karmienie interwencyjne [IMG]
Dosłownie.
Ukradli mi rojołapkę!2016-06-28T23:59:00+02:002016-06-28T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-06-28:/flamenco/2016-06-28_ukradli-mi-rojolapke.gmiCzerwcowe poddenerwowanie pszczół wkrótce się wyjaśniło: skończył się tak zwany pożytek, czyli żarcie. Jak każde żywe stworzenie, pszczoły muszą jeść. A kiedy głodne, to jak Polak: złe. Do zanotowania ku pamięci: w czerwcu może się to powtórzyć, że pszczoły mogą być złe z powodu głodu. W naszej okolicy jest mnóstwo …Czerwcowe poddenerwowanie pszczół wkrótce się wyjaśniło: skończył się tak zwany pożytek, czyli żarcie. Jak każde żywe stworzenie, pszczoły muszą jeść. A kiedy głodne, to jak Polak: złe. Do zanotowania ku pamięci: w czerwcu może się to powtórzyć, że pszczoły mogą być złe z powodu głodu. W naszej okolicy jest mnóstwo akacji, ale o zadanej porze nic pszczołom nie dały. Padały deszcze i wypłukały kwiatki. Wianuszki odłożonego nad czerwiem pokarmu zaczęły się tak intensywnie kurczyć, że nawet my, pszczelarskie neptki, zdołaliśmy to zauważyć.
Po ostatnich bohaterskich utarczkach z pszczołami postanowiliśmy spróbować podejścia typu Tao: *Jeżeli nie wiesz, co robić, to nic nie rób*. A że zbliżał się czas wyjazdu urlopowego, uznaliśmy, że pozostawimy pszczoły własnemu losowi, niech sobie jakoś radzą. Poradziły sobie na świecie przez ostatnie parę milionów lat, a na terenach Polski bytują od co najmniej stu wieków - chyba wiedzą lepiej, co robić.
Niedługo przed wyjazdem postanowiłem jednak objechać postawione tu i ówdzie rojołapki. Sezon rójkowy zbliżał się do szczęśliwego zakończenia, warto sprawdzić, czy (choć mało prawdopodobne, ale możliwe) wzbogaciliśmy się o jakąś wędrującą rodzinę.
W większości powieszonych na drzewach pudeł nie było nic poza pająkami. Większość pudeł zresztą przegrała w starciu z deszczami. W przyszłości bardziej się przyłożę do konstrukcji rojołapek. Zrobię je z desek i dopasuję do rozmiarów naszych ramek produkcyjnych.
Jedną z rojołapek powiesiłem, jak wynika z notatek, 4 kwietnia, na średniej wielkości dębie, rosnącym na nieużytkach w pobliżu torów na północ od mojego domu. Nie miałem wielkiej nadziei, że coś się tam złapie, ale już nie miałem pomysłu, gdzie wieszać pudła.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-28/20160404_rojolapka_powieszona.jpg Rojołapka powieszona na dębie [IMG]
Dąb ów miał tą zaletę, że można się było nań łatwo wspiąć, więc umieściłem ją wyżej niż pozostałe - około 3-4 metrów nad ziemią. Zamocowałem w taki sposób, żeby dość łatwo można ją było zdjąć, gdyby przyszło do pobierania rodziny pszczelej.
Wizyta w tym samym miejscu po pierwsze ukazała, jak bardzo potrafi się zmienić przyroda w zaledwie trzy miesiące: nie mogłem rozpoznać drzewa i straciłem trochę czasu wałęsając się po pustkowiu. Wreszcie znalazłem. I co?
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-28/20160628_rojolapka_skradziona.jpg Rojołapka skradziona [IMG]
Nie było jej tam. Spokojnie, to właściwe drzewo. Na ziemi pod nim znalazłem resztki taśmy MacGyvera, którą przymocowałem pudło do konaru. Była przecięta. Rojołapka została skradziona.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-28/20160628_164446.jpg Nie widać rojołapki na gałęzi [IMG]
Kiedy człowiek po raz pierwszy styka się z czymś takim, odczuwa bolesną bezradność. Złość. Poniżenie? Nie wiem. Pszczelarz pszczelarzowi bullterrierem? Bo to nie jest elektronika, której każdy by mógł pożądać. Nie sądzę, żeby znaleźli się też amatorzy tekturowych pudeł? Obstawiam, że przyleciały pszczoły i się tu osiedliły. Żeby zdjąć z drzewa rodzinę pszczelą w tekturowym pudle, trzeba mieć pszczelarską wiedzę i wyposażenie. Zatem mógł to zrobić tylko pszczelarz.
--------------------------------------------------------------------------------
Kodeks cywilny mówi, że:
Dz.U.2016.0.380 t.j. - Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny
Art. 182. Własność roju pszczół
§ 1. Rój pszczół staje się niczyim, jeżeli właściciel nie odszukał go przed upływem trzech dni od dnia wyrojenia. Właścicielowi wolno w pościgu za rojem wejść na cudzy grunt, powinien jednak naprawić wynikłą stąd szkodę.
§ 2. Jeżeli rój osiadł w cudzym ulu nie zajętym, właściciel może domagać się wydania roju za zwrotem kosztów.
§ 3. Jeżeli rój osiadł w cudzym ulu zajętym, staje się on własnością tego, czyją własnością był rój, który się w ulu znajdował. Dotychczasowemu właścicielowi nie przysługuje w tym wypadku roszczenie z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia.
--------------------------------------------------------------------------------
Dla spokoju ducha przyjmuję zatem, że jakiemuś pszczelarzowi uciekła rójka, a on za nią pogonił - i zobaczył, jak wsiada do mojego pudła. Wtedy wspiął się na drzewo i zabrał swoją własność. Nie oczekuję rekompensaty za tekturowe pudło, starą, przeczerwioną ramkę i parę beleczek. Niech mu idzie na zdrowie. Szkoda tylko, że nie zostawił żadnego znaku, żadnej wiadomości. Mogliśmy zostać kumplami.
Partanina2016-06-10T23:59:00+02:002016-06-10T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-06-10:/flamenco/2016-06-10_partanina.gmiOstatnie, nieszczęśliwe wydarzenia (liczne wyrojenia na Y00 Robert) sprawiły, że zacząłem żywić pewną taką niechęć do chaotycznych działań niekoniecznie pszczelarskich. W głowie tłukło mi się słowo "**partanina**" - to nie może tak być, że spędzamy długie godziny opatrując dziesięć uli i nic z tego na dobrą sprawę nie wynika. Pszczoły lubią …Ostatnie, nieszczęśliwe wydarzenia (liczne wyrojenia na Y00 Robert) sprawiły, że zacząłem żywić pewną taką niechęć do chaotycznych działań niekoniecznie pszczelarskich. W głowie tłukło mi się słowo "**partanina**" - to nie może tak być, że spędzamy długie godziny opatrując dziesięć uli i nic z tego na dobrą sprawę nie wynika. Pszczoły lubią, gdy pozostawić je w spokoju. Zatem jeżeli podchodzimy do uli, to powinniśmy dobrze wiedzieć, po co to robimy i to właśnie zrobić. Tymczasem błędy popełnione gdzieś na początku powodują następne i następne, i następne... Aby przerwać takie błędne koło nieustannego przeszkadzania pszczołom, trzeba wykonać następną partaninę.
W ostatnich dniach zatem było dużo partaniny. Po pierwsze pszczoły w zestawach Dandera (na dole korpus Dadanta 9-ramek, na górze korpus Zandera) zlekceważyły nasze dobre chęci i weszły w nastrój rojowy. Przeczytałem w jakiejś książce, że pszczoły "spoglądają z dołu do góry", ale budują z góry na dół. Jest nawet taki "system" gospodarki pasiecznej na ulach snozowych zwany od imienia jego autora *Warre*, gdzie dodatkowe korpusy dostawia się nie na górę wieży, a na spód. Podobno pszczoły znakomicie sobie z tym radzą. Postanowiłem zatem przenieść korpusy Zandera z góry na dół, a na nie przestawić korpusy Dadanta.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/03_nowinki_dander_zander_na_dole.JPG Dander, Zander na dole [IMG]
Przy okazji znowu zarobiłem konkretną porcję żądeł i mogłem się po raz kolejny przekonać, że nie jestem uczulony na jad pszczeli, za to z łatwością wpadam w panikę.
Po drugie, awaryjna przewózka pozostałych uli z Y00 Robert do Y02 Nowinki wcale tym rodzinom nie pomogła. Jarek z Patrycją pojechali sprawdzić stan i natychmiast musieli działać w trybie awaryjnym. Rodziny roiły im się na oczach, matki wygryzały z mateczników, które naprędce podkładali do bezmatków... Wykazali się niewątpliwym bohaterstwem łapiąc te uciekające pszczoły. Myślę, że wydarzenia te zmotywowały nas do większej pokory wobec pszczół. Musimy się jeszcze dużo nauczyć.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-07/01_Jarek_otwiera_ul.jpg Jarek otwiera ul [IMG]
Co się działo owego dnia na Y02 Nowinki, niech przedstawią poniższe notatki:
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-07/01_Y02Nowinki_notatki_duzo_ich.jpg Dużo, dużo notatek z jednego dnia i jednego pasieczyska [IMG]
Myślę, że po latach patrząc na to zdjęcie będziemy się zastanawiać, jak to było możliwe?
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-07/05_poruszone_zdjecie.jpg Poruszone zdjęcie [IMG]
Jak można zarządzać pasieką, jeżeli przyjeżdżasz do pszczół, a one robią wszystko, tylko nie to, na co byliśmy umówieni? Czy można je obwiniać, że nie chcą się dostosować? Oczywiście, że nie. Cała wina spada na niedouczonych pszczelarzy. Właśnie przeczytałem u Brata Adama: *To naprawdę zdumiewające, jak mało możliwości pszczelarz ma do dyspozycji, które miałyby **pozytywny** wpływ na powodzenie rodziny pszczelej i tym samym na ostateczny wynik gospodarczy pasieki. Powinniśmy zawsze o tym pamiętać: w zasadzie nasze starania powinny się ograniczać do rozsądnej, starannej opieki.*
Okej... Nie mieszać. Nie przeszkadzać. Czy damy radę zachować się porządnie jeszcze w tym sezonie?
Dużo różnych prac2016-05-29T23:59:00+02:002016-05-29T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-29:/flamenco/2016-05-29_duzo-roznych-prac.gmiW ostatnich dniach działo się wiele różnych rzeczy. Trudno byłoby poświęcać każdej z nich osobny wpis, więc wszystkie gromadzę tutaj.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-25/01_nowe_Y00.jpg Nowe Y00 [IMG]
Ponieważ pierwsza lokalizacja pasieczyska na dłuższą metę się nie sprawdziła z powodu zbytniej bliskości ludzkich siedzib, postanowiliśmy przenieść pszczoły gdzie indziej. To miejsce nazwaliśmy *Y00 Robert* od imienia fundatora …W ostatnich dniach działo się wiele różnych rzeczy. Trudno byłoby poświęcać każdej z nich osobny wpis, więc wszystkie gromadzę tutaj.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-25/01_nowe_Y00.jpg Nowe Y00 [IMG]
Ponieważ pierwsza lokalizacja pasieczyska na dłuższą metę się nie sprawdziła z powodu zbytniej bliskości ludzkich siedzib, postanowiliśmy przenieść pszczoły gdzie indziej. To miejsce nazwaliśmy *Y00 Robert* od imienia fundatora, a numer zerowy, bo to naprawdę było nasze zerowe pasieczysko - w założeniu mieliśmy na nim tylko wyładować pszczoły z samochodu, a potem jak najszybciej przenieść. Ale tak ładnie latały, że postanowiliśmy spróbować szczęścia na nim. Trzeba było jednak trzymać się pierwotnego planu. Wymagało to zorganizowania nowych miejsc. Jako amatorzy nie mieliśmy na to dość czasu. W każdym razie nie mogliśmy kontynuować odkładów rojowych i jednocześnie organizować nowych pasieczysk.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-22/09_pierwsza_izolacja_matecznika.jpg Pierwsza izolacja matecznika [IMG]
Cała ta operacja przyniosła poważne straty naszej pasiece, bo przecież nie tylko dlatego, że sami nie mieliśmy jeszcze doświadczenia i nasze ruchy były cokolwiek niezborne, ale też pozostawione same sobie w najgorętszym okresie rodziny pszczele radośnie się wyroiły i w ulach pozostały bardzo osłabione liczebnie resztki. Jarek pewnego rana odwiedził stare Y00 i przypadkiem zgarnął jedną rójkę, która zawiązała się wśród spiętrzonych w wieżę palet. W ten sposób mogliśmy podziwiać później, jak intensywnie potrafi się rozwijać i pracować taka rodzina.
Miejsce na nową lokalizację *Y00 Robert* pojawiło się pod koniec maja.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-25/06_nowe_Y00.jpg Nowe Y00 [IMG]
Położone w brzozowym zagajniku, wśród nawłoci, w zasięgu miało też jakiś nieużytek z czerwoną koniczyną, trochę lasów i dawno nie uprawianych pól. Do najbliższych zabudowań odległość co najmniej sto metrów, nie powinny pszczoły ludziom przeszkadzać, o ile oni nie będą przeszkadzać im. Wiele sobie obiecujemy po tym nowym miejscu.
Rozpoczęliśmy także pierwsze podejście do przesadzenia pewnej liczby rodzin z 9-ramkowych uli z ramką Dadanta na standardowe ule systemu Zandera.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/01_nowe_ule_nowinki.JPG Nadstawki Zander - czyli Dander [IMG]
Zestawy dwukorpusowe Dadant+Zander nazwaliśmy Dander, na przekór niemieckiej konstrukcji o nazwie Zadant. Rodziny na Nowinkach posadzone w podzielonych na dwoje leżakach dadanowskich przesadziliśmy do nowych Danderów.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/02_nowinki_przesiadka_do_nowych_uli.JPG Przesiadka do Danderów [IMG]
Operacja ta odbyła się czasem za późno (rodziny z ciasnoty się wyroiły), albo w ostatniej chwili (i tak weszły w nastrój rojowy, co dla początkujących oznaczało kolejną sesję pracy z latającymi wokół wściekłymi pszczołami).
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/04_nowinki_odklady_mateczne.JPG Odkłady mateczne [IMG]
Na zdjęciu powyżej widać z lewej leżak Dadanta ze złapaną przez Jarka rójką, a z prawej grupka uli z odkładami ze starymi matkami, które wściekle latając spowodowały konieczność przeprowadzki z pierwotnej Y00 Robert.
