# W oczekiwaniu oblotu

Pszczół ciągle nie ma, więc z nudów zajmuję się dumaniem (nie oznacza to 
bynajmniej, że nie klecę korpusów i ramek, to się dzieje poza aktywnością 
mózgową). Docierają do mnie plotki, że uczeni odkryli nowe szczepy nosemy i 
z zapałem nazywają je swoimi nazwiskami (np. nosema neumanii[1]). Znakiem 
tego przepowiednie Wielebnych się sprawdzają - w czym nie ma nic dziwnego, 
ewolucja nie stoi w miejscu, najszybciej mutują organizmy najprostsze. Nasze 
pszczoły mają nowy dopust boży, z którym będą musiały sobie jakoś 
poradzić, podobnie jak to nam się zdarza z przyjaciółmi - w końcu każdy 
wie, że jeżeli wrogów trzyma się blisko, to nie stanowią zbytniego 
problemu, prawdziwe trudności płyną od przyjaciół. Ale to dygresja. Faktem 
jest, że nie trzeba zębów zjeść na pszczelarstwie, żeby móc po angielsku 
poczytać o kolejnych pszczelich chorobach, na które nie ma lekarstwa. I 
prawdopodobnie nie pojawi się w najbliższych miesiącach.

=> http://www.coloss.org/2017/09/21/microsporidian-noseam-neumanni/ 1: 
http://www.coloss.org/2017/09/21/microsporidian-noseam-neumanni/

Tydzień temu, korzystając z faktu, że urwałem się ze smyczy, aby opłacić 
składki pszczelarskie, odwiedziłem kilka pasieczysk.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y06Baza-Ok
radziona_pasieka_umiera.jpg Okradziona pasieka umarła [IMG]

## Aktualny stan mojej pasieki

Jest nieźle, acz nie rewelacyjnie. Spodziewałem się strat i przyjąłem 
założenie, że 50% to będzie wciąż do przyjęcia. Nie mam złudzeń - jako 
niedoświadczony pszczelarz wciąż popełniam błędy. I na razie tak 
właśnie jest: 50% strat jak obszył. Teraz czuję się trochę zmartwiony. A 
to z tego powodu, że spora część tych strat wynikła z moich 
niewłaściwych wyborów: cały prawie zapas pszczół nieleczonych postawiłem 
w jednym miejscu. I przyszli tam złodzieje, i zabrali im miód zimowy. Coś 
podobnego. Ostatnie dwa zdechlaczki z tego pasieczyska odeszły do Krainy 
Wieczystych Pożytków. Ale w straty się to wlicza tak czy owak, prawda?

Dla dokładności: rok temu gadaliśmy sobie, że jeżeli wyjdzie z zimy 
połowa pasieki, to jesteśmy urządzeni. Wyszło 2% czyli jedna zaledwie 
rodzina. W tym roku wygląda na to, że zrobimy wynik zaplanowany na rok 
przeszły. Czyli zapewne tak to już będzie: trzy do przodu, dwa do tyłu.

## Leniwe pszczelarstwo

Czy pomysł na leniwe pszczelarstwo, w którym nie leczy się panicznie ze 
wszystkiego, może mieć jakiś sens? Zapewne tak. Ale nie możemy zapominać o 
bardzo ważnej wskazówce, która płynie do nas zewsząd, nie tylko od 
Wielebnych z Arizony[2]: **aby z powodzeniem prowadzić pasiekę w sposób 
odmienny od głównonurtowego, trzeba więcej umieć, więcej rozumieć, 
więcej widzieć, lepiej myśleć**. Bez tego nic.

=> http://forum.wolnepszczoly.org/showthread.php?tid=889 2: 
http://forum.wolnepszczoly.org/showthread.php?tid=889

Jak to się ma do leniwego pszczelarstwa?

Otóż ma się.

Młody (stażem, choć wiekiem też niestary) pszczelarz jak ja po prostu musi 
poświęcić temu dużo pracy, dużo nauki, dużo obserwacji, dużo myśli. 
Dokładnie jak w życiu: trzeba się napracować, żeby nie musieć nic robić.

Jak widać na moim przykładzie, pszczoły w dzisiejszych czasach zachowują 
się niczym ufoludki niespodziewanie zrzucone na Planetę Ziemia. Wszystko im 
szkodzi, wszystko przeszkadza, przeżywają z trudem. Tylko starzy pszczelarze, 
z tak zwanym czujem, cieszą się swoimi pasiekami rok do roku. Choć ich 
metody nie zawsze dają się zaliczyć do pszczelarstwa naturalnego, 
organicznego, czy jak je tam zwał.

