# Przerywnik rozmyślaniowo-historyczny

Sezon mija, mija i minąć nie może. Ledwo się ochłodziło, znowu się 
ociepliło. Deszcz popadał, zrosił ziemię dżdżu spragnioną niczym kania, 
a teraz znowu gorące powietrze znad Afryki, via Turcja i Bałkany zawiewa nad 
całą Polskę. Wciśnięty pomiędzy wyż nad środkową Rosją (ojczyzną 
pszczoły środkoworosyjskiej) i trzy niże nad Morzem Północnym, Atlantykiem 
i Biskajem, obszar niskiego ciśnienia ciągnie gorąco znad Etiopii...

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/2018-10-31-pogoda.jpg
 Pogoda dnia 2018-10-31 [IMG]

Jak to mądrze brzmi, tak kosmopolitycznie i w ogóle. Tak czy owak w 
najbliższych dniach możliwe, że niże atlantyckie przekształcą się w 
wyże i do spółki z mrozem z Azji Środkowej w końcu ochłodzą nastroje 
pszczelarzy rozgrzane do czerwoności... A na razie zapewne matki znowu 
dostały rozkaz czerwienia, a z ramek pewnie zniknie ze 2 kg zapasów zimowych. 
Ma się ochładzać, ale dość ładna pogoda może się utrzymać do połowy 
listopada.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/2018-11-04-prognoza-p
ogoda.jpg Prognoza pogody na 2018-11-04 [IMG]

W zeszłym roku w pierwszych dniach listopada zapodawaliśmy pszczołom 
kroplówkę z 3,5% roztworu kwasu szczawiowego. Bardzo skuteczna metoda, pod 
warunkiem, że zaaplikuje się ją w okresie bezczerwiowym. Wygląda na to, że 
w tym roku nie ma co się z nią wybierać na pasieki przed Świętami. Za to 
trzeba zainwestować w cukier i wykonać cegły cukrowe, na wypadek, gdyby zima 
jednak nadejszła i nie miała zamiaru sobie pójść do końca marca 2019. Co 
przecież nie jest wcale wykluczone.

### Wspomnień czar, czyli nihil novi

Pszczelarze są jak rolnicy - ich naturą jest narzekać, choć główny nawał 
pracy wykonują we wprost wymarzonych warunkach: ciepło, słońce świeci, 
kwiatki kwitną... Pot ścieka pod bluzą aż do gaci, ręka puchnie od 
żądła, a druga się lepi od miodu z propolisem. No tak. Tak czy owak jednym 
z typowych pszczelarskich narzekań są ceny miodu. I wygląda na to, że ani w 
kwestii cen, ani w gospodarce pszczelarskiej od bardzo dawnych czasów wcale 
nie tak wiele się zmieniło. Przypadkiem natrafiłem na dzieło antyczne, 
autorstwa Marka Terencjusza Warrona[1] pt. *De re rustica[2]*, gdzie dość 
obszernie wypowiada się on nie tylko o obyczajach pszczół miodnych, 
technikach pszczelarskich, ale wspomina coś-niecoś na temat rentowności i 
produktywności ówczesnych pasiek. I okazało się, że nawet wówczas 
dzielono pszczoły na dzikie i pasieczne! I potrafiono robić biznes na miodzie!

=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Terencjusz_Warron 1: 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Terencjusz_Warron
=> 
http://penelope.uchicago.edu/Thayer/L/Roman/Texts/Varro/de_Re_Rustica/3*.html 
2: http://penelope.uchicago.edu/Thayer/L/Roman/Texts/Varro/de_Re_Rustica/3*.html

I tak, aby nie przedłużać: niejaki Seius wynajmował pszczoły za roczną 
opłatą w wysokości 5000 funtów  miodu. Przy czym rzymski funt (libra pondo) 
mierzył ok. 327g miary nam współczesnej, czyli opłata wynosiła ok. 1600kg 
miodu. Nie jest dla mnie zupełnie jasne, czemu Seius płacił miodem za 
wynajem pszczół. Zapewne znaczy to, że on był ich właścicielem i być 
może płacił za możliwość postawienia ich na czyimś polu. Bo przecież 
chyba nie właściciel pola płacił miodem pszczelarzowi? W którymkolwiek 
kierunku by jednak te dobra nie płynęły, zwróćmy uwagę na ilość - 
niebagatelną z pewnością, skoro mowa o ulach bezramkowych, budowanych na 
rozliczne sposoby: a to z kory dębu korkowego (uważane za najlepsze), a to z 
wydrążonej kłody, a to kószki w kształcie prostopadłościennych koszy z 
łodyg kopru włoskiego wymazane krowim łajnem. A wszystkie one obszerne i 
wyposażone w jakiś rodzaj zatworu/zwężenia, które stosowano w wypadku, gdy 
posadowiona w ulu rodzina pszczela była niewielka, aby "nie straciła serca w 
wielkiej przestrzeni". Ule wieszano na ścianach domostw, w rzędach, acz 
zdawano sobie sprawę z problemu błądzenia, bo odradzano instalować ich zbyt 
wiele i zbyt blisko siebie. Te obszerne ule miały po jednej stronie wylotek, a 
po drugiej osobny otwór, przez który podbierano im plastry z miodem. Tak czy 
owak, dziś wiadomo, że wydajność produkcyjna uli, w których nie występuje 
dedykowana miodnia, jest znacznie niższa.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/egyptian-hives.jpg 
Wnętrze starożytnego ula [IMG]