W międzyczasie podjęliśmy decyzję: naszym produkcyjnym standardem ula będzie zestaw korpusowy z ramką Zandera. Ma ona prawie identyczną powierzchnię jak ramka wielkopolska, ale inny kształt. Spodziewamy się w ten sposób uzyskać wszelkie korzyści, a uniknąć wad rozwiązania z podobnymi ramkami. W naprędce przekształconym w stolarnię garażu zaczęły powstawać dennice i daszki dostosowane do prac przesiadkowych z Dadanta na Zandera.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-29/7_daszkow.jpg 7 dennic i daszków [IMG]
Wykonaliśmy je z desek, które od ponad pięciu lat sezonowały się na stercie po pracach remontowych wywołanych powodzią, jaka nawiedziła nasze sąsiedztwo w roku 2010. Wydawało się, że mamy spory zapas drewna, ale ubywało go w tempie kosmicznym. Za to sterta szpecąca kwietniki trochę się zmniejszyła. Myślę, że takie trochę poszarzałe drewno będzie się pszczołom podobać. W końcu w naturze zamieszkiwały w wypróchniałych dziuplach i innych dziurach. Świeżutkie, pachnące żywicą deski - to nie dla nich.
Matka Nieska z Parzniewa2016-05-24T23:59:00+02:002016-05-24T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-24:/flamenco/2016-05-24_matka-nieska-z-parzniewa.gmiZ przeliczenia dni w pszczelim kalendarzyku wyszło nam, że niektóre ze zrobionych przez nas odkładów nie wyhodowały sobie nowych matek. Co mógł sobie pomyśleć początkujący, który z kalkulatorem w jednym i podręcznikiem w drugim ręku wykonuje manipulacje na żywych stworzeniach, kiedy nie widzi jajek w komórkach? Że ich nie zauważył …Z przeliczenia dni w pszczelim kalendarzyku wyszło nam, że niektóre ze zrobionych przez nas odkładów nie wyhodowały sobie nowych matek. Co mógł sobie pomyśleć początkujący, który z kalkulatorem w jednym i podręcznikiem w drugim ręku wykonuje manipulacje na żywych stworzeniach, kiedy nie widzi jajek w komórkach? Że ich nie zauważył? Uznaliśmy, że nie możemy czekać (co było niepotrzebne) i musimy zapodać do rodzin nowe matki.
Jarek wyskoczył z rana do Parzniewa, gdzie mieści się stacja hodowlana kilku ras pszczelich i zakupił zamówione wcześniej sześć sztuk matek nieunasiennionych. Były to trzy matki rasy krajeńskiej linii Nieska oraz trzy rasy kaukaskiej linii muchurskiej.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-24/01_matka_Nieska_z_Parzniewa.jpg Matka w klateczce [IMG]
--------------------------------------------------------------------------------
Tutaj znowu krótka dygresja.
Otóż trzeba Wam wiedzieć, że pszczoła miodna *Apis Mellifera*[1] opanowała ogromne tereny, począwszy od Afryki, przez basen Morza Śródziemnego, do Europy. Jej naturalne granice występowania trudno dziś określić, ale przypuszcza się, że na wschodzie ograniczyły ją góry Ural, na północy Ocean Atlantycki, a na południu Przylądek Dobrej Nadziei. Na tych obszarach przez setki tysięcy lat miała szansę ewoluować i dostosować się do różnych warunków środowiskowych. W ten sposób powstały różne podgatunki *Apis Mellifera*. Jako pierwszą zewidencjonowano *Apis Mellifera Mellifica* lub *Apis Mellifera Mellifera*, co oznacza "pszczoła nosząca miód miodna" (tu twórca taksonomii połapał się, że popełnił błąd, bo przecież pszczoła miodu nie nosi, tylko nektar, zasię miód z nektaru wytwarza - ale siłą tradycji słowo "mellifica" się nie przyjęło i pozostała "mellifera"), zarozumiale przyjmowana jako "pszczoła miodna właściwa", co ma tyle z prawdą wspólnego, że po prostu mieszkała na terenach, z których pochodzili pierwsi badacze tych owadów. Konkretnie występowała na terenach od północnej Francji i Hiszpanii, przez prawie całe Niemcy, Polskę, aż po rozległe bory Niziny Środkoworosyjskiej na północ sięgając Norwegii. Jej siostry opanowały także Wyspy Brytyjskie w postaci tak zwanej *pszczoły wrzosowej*. Następną byłą *Apis Mellifera Carnica* zamieszkująca po sąsiedzku, acz nieco na południe (konkretnie na południe od Karpat), której nazwę nadano od krainy, w której ją po raz pierwszy zewidencjonowano. Mieszka dalej na obszarach od południowiej Ukrainy, Rumunii, przez Austrię, po północne Włochy. Nawet skrótowy opis byłby niepełny, gdyby zapomnieć o tak zwanej "pszczole włoskiej", *Apis Mellifera Ligustica*, która od tysięcy lat współpracowała z ludźmi na terenie Włoch, południowej Francji i wysp Morza Śródziemnego.
=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Pszczoła_miodna 1: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pszczoła_miodna
Dzięki wsparciu technologii człowieka w ostatnich 500 latach pszczoła miodna objęła w posiadanie obszary prawie wszystkich lądów kuli ziemskiej
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b4/Apis_mellifera_distribution_map.svg Współczesny zasięg występowania Apis Mellifera [IMG]
Podziały na podgatunki wynikały ze spostrzeżenia badaczy, że pszczoły w różnych krajach nie tylko różnią się wyglądem, ale wykazują odmienne zachowania, temperamenty i strategie przetrwania. Nie jest to nic odkrywczego, w końcu zamieszkiwały różne tereny, o różnych klimatach i roślinności. Jednak różnice te były tak łatwo dostrzegalne i znaczące dla rodzącego się pszczelarskiego przemysłu w połowie XIX wieku, że stały się podstawą dzisiejszej maniery licytowania się różnymi rasami i liniami hodowlanymi pszczół.
I tak *Apis Mellifera Mellifera* charakteryzuje się zwykle ciemnym ubarwieniem, czasem czarnym, szarym lub brązowym. Zachowanie ma nerwowe. Jeżeli pszczelarz otworzy jej ul, i puści kłąb dymu między ramki, szybko "spływa" z plastrów i gromadzi się na dennicy (podłodze ula) pozostawiając plastry własnemu losowi. Wiele pszczół jednocześnie wzbija się w powietrze i atakuje wroga żądląc ofiarnie i ginąc w obronie gniazda. Zachowanie to wydaje się zrozumiałe, zważywszy, że od co najmniej tysiąca lat jej związek z człowiekiem polegał na tym, że osiedlały się w wydzianych przez niego barciach, do których bartnik musiał się wspinać po drzewie. O wyjmowaniu ramek nie było mowy, za to miód pozyskiwano przez odcinanie nadmiarowych plastrów po odpowiednim odymieniu roju. W takiej sytuacji bartnicy z pewnością woleli, aby pszczoły jak najszybciej zeszły z plastrów, które oni w spokoju będą mogli pobrać. Tymczasem *Apis Mellifera Carnica* ubarwiona jest na szaro i podobnie do *Apis Mellifera Ligustica*, której ciałko jest koloru żółtawego, na dym reaguje z nonszalancją. Nie ucieka z plastrów, jest podatna na współczesne techniki hodowlane mające na celu pszczołę tak łagodną, aby można było podchodzić do niej bez osłony. W przeciwieństwie do pszczoły włoskiej, krainka posiada podobną (choć nie aż taką) odporność na trudne warunki klimatyczne i zdolność do znoszenia chłodów. Jest także dość odporna na pszczele choroby. Pszczoła włoska jest z tych trzech odmian najbardziej plenna, czyli zakłada największe rodziny, wręcz kipi pszczołami w szczycie sezonu. Ponieważ w XIX wieku wielkość rodziny utożsamiono wprost z jej produktywnością (przesąd ten pokutuje do dziś powodując interesujące kłopoty), właśnie *Apis Mellifera Ligustica* stała się bożyszczem pszczelarzy zawodowych od Doniecka po San Francisco począwszy od początku XX wieku.
Warto wspomnieć, że wymienione podgatunki nie wyczerpują listy. Warto popatrzeć na mapkę i zaznajomić się z bogactwem genów dostępnych hodowcom.
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/98/EU_Apis_Mellifera_L_Map.svg Zasięg występowania podgatunków pszczoły miodnej w Europie [IMG]
"Ojcowie współczesnego pszczelarstwa" zatem zainicjowali ruch hodowli i selekcji pszczół pod kątem ich właściwości produkcyjnych, tak, jak to rozumiano współcześnie: pszczoły miały przede wszystkim produkować dużo miodu, potem także być łagodne, aby pszczelarzowi miło się z nimi pracowało, miały być podatne na ludzkie manipulacje i jak najmniej się roić, co miało zabezpieczyć duże rodziny produkcyjne. Jeżeli zapytacie się dzisiejszego pszczelarza, powie Wam, że trzyma on np. "Krainkę Sklenar", która jest łagodna jak baranek, pracuje jak wariatka i w ogóle się nie roi. To samo usłyszycie o Troisecku, Celle, czy Kisłowodzkiej (na obszarze EU niedostępna), czy o, uwaga, uwaga, Buckfaście!
Buckfast... Bożyszcze pszczelarzy. Na początku XX wieku kierownikiem pasieki opactwa Buckfast w zachodniej Anglii został Karl Kehrle, zwany Bratem Adamem. Nie bez powodu uważa się go za największego pszczelarza wszechczasów (to znowu nie tak wiele, zaledwie może 200 lat, wcześniej trudno mówić o technice pszczelarskiej). Techniki hodowlane wzniósł na takie wyżyny, że opracował na własne potrzeby pszczołę, która naprawdę tak się zachowuje: tworzy duże rodziny, produkuje mnóstwo miodu, jest dość łagodna i nie chce się bardzo roić. Do tego mało kituje gniazdo (kit, choć sam w sobie jest pszczelim produktem, który można pozyskiwać i sprzedawać, potrafi trochę utrutnić pracę pszczelarzowi, poza tym atakuje u niektórych zbyt wyrośnięty zmysł estetyczny) i miód sklepi "na sucho", estetyczną, białą pokrywką, jakby stworzoną do reklamy ekologicznego pszczelarstwa. Pszczoła Buckfast jako pierwsza została zaliczona do sztucznych linii. Wywindowała wymagania pszczelarzy tak, że stali się rozkapryszeni jak małe dzieci.
Mam nadzieję, że rozjaśniłem nieco problem.
Koniec dygresji
--------------------------------------------------------------------------------
Matki nieunasiennione nie mogą czekać (w naturze ich pierwszym zadaniem jest niezwłocznie się unasiennić), więc Jarek natychmiast kopnął się do Y02 Nowinki i podał dwie z nich do osieroconych rodzin.
Współpraca dwóch braci na pasiece nie zawsze może opierać się o spotkania twarzą w twarz, czy też wspólną pracę ramię w ramię. Czasem jeden coś tam manipuluje, a później przyjdzie drugi i musi wiedzieć, co zostało zrobione, a co nie. Pojawiła się konieczność opracowania jakiejś metody wymiany informacji.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-24/02_zapis_czynnosci.jpg Zapis czynności [IMG]
Z pewnością nie jest to najlepszy sposób, ale na początek wystarczy.
Metod podawania matek nieunasiennionych podręczniki wymieniają coś około 364. Nie wiadomo, którą wybrać. Zdecydowaliśmy się na najprostszą:
1. Otworzyć zamknięcie klateczki z matką od strony ciasta (aby pszczoły mogły same uwolnić matkę poprzez wyjedzenie ciasta).
2. Otworzyć ul.
3. Położyć klateczkę.
4. Zamknąć ul.
5. Pójść sobie.
6. Wrócić za dwa tygodnie i sprawdzić, czy się udało.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-24/03_matka_podana.jpg Nieska podana. A może kaukaz? [IMG]
Jak widać w zapiskach, tego dnia podane zostały dwie matki: nieska i kaukaz. A co było z tego powodu radości! Każda nowa czynność pszczelarska to jak dobry film akcji. I śmieszno, i straszno.
Nowe pasieczysko Y03 Pilawa2016-05-23T23:59:00+02:002016-05-23T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-23:/flamenco/2016-05-23_nowe-pasieczysko-y03-pilawa.gmiTrudno to nazwać nowym pasieczyskiem. Zgodę na jego używanie dostaliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale pszczoły, które miały na nim zamieszkać, jeszcze się nie urodziły. Teraz przyszła pora na jego zasiedlenie.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/01_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG Na razie stoją tylko palety pod ule [IMG]
Położone u północnego podnóża wsgórka, na którym leśnicy posadzili młodniaczek. Przy okazji możemy podziwiać sprytne metody pasterzy lasu …Trudno to nazwać nowym pasieczyskiem. Zgodę na jego używanie dostaliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale pszczoły, które miały na nim zamieszkać, jeszcze się nie urodziły. Teraz przyszła pora na jego zasiedlenie.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/01_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG Na razie stoją tylko palety pod ule [IMG]
Położone u północnego podnóża wsgórka, na którym leśnicy posadzili młodniaczek. Przy okazji możemy podziwiać sprytne metody pasterzy lasu: pod osłoną szybko rosnących, agresywnych brzóz rosną sobie flegmatyczne modrzewie i sosenki. Kiedy już się wzmocnią, nadmiarowe brzozy zostaną zamienione w pelety, albo inne źródła biomasy drzewnej, a iglaki zostaną jako miejscowy las.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/02_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG Widoczek z dala [IMG]
W pobliżu mamy bagienko jako źródło wody dla pszczół, pod linią wysokiego napięcia zauważyliśmy nawłoć. Pod nogami rosną wrzosy i borówki. Dookoła mnóstwo drzew liściastych, w tym lipy. Jesteśmy dobrej myśli co do tego miejsca. Pszczoły będą się tutaj dobrze czuły. Czy nie wygląda to choć trochę podobnie do ich dawnych, naturalnych siedlisk? Przynajmniej tak podpowiada nam nasz brak doświadczenia. Jak będzie - zobaczymy.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/04_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG Tabliczka powieszona [IMG]
Na etapie nauki sztuki pszczelarskiej nie zależy nam aż tak bardzo na tak zwanym miodzie towarowym, który pozyskuje się głównie z upraw roślin łąkowych, które przy okazji dają dużo nektaru, jak rzepak, nostrzyk, facelia, gorczyca, koniczyna, gryka... Z jednej strony sądzimy, że do większości tych pól stoi już kolejka pszczelarzy, z drugiej wolimy na razie mieć bliżej do naszych pszczół, które chcemy obserwować i się od nich uczyć.
Larwowanie2016-05-16T23:59:00+02:002016-05-16T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-16:/flamenco/2016-05-16_larwowanie.gmiBo nie zna życia, kto nie wyhodował swoich matek, swoich matek, swoich maaateeek... Tak. Takie silne uczucie mną owładnęło, gdy pomyślałem sobie, że gdyby te matki z mateczników rojowych nie zdołały się wygryźć, to musielibyśmy kupować. A najtaniej wychodzi po 20 złotych, matka nieunasienniona, czyli czysty hazard. Sporo, jak za …Bo nie zna życia, kto nie wyhodował swoich matek, swoich matek, swoich maaateeek... Tak. Takie silne uczucie mną owładnęło, gdy pomyślałem sobie, że gdyby te matki z mateczników rojowych nie zdołały się wygryźć, to musielibyśmy kupować. A najtaniej wychodzi po 20 złotych, matka nieunasienniona, czyli czysty hazard. Sporo, jak za tak malutkiego robaczka.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-15/01_larwowanie.jpg Larwowanie [IMG]
--------------------------------------------------------------------------------
I tu znowu konieczna dygresja. Otóż rodzina pszczela z grubsza rzecz biorąc składa się z trzech kast pszczół:
* robotnica - wykonuje praktycznie wszystkie prace w ulu i poza nim, broni gniazda, opiekuje się larwami czyli czerwiem, zbiera nektar i propolis, przetwarza miód, wypaca wosk i buduje plastry... Rodzi się z zapłodnionego jajeczka złożonego przez matkę pszczelą (czyli tak zwaną królową) do komórki rozmiaru robotnicy. Robotnic w ulu jest najwięcej, występują w różnych odmianach, ale to temat na osobną książkę, a nie krótki wpis blogowy.