Leniwe pszczelarstwo to idea biorąca się z lat doświadczenia, doskonałej 
znajomości pszczół i terenu, na którym one bytują. To samo stosuje się do 
idei prowadzenia pasieki, która nie wymaga leczenia. Czyli sztucznego 
wspomagania pszczół różnymi środkami.

Jedną z dobrych myśli do zapamiętania jest: ***40 lat temu wszyscy byli 
pszczelarzami naturalnymi***. W zasadzie nikt nie leczył. Bo straty w 
pasiekach stały na dopuszczalnym poziomie. Od dwóch pokoleń jednakowoż, 
choć farmakologia sztukuje, jak może, amplituda wahań stanów pasiecznych 
wydaje się wciąż rosnąć (w sensie, że dołem jest zawsze zero, ale coraz 
łatwiej jest spaść także do zera nawet z dużych wysokości, czyli wielkiej 
liczby pni). W jeleniogórskim zeszłej zimy pszczelarze szczycili się 80% 
stratami. Podobnie było podobnież w okolicach. W moim rejonie tej zimy jest 
nieźle, w zeszłym roku średnia umieralności powyżej 30%. Pszczelarze i tak 
poczuli bojaźń. Ale teraz, o ile dobrze rozumiem przechwałki, jest nieźle. 
Zakładam zatem, że dup*nie po nadchodzącym sezonie. Zobaczymy.

## Wizja uaktualniona

Na podstawie krótkich, ale intensywnych obserwacji, skłonny jestem ułożyć 
listę koniecznych czynników sukcesu dla odpornej pasieki. Oczywiście taką, 
jak widzę ją dziś. W przyszłości bez wątpienia będę ją weryfikował, 
zgodnie z własnymi doświadczeniami. Ale to na niej zamierzam oprzeć swoje 
działania w nadchodzącym sezonie.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-20/2017-07-20-Gniewoszow
_01_pasieka_przydomowa.jpg To nie jest moja pasieka, ale ładnie wygląda [IMG]

### Własne pszczoły

Mówią na to *pszczoły ulokalnione*. Jak zwał, tak zwał. Sprawa, jak to w 
życiu, jest złożona. Współczesny przemysł pszczelarski, w Polsce co 
prawda bardzo rozdrobniony i przez to przypominający nieco bazar, gdzie nic 
nie da się zrobić naprawdę fachowo, dobił jednak do podstawowej zasady 
wysokiej wydajności, czyli **specjalizacji**. Mamy producentów pszczół 
(tych z prawdziwego zdarzenia w Polsce nie ma zbyt wielu, większość 
sprzedaje odkłady w czerwcu, czyli przerzuca ryzyko na kupującego, który 
musi je doprowadzić do następnej wiosny, aby zdyskontować ich zakup), 
producentów matek (z tymi w Polsce też nie najlepiej, większość hodowców 
to producenci wyspecjalizowanego materiału działający w oparciu o sztuczną 
inseminację, selekcjonerów nie ma prawie wcale, jeśli się nie mylę) i 
producentów szeroko pojętych produktów pszczelich, czyli przede wszystkim 
miodu. Czyli powstał rynek natury inżynierskiej, gdzie specjalista może 
skoncentrować się na swoim wybranym kierunku działalności, a pozostałe, 
niezbędne aspekty sztukować niejako *outsourcingiem*. Ule może sobie kupić 
lub zamówić ich budowę zgodnie z własnym projektem. Producenci ramek i 
węzy tylko czekają na zamówienia. Brakuje tylko jeszcze porządnego 
pasiecznego auta, z oszczędnym silnikiem średniej mocy, napędem na jedną 
lub dwie osie, "kurnikiem" do spania, oszczędną paką do przewozu uli i 
sprzętu.

Na szczycie łańcucha są oczywiście ci, którzy pracują dla klienta 
końcowego, czyli producenci miodu. Pozostali są na ich usługi, czyli 
koncentrują się na uzupełnianiu ich strat zaopatrując ich w 
wyspecjalizowane w zbieraniu miodu pszczoły oraz sprzęt. Mamy zatem B2C i 
B2B. Ale te pszczoły, oczywiście, jak to z produktami tego typu, nie służą 
temu, aby przeżywać rok do roku (choćby ich producenci na klęczkach 
zarzekali się, że jest inaczej) - ich podstawową funkcją jest miodność, 
reszta ma znaczenie drugorzędne.

