# Garstka wspomnień z sezonu 2017 część pierwsza

Pasieka powoli zwija się do zimy. Prace nad jej rozmnożeniem zakończyły 
się już miesiąc temu. Ostatnie odkłady zrobiłem na początku lipca, tuż 
przed wystąpieniem lipcowego głodu, który w tym roku powtórzył się z 
dokładnością szwajcarskiego sprzątacza toalet. Co tydzień były burze, 
prawie codziennie deszcze, duże zachmurzenie[1]. Nektarowania zero. Wygląda 
na to, że to będzie stały termin urlopu.

=> 
https://www.wunderground.com/history/airport/EPWA/2017/6/9/CustomHistory.html?da
yend=9&monthend=8&yearend=2017&req_city=&req_state=&req_stat
ename=&reqdb.zip=&reqdb.magic=&reqdb.wmo= 1: 
https://www.wunderground.com/history/airport/EPWA/2017/6/9/CustomHistory.html?da
yend=9&monthend=8&yearend=2017&req_city=&req_state=&req_stat
ename=&reqdb.zip=&reqdb.magic=&reqdb.wmo=

Rodzinkom nukleusowym podlałem po około litrze, półtora cienkiego syropu z 
dwóch części wody i jednej części cukru. Wypadło nie więcej jak po pół 
kilo na rodzinę, raczej po 30 dag. Jednego pasieczyska, konkretnie Y05 
Orzeszyn w ten sposób nie obsłużyłem, bo z powodu burz na wjeździe do lasu 
pojawiła się spora kałuża i nie chciałem ryzykować przejazdu autem 
zawieszonym na wysokości 15cm. Bo nie mam drugiego. Zatem 11 nukleusów w 
lesie nie dostało żadnego wsparcia.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-24/2017-05-24-01_klebik_
w_namiocie.jpg Kłębik pszczół spędził noc pod namiotem [IMG]

*Pszczoły noc spędziły pod namiotem, zamiast wychowywać mateczniki*

--------------------------------------------------------------------------------

Ale po kolei. Poprzednio zakończyłem na próbie wyhodowania mateczników w 
zaimprowizowanym ze styroduru starterze[2]. Otóż próba ta się nie udała. 
Pszczoły w starterze zżarły wszystkie podane larwy i dalej siedziały na 
niczym. Ponieważ w tym czasie podobną próbę podjął o wiele 
doświadczeńszy kolega, nie mogę zwalić wszystkiego na źle przełożone 
larwy. Jakaś ich odsetka powinna zadowolić pszczoły wrzucone w beznadziejne 
sieroctwo startera. Otóż kolega doszedł, że prawdopodobnie dostały one za 
mało wody. Nie wiem, co o tym myśleć. Możliwe. Wobec tej niewątpliwej 
klęski pierwszego podejścia, opartego na entuzjazmie z sukcesów na 
praktykach w Pszczelej Woli, postanowiłem zasiedlić tym bezmatkiem 
postawioną w ogródku pakę.

=> ./2017-05-25_sezon-wreszcie-rozpoczety.gmi 2: 
{filename}./2017-05-25-Sezon_sie_rozpoczal.md

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-24/2017-05-24-11_wnetrze
_paki.jpg Ramki włożone do paki [IMG]

Wśród licznych przygód z tym związanych, jak paniczne przewożenie 
kolejnego fragmentu plasterka od fuksów (czyli tak niegdyś zwanych 
rozbitków[3]), procedura się powiodła. To znaczy pszczoły dostały paręset 
komórek z jajkami i larwami, z których mogły sobie wyprowadzić matkę. 
Polałem im też trochę syropu cukrowego, aby nie mogły narzekać na brak 
jedzenia. Wstawione do paki ramki wielkopolskie solidnie pokropiłem wodą, 
choć w tym roku narzekanie na suszę chyba nie należy do dobrego tonu, a 
około 30 metrów dalej miały kanałek melioracyjny. Następnie pakę 
zamknąłem i zabezpieczyłem im wylotek na 1,5 pszczoły, aby przylatujące do 
sąsiadujących korpusów pełnych zeszłorocznego pokarmu zimowego rabusie nie 
skusiły się na to słabe coś, co jeszcze nie można było nazwać rodzinką. 
Z wyliczeń wynikało, że chwila prawdy nastąpi gdzieś na początku lipca.