* truteń - genetyczny klon matki-królowej - zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy nie ma żadnych szczególnych zadań, choć może prawdopodobnie wspierać opiekę nad czerwiem. Logika podpowiada, że jeżeli rodzina wyprodukuje od 10% do 20% takich nierobów, to musi mieć po temu jakiś ważny powód. Prawdopodobnie zatem nauka jeszcze kiedyś nas czymś zaskoczy. Rodzi się z niezapłodnionego jajeczka złożonego przez matkę do komórki trutowej, która jest nieco większa i łatwa do rozpoznania. Jego głównym zadaniem i sensem życia jest **unasiennienie** (nie zapłodnienie!) czyli przekazanie zapasu nasienia młodej matce podczas lotu godowego. Jest dość mocno uwsteczniony, nie potrafi nawet sam pobierać pyłku, aby się wyżywić - musi o to prosić jakąś robotnicę-karmicielkę. Ale za to jest przyjmowany przez każdą rodzinę pszczelą, bez różnicy. W związku z tym przez całe swoje życie wałęsa się od ula do ula, aż zew natury zastanie go w pobliżu jakiejś nieunasiennionej matki. Wtedy wylatuje razem z nią i ściga się z setkami i tysiącami innych, aby ją dopaść w krótkim akcie miłosnym, po którym traci swój narząd rodny i w efekcie spada martwy na ziemię.
* matka pszczela - przez laików zwana też królową - nie jest żadną królową, raczej niewolnicą. Rodzi się ze specjalnie zbudowanej lub naprędce powiększonej komórki, zwanej matecznikiem, z zapłodnionego jajeczka. O ile robotnica i truteń otrzymują specjalne pożywienie w postaci *mleczka pszczelego* przez zaledwie pierwsze trzy-cztery dni okresu larwalnego, przyszła matka żywi się nim od początku, do końca swoich dni. To sprawia, że jej ciało zmienia się w okresie rozwoju - wykształcają się dojrzałe narządy rodne, zdolne składać tysiące jajeczek dziennie. Jej organizm staje się fabryką przekształcającą ten najdoskonalszy z pokarmów: mleczko pszczele, tak szybko, że dziennie wytwarza wielokrotnie więcej jajeczek niż sama waży, a przy tym prawie nie wydala. Z powyższego wynika, że nie jest żadną królową, bo niczym nie rządzi (to robotnice gonią ją do roboty). Ale wydziela liczne feromony i inne substancje, które na poziomie chemicznym integrują rodzinę pszczelą do tego stopnia, że braku matki praktycznie nie da się niczym zastąpić.
O ile truteń i robotnica żyją zaledwie kilka tygodni w sezonie wiosenno-letnim (robotnica zimująca żyje kilka miesięcy, przez co uczeni sądzą, że za długość życia pszczoły odpowiada liczba przelatanych przez nią kilometrów), matka pszczela potrafi żyć kilka lat. O ile pszczelarz i okoliczności przyrody jej pozwolą.
Pierwszym zadaniem matki, niedługo po *wygryzieniu się* z matecznika i po spędzeniu kilku dni w ulu w oczekiwaniu na osiągnięcie pełnej dojrzałości, jest wylot godowy zwany w pszczelarskim żargonie lotem weselnym. Takich eskapad może matka użyć kilka na początku swojego życia, by potem prawie całą resztę spędzić w ciemnościach gniazda. Wyjątkiem jeszcze jest wylot rojowy, ale to temat na osobną książkę. Tak czy owak matka wylatuje z gniazda i pozwala się unasiennić kilku, lub nawet kilkunastu trutniom, zanim wróci z balangi. Później znowu mija kilka dni, w trakcie których nasienie w jej zbiorniczku miesza się i zostaje tam zmagazynowane na resztę jej życia. Wreszcie zaczyna składać jaja. Najpierw powoli, jak żółw ociężale, by stopniowo przyspieszać do pełnej prędkości od 1000 do nawet 3000 jajeczek na dobę, zależnie od stanu zdrowia, rasy, pory roku i innych czynników.
Mechanizm ten został przez pszczelarzy dość dobrze rozpoznany i wykorzystany. Dziś umiemy *przekonać* pszczoły, by sobie wytworzyły nową matkę. Bo skłonne są one to zrobić w trzech przypadkach:
* w okresie rojowym - gdy w polu jest dużo pożywienia i zapowiada się na długo, matka naprodukowała mnóstwo młodych pszczół, aż się ciasno w ulu zrobiło - wtedy rodzina pszczela zaczyna realizować dobrze przemyślany plan wyrojenia się, czyli naturalnego podziału. Starą matkę robotnice odchudzają podszczypując, goniąc w tę i nazad po plastrach, aż znowu staje się zdolna do lotu. I kiedy wszystko jest gotowe, ta część kolektywu, która ma udać się na wygnanie, gwałtownie napełnia wola miodem i w ciągu zaledwie kilku minut odlatuje zabierając ze sobą matkę. To temat na osobną książkę.
* gdy matka się zestarzeje lub zrani tak, że przestanie prawidłowo kłaść jajeczka (np. zacznie jej się kończyć zapas plemników w zbiorniczku nasiennym) - pszczoły *przekonują* ją, aby złożyła jajeczka do zawczasu przygotowanych komórek matecznikowych, gdzieś w pewnym oddaleniu od gniazda. Tam, bez ingerencji starej matki, wygryzają się nowe królowe. Z nich przeżyje tylko jedna, która osiągnie dojrzałość i kiedy robotnice przekonają się, że prawidłowo czerwi - stara matka pójdzie pod topór. Mechanizm ten nazywa się **cichą wymianą**.
* gdy rodzina pszczela nagle straci matkę. Kiedy tylko robotnice przekonają się, że nie mają matki, natychmiast pędzą do ostatnio złożonych jaj i wybierają jak najlepsze, które obudowują matecznikiem. Z wyhodowanych matek przeżywa jedna, która wygra pojedynki z innymi i ona przejmuje rolę rozpłodowca i integratora rodziny.
Zatem, jak widać, jeżeli przekonamy robotnice, że albo przyszła pora rojenia się, albo straciły matkę, albo dotychczasowa straciła wigor - pszczoły same dalej będą wiedzieć, co mają robić. I wtedy po raz kolejny może wkroczyć pszczelarz. Bo on może podać im, w specjalnie przygotowanych, sztucznych komórkach, larwy z wybranej rodziny. W ten sposób pszczoły wyhodują dla niego matki o preferowanych właściwościach - taką przynajmniej pszczelarz ma nadzieję... Oczywiście, temat selekcji pszczół wystarczyłby na osobną książkę. Wyhodowane matki można podać do nowoutworzonych rodzinek pszczelich i w ten sposób mieć więcej uli, które zachowują się bliżej wymarzonego przez nas ideału.
Po to właśnie hoduje się matki pszczele. I jest to sztuka sama w sobie.
Innym dobrym powodem, dla którego warto hodować matki, jest możliwość posiadania *zapasowych matek pszczelich*, które żyją sobie w mini-ulikach (zwanych niekiedy nukleusami) i czekają na okazję, by awansować do budowy pełnej rodziny. Co nastąpić może w każdej chwili.
Koniec dygresji
--------------------------------------------------------------------------------
Z powyższego wynika, że warto umieć hodować matki pszczele. Zatem i my niezwłocznie, to znaczy, kiedy tylko nadarzyła się pierwsza okazja, zabraliśmy się za trening.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-15/02_larwowanie.jpg To nie takie proste [IMG]
Aby wyhodować matkę trzeba przełożyć do sztucznej komórki matecznikowej larwę z wybranej rodziny. Oczywiście my na początku braliśmy larwy z dowolnej rodziny. Jako impuls hodowlany wykorzystywaliśmy najprostsze rozwiązanie, czyli osierocenie. Przy okazji robienia odkładów rojowych zawsze powstawały nam rodziny bez matki. Bo matka szła do transportówki, zgodnie z instrukcją. Wystarczyło tylko zniszczyć ewentualne znalezione mateczniki rojowe i mieliśmy rodzinę gotową do hodowli naszych larw. Za niszczenie mateczników dostaliśmy kolejny opeer od Konrada: rojowe matki są najlepszej jakości. Pszczoły hodują je w najlepszym momencie, w obfitości żarcia i przy pięknej pogodzie. A te historie o rojliwości matek z mateczników rojowych można sobie wsadzić w buty - to jedna z pszczelarskich legend, odkładających się warstwami przez kolejne podręczniki.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-16/01_ile_procent_przyjec.jpg Ile procent przyjęć? [IMG]
Przelarwowane larwy powędrowały do ula. Nastepnego dnia pojechaliśmy sprawdzić, czy zostały przyjęte. I co? I nic. Wygląda na to, że pszczoły obsiadły tylko jedną komórkę. Dwie odpadły w transporcie, pozostałe dwie zostały zlekceważone. Co za wynik. Ale pierwsze koty za płoty.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-16/03_odklad_z_matka_do_pol_ula_dadant_lezak.jpg Kolejny odkład do pół-ula [IMG]
Przy okazji wycieczki do mateczników przewieźliśmy kolejny odkład do Nowinek. Jak widać na zdjęciu, pszczół było w nim mnóstwo. Obawialiśmy się z Jarkiem, że jak jest ich tak dużo, a do tego mają jeszcze z ramkę czerwiu na wygryzieniu, to naszykowany dla nich pół-ul może nie wystarczyć. I to nie-wystarczenie może się wydarzyć szybciej, niż się spodziewamy.
I wiecie co? Mieliśmy rację.
Kolejne odkłady2016-05-14T23:59:00+02:002016-05-14T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-14:/flamenco/2016-05-14_kolejne-odklady.gmiPierwszy odkład na pokład. To nie koniec zabawy. Na dwóch pasieczyskach stało łącznie 25 rodzin i należało się spodziewać, że większość zechce się wyroić. Być może wszystkie? Naszym problemem nr 1 stał się brak mieszkań dla pszczół. Od Wujka Tomka pozyskaliśmy stare Dadanty-leżaki w liczbie 10. Ale to nie załatwiało …Pierwszy odkład na pokład. To nie koniec zabawy. Na dwóch pasieczyskach stało łącznie 25 rodzin i należało się spodziewać, że większość zechce się wyroić. Być może wszystkie? Naszym problemem nr 1 stał się brak mieszkań dla pszczół. Od Wujka Tomka pozyskaliśmy stare Dadanty-leżaki w liczbie 10. Ale to nie załatwiało nawet połowy problemu. Mieliśmy jeszcze 8 sztuk Zanderów od Konrada, ale nie wiedzieliśmy, jak się zabrać za przesiadkę. To znaczy, mieliśmy kilka pomysłów. Niektóre nawet przedyskutowaliśmy z Konradem, który akurat miał problem odwrotny, bo przesiadał się z uli wielkopolskich, czyli z ramki mniejszej na większą. Tak czy owak, to też jeszcze nie mogło załatwić problemu. I nie załatwiło.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/04_dwie_wsciekle_rodziny.jpg Dwie wściekłe rodziny [IMG]
Za pierwszym poszły następne. Tutaj chcę zaznaczyć, że wciąż nie mieliśmy opanowanej sztuki pszczelarskiego Tai-chi, więc podrażnione pszczoły latały dookoła nas i szukały dobrego miejsca, aby okazać nam swoje emocje. Zakładałem dodatkowe warstwy dresów pod kombinezon.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/05_odklady_przyjechaly.jpg Transport odkładów [IMG]
Transportówki zawierające (jak miałem nadzieję) starą matkę i nielotną pszczołę zawiozłem na nowoutworzone pasieczysko Y02 (czyli już trzecie) Nowinki. Znajdowało się ono wśród olchowych i leszczynowych zarośli, nad brzegiem rzeczułki, na skraju podmokłej łąki. Nie obiecywałem sobie po nim zbyt wiele, bo zaledwie kilometr dalej namierzyłem cudze ule w liczbie ponad 20, solidne, pracowite i zadbane rodziny. Ale za to był tutaj dobry dojazd.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/06_czym_obciazyc_powalki.jpg Chyba nieszczelny ten ul... [IMG]
Ustawiliśmy na nim dwa pośpiesznie podzielone na połowę leżaki dadanowskie. Okazało się to średnim pomysłem, gdyż dwa tygodnie później rodzinom już było w nich zbyt ciasno. I zaczęły się roić. Do tego te nasze improwizacje pokazały, że wszelkie konstrukcje pszczelarskie należy pasować z dokładnością do pół milimetra, inaczej pszczoły znajdą sobie jakąś szparę, która im będzie bardziej pasować, niż zaplanowany przez człowieka wylotek. Próbowaliśmy obciążyć powałki znalezionymi w lesie śmieciami, ale nie pomagało.
Tak czy owak - kolejne pasieczysko zostało "odpalone".
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/09_pasieczysko_nowinki.jpg Pasieczysko Nowinki [IMG]
Pierwsze odkłady2016-05-12T23:59:00+02:002016-05-12T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-12:/flamenco/2016-05-12_pierwsze-odklady.gmiMinęło parę dni i zaczął się sezon rójkowy. A my w lesie... To znaczy w czarnej... To znaczy nic nie umiemy, tylko psuć. Konrad, ratuj! Przyszła instrukcja.
> Weźmisz czarno kure...
Nieee, inaczej.
> Wyjmij po kolei wszystkie ramki i strząchnij pszczołę do transportówki. Nie szukaj matki. Jeżeli dobrze to zrobisz, matka …Minęło parę dni i zaczął się sezon rójkowy. A my w lesie... To znaczy w czarnej... To znaczy nic nie umiemy, tylko psuć. Konrad, ratuj! Przyszła instrukcja.
> Weźmisz czarno kure...
Nieee, inaczej.
> Wyjmij po kolei wszystkie ramki i strząchnij pszczołę do transportówki. Nie szukaj matki. Jeżeli dobrze to zrobisz, matka znajdzie się w transportówce. Ale masz strząchnąć wszystkie pszczoły, także te, co łażą po ściankach i po dennicy. Następnie podziel zasoby mniej więcej tak: zapasy sprawiedliwie, czyli po równo, czerw otwarty do macierzaka, czerw zamknięty do transportówki.
> Jeżeli chcesz ją wywieźć, transportówka niech postoi sobi chwilę na pasieczysku, aby lotna pszczoła wróciła do macierzaka. Wtedy możesz ją zabrać i wywieźć. Jeżeli nie planujesz jej wywozić, możesz od razu wrzucić ramki i pszczoły do nowego ula.