Zatem w pasiece, która choćby aspiruje do gospodarki naturalnej, pierwszą 
potrzebą musi się stać samowystarczalność w możliwie jak największym 
zakresie. Przede wszystkim w pszczołach. Czyli najsampierw i po pierwsze 
muszę mieć własne pszczoły, uprawiane, hodowane na mojej pasiece, z moich 
matek i rodzin. Szeroko opisywany problem ulokalnienia, czyli przystosowania do 
miejscowych warunków przyrodniczych (w najszerszym tego słowa rozumieniu) 
zostanie załatwiony automagicznie, przez kolejne pokolenia pszczół, które 
pochodzić będą z mojej pasieki, a drugi komplet genów posiądą od trutni 
latających w pobliżu moich toczków.

Dopóki nie uznam, że potrzebuję metod przemysłowych, czyli *silver bullet* 
w postaci sztucznej inseminacji matek nasieniem wybranych trutni, ten plan 
wydaje się wystarczający. Znam już pszczelarzy, którzy całkiem nieźle 
sobie radzą na tej podstawie. I sobie to chwalą. Czyli da się nawet u nas.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-15-Gniewoszow
-02-Wyrabiamy_formy_do_wezy.jpg Resztki po wyrobie form do węzy [IMG]

### Naturalna komórka

To jest jedna z podstawowych czynności, którym zamierzam się poświęcić w 
najbliższych latach. W zeszłym sezonie dowiedliśmy sami sobie, że węza 
jest pożyteczna, ale da się bez niej żyć. A konkretnie pszczoły potrafią 
sobie bez niej radzić. Zatem będziemy kontynuować tę drogę. Uzupełnię 
proces jednak o próby z przyspieszonym doprowadzeniem pszczół do pracy na 
małej komórce 4,9mm. Nie wierzę, że spełni magiczne zadanie, ale 
świadectwa praktyków mówią, że warto poświęcić temu trochę energii, 
przynajmniej, aby na własnych pszczołach sprawdzić, co się stanie. Nie 
wiem, czy dokonałem dobrego wyboru szykując węzę 4,9mm, ale *po prostu taka 
już jestem – trochę zwariowana, ekscentryczna, nieprzewidywalna...[3]* Tak 
czy owak prawie wszystkie zakupione 2 lata temu plastry poszły do przetopu[4], 
aby nie kusiły gotowizną, a pszczoły dostały puste ramki do zabudowania. 
Poszło im nieźle moim skromnym zdaniem. Korzystałem z uwag i wskazówek 
Bartka MrDrona[5], wszystko poszło zgodnie z jego informacjami. Takie plastry 
może nie są takie równe jak te węzowe, ale coraz lepiej mi wychodzi 
lubienie tego, co lubią pszczoły. Niech zatem dalej lepią wedle uznania, a 
ja tylko będę delikatnie je naprowadzał, aby miało to coś wspólnego z 
moimi potrzebami.

=> 
http://www.filmweb.pl/film/Chłopaki+nie+płaczą-2000-843/discussion/Dialogi+z+
filmu,1034361 3: 
http://www.filmweb.pl/film/Chłopaki+nie+płaczą-2000-843/discussion/Dialogi+z+
filmu,1034361
=> ./2018-01-12_zimowe-wynalazki.gmi 4: {filename}2018-01-12-Zimowe_wynalazki.md
=> 
http://pantruten.blogspot.com/2015/12/wezowy-syndrom-odstawienny-czyli-jak.html 
5: 
http://pantruten.blogspot.com/2015/12/wezowy-syndrom-odstawienny-czyli-jak.html

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y00Robert-
01_mateczniki_ratunkowe.jpg Mateczniki ratunkowe z przypadku - nie tak 
zamierzam w tym roku hodować matki, ale czemu nie? [IMG]

### Intensywne namnażanie

Straty na pasiece będą, nie mam złudzeń. Zatem ZANIM spróbuję metod 
bardziej radykalnych, obejmujących większą odsetkę rodzin, muszę opanować 
techniki szybkiego odzyskiwania liczebności rodzin. Zatem planem na 
najbliższe lata, w wersji aktualnej, jest podzielenie pasieki na Departament 
Produkcji i Departament Hodowli. ,

#### Departament Produkcji

Znajdą się tu rodziny, na których będę się uczył tego, co wszyscy 
pszczelarze kochają najbardziej, czyli pozyskiwania produktów pszczelich. 
Czyli nie będą intensywnie dzielone, za to doprowadzane do dużej siły, 
która pozwoli im na gromadzenie nadwyżek dla pszczelarza. Szczegółów 
procesu nie mam co zdradzać, bo dotychczas praktycznie nie zajmowałem się 
taką działalnością. Zakładam jednak, że w odpowiednim momencie dostaną 
możliwie cały wolny susz, aby go napełnić miodem. Na nich też zamierzam 
wypróbować nowe poławiacze pyłku[6], które opracowaliśmy z Konradem zimą.