Wiadomo także z przekazów Warrona, że dwaj jego żołnierze z Hiszpanii, 
bracia Wejaniusze, odziedziczyli po ojcu małą willę (tj. siedlisko rolne) z 
kawałkiem ziemi nie większym niż juger, co oznacza ni mniej, ni więcej, a 
ćwierć hektara. I na tej działce, wokół domu, założyli pasiekę, a do 
tego utrzymywali ogród z roślinami miododajnymi takimi jak tymianek, lucerna 
tarczkowata i melissa. Ci mężczyźni nigdy nie otrzymali mniej niż 10 
tysięcy sesterców za swój miód licząc pesymistycznie, gdyż zwykle nie 
oczekiwali na lepszą cenę rynkową, tylko sprzedawali go wtedy, kiedy im 
było wygodnie. Uważano ich za zamożnych, a dlaczego, to zaraz objaśnię.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/ancient-beehives-in-I
srael3.gif Starożytna pasieka (żyzny trójkąt) [IMG]

Otóż z badań historyków wynika, że o ile po współczesnym kursie złota 
jeden sesterc wart byłby ok. 3 dolary (tj. 12PLN), to z racji różnic w 
technologii produkcji jednocześnie 4 sesterce, czyli 1 srebrny denarius 
odpowiadało szczodrej dniówce robotnika w okresie schyłkowej republiki 
(później doszło do dewaluacji monety). Z tego by wynikało, że bracia 
Wejaniusze trudząc się we dwóch (i być może z niewolnikami, jak to w 
tamtych czasach) na ćwierci hektara ziemi rolnej z domkiem zarabiali 
odpowienik około 2500 dniówek rocznie. Czyli można uznać, że na dzisiejsze 
warunki prowadzili średniej siły przedsiębiorstwo, zdolne utrzymać w 
niezłych warunkach 6 dorosłych osób z ich rodzinami. A że prawdopodobnie 
nikogo nie zatrudniali, a jedynie żywili pewnie kilku niewolników, to byli 
zamożni.

Z powyższego wynika, że nawet 2 tysiące lat temu pszczelarze potrafili 
wyżyć ze swojego hobby (choć o hobby wówczas jeszcze nikt zapewne nie 
słyszał), pod warunkiem, że nie bali się pracy i mieli głowę na karku. 
Czyli jak dzisiaj.

Pasiekę można było nabyć (jeżeli kogoś było stać na to), albo zbudować 
od zera łapiąc dzikie pszczoły. Kolumella[3], zapalony rolnik i miłośnik 
życia wiejskiego z początku naszej ery, w swojej pracy *Res rustica[4]* 
opowiada, jak należy znaleźć dzikie gniazdo pszczół, a następnie jak je 
przenieść do swojego ula: szukać w pobliżu zbiorników wodnych, namierzać 
metodą zwaną dziś *bee lining[5]*, a dalej to już zależnie od 
okoliczności i miejsca, w jakim pszczoły założyły swoje gniazdo. Powiada, 
że choć w dziczy stworzenia te potrafią się bronić, to jeżeli pszczelarz 
dobrze o nie zadba, uchroni od chorób i nie będzie wobec nich brutalny, 
wkrótce złagodnieją i staną się podobne zwierzętom hodowlanym.

=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Columella 3: 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Columella
=> http://www.thelatinlibrary.com/columella/columella.rr9.shtml 4: 
http://www.thelatinlibrary.com/columella/columella.rr9.shtml
=> http://blog.press.princeton.edu/2016/05/23/bee-hunting-tools-of-the-trade/ 
5: http://blog.press.princeton.edu/2016/05/23/bee-hunting-tools-of-the-trade/

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/Papachristoforou_6.jp
g Greckiego typu starożytny ul dzbanowy [IMG]

Co się tyczy pszczół, odróżniano dwie ich odmiany: dziką, żyjącą w 
lasach i nieużytkach, oraz oswojoną, bytującą na ziemiach uprawnych. Przy 
czym, odwrotnie do współczesnych pszczelarzy, dzikie ceniono bardziej, choć 
były mniejsze i owłosione, ale bardziej pracowite. Handlowano pszczołami 
(czyżby działali już wówczas też producenci pszczół?) i Warron 
zanotował wskazówki dla kupujących. Przy zakupie należało zwrócić uwagę 
na siłę rodziny (tj. czy obsiada plastry na czarno) i czy buduje równe, i 
proste plastry.