> Tylko rób to ostrożnie i nie uszkodź matki.
I tak postanowiliśmy to robić.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/lotna_wrocila_z_odkladu_do_macierzaka.jpg Lotna wkurzona wróciła do macierzaka [IMG]
Rzeczywiście, lotna pszczoła wróciła do macierzaka i wyglądała na cokolwiek wkurzoną. Dobrze, że mieliśmy swoje kombinezony robocze.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/odklad_w_transportowce.jpg Odkład w transportówce [IMG]
Transportówka nie miała wylotka, więc uchyliłem jej klapę górną. Wyobraźcie sobie to podniecenie kompletnego nowicjusza: czy pszczoły zorientują się, gdzie mają wylotek? I jak je potem zagnać do środka? Tyle pytań, tyle niewiadomych.
Zabawa w pierwszy odkład trwała tak długo, że nie zamierzałem go wywozić tego samego dnia. Pozostało zostawić go na noc na miejscu. Ale nie miałem żadnej folii, aby ochronić go przed ewentualnych deszczem. Za to onegdaj (a nawet nieco wcześniej) zainstalowałem w paru ulach worki z pianki - opakowania monitorów komputerowych. Pszczoły nie zdążyły jeszcze tego rozszarpać na strzępy.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/odklad_zabezpieczony_na_noc.jpg Zabezpieczenie transportówki z odkładem [IMG]
I tak rozpoczęła się nasza kariera pszczelarzy improwizujących. Od tej pory prawie nigdy nie byliśmy przygotowani do akcji, ale zawsze sobie jakoś radziliśmy przy pomocy tego, co znaleźliśmy pod nogami, pod ręką, w bagażniku auta, albo na pobliskich drzewach. Muszę powiedzieć, że takie podejście nie daje bardzo ładnych wyników (trawa nie przystrzyżona, ule nie pomalowane...), ale daje dużo satysfakcji.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/z_tego_dzis_nie_robilem_odkladu.jpg Z tego nie robiłem odkładu tego dnia... [IMG]
Wielkie grzebanie w ulach2016-05-08T23:59:00+02:002016-05-08T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-08:/flamenco/2016-05-08_wielkie-grzebanie-w-ulach.gmiLedwo wróciliśmy od Zarembów, rozpakowaliśmy ule, porozpaczaliśmy nad wgnieceniami w dachu samochodu... Zaczęło się. To, na co tak długo czekałem. Pszczoły ruszyły z rozwojem. Hura! Znowu możemy grzebać w ulach.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/01_zagladamy_do_ula.jpg Zaglądamy do ula [IMG]
Zgodnie z rozkazem mentora, do każdego ula powędrowała przynajmniej jedna ramka bez węzy. To znaczy, oczywiście, nie ufaliśmy pszczołom …Ledwo wróciliśmy od Zarembów, rozpakowaliśmy ule, porozpaczaliśmy nad wgnieceniami w dachu samochodu... Zaczęło się. To, na co tak długo czekałem. Pszczoły ruszyły z rozwojem. Hura! Znowu możemy grzebać w ulach.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/01_zagladamy_do_ula.jpg Zaglądamy do ula [IMG]
Zgodnie z rozkazem mentora, do każdego ula powędrowała przynajmniej jedna ramka bez węzy. To znaczy, oczywiście, nie ufaliśmy pszczołom na tyle, że zdołają same się zorientować, do czego służy to ustrojstwo, i w każdej umieściliśmy pasek węzy na zachętę. Wynik był porażający.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/02_ramka_trutowa.JPG Ramka trutowa [IMG]
Myślę, że lata stosowania węzy jako standardu produkcyjnego w ulach odzwyczaiły pszczelarzy od takich widoków. Ramka Dadanta jest chyba największą w polskim pszczelarstwie, a pszczoły, dobrze rozpędzone, wybudowały ją w całości w ciągu chyba 10 dni. Poza paskiem węzy - wszystko to komórki, w których rosną sobie wesoło trutnie, czyli genetyczne klony matki pszczelej. Nie mylić z mężczyznami - my nie jesteśmy aż tak uwstecznieni.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/05_ramka_trutowa_wycieta.JPG Ramka trutowa wycięta [IMG]
Nie wiem. Albo źle zinterpretowaliśmy polecenia mentora, albo ich nie zrozumieliśmy - ale te pierwsze trutnie poszły pod nóż. Prawie w całości zostały wycięte. Naprawdę byliśmy kompletnymi neptkami i robiliśmy to w dobrej wierze. Przepraszam, drogie pszczoły.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/16_znowu_do_gniazda.JPG W dół, do gniazda [IMG]
Na tym zdjęciu widać, że do tego ula podaliśmy do gniazda wcześniej 3szt. nowych ramek. Nie licząc tych, co podaliśmy do górnego korpusu. Aktualnie wszystkie zostały odbudowane. Te w gnieździe. Te w drugim korpusie zostały zlekceważone. Zachodziliśmy w głowę, czemu pszczoły robią nam taki kawał? Przecież w podręczniku stało jasno, że one wprost nie mogą się doczekać, aby zagospodarować następny korpus. Tymczasem pozwoliły się wygryźć larwom, które tam przenieśliśmy z ramkami z gniazda, a następnie najwyraźniej wróciły na dół i tam sobie siedziały.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/15_ramki_tylko_pomieszal.JPG Puste ramki w 2 korpusie [IMG]
A w drugim korpusie pozostały tylko puste ramki z węzą i dwie ramki po wygryzionych pszczołach.
Za to na dole robota wrzała.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/23_czerw_mieszany.JPG Czerw mieszany, przedostatnia ramka [IMG]
Nie rozumieliśmy jeszcze jednej rzeczy: ule stojące z przodu były wyraźnie silniejsze, a te z tyłu wyraźnie słabsze. Zauważaliśmy to nawet my, kompletni nowicjusze.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/32_ladniutka_ramka.JPG Ramka pierzga i czerw - zaraz rójka? [IMG]
Nie umieliśmy po rozkładzie czerwiu i zapasów rozpoznać stanu biologicznego rodziny pszczelej. Mieliśmy tylko kupę radochy z grzebania w gniazdach błonkoskrzydłym. Przyjemnie było popatrzeć na wianki miodu ponad czerwiem, ale co znaczą zapasy pierzgi gromadzone w komórkach po wygryzionych pszczołach - nie wiedzieliśmy.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/28_czerw_i_pierzga.JPG Czerw i pierzga, komórki zalane nakropem [IMG]
Nie pomogło nawet spostrzeżenie, że komórki po czerwiu zalewane są nakropem.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/34_o_matecznik.JPG O! Matecznik! [IMG]
A co mógłby znaczyć taki matecznik? Ha? Nieważne, podręcznik mówił: zniszczyć wszystkie mateczniki. Przepraszam szanowne pszczoły, to się już nie powtórzy.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/38_a_matki_nie_widac.JPG Szukamy matki [IMG]
Uczyliśmy się szukać (bo przecież nie znajdować!) matki. Oczywiście - bez sukcesów. Tylko przypadek dawał satysfakcję.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/43_pasieka_niedzwiedzie.JPG Niedźwiedzie w pasiece [IMG]
Panoszyliśmy się w pasiece jak dwa wygłodniałe niedźwiedzie. Przepraszam jeszcze raz drogie pszczółki.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/44_pasieka_niedzwiedzie.JPG Jeszcze trochę niedźwiedzi [IMG]
Oczywiście nie wycięliśmy wszystkich plastrów trutowych. Po czterech ulach skończyło się miejsce w 10-litrowym wiaderku. W garze, który poświęciliśmy na pierwszy eksperyment pozyskiwania wosku również nie było miejsca.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/49_pierwsze_topienie_wosku.JPG Truty w garze [IMG]
Na dobrą sprawę nic nie odbywało się zgodnie z podręcznikiem.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/50_zupa_krewetkowa.JPG Zupa krewetkowa [IMG]
Nikt nam nie powiedział, że gotowany czerw trutowy pachnie jak zupa krewetkowa... Przyjemnie jest przez pierwszy kwadrans, potem chwytają mdłości.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/46_pasieka_z_daleka.JPG Pasieka z daleka [IMG]
I tak skończył się intensywny (bałaganienie w ulach trwało coś z 10 godzin!) dzień na pasiece. Czy coś nam to dało? Niezbędny trening w grzebaniu w ulach, który z pewnością przydał się w następnych tygodniach.
Wizyta u mentora2016-05-06T23:59:00+02:002016-05-06T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-05-06:/flamenco/2016-05-06_wizyta-u-mentora.gmiGdy tylko wieczorny kur zapiał, zapiąłem pasy i siadłem za kółko. I pomknęliśmy polskimi, pięknymi, prostymi i równymi autostradami hen, na południe, gdzie zielenią się łany Kotliny Kłodzkiej, gdzie mentor nasz rozwija swoją biodynamiczną pasiekę pod dźwięcznym mianem BioApis[1]. Droga minęła, jak z tłumika strzelił, więc nad ranem śniadaliśmy …Gdy tylko wieczorny kur zapiał, zapiąłem pasy i siadłem za kółko. I pomknęliśmy polskimi, pięknymi, prostymi i równymi autostradami hen, na południe, gdzie zielenią się łany Kotliny Kłodzkiej, gdzie mentor nasz rozwija swoją biodynamiczną pasiekę pod dźwięcznym mianem BioApis[1]. Droga minęła, jak z tłumika strzelił, więc nad ranem śniadaliśmy już w zabytkowym, kamiennym domostwie, gdzie pszczelarska sztuka walczy o lepsze z budowlaną.
=> https://www.facebook.com/Bioapis-987562951359055 1: https://www.facebook.com/Bioapis-987562951359055
Następnego dnia od rana Konrad (mój mentor) zabrał mnie na objazd swoich pasieczysk. Dokonywaliśmy tego samego, co u siebie robiłem jakiś tydzień wcześniej - czyli poszerzaliśmy rodziny. Można tu zauważyć pewną nieciągłość: otóż znacznie by było lepiej, gdybym najpierw mógł to zobaczyć u niego, a dopiero potem ćwiczyć u siebie. Ale niestety (a może - stety) klimat w Polsce (jak wiele innych spraw) ułożony jest na odwrót niż normalnie, czyli na południu wiosna przychodzi później niż na północy. W ten sposób najpierw popełniliśmy nasze błędy, a potem mogliśmy zobaczyć, jak to trzeba zrobić poprawnie. Może to i lepiej?
Tak czy owak, uważam, że podciągnąłem się w pszczelarstwie niesamowicie przez te kilka dni. Szczególnie, jeżeli mówić o sprawie dość rzadko u nas poruszanej, czyli sztuce zarządzania pasieką, czyli mądrze mówiąc: gospodarce pasiecznej. W końcu kiedyś człowiek już opanuje, jak wyciągać i wkładać ramki. Ale sztuki zapięcia pewnej liczby uli w zdrowy, działający organizm, będzie się uczył całe życie.
Zupełnie niechcący i przypadkiem zabraliśmy do domu 8 kompletnych uli systemu Zandera. Ponieważ pierwsze doświadczenia z naszymi ręcznie-robionymi Dadantami były średnie - konkretnie poczułem żywiołową nienawiść do beleczek międzyramkowych - postanowiliśmy spróbować z ramką szeroko-niską. Ramka Zandera w całej dostępnej palecie wygląda na dość kompromisową: ma 22cm wysokości i 42cm szerokości. Dla porównania: ramka gniazdowa Dadanta, z jakimi zaczęliśmy przygodę, ma 30cm wysokości i 42cm szerokości. Jest bardziej kwadratowa.
Tak naprawdę, to na początku mieliśmy zabrać tylko cztery ule. Dlaczego nie trzy, albo pięć? Otóż dlatego, że dennice... Przerwa na krótkie szkolenie.
--------------------------------------------------------------------------------
**Ul** to w skrócie pudło na pszczoły. Koncepcyjnie pochodzi od jakiejkolwiek zamkniętej przestrzeni, w której pszczoły gotowe by były przetrwać zimę. W Europie Środkowej zwykle odbywało się to w dziupli jakiegoś starego drzewa. O bartnictwie można poczytać np. TUTAJ[2]. A więcej o jego historii - TUTAJ[3].
=> http://wolnepszczoly.org/bartnictwo/ 2: http://wolnepszczoly.org/bartnictwo/
=> http://bartnictwo.com/pl/historia/ 3: http://bartnictwo.com/pl/historia/
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2d/Honey_comb2pl.jpg Plastry pszczele na drzewie [IMG]
Przez wieki pszczelarstwa (a konkretnie najwięcej wydarzyło się w XIX i XX wieku) ul zmieniał swoją formę w poszukiwaniu optymalnego siedliszcza dla pszczół. Optymalnego bynajmniej nie dla owadów (które swoje plastry gotowe są podwieszać dosłownie gdziekolwiek), a dla ich gospodarza - człowieka, który chciał im podbierać miód, wosk, a później i inne produkty. Stąd ostatecznie narodziły się dwie formy ula:
* *STOJAK* - od drzewa stojącego
* *LEŻAK* - od drzewa leżącego (tak, w takim też pszczoły się osiedlały)
Różni badacze pszczół tworzyli swoje koncepcje chowu, ale przełomowe okazały się prace kilku z nich: Piotra Prokopowicza z Ukrainy[4], Jana Dzierżonia ze Śląska[5], którzy prawdopodobnie opracowali podstawy nowoczesnego pszczelarstwa, wymyślili ramki i snozy, a wreszcie Lorenzo Langstrotha ze Stanów Zjednoczonych[6], któremu przypisuje się połączenie wielu rozproszonych wynalazków w dobrze działający, nowoczesny i produktywny system-metodę chowu pszczół.
=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Prokopowicz_(pszczelarz) 4: https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Prokopowicz_(pszczelarz)
=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Dzierżon 5: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Dzierżon
=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Lorenzo_Langstroth 6: https://pl.wikipedia.org/wiki/Lorenzo_Langstroth
=> https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7d/Honey_Bees_on_Comb.jpg Pszczoły na ramce [IMG]
Od ich dokonań zaczyna się pszczelarstwo oparte na ulach w postaci drewnianych pudeł, rozbieralnych stojaków (ule korpusowe) i nierozbieralnych leżaków, w których pszczoły posłusznie budują swoje plastry w specjalnie do tego celu zaprojektowanych ramkach. Ramka ma inny rozmiar zależnie od tak zwanego "systemu", czyli kompletu ul + ramki + podstawowe metody gospodarowania. System zwykle bierze nazwę od nazwiska jego twórcy, choć czasem się to miesza. I tak ramka o rozmiarach mniej więcej 430mm na 230mm (bo w różnych częściach świata wymiary te nieznacznie się różnią) przypisana jest do systemu Langstrotha, w Rosji (z powodu w.w. zamieszania) nazywanego systemem Roota. Ramka 435mm na 300mm to system Dadanta. A ramka 420mm na 220mm to system Zandera. W Polsce najpopularniejszy system nazywa się Wielkopolski i ramka ma wymiary 360mm na 260mm.
Kto ciekaw, niech sobie pokopie trochę w Wikipedii[7].