=> ./2017-03-12_wiosenne-pasiatki.gmi 3: 
{filename}./2017-03-12-Wiosenne_pasiatki.md

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-07/2017-06-07-Y00Robert-
04_dziki_plaster_wbity_w_druty-beda_mateczniki.jpg Dzika zabudowa wbita palcami 
w druty [IMG]

*Plaster z dzikiej zabudowy z jajkami wbiłem palcami w drutowanie ramki. 
Trzymało się jako-tako.*

--------------------------------------------------------------------------------

Tymczasem pierwsza seria odkładów typu łokełej, zrobiona w ostatnim 
tygodniu maja, okazała się szczęśliwa, czyli nieszczęśliwa. Na cztery 
rodziny, z których podbierałem ramki z czerwiem, tylko z jednej nie ukradłem 
matki! Czyli pierwsze odkłady wywiezione do Y06 Baza, które miały być 
łokełejami, okazały się jednoramkowymi odkładami z matkami. To oznaczało, 
że w macierzakach zostało sporo pszczoły, która z pewnością natłucze 
mnóstwo dobrych mateczników i da się solidnie podzielić - rodziny 
przedwojenne zostały zaplanowane tylko do tego celu, więc niespodziewanie 
trzeba było tylko nieco zmienić harmonogram działań. Czyli najsampierw w 
przyspieszonym tempie naszykować dodatkowe uliki. Na szczęście pasieczyska 
miałem gotowe na przyjęcie kolejnych uli, dzięki pomocy Konrada[4].

=> ./2017-04-30_wizyta-mentora.gmi 4: {filename}./2017-04-30-Wizyta_mentora.md

Cóż, okazało się, że przedwojenne wcale nie produkują mateczników w 
dużej liczbie... W jednym ulu znalazłem, uważacie, pięć sztuk. I to było 
najwięcej. W innych widziałem trzy lub cztery. A chciałem w macierzaku 
pozostawić ze dwa. Czyli znowu nie wyszło. Znaczy, wyszło, ale nie aż tak, 
jak by się chciało. Ale Y05 Orzeszyn dostał swój pierwszy transport.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-03/Y05Orzeszyn_06_slonce
_na_wylotkach.jpg Pierwsze odkłady na Y05 Orzeszyn [IMG]

Dalej jakoś tam poszło. Omyłka przy pracy z buchwastami przyniosła owoc w 
postaci produkcji niewiarygodnej liczby mateczników ratunkowych na jednym 
plastrze. Znowu trzeba było szybko klecić uliki i lepić odkłady.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y00Robert-
01_mateczniki_ratunkowe.jpg Buchwasty potrafią natłuc mateczników [IMG]

*Tyle mateczników ratunkowych na jednym plastrze, to chyba tylko buchwasty 
potrafią.*

--------------------------------------------------------------------------------

Tym razem musiałem ciapać plastrami wykrawanymi z ramek wielkopolskich. Kilka 
godzin w pandemonium oszalałych od zapachów pszczół. I nauczka: wycięte z 
plastra mateczniki należy włożyć do odkładów PO ich transporcie na 
docelowe pasieczysko, a nie przed. Bo w przewozie mogą powypadać z plastrów, 
jeżeli ich się dobrze nie zamocuje i pszczoły nie zdołają wychować sobie 
z nich matek. Rodzina, która dostarczyła mateczniki wcale z tej okazji bardzo 
nie osłabła. To każe przemyśleć przyszłe ruchy w gospodarce pasiecznej, o 
ile po zimie pozostanie jeszcze jakaś pasieka.

Zwracam uwagę, że wszystkie prawie odkłady robiłem do korpusów dzielonych 
na pół. Każda nowa rodzinka dostała przestrzeń złożoną z 
czterech-pięciu ramek, zależnie od ich szerokości. Tych ramek, znaczy się. 
W ten sposób do samochodu osobowego mogłem upchnąć większą liczbę 
odkładów, bo aż osiem na raz.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y06Baza-02
_pszczoly_wylaza.jpg Odkłady buchwastowe przewiezione [IMG]

Doświadczenie to można uznać za udane, ale nie do końca (jak to zwykle z 
pszczołami): nie jestem pewien, czy można (czy warto) w ten sposób robić 
łokełeje. Pszczoły po dwóch stronach przegrody oczywiście się czują, 
czyli wiedzą o sobie nawzajem. Jeżeli mają matecznik na wychowaniu, to 
raczej go nie porzucą, chyba, że mają po temu dobre powody. Ale jeżeli 
jeszcze go tam nie ma (zaledwie czerw otwarty i jajka), mogą podjąć 
decyzję, że w rzeczywistości nie mieszkają w dwóch osobnych ulach, tylko w 
jednym, ale podzielonym niewygodną przegrodą. Wygrzeją czerw, jak się 
należy, i przejdą do tego pojemnika, w którym poczują silniejszą więź 
rodzinną. Szczelna przegroda, bez cienia śladu podejrzenia, że można przez 
nią przejść (w tym pełne dno, bez siatki), zapewne zabezpieczą przed 
takimi sytuacjami. Zobaczymy w przyszłym sezonie. Około 30% odkładów, 
które uczyniłem metodą łokełeja, w ten właśnie sposób się 
połączyło. Muszę z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Czym innym są odkłady, które dostały matecznik lub matkę, a czym innym 
dość brutalne (bo symulujące utratę matki) z punktu widzenia przyrody 
łokełeje. Być może trzeba będzie je kierować do odosobnionych ulików, a 
korpusy dzielone (do których ciągle czuję miętę także z powodów 
logistycznych) pozostawić na odkłady, które natychmiast po utworzeniu (tj. 
nie dalej jak dwie doby) otrzymują matecznik lub matkę.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-25/2017-06-25-Y03Pilawa-
01_Taka_matka_ratunkowa.jpg Takie matki pszczoły hodują sobie same [IMG]

