# Co za sezon!

Niezbyt to elegancko podsumowywowywowywać sezon, zanim oficjalnie się jeszcze 
nie skończył. Ale coś trzeba pisać, bo pustka na blogu.

Zaczęło się naprawdę z kopyta i fajnie było do połowy czerwca. Kolejne 
pożytki hojnie obdarzały pszczoły swoim nektarem i pyłkiem, więc rodziny 
robiły, co mogły, żeby się rozwinąć. W związku z tym realizując 
jednocześnie plan powiększenia pasieki, przecież udało się nam odwirować 
zbiory pośrednie, czyli oficjalnie rzecz biorąc - akację. Z lipy wyszło 
słabo, bo pogoda popsuła się ponad tydzień przed planowanym miodobraniem. 
Nie to, żebym pszczołom żałował, w końcu coś muszą jeść, ale w tym 
roku ćwiczymy rabowanie miodu. Bo przecież z czegoś te eksperymenty 
pasieczne utrzymać trzeba. Postanowiliśmy jednak miodobranie odłożyć na 
lepsze czasy. Czego nie zjedzą na głodzie, i tak będzie nasze.

#### Pracy bowiem w pasiece było huk.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-05-Dom-Tymoli
zator.jpg Tymolizator [IMG]

Zrealizowałem w międzyczasie kilka co łatwiejszych planów 
eksperymentalnych, jak to np. zmieszałem szuwaks tymolowy do zaprawiania 
syropu cukrowego, co ma zapobiegać fermentacji. Faktycznie, zapobiega. 
Pszczoły syrop pobierają. Czyli plusik.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-06-Dom-Kubecz
ki_do_warrozy.jpg Kubeczki do kubeczkowania [IMG]

Zmontowałem też kubeczki do badania porażenia rodziny roztoczem *Varroa 
destructor*, bo w tym sezonie zamierzam do zimowej selekcji skierować tylko 
rodziny, które radzą sobie z nim najlepiej - będą moim przyszłorocznym 
zasobem do pobierania odporniejszej genetyki. Jeżeli oczywiście przeżyją. A 
badanie porażenia wykonamy metodą **kubeczkowania©[1]** rozpowszechnianą 
przez Randy'ego Olivera, dużego amerykańskiego pszczelarza prowadzącego 
witrynę http://scientificbeekeeping.com[2]. Polecam jego teksty. Często 
kłócą się z nawykowym widzeniem świata. Ale zawsze podparte są 
literaturą naukową, a często i jego własnymi eksperymentami.

=> 
http://scientificbeekeeping.com/an-improved-but-not-yet-perfect-varroa-mite-wash
er/ 1: 
http://scientificbeekeeping.com/an-improved-but-not-yet-perfect-varroa-mite-wash
er/
=> http://scientificbeekeeping.com 2: http://scientificbeekeeping.com

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-26/2018-05-26_Dom_01-Pan
orama_deszczowa_pasieka.jpg Panorama pasieki przydomowej koniec maja [IMG]

Zaraz po długim weekendzie majowym ustawiłem pierwszą rodzinę 
wychowującą, aby w połowie maja przełożyć pierwszą serię larw. Wszystko 
z myślą i intencją, aby pomnożyć pasiekę. Plan docelowy: 80 jednostek, 
czy to w formie pełnowymiarowych rodzin, czy to odkładów, a właściwie to 
już nukleusów, bo w pełni funkcjonalnych i odpasionych.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-07-DOM-01-Por
anna_pasieka_panoramka.jpg Panorama pasieki przydomowej, początek czerwca [IMG]

#### Chęci były wielkie, a wyszło jak zwykle.

Pierwsza seria, jak to zawsze początki, była trudna, ale dała 16 
mateczników.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-26/2018-05-19-Dom_01_Pie
rwsza_seria_matecznikow.jpg Pierwsza seria mateczników [IMG]

Druga seria dała zaledwie 7 (słownie: siedem) mateczników. Trzecia seria nie 
dała nic, co sugerowało, że nie udało się odsiać matki z ula. Cóż, 
podobno zdarza się, że po ulu krążą dwie matki. Ale ja szykowałem 
rodzinę wychowującą następująco:

1. 10 dni przed planowanym przekładaniem larw strzepywałem wszystkie 
pszczoły, ze wszystkich ramek (głównie wielkopolskich) do dolnego korpusu z 
ramkami Zandera, zaopatrzonego docelowo w 2-3 ramki suszu, a reszta z 
namalowanymi starterami - córki przyłożyły się do pracy mając w 
perspektywie zakupy deskorolek i nie pożałowały wosku. Ich startery okazały 
się wystarczające, aby zasugerować pszczołom, gdzie należy budować. Na 
dolny (czyli pierwszy, liczy się od dołu) korpus kładłem kratę odgrodową 
i oddawałem resztę ramek, na których łacno można się było doliczyć od 
10 do nawet 13 ramek z czerwiem w różnych stadiach. Przez następne 10 dni 
matka (zgodnie z planem przebywająca w pierwszym korpusie) miała otrzymać 
kolejne plastry do czerwienia i obłożyć jajkami wszystkie dostępne 
komórki. Ale to mniejsza.
2. Po 10 dniach przychodził dzień przekładania. Czerw kryty dojrzał, albo 
się wygryzł, czerw otwarty w górnych korpusach stał się zakrytym. Szybka 
kontrola, czy nie zawieruszyły się gdzieś jakieś mateczniki i można 
zabierać matkę. A to już było dziecinnie proste - wystarczyło tylko 
zabrać pierwszy (czyli dolny) korpus na inną dennicę.
3. Ponieważ wszelkie ptaszki ćwierkają, że mateczniki lepiej się udają, 
kiedy pszczoły zostaną dobrze zgęszczone na ograniczonej przestrzeni (co ma 
im zasugerować nastrój rojowy), z pozostałych korpusów zabierałem 
wszystkie oprócz jednego (o ile jeszcze jakieś były), a pszczołę 
strzepywałem do ula. Nadmiarowe korpusy najsampierw powierzałem innym 
rodzinom, póżniej, kiedy plastrów przybywało, dawałem na ul, w którym 
przebywała stara matka (no, nie taka znowu stara).
4. Kilka godzin po tej operacji przystępowałem do przekładania larw. W tym 
sezonie do operacji dołączyła moja najlepsza z żon, więc przekładając na 
dwie listewki hodowlane, jedną obsługiwałem ja, drugą ona. Taka mała 
konkurencja, komu to lepiej wychodzi. Nie powiem, komu lepiej, bo to wstyd.
5. Listewki hodowlane wędrowały do osieroconego pnia w celu zamiany w dorodne 
mateczniki.

Jak widać, procedura "na papierze" wydaje się pewna. A jednak coś nie 
zagrało.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-17-ORZ-02_Prz
ewoz_nukleusow_z_DOM_do_ORZ.jpg Pierwsze nukleusy wywiezione spod domu na 
Orzeszyn [IMG]

Po pierwsze primo, przepowiadałem, że skoro Zimnych Ogrodników nie było w 
terminie, to pewnie w ogóle ich nie będzie. I wykrakałem: przyszli. Miesiąc 
później. Obcięli wziątek lipowy i kazali pszczołom wypędzać trutnie, i 
zwijać się w kłęby zimowe. Przymrozku nie było, ale było zżeranie jaj i 
larw. I wielka ulowa złość.

Po drugie primo, jak już Macieju bierzesz się za wychów matek na własny 
użytek, to policz dokładnie, ile masz sprzętu, a ile go potrzebujesz. I 
zapewnij sobie, że 1 kwietnia będziesz miał wszystko na gotowie, czekające, 
tylko brać! Bo dłubanina w stolarni podczas zajętego sezonu wychodzi co 
najwyżej tak sobie. A człowiek traci energię, którą snadnie by mógł 
przeznaczyć na pszczoły.

Po trzecie primo, kiedy bierzesz się za wychów matek na własne potrzeby, to 
zaplanuj sobie serie tak, aby każda kolejna zastępowała poprzednią. A 
gdzie? A na toczku, gdzie postawiłeś swoje uliki weselne.

I wcale nie mam tu na myśli trybu pracy z sowieckich podręczników. 
Rzeczywistość po prostu może się okazać brutalna: w tym sezonie 
skuteczność unasienniania sięgnęła u mnie 60%, nie więcej. Czyli 4 matki 
na 10 nie wróciło z lotu godowego. A może być gorzej (no, może być i 
lepiej, ale to wcale nie przeszkadza). Ale jeżeli serie zostaną ułożone w 
kalendarzu tak, aby odbieranie mateczników z rodziny wychowującej 
następowało w momencie, kiedy mija już pora unasienniania którejś tam 
serii poprzedniej, to w razie potrzeby łacno możesz podkładać nowe, 
świeżutkie mateczniki do rodzinek weselnych, którym się nie udało. W ten 
sposób nie tracisz pszczoły, a tempo przyrostu nowych odkładów jest wciąż 
zgodne z sukcesem hodowlanym.