=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Ul 7: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ul
Dziś wiemy, że optymalna przestrzeń dla pszczół na założenie gniazda powinna mieć pojemność od 35 do 45 litrów. Zależnie od klimatu winna być bardziej wydłużona w pionie lub w poziomie, ale nie ma to kluczowego znaczenia. Zatem ktokolwiek zechce zbudować nowy system ulowy, może sobie w arkuszu kalkulacyjnym zrobić odpowiednie obliczenia i... Hokus! Pokus! Może swoim nazwiskiem firmować dokonanie światowego formatu.
No i żeby wreszcie wrócić do tematu, skończę tą dygresję: otóż **ul** składa się (od dołu):
* z dna czyli dennicy (dennicą nazywa się dno odejmowane, czyli oddzielne od reszty ula)
* korpusu (jednego lub więcej, jeżeli zawierają ramki tego samego rozmiaru, to nazywa się je korpusami, jeżeli następne od dołu mają ramki mniejsze, to te nazywa się nadstawkami)
* różnych desek, płatów folii, szmat itp. - nazywa się to powałką
* daszka - czego tłumaczyć nie trzeba
--------------------------------------------------------------------------------
Czyli wracamy do tematu. Otóż Konrad umyślił sobie, że zrobi jedną dennicę na cztery ule. To znaczy, że cztery ule będą miały wspólną podstawę i dno zarazem. I dlatego właśnie mogliśmy zabrać zero uli, cztery ule, lub osiem. Więcej i tak się nie mogło zmieścić. Osiem ledwo weszło na dach.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-06/20160501_zandery01.jpg Cztery Zandery na jednej dennicy [IMG]
W Piotrkowie jakiś inteligent w dresiku i ze złotym łańcuchem powiedział o nas do swojej wyfiokowanej ukochanej: "Te, pacz, Rumuny jado!"
I tak się przyjęło nazywać tę podróż.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-06/20160506_rumuni02.jpg Rumuni jadą? Stoją pod makdolcem! [IMG]
A kiedy już ule dojechały do domu, to długo jeszcze stały na werandzie, gdzie je nieustannie podziwialiśmy.
Utworzenie pasieczyska Y01 Las2016-04-27T23:59:00+02:002016-04-27T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-04-27:/flamenco/2016-04-27_pasieczysko-y01-las.gmiPojedyncze pszczoły rozmnażają się przez jajka. Rodziny pszczele rozmnażają się przez rójkę. Pasieczyska pszczele rozmnażają się przez przewózkę.
Przyszła pora założyć pierwsze stałe pasieczysko. Jako że aktualne miało charakter tymczasowy, oznaczone zostało numerem "0", czyli nazywało się *Y00 Robert*. Pierwszy stały toczek (czyli pasieczysko, czyli miejsce, gdzie stoją ule) otrzymało …Pojedyncze pszczoły rozmnażają się przez jajka. Rodziny pszczele rozmnażają się przez rójkę. Pasieczyska pszczele rozmnażają się przez przewózkę.
Przyszła pora założyć pierwsze stałe pasieczysko. Jako że aktualne miało charakter tymczasowy, oznaczone zostało numerem "0", czyli nazywało się *Y00 Robert*. Pierwszy stały toczek (czyli pasieczysko, czyli miejsce, gdzie stoją ule) otrzymało zatem numer "1". Czyli nazywa się *Y01 Las*. Potrzebny nam był dobry system numeracyjny, bo już wtedy wiedzieliśmy, że zamierzamy mieć więcej stanowisk z ulami.
Pierwsze podejście zrobiliśmy we wtorek 26 kwietnia. Niestety, zapaleni do wykonania także pewnej niezaplanowanej czynności, popełniliśmy hmm... Przygodę. I musieliśmy zrezygnować. Krótko mówiąc nie zapiąłem się dokładnie w kombinezon, a wsadziłem w nocy ręce po łokcie do otwartego ula. Zarobiłem w kilka sekund kilkadziesiąt żądeł i znieśli mnie z ringu. Tego dnia nie było już mowy o prawdziwej robocie.
Powtórka nastąpiła kolejnego wieczoru. Tym razem było mokro i wietrznie. Jako początkujący szukałem informacji, czy można wozić w deszczu, ale wprost nic nie znalazłem (jakieś ogólniki), więc podszedłem do sprawy tak, że robotę się robi, kiedy ona jest, chyba, że można ją przełożyć (a już nie można było). Zatem napiszę, to się będzie guglało ku potomności: **Jeżeli nie przeszkadza Ci woda za kołnierzem, transport pszczół w deszczu to doskonały pomysł.** Pszczoły siedzą w ulach, jak się która wychyli, zamoczy nóżkę, pufnie zniesmaczona i wróci do domu. Dzięki deszczowi mogliśmy zacząć wcześniej i wcześniej skończyć (18:00-21:00).
Pierwsze poszerzanie2016-04-17T23:59:00+02:002016-04-17T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-04-17:/flamenco/2016-04-17_pierwsze-poszerzanie.gmiWydarzenia nie stały w miejscu, tylko pędziły. Po weekendowych upojnych wieczorach spędzonych na zbijaniu, drutowaniu i opatrywaniu węzą ramek, przyszła pora na włożenie tych ramek do uli. Fachowo to nazywa się poszerzaniem, choć czasem polega na dołożeniu czegoś ponad.
Pojechaliśmy na pasieczysko wyładowani ramkami. Zgodnie z poleceniem mentora postaraliśmy się …Wydarzenia nie stały w miejscu, tylko pędziły. Po weekendowych upojnych wieczorach spędzonych na zbijaniu, drutowaniu i opatrywaniu węzą ramek, przyszła pora na włożenie tych ramek do uli. Fachowo to nazywa się poszerzaniem, choć czasem polega na dołożeniu czegoś ponad.
Pojechaliśmy na pasieczysko wyładowani ramkami. Zgodnie z poleceniem mentora postaraliśmy się poobserwować wylotki i na ich podstawie wyrobić sobie pojęcie, co pszczoły robią. Niezbyt nam to wychodziło. Generalnie większość rodzin zachowywała się tak, że dużo pszczoły (ok. 100 na minutę) lądowało na lotnisku. Około połowy z pyłkiem. Druga grupa uli miała znacznie mniejszy ruch.
O tym, że więcej nie potrafimy na razie wyczytać, będzie przypuszczalny dowód poniżej.
Rozpoznanie siły rodzin po ruchu na wylotkach znalazło potwierdzenie w późniejszym poszerzaniu - te z mniejszym ruchem miały mniejsze rodziny i nie zostały poszerzone w górę. Tylko im wymieniliśmy zatwory (bo tam były na miejscu jednej ramki zatwory - czyli rodziny miały w większości do dyspozycji 8 ramek, a nie 9) na ramkę z węzą.
--------------------------------------------------------------------------------
Tu krótkie szkolenie, czyli słowniczek:
* *węza* to płat z wosku z odciśniętym z obu stron wzorem komórek. W połowie XIX wieku pewien facet o nazwisku Mehring odkrył, że pszczoły bardzo chętnie nie tylko budują nowe plastry, ale też odbudowują stare i zniszczone - i na tym instynkcie opiera się cały pomysł. Przez przeszło 150 lat zastosowanie węzy tak się utrwaliło w pszczelarstwie, że wielu dziś wierzy, że bez niej pszczoły by sobie nie poradziły - wyobraźcie sobie.
* *susz* to w skrócie plaster na ramce. Inaczej ramka z woszczyną. Mniej więcej wtedy, gdy Mehring wynalazł węzę, major Hruszka wynalazł miodarkę czyli wirówkę do miodu: od tej pory można było podawać pszczołom raz już przez nie zbudowane plastry - więcej pszczół w ten sposób miało zbierać miód, a mniej zajmować się budową nowych. Prawdopodobnie pomysł ten się sprawdził. A przy okazji wzrosła zachorowalność rodzin pszczelich na zgnilec - jedyną chorobę pszczół ściganą w Polsce z urzędu.
* *zatwór* to w dzisiejszym rozumieniu taki wypełniacz ula (pojęcie to znaczyło coś zupełnie innego w czasach bartnictwa). Znowu kiedyś tam ludzie zaczęli ule przyrównywać do własnych domów, a swoje pojęcie wygody przenosić na pszczoły. Stąd pomysł, by puste przestrzenie wypełnić czymś termoizolującym, aby zmniejszyć kubaturę do ogrzania, a zwiększyć zaizolowanie. Czy to ma jakiś sens, dyskusja wciąż nie ustaje. Pewnie dlatego, że większość pszczelarzy ma w głębokim poważaniu mądre nauki wyniesione ze szkoły - praktyka pszczelarska niejednokrotnie dowodzi, że to czas stracony.
* *beleczki* to zemsta Niemców za wygranie z nami wojny. Inny żart pszczelarski mówi, że beleczki wynaleźli Niemcy (co brzmi jak prawda), ale używają ich tylko Polacy (co nie jest prawdą). W rzeczywistości to patyczek szerokości ok. 1 cm, który wtyka się pomiędzy górne beleczki ramek. W ten sposób można zamknąć ul od góry tworząc coś w rodzaju sufitu.
* *powałka* to coś, co pszczelarz używa, kiedy już więcej nie chce używać beleczek. Czyli cokolwiek, co utworzy sufit. Może to być płat folii, stary dywan, kawałek płyty OSB...
--------------------------------------------------------------------------------
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-16/20160416_100148.jpg Znowu te ule... [IMG]
--------------------------------------------------------------------------------
### Wracamy do historii z pasieczyska.
Rodziny silniejsze opatrywaliśmy tak:
1. Do górnego korpusu wkładaliśmy:
* 2 ramki suszu
* przekładalim zatworek
* z 2 stron ramka z węzą
2. Z dolnego korpusu wyjmowalim:
* zatworek do górnego korpusu (ten w.w.)
* 2 ramki z czerwiem odkrytym i krytym
3. Gniazdo w dolnym korpusie zwężalim ku środkowi
4. Po bokach dolnego korpusu wkładalim
* ramkę pracy
* 2 ramki z węzą jako skrajne, okrywowe, osłonowe, jak to zwał.
5. Oczywiście staraliśmy się nie przełożyć matki do górnego korpusu. Tylko raz zoczyliśmy ją na ramce, którą sprawdzaliśmy ocznie przed przełożeniem. Tak w ogóle to te pszczoły nie zachowywowywały się podręcznikowo: w opisach stoi, że krainka bałtycka jest bardzo łagodna i dobrze trzyma się plastrów. Cóż, później zaczęło wiać, więc przestały być łagodne, i to rozumiem. Ale z tym trzymaniem się plastrów, to prawda to była może w 3 ulach. W innych spieprzały w ciemne kąty szybciej, niż wyjmowaliśmy ramkę.
6. Na ile to było możliwe, zamykaliśmy obszar z czerwiem beleczkami. Jeżeli konieczność (brak beleczek) wymagała pozostawienia otwartej uliczki, była to uliczka z zapasami.
7. Między dolny i górny korpus kładliśmy kratę odgrodową.
Rodziny słabsze opatrywaliśmy tak:
1. Wyjmowaliśmy zatworek.
2. Na jego miejsce wkładaliśmy węzę.
Staraliśmy się nie wykonywać z nimi żadnych więcej ruchów, żadnego przesuwania ramek, żadnego wyjmowania. Opeer od mentora poskutkował i zapadł w pamięć.
Jednak ocena siły miała jeszcze jeden aspekt: Przy wyjmowaniu zatworka usuwaliśmy beleczki począwszy od lewej i prawej skrajnej. Robiliśmy to do momentu, kiedy pojawiła się uliczka z dużą ilością pszczoły. Przy słabych rodzinach (poniżej 7 ramek czyli 8 uliczek) robiliśmy jak wyżej i natychmiast zamykaliśmy beleczkami przestrzeń.
Ponieważ rodziny słabsze nie dostały ramki pracy, na podstawie zliczenia pozostałych ramek można wnosić, że mamy 10 słabszych rodzin i 18 silniejszych.
I teraz wyjątek od reguły: W ulu nr 16 (ochrzan od mentora dostaliśmy za grzebanie w ulach od 1 do 14!), po otworzeniu (bo z wylotka tego nie wyczytaliśmy) uderzył nas inny, bardzo różniący się dźwięk. Ul huczał. Ale poza skonstatowaniem tego faktu nie przerwaliśmy procedury, w etapie otwierania beleczek skrajnych i szukania, gdzie pszczoła siedzi. Wyszło, że zajmuje 8 ramek (nie było też zatworka w tym ulu!) na 9. Czyli silna. No to do środka, wyjmować środkowe 2 ramki do przełożenia na górę. Pochyliłem głowę i znowu słyszę ten szum. Ale wyjmuję ramkę i co widzę? Czyżby matecznik? No, niemożliwe. Szybko zebrane konsylium dyskutowało. Może jednak truteń? Ale taki duży? Bo komórka podarła się podczas wyjmowania. Była sklejona chyba końcem z sąsiednią ramką. Albo zawadziłem podczas wyjmowania. Ale na sąsiedniej ramce też coś podobnego jest. Przyjęliśmy, że może to jest bezmatek, a te duże komórki to jednak mateczniki ratunkowe. Zasklepione. Bo jednak nie wyglądały jak zamknięty czerw trutowy z innych uli, tylko jak mateczniki. Z reguły "3-5-8, matka się wynosi" wynika, że mogła to być matka zginięta w transporcie z Elbląga (poprzednia noc piątek-sobota) - świeżutko zasklepione mateczniki. W związku z tym na wszelki wypadek podarowaliśmy temu ulu ramkę z młodym czerwiem i bardzo prawdopodobne, że z jajami (dostrzegać jaja nauczyliśmy się dopiero 2 ule dalej - pamiętajcie, że do serca wzięliśmy wskazówkę mentora, żeby akcja przekładania czerwiu trwała jak najkrócej). Z ula nr 15 bodajże.
Pojawiła się też wątpliwość natury technicznej: przed ulem nr 28 był znacznie większy osyp martwych pszczół. Część w odległości ok. 1m, część bezpośrednio pod wylotkiem. Łącznie pewnie ponad 100szt. Przed innymi ulami nie było czegoś tak dużego. Czy to znaczy coś istotnego, groźnego?
Czyli podsumowując:
Mamy 10 rodzin słabszych.
I prawdopodobny bezmatek pracujący nad nową matką - dość silny liczebnie i zasobny w czerw zasklepiony. Dołożyliśmy mu czerw otwarty.
Mamy 17 rodzin silniejszych.
### Refleksje:
1. Praca z beleczkami jest po trzykroć bez sensu. Na pasieczysku spędziliśmy bite 5 godzin, co dawało jakieś 11 minut na ul średnio. Ponad połowę tego czasu (znacznie ponad) zajmowaliśmy się wyjmowaniem, a na końcu wkładaniem tych cholernych beleczek! Ten czas można by skrócić o połowę (i spędzić miło, np. kontemplując wylotki), gdyby nie te beleczki! Robiliśmy we dwóch przy ulach, przez część czasu asystowała nam jeszcze Wiera, która np. odciążała nas z robienia notatek.