=> ./2018-01-21_zimowe-wynalazki-cd.gmi 6: 
{filename}2018-01-21-Zimowe_wynalazki-cd.md

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-14-Gniewoszow
-01-Uproszczony_polawiacz_pylku.jpg Uproszczony poławiacz pyłku - prototyp 
[IMG]

#### Departament Hodowli

Tutaj się zabawimy. Tutaj ma się odbywać selekcja i produkcja maksymalnej 
liczby małych rodzinek, których podstawowym celem będzie przezimowanie. Na 
tym etapie nie oczekuję od nich niczego więcej: osadzony odkład zostanie 
nakarmiony (czy też, jak powiadają pszczelarze: zakarmiony) i pozostawiony 
samemu sobie w celu zbudowania siły przed zimowlą. W tym roku, wobec 
zeszłorocznego ograniczonego sukcesu w wychowie matek, zamierzam składać 
odkłady metodą prawie profesjonalną: pszczoły pochodzić będą od rodzin, 
których zadaniem będzie rosnąć w celu dostarczenia pszczół, a matki 
będę hodować z rodzin, z którymi wiążę nadzieje, czyli obiecujących.

Podczas ostatniej wizyty[7] stwierdziłem, że wciąż żyją ostatnie dwie 
nieleczone rodzinki. **Pierwszą z nich** zbudowała rzutem na taśmę matka, 
którą dostałem od kolegi Łukasza[8] i wprost nie da się ująć słowami, 
jakie nadzieje z nią wiążę. Będę z niej hodował do skutku. **Druga 
typowana** do rozrodu rodzinka to ewidentnie heterozyjny fart - odkład typu 
łokełej uczyniony z rodzinki przedwojennej. Pięknie się zbudowała na 
ograniczonej przestrzeni, którą sobie skutecznie pozamykała, polepiła, 
zabezpieczyła. Takich rodzin chcę. Zobaczymy, co z niej wyniknie dalej. 
**Trzecim obiecującym materiałem** jest córka z pszczół kolegi Jakuba[9], 
też nie leczonych od lat. Ostatnio, kiedy ją widziałem, wykazała się 
zdolnością przetrwania ataku myszy. Zawiązała oszczędny kłąb w głębi 
ramek i tam sobie cicho siedziała. **I wreszcie**, *last but not least*, mam 
potomków naszego fuksa - jedynej rodzinki, która przetrwała poprzednią 
zimę. Dotychczas nie wykazały się żadnymi specjalnymi zdolnościami, ale 
też nie dały się wyrabować, zgromadziły słuszny własny zapas - czego 
chcieć więcej?

=> 2018-02-18-To_jeszcze_nie_wiosna.md 7: 2018-02-18-To_jeszcze_nie_wiosna.md
=> http://llapka.blogspot.com/ 8: http://llapka.blogspot.com/
=> https://warroza.blogspot.com/ 9: https://warroza.blogspot.com/

Sporządziłem sobie kalendarz działań hodowlanych, z którego wynika, że 
jeżeli się dobrze poświęcimy tej pracy w maju i czerwcu, to spełnimy 
wszystkie zakładane cele (co w pszczelarstwie graniczy z cudem): powiększymy 
pasiekę, rozmnożymy obiecujący materiał i możemy oczekiwać zbiorów 
miodu. Co do tego ostatniego to już czas najwyższy. Dwa lata po łebkach 
zupełnie wystarczy.

Tak oto zamierzam realizować wieloletni plan pasieczny, zgodnie ze 
wskazówkami doświadczeńszych[10], którzy wyprzedzają mnie o co najmniej 
kilka lat.

=> 
http://wolnepszczoly.org/metoda-malych-krokow-do-pszczelarstwa-naturalnego-dla-p
oczatkujacych/ 10: 
http://wolnepszczoly.org/metoda-malych-krokow-do-pszczelarstwa-naturalnego-dla-p
oczatkujacych/


📅 pią 09 marca 2018


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-zapiski.gmi 📁 Pasieka - Zapiski
=> ./tag/krotochwile.gmi #krotochwile
=> ./tag/dumania.gmi #dumania
=> ./tag/plany.gmi #plany