Po czwarte primo, jak już ułożysz sobie taki kalendarz, jak opowiedziałem 
powyżej, to się go, panie Macieju, trzymaj! Bo jak przepuścisz serię, to 
akurat wówczas większość Twoich matek nie wróci z lotu. Tak to już w 
życiu jest. Pogoda się spsi, przyjdą psi, albo szerszni, albo kwicoły 
nalecą się na pasiekę... To jest, kurde blaszka, rolnictwo w zasadzie, czyli 
praca z żywymi istotami. Margines błędu jest niewielki, a ryzyko wprost 
przeciwnie.

Po piąte primo, jak już zakładasz rodzinę wychowującą, to najlepiej 
załóż od razu dwie. Nie żałuj czasu i potu na to, bo jeżeli jedna się 
nie uda, to może uda się ta druga? A wtedy w każdej serii będziesz mieć 
mateczniki. A przecież wychów w.w. metodą nie wyklucza rodziny z produkcji, 
więc nie masz strat.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-27_1833-LAS-0
1_A_w_lesie_cisza.jpg Koniec czerwca - pasieczysko LAS [IMG]

#### Wystarczy tej wyliczanki.

Nie wszystkie serie były kiepskie. Któraś tam kolejna seria, zwana 
urodzinową, bo mateczniki pobrałem w swoje urodziny, dała prawie 30 sztuk. 
O, takich wyników oczekuję. Tak to ma właśnie wyglądać. Ale, jak to 
powiadają nasi bracia (jak wiadomo, było czterech braci: Lech, Czech, Rus i 
Prus) z Zachodu: *Einmal ist keinmal*. Norma zawodowa dla liczby podanych larw 
do rodziny wychowującej wynosi właśnie 30 (słownie: trzydzieści). 
Zakładają 90% przyjęć. Ha-ha-ha. Może za 10 (słownie: dziesięć) lat mi 
się coś takiego uda. Wniosek: trzeba podawać znacznie więcej larw, żeby 
pszczoły mogły sobie wybrać. To odciągną te prawie 30 mateczników. Byle 
rodzina wychowująca została prawidłowo zmotywowana i zaopatrzona do pracy.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-24-DOM-01_mat
eczniki_seria_urodzinowa.jpg Mateczniki, seria urodzinowa [IMG]

Innym problemem, który napotkałem w tym sztucznym wychowie (jako naturalne 
uznaję dowolne metody polegające na skłonieniu pszczół do zakładania 
mateczników na samych plastrach, ale wtedy nie uzyskujemy efektu mnogości, 
musimy częściej zaglądać i częściej skłaniać - za to matki częściej 
wychodzą niezłe), to jakość wygryzionych matek. Dostałem informację 
zwrotną od Wujka Pszczelarza, który dostał ode mnie dwa mateczniki z 
pierwszej serii: jedną matkę wyrzuciły wkrótce po wygryzieniu, drugiej 
pszczoły się pozbyły parę tygodni później i już na jej czerwiu 
założyły nowy matecznik. Takie rozwiązanie na razie mi pasuje, ale to 
pierwsze to nie za bardzo. Fakt, dwa mateczniki dla Wujka przechowałem w 
słoiczku na kotle grzewczym, ale nie było tam przez noc 32 stopni Celsjusza, 
tylko znacznie mniej. Zatem larwy nie miały najlepszych warunków znacznie 
dłużej, niż ustawa przewiduje. Może to dlatego nie za dobrze się udały?

W związku z gwałtownym napływem mateczników musiałem znowu podreptać do 
stolarni i narobić sprzętu. Tym razem wreszcie postanowiłem wypróbować 
ulik dzielony podkarmiaczką, czyli *Webster Moveable Division Board Feeder*, 
do czego przymierzałem się od zeszłego roku.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-12-Dom-01-Pro
totyp_podkarmiaczki_websterowskiej.jpg Prototyp podkarmiaczki websterowskiej 
[IMG]

Prototyp, jak to prototyp - wykazał zalety i wady pomysłu. A było ich wiele, 
zarówno jednych, jak i drugich. Teraz zastanawiam się, jak usunąć wady, a 
pozostawić zalety. Ale pierwsze odkłady już w ulikach nowego typu.