2. Badyle nawłoci do pełna z jedną roleczką paliwa od Łysonia działają nie gorzej od próchna.
3. Kiedy zaczyna wiać, a przed nami jeszcze kilkanaście uli do końca roboty, polecone przez Ciebie kombinezony kosmonauty wraz z długimi butami (kalosze w moim wypadku) sprawdzają się znakomicie. Do tego rękawiczki ze skórki. Miodzio, nie robota.
4. Co jest fajne w pszczelarstwie? Praca na świeżym powietrzu - ale tylko przy ładnej pogodzie!
Opeer od mentora2016-04-14T23:59:00+02:002016-04-14T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-04-14:/flamenco/2016-04-14_opeer-od-mentora.gmiPrzyszła pora, aby sprawdzić, co właściwie przywieźliśmy w tych drewnianych, kolorowych pudłach krytych daszkami z papy.
### Mejl z dnia 2016-04-14
--------------------------------------------------------------------------------
> Doświadczenie zdobyte pierwszego popołudnia pracy z ulami - bezcenne.
> 1. Kombinezon na całe ciało - doskonała rzecz. Ostatecznie mnie dziabnęła w stopę dokładnie tam, gdzie eksponowała się skarpetka między butem i nogawką …Przyszła pora, aby sprawdzić, co właściwie przywieźliśmy w tych drewnianych, kolorowych pudłach krytych daszkami z papy.
### Mejl z dnia 2016-04-14
--------------------------------------------------------------------------------
> Doświadczenie zdobyte pierwszego popołudnia pracy z ulami - bezcenne.
> 1. Kombinezon na całe ciało - doskonała rzecz. Ostatecznie mnie dziabnęła w stopę dokładnie tam, gdzie eksponowała się skarpetka między butem i nogawką, a Jarkowi jakimś cudem wleciała pod maskę i dziabnęła w policzek.
```
1.2. Rękawice to świetna rzecz, ale ciekaw jestem, czy da się je czymś myć, bo po pierwszym dniu już się lepią.
1.3. Muszę załatwić sobie jakieś kalosze.
```
2. Poza tym były ofiary, co chyba jest nieuniknione przy naszym doświadczeniu czyli jego braku.
3. Matkę udało nam się zoczyć tylko na pierwszym ulu, co kładziemy na karb szczęścia frajerów.
4. Nie słuchać się kompletnie pszczelarzy starej daty. Ja co prawda nie wierzyłem w nie od początku, ale sam nie miałem pojęcia, jak głupim pomysłem są beleczki międzyramkowe, jeżeli masz do obrobienia więcej niż 3 ule. Z powałką zrobilibyśmy dziś wszystkie, a tak - tylko połowę i się ściemniło.
> Dodam, że nie mając wskazówek, jak oceniać, przyjęliśmy pewne kryteria intuicyjnie, np. "obsiadane lub zajęte ramki" oznaczają, że siedzi tam więcej niż kilkanaście pszczół i nie mniej niż kilkadziesiąt, co robi wrażenie, że jest ich dużo.
> Poniżej raport z notatek, mam nadzieję, że odniesiesz się do nich i pozwolisz ocenić stan rodzin:
> Ul01
> Zajętych ramek: 4
> Widoczność matki: 1 (nieoznaczona)
> Czerw: 1 ramka
> Zapasy: dużo, 5 ramek, w tym 4 pełne
> Ul02
> Zajętych ramek: 5
> Widoczność matki: -
> Czerw: 3 ramki (w tym otwarty w różnych stadiach, ponowne zaczerwienie)
> Zapasy: 2 pełne ramki
> Ul03
> Zajętych ramek: 6
> Widoczność matki: -
> Czerw: 3 ramki
> Zapasy: średnio, rozrzucone po ramkach, oceniamy na 1 ramkę
> Rodzina silniejsza niż w ulach 1 i 2, uważamy, że trzeba dać ciasta
> Ul04
> Zajętych ramek: 4
> Widoczność matki: -
> Czerw: 2 ramki
> Zapasy: słabo
> Stanowczo do podkarmienia
> Ul05
> Zajętych ramek: 6
> Widoczność matki: -
> Czerw: 4 ramki
> Zapasy: słabo
> Stanowczo do podkarmienia
> Ul06
> Zajętych ramek: 6
> Widoczność matki: -
> Czerw: 4 ramki
> Zapasy: słabo
> Do podkarmienia.
> Widoczny otwarty czerw trutowy
> Ul07
> Zajętych ramek: 8
> Widoczność matki: -
> Czerw: 4 ramki
> Zapasy: słabo
> Do podkarmienia.
> Widoczny zasklepiony czerw trutowy
> Bojowe
> Ul08
> Zajętych ramek: 6
> Widoczność matki: -
> Czerw: 4 ramki
> Zapasy: 2 ramki
> Do podkarmienia.
>
> Ul09
> Zajętych ramek: 5
> Widoczność matki: -
> Czerw: 3 ramki
> Zapasy: 1,5 ramki
> Do podkarmienia.
> Ciasno w ulu - tak to wygląda
>
> Ul10
> Zajętych ramek: 8
> Widoczność matki: -
> Czerw: 3 ramki
> Zapasy: 1
> Do podkarmienia.
> Ciasno w ulu - tak to wygląda
> Dużo czerwiu na 7 ramce
> Dziura w korpusie
>
> Ul11
> Zajętych ramek: 7
> Widoczność matki: -
> Czerw: 3 ramki
> Zapasy: 1
> Do podkarmienia.
> 3 ramki na 2 korpusie, ale opuszczone, parę pszczół
>
> Ul12
> Zajętych ramek: 7
> Widoczność matki: -
> Czerw: 4 ramki
> Zapasy: 1,5 ramki
> Do podkarmienia.
> Ciasno w ulu - tak to wygląda
> Otwarty czerw trutowy
>
> Ul13
> Zajętych ramek: 7
> Widoczność matki: -
> Czerw: 5 ramek
> Zapasy: 2 ramki
> Mrówki - małe czarne
>
> Ul14
> Zajętych ramek: 7
> Widoczność matki: -
> Czerw: 3 ramki
> Zapasy: 2 ramki
> Zasklepiony czerw trutowy
> 2 ramki z zapasami ciężkie naprawdę
>
> Jak widać, w większości naliczyliśmy 7 ramek obsadzonych, lepiej lub gorzej. To są ramki Dadanta.
> W ramkach z zapasami, a także na tych czerwionych widać było sporo komórek z pyłkiem. Widać też dużo komórek z nakropem.
> Ogólnie to pszczoły te zachowują się zupełnie inaczej niż te, co grają w filmach na youtube... Tamte są bardziej zdyscyplinowane i nie kitują tak uli.
> Plan na jutro i pojutrze:
> - Owęzować 100szt. ramek
- Podzielić ciasto Apifonda
* Wrócić do uli i dokończyć inwentaryzację, ale razem z poszerzaniem.
> Na poszerzanie mamy aktualnie po minimum 4 ramki na ul, w tym 1 z suszem. 300 kolejnych ramek przyjedzie za 10 dni niestety.
> Ale zastanawiam się, co to znaczy: czasem czerw był na 3 i 5 ramce, a 4 ramka miała pszczoły, ale była pusta. Szukałem jajek, ale nie znalazłem. Czy to znaczy, że one dojadały resztki, a zaraz tam miała matka poczerwić, czy może jej ta ramka nie pasuje? Dość, że jak powachlować tymi pustakami, zebrać czerw do kupy, a puste ramki przełożyć na boki, to okaże się, że pszczołom gorąco, ciasno, a mają kupę miejsca.
> Mam nadzieję, że się odniesiesz do naszych obserwacji i coś doradzisz. Więcej napiszę w następnym mejlu, bo muszę Elizie objaśnić, dlaczego mój wujek nie chce zimować pszczół na nawłoci.
> To czeeeekaaaam...
--------------------------------------------------------------------------------
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-16/20160416_100155.jpg Ule wciąż stoją - mimo naszych starań [IMG]
### Na odpowiedź nie musieliśmy czekać do dnia następnego:
--------------------------------------------------------------------------------
> Po pierwsze nie posłuchałeś tego o co cię prosiłem, czyli rozgrzebałeś pszczołom gniazda.
> Teraz pszczoły mają się rozwijać a ty im załatwiłeś około 5 dni dodatkowej roboty!!!
> Nie wiem co to znaczy że pszczoły są na 5 ramkach. Miało cię interesować w ilu uliczkach siedzą - a to można zobaczyć bez rozpierdalania im chaty.
> A teraz wyciągnij wnioski:
> * co zrobisz z informacją że zobaczyłeś lub nie zobaczyłeś matki ?
* co zrobisz z informacją że mają 1,5 ramki pokarmu?
* co zrobisz z informacją że mają otwarty i zamknięty czerw trutowy ?
> Jeszcze raz: pszczoła to zwierzę dzikie. Twoim zadaniem jest stworzyć im optymalne warunki aby odebrać miód i powiększyć populację w sposób kontrolowany. Napisz mi raz jeszcze ile tych pszczół siedzi w uliczkach, co robią na wylotku, co nektaruje w zasięgu lotu. Możesz dorzucić informację ile jest ramek wogóle w każdym ulu na ilość obsiadanych uliczek. Jak chcesz żebym się odniósł to daj mi te informacje a nie te do niczego niepotrzebne spostrzeżenia dziada-pszczelarza!!!
> Dobrze że nie ma cię blisko...
--------------------------------------------------------------------------------
Po tym mejlu długo musiałem uspokajać serce kołaczące się niczym ptaszę w zbyt ciasnej klatce...
Ale następnego dnia przyszło pocieszenie:
--------------------------------------------------------------------------------
> 1. jaka jest przestrzeń między daszkiem a ramkami po zamknięciu ula ? Jeśli na pszczołę, to wywal beleczki i nie dawaj nic, nawet jeśli nie masz folii. Folię dostaniesz ode mnie jak przyjedziesz. Jeśli jest większa to zostaw beleczki do czasu aż będziesz mieć folię.
2. **Przegląd jakikolwiek robisz tylko w taki sposób że obserwujesz zachowanie pszczół - tego trzeba się nauczyć, a można to zrobić tylko przez patrzenie i zadawanie pytań. Nie podnosisz ramek, nawet na milimetr. Bo każde poruszenie gniazda skutkuje wycofaniem pszczół do naprawy tego co popsułeś.**
3. Z opisu obsiadanie uliczek wnioskuję że są to silne rodziny. Jeśli na 9 ramek obsiadają 7 to koniecznie dołóż im drugi korpus w ukłądzie ramek o jakim ci pisałem. Tam gdzie jest zatwór najlepiej wstaw susz... Zresztą i tak wstawisz tam ramkę pracy. Tam gdzie masz mniej niż 7 ramek pszczół dołóż susz i pędź je na maksa. Jak nie masz suszu to włóż węzę.
4. Przekwitły mniszek sugeruje, że kwitnie rzepak. Jeśli pszczoły mają gdzie latać po rzepak, to nie karm ich. Jeśli nie mają, to koniecznie zakarm. Kwitnące krzaki i drzewa owocowe to pożytek pyłkowy a nie nektarowy, więc aby matka nie ograniczyła czerwienia, koniecznie je karm... Najlepiej ciastem albo sytą.
5. Koniecznie zaobserwuj wylotek i noszenie pyłku (pisałem ci już o tym) oraz co robią pszczoły, jak wychodzą z wylotka - czy lecą i gdzie, czy krążą czy są zdecydowane i zarobione.
6. Jak chcesz, to zrób sobie notatki (zreszta już je masz) i tydzień po tygodniu porównuj - jeśli nie będzie przyrostu pszczół to będziemy szybko decydować. Koniecznie pogadaj z pszczelarzami o pożytkach w okolicy i jak oni zarządzają pasiękę w odniesieniu do właśnie pożytków - to w tej chwili najistotniejsze.
7. Zanderami się nie przejmuj. Teraz jest za późno aby przestawiać się na inny typ. Ten rok zamknij w Dadantach - rzeka już płynie więc można conajwyżej planować jej nowe koryto ale na pewno nie kopać. Jak przyjedziesz to obgadamy sobie i zobaczysz że na spokojnie wszystko będzie jak trzeba. Rozumiem twoją zaniepokojenie... Ale tak ten biznes chodzi, po prostu częściej trzeba puścić rzeczy żeby same się wydarzały. I będzie dobrze.
8. **Jeśli chodzi o naturalną ciekawość związaną z życiem pszczół to cię doskonale rozumiem. Ale musisz się powstrzymać i ograniczyć do intensywnych obserwacji. Będzie jeszcze masa sytuacji, w których będziesz miał okazję zaobserwować każdy detal w gnieździe. Najwazniejsze jest umiejętne obserwowanie - w ten sposób zobaczysz czy jest matka, czy czerwi, czy są zdrowe, czy głodne. Wówczas zdecydujesz czy otwierać gniazdo - ale to już ostateczność.**
9. Fakt że Twój wujek łączy o tej porze roku rodziny, świadczy tylko o tym że mądrze zarządza pogłowiem. Zwyczajnie nie chce mieć większej ilości rodzin. Ja czy ty o tej porze nigdy rodzin łączyć nie będziemy (chyba że bezmatki), bo nam zależy na zwiekszaniu pogłowia. A twojemu wujkowi zależy na zwiększaniu ilości miodu z jak najmniejszej ilości uli.
--------------------------------------------------------------------------------
No. Właśnie. I takie wskazówki to ja rozumiem. Pozbierałem szczękę z podłogi i rzuciłem się do wikipedii szukać, co to właściwie jest ta "syta" i skąd ją wziąć. Otóż jest to roztwór miodu z wodą - imitacja nektaru. Pożywienie, które pszczołom można dać w dowolnej chwili, nie zanieczyszcza pozostałych zapasów i jest najzdrowszym zamiennikiem ich naturalnego pożywienia. Czemu tak jest, to chyba nie trzeba wyjaśniać.
Poza tym trochę się uśmiałem, bo i tak nie zrozumiałem połowy z tych wskazówek. Co to jest ramka pracy? Co to jest susz i skąd go wziąć? Jaki rzepak? W połowie kwietnia? Chyba gdzieś wypsnęły mi się nieprawdziwe informacje... Pierwszy sezon pszczelarstwa to nieustanne, niepokojące niespodzianki.
Konrad ratuj!2016-04-11T05:59:00+02:002016-04-11T05:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-04-11:/flamenco/2016-04-11_konrad-ratuj.gmiLedwo pszczoły przyjechały, a zaczęły się kłopoty. Co za zabawa!
### Mejl z 2016-04-11 do mojego mentora
--------------------------------------------------------------------------------
> Jako mojemu mentorowi (co prawda na odległość, ale zawsze) przedstawię wydumany plan na najbliższe tygodnie. Mam nadzieję, że zechcesz nanieść korekty:
> Na czym w tej chwili siedzimy: ule Dadanta 9 ramek. Mamy po 2 …Ledwo pszczoły przyjechały, a zaczęły się kłopoty. Co za zabawa!