Znano też propolis, wiedziano, do czego służy pszczołom, a z racji 
wartości leczniczych na Via Sacra osiągał on znacznie wyższe ceny niż 
miód.

Już wówczas istniał problem z migdałowcami: uważano, że tak wczesny 
pożytek z migdałów i derenia wpływa źle na rodziny pszczele i powoduje 
biegunkę. Zalecano pszczołom picie moczu. Doprawdy nie mam pojęcia, co autor 
miał na myśli...

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/ancient-beehives-in-I
srael4.gif Odkryta w Izraelu starożytna pasieka [IMG]

Wiele myślałem na temat podań ludowych co do obfitości pożytków kiedyś, 
a ich kompletnego braku dziś - poniekąd. Otóż jeszcze przed Cezarem 
pszczelarze stosowali takie sztuczki jak podkarmianie rodzin przy pomocy 
rozcieńczonego w wodzie miodu (nie nazywam go sytą, gdyż proporcji nie 
podano). Miało to swoje uzasadnienie, gdyż podbierano mniej więcej tyle samo 
(procentowo) miodu, co dziś - mianowicie zalecano pozostawić w ulu co 
najmniej dziesiątą część zapasu, a dziewięć dziesiątych zabrać. Ale 
najlepiej raz na dwa lata - rodzina "pozostawiona odłogiem" na rok (zapewne po 
osadzeniu roju) w następnym była bardziej pracowita i zbierała o wiele 
więcej miodu.

Podbieranie miodu zalecano wykonywać w porach zsynchronizowanych z rokiem 
rolniczym. Pierwsze miodobranie miało wypadać na heliakalny wschód Plejad, 
który wyznaczał początek sezonu żeglarskiego. Nie muszę chyba tłumaczyć 
obytym czytelnikom, że chodzi o początek wiosny? Drugie miodobranie zalecano 
pod koniec lata, gdy Arktur był w pełni nad horyzontem i trzecie po zachodzie 
Plejad, czyli przełom października i listopada, jak przypuszczam. Ul na zimę 
powinien zostać wypełniony, nie zalecano zabierać więcej niż trzecią 
część zapasu, pod warunkiem, że jest go dużo. Jeżeli ul wydawał się 
pusty, w ogóle nie należało podbierać.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/romah_beehives.jpg 
Starorzymskie wnęki ulowe (prawd. Malta) [IMG]

Jeżeli jakaś rodzina nie wykazywała się stosowną pracowitością, 
należało wymienić w niej matkę - czyli króla, jak ją wówczas nazywano. 
Słabe rodziny zalecano łączyć.

Jak widać z powyższego, naprawdę niewiele istotnych rzeczy zmieniło się w 
pszczelarstwie. Kto sądzi inaczej, niech rzuci kamieniem w swój ul.

Okazuje się, że romantyczna wizja wspinających się na drzewa bartników 
jest co najmniej niepełna. Podejrzewać należy, że, choć zapewne prości i 
nieoczytani, to oni również prowadzili bory jak dobrze zorganizowane biznesy, 
z których utrzymywali swoje rodziny przez całe pokolenia. Pszczelarstwo 
stanowiło część rolnictwa i w ogóle ludzkiej gospodarki w znacznie 
większym stopniu, niż to się dziś przypuszcza. Dość pomyśleć, że w 
starożytnym Rzymie podstawowym artykułem pisarskim była woskowa tabliczka. 
Teraz wyobraźmy sobie jeszcze raz mapę Imperium:

=> 
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0e/Imperium_Romanum_Germania.pn
g Mapa Imperium Rzymskiego [IMG]

I pomyślmy, ile milionów tabliczek woskowych potrzebowała biurokracja tego 
molocha, aby w miarę sprawnie funkcjonować?

### Powrót do rzeczywistości

Cóż, z małego wtrętu zrobił się krótki artykuł o historii 
pszczelarstwa. Tak naprawdę chciałem zrobić kolejne podsumowanie sezonu. Ale 
tak naprawdę, to dobry czas na to nastanie najwcześniej za dwa tygodnie, 
kiedy zgodnie z prognozą pogody przejdzie aktualne ocieplenie i pszczoły 
będą mogły znowu wrócić do kłębów. Powoli klarują się plany na 
przyszły sezon. Plany, które oczywiście nie wypalą, albo trzeba będzie je 
realizować zupełnie inaczej, niż teraz to sobie wyobrażam. Bo natura, jak 
pokazują ostatnie lata, nie zamierza nam życia ułatwiać i każdy rok jest 
inny od poprzedniego. A także, bez wątpienia, inny od następnego - i w ten 
sposób odkryłem w sobie talent do przepowiadania przyszłości.


📅 śro 31 października 2018


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-krotochwile.gmi 📁 Pasieka - Krotochwile
=> ./tag/zapiski.gmi #zapiski
=> ./tag/dumania.gmi #dumania
=> ./tag/krotochwile.gmi #krotochwile