Z prób poławiaczy wyszło niewiele. Po dwóch tygodniach postanowiłem je 
zabrać. Na pasieczysku oddalonym od domu zbierały jeszcze mniej. Hipoteza 
robocza: oka siatki poławiacza są jednak zbyt wielkie i pszczoły 
przedostają się przez nie razem z obnóżami pyłkowymi. W wolnej chwili 
trzeba prototypy poprawić i sprawdzić. Obawiam się, że wydarzy się to 
dopiero w następnym sezonie. Szkoda.

Od kolegi Borówki z pasieki Warroza[3] dostałem dwie mateczki jego chowu. 
Jedną w formie odkładu na dwóch ramkach. Muszę powiedzieć, że jestem z 
deczka zaskoczony, jak szybko i sprawnie zaskoczyła i zaczęła się 
organizować w nowym ulu. Bardzo miło się na to patrzyło. Ta druga (prezent 
urodzinowy, dziękuję jeszcze raz) również dostarczyła zdziwień: miała 
tak silny feromon, że pszczoły z ramek, które miałem zamiar dla niej 
przeznaczyć, wyczuły klateczkę przewożoną na drzwiczkach samochodu i 
zamiast grzecznie dać się zanieść do ula, zaczęły się gromadzić w 
aucie. Przepędzenie ich zajęło mi chyba z godzinę, a i tak maruderzy 
wyłazili ze szpar jeszcze przez kolejne dwa dni. Myślę, że to dobry 
materiał. Szkoda, że już nie zdążę go namnożyć w tym roku.

=> https://warroza.blogspot.com/ 3: https://warroza.blogspot.com/

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-17-ROB-01_Psz
czoly_obsiadly_klateczke_z_matka.jpg Pszczoły obsiadły klateczkę z matką 
[IMG]

Wziątek lipowy został przerwany dość gwałtownie przez falę zimnego 
powietrza z przelotnymi opadami deszczu. Szło dość dobrze, aż tu nagle - 
CIACH! Zaczęli latać zwiadowcy szukając czegokolwiek. Dobrały się do 
wiadra z ciastem, wylizały podłogę w przyczepie, wreszcie wzięły się za 
rabowanie słabszych. Nie wiem, ile z nich przetrwa ten kryzys, zobaczymy. 
Przeleciałem się po pasiekach i pozwężałem wylotki jeszcze bardziej. Mam 
nadzieję, że matki zdołają się przecisnąć na lot weselny. W drugim 
przelocie podkarmiłem odkłady i zerknąłem, jak sobie radzą: siedzą na 
swoich ramkach, bez względu na to, kiedy zostały utworzone. Nic nowego nie 
budują, wiele z nich ignoruje podany syrop. Prawdopodobnie dlatego, że nie 
mają też pyłku. Ale musi to mieć też związek z ich obyczajami - jako 
częściowe (a konkretnie większościowe raczej) AMM (*Apis Mellifera 
Mellifera*) wykazują cechy zachowania dostosowane do naszych warunków i 
pewnie po prostu umiejętnie czekają, zwinięte w kłębiki, na poprawę 
warunków. Po co inwestować energię w rozwój, skoro w polu pustki?

Wujek Pszczelarz sprawdził statystyki opadów i wyszło mu, że tej wiosny 
dostaliśmy zaledwie 1/3 (słownie: jedną trzecią) średniej wieloletniej dla 
tego okresu. To właśnie się nazywa susza. Nie 60mm tylko 20mm w czerwcu. Dwa 
centymetry deszczu przez trzy miesiące. Tyle zwykle pada w styczniu i lutym, 
paradoksalnie. Łąki przypominają Sahel, żadnych chwastów poza 
najodporniejszymi. W wilgotniejszych kątach pojawiła się komonica[4], 
której w ostatnich latach nie widziałem tak dużo, choć to wcale dużo nie 
jest.