### Mejl z 2016-04-11 do mojego mentora
--------------------------------------------------------------------------------
> Jako mojemu mentorowi (co prawda na odległość, ale zawsze) przedstawię wydumany plan na najbliższe tygodnie. Mam nadzieję, że zechcesz nanieść korekty:
> Na czym w tej chwili siedzimy: ule Dadanta 9 ramek. Mamy po 2 korpusy na każdy ul, niekompatybilne z niczym, ale pomysł mamy taki, że ew. trzeci korpus umieścimy POD tymi posiadanymi, wtedy będzie pasować. Dopóki nie dokonamy finalnego wyboru typu ula do gospodarowania, będziemy się pieprzyć ręczną robotą. Potem się zobaczy.
> 1. Jak najszybciej zrobić przegląd uli i zaksięgować stany rodzin:
```
1.1. Ile ramek obsiadają.
1.2. Ile ramek czerwiu.
1.3. Stan zapasów.
1.4. Mam nadzieję, że o tej porze roku już nie trzeba ich podkarmiać. Wczoraj łapałem stresa, bo pogoda była kiepawa (pojechaliśmy posprzątać niepotrzebne palety, ale do uli nie zaglądaliśmy, nauczyły mnie te żądła czegoś) - ale pszczoły latały, znakiem tego coś sobie znajdują. Oczywiście wszystkie lęki początkującego: dlaczego z tego latają żwawiej niż z tamtego itede.
```
2. Podzielić ule na właścicieli (na razie stoją razem i stanowią własność uwspólnioną, ale długo tak się nie da) i omówić, co robimy wspólnie, co oddzielnie. 2.2. Ustalić, które ule wyjeżdżają na osobne pasieczyska, a które zostają. 2.3. Ustalić, czy aktualne pasieczysko może być jednym z docelowych, czy robimy operację przestawienia uli o 300m na wcześniej zakładane miejsce (operacja: załadować na auto, pojechać co najmniej 2km dalej, poczekać dzień, wrócić, rozstawić). 2.4. Przygotować pozostałe pasieczyska: 2.4.1. Pociąć palety na stojaki 2.4.2. Przy pomocy siekiery, piły i łopaty przygotować teren pod stojaki 2.4.3. Przewieźć stojaki na pasieczyska
3. Zakupy pilne i mniej pilne:
PILNE: 3.1. 100 ramek Dadanta od Łysonia do pilnego poszerzania gniazd, 3.2. 15kg ciasta czy fondantu 3.3. Co sądzisz o tym pokarmie: https://lyson.com.pl/pokarmy/2260-Bee-Fonda-z-Tymolem-1-kg-2059766024339.html[1] 3.4. Drut do odrutowania ramek: http://allegro.pl/drut-ocynkowany-fi-0-4mm-cena-za-1szpule-6-5kg-i5371624755.html[2] 3.5. Folia 0,7mm przejrzysta pocięta na wymiar powałek do uli MNIEJ PILNE: 3.6. 300 ramek Dadanta (uzupełnienie do pełnych korpusów oraz zapas do robienia odkładów) 3.7. Znaleźć i zakupić dobrą węzę, jeżeli to możliwe o tej porze sezonu, w ilości 6-8kg 4. Prace następne: 4.1. Rozbudowa gniazd (jeżeli dziadek prawdę mówił, w ciągu tego tygodnia niektóre mogą już wyłazić z pierwszego korpusu, patrz przegląd pkt 1.), dołożenie ramek - tu pytanie, czy dołożyć od razu full, czy trzeba się bawić w jakieś dokładanie po kawałku? 4.2. Jak portfel pozwoli, zakupić zwoje siatki leśnej, stemple sosnowe oraz przygotować tabliczki, aby ogrodzić pasieczyska 5. Opracowanie techniki przechowywania, rotacji, zarządania, czyli burza pomysłów i zero forsy na realizację: 5.1. Skrzynia pod wymiar ramki (np. 480 szeroka, 650 wysoka), z wywietrznikami, krytą daszkiem 5.2. Skrzynia na miodarkę, składana 5.3. Przenośna waga pasieczna 5.4. Kastra na poidło, potrzeba 2-3 szt (jedno pasieczysko jest nad brzegiem rzeczki, zakładam, że tam nie potrza)
=> https://lyson.com.pl/pokarmy/2260-Bee-Fonda-z-Tymolem-1-kg-2059766024339.html 1: https://lyson.com.pl/pokarmy/2260-Bee-Fonda-z-Tymolem-1-kg-2059766024339.html
=> http://allegro.pl/drut-ocynkowany-fi-0-4mm-cena-za-1szpule-6-5kg-i5371624755.html 2: http://allegro.pl/drut-ocynkowany-fi-0-4mm-cena-za-1szpule-6-5kg-i5371624755.html
> O CZYM ZAPOMNIAŁEM???
> Aktualnie ramki, które dostaliśmy w pakiecie, leżą u mnie na stole na werandzie, zatem jakiś dla nich pojemnik robi się coraz pilniejszy, bo zaraz przylecą złodzieje od sąsiada. Miodarka (w bębnie też są ramki) stoi w garażu, obok 35l łatwopalnej mieszanki (jak się dzwoni i tankuje, warto wiedzieć, który samochód się tankuje) benzyna+ropa 1:2, starych rowerów, innych gratów. W sąsiednim boksie mój Ojciec sztafiruje łódkę i czasem niemiłosiernie kurzy. Pomysł jest, aby kupić płytę spilśnioną i zasłonić, ale czy portfel to uniesie? I czy to pomoże na kurz? A tak w ogóle, to nie skończyłem jeszcze naprawiać bramy, co ją Eliza obraziła.
> Z refundacją chyba jest coś inaczej, muszę to jeszcze ustalić. Ale ponieważ sprzedawca dał nam starą miodarkę, najgorszy ewentualny stres i tak zszedł na plan dalszy. Inne elementy, które mogłyby się okazać potrzebne, są chyba w ciągłej sprzedaży.?
> Konrad!!! Ratuj!!! Mam, czego chciałem ;-)
--------------------------------------------------------------------------------
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-09/20160409_063408.jpg Ule już stoją, a my panikujemy... [IMG]
### Odpowiedź tego samego wieczoru
--------------------------------------------------------------------------------
> Czekałem kiedy to nastąpi ... tzn. kociokwik.
> Więc tak,
> PRZEGLĄD:
> 1. ile uliczek wypełniają pszczoły?. Jeśli 8 na 10 to trzeba dołożyć korpus (jak to zrobić to potem).
2. absolutnie nie licz ile czerwiu. Po co ci to? Jaką informację chcesz uzyskać i co z nią zrobić o tej porze roku?
3. policz ile pszczół w pogodny dzień nosi pyłek na ogólną ilość pszczół lądujących na wylotku. Dodatkowo zaobserwuj co robią pszczoły kiedy wychodzą na wylotek: czy od razu startują i lecą w cholerę, czy może leniwie startująi kręcą się wokół ula jakby chciały polecieć ale nie za bardzo wiedziały gdzie - to będzie nasz roboczy wskaźnik intensywności czerwienia i zdrowia rodziny,
4. przygotuj sobie korpus nadstawkowy (skoro masz): dwie ramki pracy (czyli puste bez drutu), reszte ramek w połowie daj węzę a drugą połowę susz. I czekaj aż pszczoły osiągną poziom do rozwoju.
5. koniecznie określ jakie masz pożytki w zasięgu lotu. Musimy to wiedzieć. Co teraz, co za miesiąc itd.
6. jeśli nie masz pożytku nektarowego to podaj 0,5 kg ciasta
> RESZTA ZAGADNIEŃ
> 1. jeśli masz gdzie blisko i o każdej porze roku kupić pokarm i węzę to teraz nie kupuj nic ponad to co rzeczywiście potrzebujesz,
2. zrób sobie półkę na ramki, najlepiej w pomieszczeniu zamkniętym,
3. ogarnij pasieki, ale tylko tak, żeby dało się na nie wjechać i ustawić ule nie przeszkadzając potencjalnym sąsiadom,
4. reszty po prostu nie rób i nie zajmuj się tym choćby nie wiadomo, jak ktoś by cię do tego namawiał! Od połowy maja będziesz mieć tyle roboty, że lepiej sobie nie dokładaj tej, która tylko teoretycznie jest potrzebna.
--------------------------------------------------------------------------------
Czyli natychmiast po ustawieniu uli zrozumieliśmy, że nie mamy pojęcia co dalej. Na szczęście mentor ciągle nas mitygował, przekonując, że pszczoły bez nas sobie poradzą.
Dlatego niech najważniejszą wskazówką dla pszczelarzy będzie:
## Jeżeli nie wiesz, co robić - to nic nie rób.
Przyjechały ule.2016-04-09T05:59:00+02:002016-04-09T05:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-04-09:/flamenco/2016-04-09_przyjechaly-ule.gmiPoszukiwania nie były łatwe. Światek pszczelarski nie jest zamknięty, nowych wita się tu miło. Ale to jednak dość niszowy sport - albo opanujesz podstawy, albo nie. Tak jest również z kupowaniem pszczół. Na dobrą sprawę żadna rada od kogokolwiek nie jest dobra, trzeba to opanować samemu. Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam zapłacić …Poszukiwania nie były łatwe. Światek pszczelarski nie jest zamknięty, nowych wita się tu miło. Ale to jednak dość niszowy sport - albo opanujesz podstawy, albo nie. Tak jest również z kupowaniem pszczół. Na dobrą sprawę żadna rada od kogokolwiek nie jest dobra, trzeba to opanować samemu. Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam zapłacić frycowe i byliśmy na to gotowi. Pozostawało ustalić stawkę.
Po pierwsze musieliśmy przyjąć jakiś standard techniczny. Ponieważ Wujek Tomek obiecał nam ule w systemie Dadanta, wybraliśmy właśnie taki. Jednak w naszej okolicy najwyraźniej najpopularniejsza jest ramka wielkopolska. Rodziny na ramkach Dadanta są rzadsze - a zatem i ewentualnego sprzedawcę trudniej znaleźć. Większość pszczelarzy w Polsce to mężczyźni, do tego w zaawansowanym wieku poprodukcyjnym. Nie korzystają intensywnie z Internetu, który dla mnie wydawał się naturalnym źródłem ofert. Na szczęście funkcjonują w nim jeszcze przestarzałe formy sprzedaży, właśnie w rynku pszczelarskim. Na takich "tablicach ogłoszeniowych" można czasem znaleźć coś ciekawego.
Po drugie musieliśmy zdecydować, ile właściwie rodzin zamierzamy kupić. Grupa inwestorska wzrosła do czterech osób (nie licząc współmałżonków). Zdecydowaliśmy z Jarkiem kupić sobie po 5-10 uli, zależnie od ceny. Robert zażyczył sobie maksymalnie 5 sztuk, a Wiera 3 sztuki.
Najpierw znalazłem starszego pana z okolic Pruszkowa. On jednak oświadczył już w drugiej rozmowie, że początkującym sprzeda najwyżej 5 rodzin. A jeżeli nam się spodoba cała zabawa, to on może sprzedać w następnym roku dalsze 5, albo i więcej. Twardo negocjował cenę. Pojechaliśmy obejrzeć jego pszczoły. Wtedy chyba po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że naprawdę nie wiem, na co się patrzę. Jak ocenić stan rodzin tylko zerkając z góry? Czy w marcu tak właśnie powinna wyglądać dobrze przezimowana rodzina?
Negocjacje trwały i trwały, zapoznawałem się też z zawiłościami polskiego systemu państwowego dofinansowania pszczelarstwa, a w międzyczasie znalazłem ogłoszenie pewnego pszczelarza spod Elbląga. Był gotów sprzedać nam, po lepszej cenie, najchętniej 30 rodzin. My mieliśmy chęć na 28 - czyli prawie jego cel. Szybka konsultacja z mentorem: 8 ramek Dadanta w marcu to dobre rodziny. Czyli świetnie.
### Mejl z 5 kwietnia 2016 ode mnie do Jarka:
--------------------------------------------------------------------------------
> Propozycje wyjazdowe:
> 1. Ocenić siłę rodzin, jakie oferuje. Obiecał, że będą duże.
2. Zadeklarował, że da dennicę, 2 korpusy gniazdowe, powałkę, daszek. Zapewnić, że 2 korpus wypełniony będzie suszem! To program minimum. Będzie potrzebny przy rozwoju i miodowaniu. Niezbędny do odkładów!
3. Co prawda dla nas na dobrą sprawę to wszystko jedno, ale warto wiedzieć, jakiej rasy są matki pszczele, które nam sprzeda.
4. Nie nastawiać się, że gość jest biznesmenem, po dobroci można więcej.
5. Ja poproszę trochę starej, przeczerwionej woszczyny, jeżeli będzie miał do oddania/sprzedania niedrogo. Potrzebuję tego na wabik. Ze 2-3 ramki czarnego plastra, może być z resztką miodu. Stare ramki, z dużą ilością propolisu są najlepsze.
--------------------------------------------------------------------------------
We czwartek Jarek odwiedził starszego pana pod Elblągiem i wrócił pod wielkim wrażeniem. Spędził tam kilka godzin rozmawiając bez przerwy o pszczołach i gospodarce pasiecznej. Jeszcze wówczas nie wiedzieliśmy, jaki to nałóg - pszczelarz może na ten temat gadać od rana do wieczora i od wieczora do rana, z krótką przerwą na siku. Decyzja zapadła: bierzemy pszczoły spod Elbląga. Pozostało zorganizować ciężarówkę, bo 28 uli to nie w kij dmuchał.
Wyprawa odbyła się w piątek po pracy. W drodze jeszcze telefonicznie dopinaliśmy z Robertem miejsce docelowe rozładunku. Było przy asfaltowej drodze, ok. 50m od pobliskich zabudowań. Wydawało się dobre na tymczasowy pobyt pszczół.
Ładowanie, przewóz i rozładunek to temat na osobną historię. Nie mieliśmy jeszcze żadnych bluz ochronnych ani rękawic, więc od razu mogliśmy sprawdzić, czy jesteśmy uczuleni na jad pszczeli - nie jesteśmy. Albo cała ta historia z uczuleniami jest mocno dęta. Moim zdaniem jedno i drugie. Zaliczyłem tej nocy z dziewięć żądeł i dzięki nim do rana udało się jakoś przetrwać.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-09/20160409_063358.jpg Ule przyjechały [IMG]
Zimowe przygotowania i rozmyślania2016-03-20T23:59:00+01:002016-03-20T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-03-20:/flamenco/2016-03-20_przygotowania.gmiŁatwo było pomyśleć, trudniej zrobić. Lektury sprzed lat nie mogły pomóc. Stan finansów również nie pozwalał na podejmowanie pochopnych decyzji (które w końcu podjęliśmy). Najsampierw zatem zamówiliśmy 3 odkłady (czyli takie startowe rodzinki pszczele, nieduże, ale zdolne do samodzielnego życia), z myślą, że od wujka-pszczelarza pożyczymy ule (na co się …Łatwo było pomyśleć, trudniej zrobić. Lektury sprzed lat nie mogły pomóc. Stan finansów również nie pozwalał na podejmowanie pochopnych decyzji (które w końcu podjęliśmy). Najsampierw zatem zamówiliśmy 3 odkłady (czyli takie startowe rodzinki pszczele, nieduże, ale zdolne do samodzielnego życia), z myślą, że od wujka-pszczelarza pożyczymy ule (na co się zgodził) i jakoś to będzie. Ale przyjaciel-mentor od razu zapowiedział, że takie odkłady w tym sezonie nie dostarczą nam ani radości obcowania z pszczołami (1), ani miodu (2).