=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Komonica_zwyczajna 4: 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Komonica_zwyczajna

Najbardziej boję się o odkład z kupną matką sztucznie unasiennioną od 
Dawida Lutza. Został zaatakowany przez szerszenie i trwało to przez cały 
tydzień, zanim się pojawiłem na pasieczysku i to zauważyłem. Ale pszczoły 
w środku są. Koledzy doradzali, aby rodzinkę wywieźć w inne miejsce. 
Postanowiłem zastosować się do ich rady.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-27_ROB-Lutzow
ka_nie_ma_fartu.jpg Lutzówka nie ma szczęścia do szerszeni [IMG]

Tak w ogóle to przygoda z lutzówką jest kolejnym kamyczkiem do mojego 
ogródka z przekonaniem, że trzeba koniecznie dorobić się własnych 
pszczół. Chrzanienie się z kupnym materiałem zarodowym przypomina rozkosze 
posiadania *jaja Fabergé[5]* : drogo, nieporęcznie, ryzykownie, korzyść 
niepewna. Koniecznie muszę zacząć polegać na własnym materiale, 
ewentualnie wymienianym między kolegami. Żadnych drogich zakupów. Pojedyncza 
mateczka zarodowa może nie przeżyć zimy tak samo jak każda inna. Własny 
materiał zwykle występuje w wielu egzemplarzach, ryzyko się rozkłada.

=> https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaja_carskie 5: 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaja_carskie

Przewiozłem je pod dom, ale tam znowuż mam rabunki. Na razie trzymam 
zamknięte, ale w końcu muszę je otworzyć i nalać im syropu. Jakoś będą 
musiały sobie poradzić.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-07-01_DOM-02_Rab
unki_wciaz_trwaja.jpg Rabunki wciąż trwają [IMG]

Wiosna dobiegła końca, pszczoły zezłoszczone tkwią w swoich ulach, bo nie 
ma co zbierać. Odkłady wegetują podlewane przeze mnie okazjonalnie syropem 
cukrowym, bo zeszłe lata (i zimy) dowiodły dowodnie, że wszelkie dywagacje o 
korzyściach płynących z głodówek leczniczych nie dotyczą pszczół w 
najmniejszym stopniu.

Chciałem dociągnąć pasiekę do liczby 80 pni na zimę. Już wiem, że się 
to nie uda. Układ urlopowo-wakacyjny zestawiony z tegorocznymi pożytkami 
kończy sezon razem z czerwcem. W każdym razie sezon mnożenia. Potem jeszcze 
tylko jedno miodobranie, kubeczkowanie, przygotowanie do zimy. Tak to sobie 
układałem w głowie i na papierze jeszcze w grudniu. I to akurat okazało 
się trafnym przewidywaniem.

W ostatnim przejeździe, z podkarmianiem odkładów, chciałem zrobić jeszcze 
parę łokełejów[6], bo mam takie rodziny, co to z nich pożytku żadnego nie 
ma, więc może chociaż pomnożyć, a jak dożyją wiosny, to posłużą jako 
dawcy czerwiu do odkładów. Ale żal mi się zrobiło. To nie najlepszy czas 
na takie manipulacje. W zasadzie powinienem czekać, aż się pojawi pożytek, 
ale wtedy, obawiam się, będzie już za późno, aby taka rodzinka zdołała 
odchować nową matkę i zbudować się do zimy. Podałem zatem tylko korpusy 
websterowskie nukleusom pierwszej serii, które co prawda tkwią na trzech 
ramkach, ale może sobie na tym syropie pobudują ramek, to na nawłoci się 
upasą do zimy.

=> http://www.dave-cushman.net/bee/walkawaysplit.html 6: 
http://www.dave-cushman.net/bee/walkawaysplit.html

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-07-01_ORZ-01_Kor
pusy_odkladom_podane.jpg Korpusy websterowskie podano do odkładów [IMG]

Czekamy bowiem na nawłoć. To dotychczas najpewniejszy pożytek na moich 
terenach, ale jak to będzie w tym roku? Każdy rok jest inny od poprzednich 
(odważę się wysnuć przepowiednię, że jest także inny od następnych), 
niesie ze sobą nowe nauczki, nowe wyzwania, nowe fascynacje.

A chciałoby się tak, żeby był po prostu lepszy od poprzednich. No, 
zobaczymy. Jeszcze się ten sezon nie skończył.


📅 nie 01 lipca 2018


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-zapiski.gmi 📁 Pasieka - Zapiski
=> ./tag/zapiski.gmi #zapiski
=> ./tag/prace.gmi #prace
=> ./tag/plany.gmi #plany