1. Ponieważ odkład taki składa się z ramki z pokarmem (czyli zasadniczo miodem i pyłkiem) oraz dwóch ramek z czerwiem (czyli jajkami i larwami pszczelimi) obsiadanych przez pszczoły oraz ich matkę-królową, jest on za mały, aby zrobić w tym sezonie coś więcej, niż tylko urosnąć. A żeby rósł, należy mu jak najmniej przeszkadzać. Najlepiej w ogóle. Czyli nie chodzić do niego, nie otwierać ula, nie zaglądać, nie męczyć. Co najwyżej można z daleka obserwować wylotek (czyli lotnisko na wejściu do ula) - to pszczołom nie szkodzi. Czyli hodowla takiego odkładu niewiele się różni od rozrywki polegającej na przekopaniu grządki pod pietruszkę. Przekopiesz, posadzisz i.. czekasz.
2. Miodu taki odkład nie da. Cały zbiór dokonywany przez te nieliczne pszczoły, które w komplecie dostaniemy, zajęte będą gromadzeniem zapasów na przeżycie rodziny. A jeżeli pogoda nie dopisze, to i tak trzeba będzie podkarmiać, bo taka mała rodzinka może sobie nie dać rady. A jeżeli rodzinka nie zdoła odpowiednio urosnąć, to jeszcze grozi jej śmierć w zimie. A zatem zabieranie jej miodu nie wchodzi w grę. A przecież pszczoły trzymamy dla miodu, prawda?
I tak się złożyło, że kiedyś spotkaliśmy się z bratem i opowiedzieliśmy o naszym pomyśle postawienia pszczół. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do sprzedawcy odkładów, aby zwiększyć zamówienie o kolejne 3 mini-rodzinki.
### To już razem było 6 (słownie: sześć).
W międzyczasie zaczęły się poszukiwania miejsca, na którym można by te ule postawić. Pod domem - protest pozostałych użytkowników działki. Znakiem tego trzeba szukać gdzie indziej. Zapytałem się zatem (pośród innych rozpatrywanych możliwości) kolegi, czy może u niego? By? Można? Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do sprzedawcy odkładów, aby zwiększyć zamówienie o kolejne 3 mini-rodzinki.
### To już razem było 9 (słownie: dziewięć).
A dziewięć rodzin pszczelich to już pasieka pełną gębą, hoho! Ale mieliśmy też zaklepane miejsce, gdzie te ule postawimy. Pozostało szykować się do tego wielkiego dnia.
A nie miał on bynajmniej nadejść szybko: aby z rodziny pszczelej można było wydzielić odkład (czyli kolejną mini-rodzinkę), trzeba jej najpierw pozwolić zregenerować się po trudach zimy. Dla pszczół zima kończy się wraz z tak zwanym pierwszym oblotem oczyszczającym. Wypada to zwykle w drugiej połowie lutego, lub na początku marca. Wtedy też pojawia się pierwszy tak zwany pożytek - jedzenie dla pszczół. Pierwszy pożytek to przede wszystkim pyłek, który stanowi źródło białka, witamin i tłuszczów, niezbędnych nie tylko pszczołom, ale także nowym larwom.
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/001.jpg Pszczółki przed ulem [IMG]
Zanim rodzina odzyska siły, może minąć miesiąc i więcej. A potem następuje okres wzrostu, kiedy pszczół szybko przybywa, kwitnie coraz więcej kwiatów (prawda, jak to wszystko mądrze urządzone? To się dzieje równocześnie!), więcej pszczół, więcej kwiatów... I tak kolejny miesiąc.
W końcu rodzina pszczela osiąga swoją optymalną wielkość, w przyrodzie następuje kulminacja kwitnienia, czyli zasobów pokarmowych jest po prostu mnóstwo. Nadchodzi tak zwany okres rójkowy, kiedy pszczoły dochodzą do wniosku, że pora się rozmnożyć. Ale nie pojedyncze owady, tylko całe pszczele rodziny - tworzą nową kolonię, w nowym miejscu. Wygląda to dość dramatycznie, a wielu pszczelarzy tego nie lubi, bo połowa pszczół w ciągu kilku minut potrafi zniknąć z ula i zabrać ze sobą starą matkę-królową. Tak czy owak, jest to najlepszy moment na tworzenie wspomnianych odkładów - mniej więcej od połowy maja.
Wniosek z powyższego taki, że zamówienie nasze zostałoby zrealizowane pod koniec maja, gdyby szczęście nam dopisało. A tu kolejne lektury, plany, plany w planach, rozmowy...
### Mejl z 15 lutego do mentora:
--------------------------------------------------------------------------------
> Choroba postępuje. Przyszywany wujek ma w składziku stare Dadanty, których używał, zanim nie przeszedł na wielkopolskie. Powiedział, że pożyczy. Szukamy miejsca na pasiekę (od wczoraj wieczór pomysłów zaczęło przybywać, mózg przełamał Bezbramną Zaporę). Ponieważ dojrzewamy do zakupu odkładów (podobno trzeba zamawiać teraz, a odbiór w czerwcu-lipcu), to myślimy, żeby do momentu bulenia za odkłady kupić ule.
> Albo wziąć i oczyścić+wypalić te stare Dadanty... One są kompletne, mają wszystko, wujek używał ich przez lata. Musielibyśmy tylko sobie kupić podkurzacz, dłuto i bluzy ochronne.*
> Jakie jest Twoje zdanie po doświadczeniu z warszawskimi, które ciągle u Ciebie stoją? Warto wejść w byle ul (on ma ich na składzie kilkanaście, więc na pewien czas wystarczy), czy od razu w jakiś docelowy?
> Ja jestem za oszczędzaniem kasy, ale brakuje mi wiedzy.
--------------------------------------------------------------------------------
Odpowiedź:
--------------------------------------------------------------------------------
> Jak stare przysłowie pszczół mówi: jeśli nie wiesz co zrobić to rób co możesz :)*
> Dadanty są trudne w gospodarowaniu na moich terenach ale w twoich powinno się dobrze gospodarować.
> Ja bym jednak postarał się o zsypańce w maju i matki - ktoś z doświadczeniem pomoże ci je osiedlić w ulu albo zrobimy to na telefon :) Wówczas jest szansa że jeszcze dostaniesz miodu na czerwiec/lipiec. Jak weźmiesz odkłady to raczej miodu nie weźmiesz - jedynie zazimujesz pszczoły.
> Sprawdź czy masz węzę a reszta sprzętu to jak pisałeś.
--------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze nie mieliśmy pszczół, ale już założyliśmy pasiekę. Czyli zarejestrowaliśmy ją u Powiatowego Inspektora Weterynarii. Zapisaliśmy się także do lokalnego koła pszczelarskiego.
### Wykład dr Trzebińskiego (16 lutego):
*Gdyby każdy pracujący obywatel wypracowywał tyle wartości dodanej, co pszczelarz (w przeliczeniu na wartość zapylania jego pszczół), to Polskie PKB byłoby kilkukrotnie wyższe niż PKB reszty świata razem wziętej.*
### 17 lutego policzyłem, że...
... w zasadzie wszystkie ule mają podobną pojemność. Wynikałoby z tego, że to zupełnie obojętne, jakim typem ula, jakim typem ramki będziemy się posługiwać. A jednak tyle rozmiarów i systemów na świecie funkcjonuje...
### 20 lutego zaczęliśmy szukać pełnych rodzin pszczelich. Z ulami!
Jak przeglądam notatki, ze zdumieniem konstatuję, że to nie były tygodnie, tylko zaledwie dni! Temperatura rosła, choroba pszczela postępowała w błyskawicznym tempie. Mitygujące mejle od mentora powstrzymywały mnie od zakupu zupełnie w tym momencie niepotrzebnych rzeczy, ale nie mogły powstrzymać od najważniejszego: zaczęliśmy szukać pełnych rodzin z kompletnymi ulami. Aby zacząć pszczelarzenie pełną gębą już w tym sezonie. Wcześniejsze rozmyślania dały taki wynik, że jeżeli tego nie zrobimy, na radość z obcowania z pszczołami przyjdzie nam czekać rok. A nie chcieliśmy czekać.
Rojołapki2016-03-07T23:59:00+01:002016-03-07T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-03-07:/flamenco/2016-03-07_rojolapki.gmiCzekając na pszczoły odkryłem pewien rodzaj sportu pszczelarskiego: łapanie rojów. Otóż pszczoły się czasem roją, czyli wylatują z ula i lecą w siną dal, poszukać sobie nowego domu. Niektórzy pszczelarze zabawiają się "polowaniem" na takie roje. To znaczy, w wybranych miejscach w swojej okolicy wieszają "domki dla pszczół" - podobne do …Czekając na pszczoły odkryłem pewien rodzaj sportu pszczelarskiego: łapanie rojów. Otóż pszczoły się czasem roją, czyli wylatują z ula i lecą w siną dal, poszukać sobie nowego domu. Niektórzy pszczelarze zabawiają się "polowaniem" na takie roje. To znaczy, w wybranych miejscach w swojej okolicy wieszają "domki dla pszczół" - podobne do uli pudła z różnościami w środku, które mają zachęcić rój do osiedlenia się. Jeżeli pszczoły wejdą do środka i założą tam gniazdo, można przyjść, zabrać pudełko i całą taką pszczelą rodzinę przenieść do nowego ula. Taka rójka bardzo wydajnie pracuje i, uważacie, nie roi się. Bo już się przecież wyroiła. Zatem da więcej miodu. Postanowiłem spróbować.
=> ../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-03-23_19.53.20.jpg Pierwsza rojołapka prawie gotowa [IMG]
=> ../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-03-23_19.53.30.jpg Pierwsza rojołapka - widok od góry [IMG]
=> ../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-03-23_19.53.55.jpg Pierwsza rojołapka gotowa [IMG]
=> ../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-04-02_pierwsza_rojolapka.jpg Pierwsza rojołapka na drzewie [IMG]
=> ../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-04-02_druga_rojolapka.jpg Druga rojołapka na drzewie [IMG]
=> ../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-04-02_trzecia_rojolapka.jpg Trzecia rojołapka na drzewie [IMG]
Ponieważ w pierwszym podejściu nie chciałem wydawać zbyt wiele pieniędzy, wziąłem przykład z pewnego ukraińskiego "łowcy pszczół" i zbudowałem swoje rojołapki z tekturowych pudeł. Nie wiem dziś, czy w ten sposób oszczędziłem jakieś istotne pieniądze. Następnym razem sprawdzę. Tak czy owak, do końca kwietnia powiesiłem na drzewach w okolicy 9 rojołapek. Pozostało czekać.
Jak to się zaczęło2016-02-09T23:59:00+01:002016-02-09T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:sdf.org,2016-02-09:/flamenco/2016-02-09_jak-to-sie-zaczelo.gmiBył zimowy, śnieżny poranek... Nie. Tak naprawdę najstarsze moje wspomnienie o pszczelarstwie pochodzi z lat 80-tych (poprzedniego wieku). Spędziliśmy jakiś czas (dwa tygodnie?) na działce u Wujka Tomka. Dzieciakami będąc zajmowaliśmy się głównie graniem w piłkę. W pobliżu linii autowej stały sobie ule - dziś już wiem, że były to dadany-leżaki …Był zimowy, śnieżny poranek... Nie. Tak naprawdę najstarsze moje wspomnienie o pszczelarstwie pochodzi z lat 80-tych (poprzedniego wieku). Spędziliśmy jakiś czas (dwa tygodnie?) na działce u Wujka Tomka. Dzieciakami będąc zajmowaliśmy się głównie graniem w piłkę. W pobliżu linii autowej stały sobie ule - dziś już wiem, że były to dadany-leżaki. Wujek kazał nam uważać na pszczoły. No to uważaliśmy. Jak piłka wpadła między ule, obowiązywała jedna zasada: kto się znachala, ten zap... I ten z reguły obrywał żądełko lub dwa od strażniczek. Ale co było robić? Bez piłki nie ma gry. Wkrótce traktowaliśmy to jako dodatkowy dreszczyk emocji, bo przecież jakieś głupie ule nie mogły powstrzymać nas od ostrego kopania na aut.
Jednego dnia Wujek dał się namówić i pozwolił mi asystować sobie podczas przeglądu ula. Ubrany w dorosły kombinezon pufałem z podkurzacza na rozkaz i bez rozkazu - co oczywiście wywoływało wyrzuty ze strony pszczelarza. Zapamiętałem to do dziś, a przecież minęło już tyle lat. Było to silne doświadczenie.
Ale życie poszło swoim torem.
Wiele lat później, gdy wybudowaliśmy dom na działce pod Warszawą, zaraz pomyśleliśmy, czy by sobie uli nie postawić? Ale wobec sprzeciwu reszty użytkowników, pomysł poszedł ad kosz.
Później była powódź? I spotkanie ze starym przyjacielem, który opowiedział o swojej pszczelarskiej pasji - że kupił gospodarstwo w górach i zamierza zostać pszczelarzem pełną gębą. Znowu zapalił mi się stos słomy. Przeryłem się przez Internet, przeczytałem parę książek pszczelarskich... Ale zajęci byliśmy odbudową domu i przedstawiana w instrukcjach gospodarka, polegająca głównie na częstym odwiedzaniu pszczół i to w bardzo określonych, ciasnych terminach, nie pasowała do tak zajętego czasu. Pasja przygasła, ale już nie na długo.
Po kilku latach i po kilku nieudanych próbach wreszcie udało nam się odwiedzić starego przyjaciela - już mieszkał w swoim gospodarstwie, miał ule. Była zima. Poszliśmy na pasiekę. Przyłożyłem ucho do ula i... Odleciałem. Jakby wirus? Rzeczywistość się umagiczniła. Był luty. Wiecie, co zobaczyłem natychmiast po powrocie do domu? Zamierającą pszczołę w wannie. Jak się dostała do zamkniętego na głucho domu? W lutym? Lawina ruszyła.
### Mejl 2016-02-09:
--------------------------------------------------------------------------------
> Nie wiem o co chodzi. Po powrocie do zamkniętego od 10 dni domu namierzyłem 3 pszczoły z czego 2 ruchliwe. Cud?
--------------------------------------------------------------------------------
=> http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-02-09/01_czy_to_znak_2016-02-09__11.16.11.jpg Pszczoła w wannie [IMG]
Odpowiedź tego samego wieczoru:
--------------------------------------------------------------------------------
> Zapewne zwiadowca - wyleciała żeby obczaić czy warto rozluźniać rój i zbierać się do roboty :)
> Tak czy inaczej brakuje ci jeszcze tylko 1497 pszczół żeby rozpocząć przygodę :)*
--------------------------------------------------------------------------------
Przyjaciel został naszym mentorem.