*Taką matkę pszczoły same sobie potrafią wyhodować z matecznika 
ratunkowego.*

--------------------------------------------------------------------------------

Zgodnie z planami postanowiłem naszykować ok. połowę pasieki do 
nieleczenia. Chciałoby się zaryzykować wszystko, ale po zeszłym roku mam 
silną traumę (pozostała przy życiu zaledwie jedna rodzina), a z powodu 
cieknącego dachu wiem, że przyszłej wiosny nie będę mógł sobie pozwolić 
na zakup nowych pszczół. Co prawda, doświadczenia zeszłoroczne, kiedy 
pszczoły padły pomimo podania im leku, mogą skłaniać do zwątpienia w 
ogóle w skuteczność leczenia (tj. nie samo leczenie jest kluczem, a suma 
poprawnie podjętych decyzji prawdopodobnie), ale rozsądek każe 
dywersyfikować ryzyko.

Zatem pierwszą rodziną przeznaczoną do pełnej selekcji naturalnej był 
sztuczny roik utworzony w pace stojącej u mnie pod domem. Pszczółki dostały 
szansę wychowania sobie matki. Kiedy upłynął przeznaczony po temu czas, 
pozwoliłem sobie cyknąć fotkę, jak im idzie.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-28/2017-06-28-Dom_wnetrz
e_paki.jpg Wnętrze paki [IMG]

*Pszczoły w pace zbudowały parę plasterków, ale słabo im poszło*

--------------------------------------------------------------------------------

Na zdjęciu widać, że obok podwieszonego plasterka z larwami pojawiły się 
inne. Widać odrobinę zapasu, który sobie przeniosły z miseczki z syropem, 
którą im ongi wstawiłem. Ale nie widać komórek z zasklepionym czerwiem na 
innych plasterkach. Dla mnie oznaczało to, że nie ma tam matki. Zostawiłem 
je samym sobie na razie, bo miałem jeszcze jeden plan do zrealizowania przed 
wakacyjnym wyjazdem. Chciałem upiec kilka pieczeni na jednym ogniu.

W międzyczasie wyznaczyłem pasieczysko, na którym powoli zacząłem 
gromadzić rodziny do zimowej selekcji. Tam do odkładów poszły mateczniki 
rojowe z rodziny, która przeżyła bez leczenia u kolegi Łukasza z Wolnych 
Pszczół[5]. Poszły tam też matki, które dostałem od kolegi z pasieki 
Polisz Miód, córki po matkach nie leczonych od kilku lat. Wreszcie znalazło 
się tam też parę odkładów z moich pszczół. Taka mieszanka. Podczas 
jednej z prac na tym pasieczysku stwierdziłem, że jakieś zwierzątko 
wykończyło mi jedną z rodzinek. Ale pszczoły w drugiej połowie korpusu 
miały się dobrze, jeżeli nie nawet bardzo dobrze.

=> http://llapka.blogspot.com/ 5: http://llapka.blogspot.com/

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-06/2017-07-06-Y06Baza_co
z_zjadlo_pszczoly.jpg Coś zjadło pszczoły, ale rodzinka w drugiej połowie 
ma się dobrze [IMG]

Ostatnie dwie czynności, które podjąłem przed wyjazdem, u progu lipcowego 
okresu bezpożytkowego, to trzecie podejście do samodzielnej hodowli matek, 
tym razem w specjalnie do tego celu przygotowanej rodzinie i podkarmienie 
rodzinek weselnych i nukleusów.

Pierwsze podejście do hodowli odbyło się w starterze pod domem, drugie, 
nieudane[6], w rodzinie wychowującej z larwami pozyskanymi od pszczół 
Łukasza - przeoczyłem tam matecznik w dolnym korpusie, gdzie teoretycznie od 
dwóch tygodni nie powinno być żadnego czerwiu. Pewnie po takich przygodach 
niektórzy pszczelarze wierzą, że pszczoły potrafią przenieść 
jajeczko/larwę na inny plaster.

=> https://www.youtube.com/embed/WesdtTcHODc 6: 
https://www.youtube.com/embed/WesdtTcHODc

--------------------------------------------------------------------------------


--------------------------------------------------------------------------------

Tak czy owak, parę tygodni później podjąłem trzecią i ostatnią w tym 
sezonie próbę wyhodowania własnych mateczników. To znaczy, z własnych 
pszczół. I co? I tym razem się udało. Na 44 przełożone larwy, w pierwszym 
etapie 22 zostały przyjęte. Kiedy upłynęło sakramenckie dziesięć dni, 
miałem prawie dwadzieścia zasklepionych mateczników. Nagle musiałem 
naszykować całe mnóstwo ulików weselnych, aby dać tym matecznikom szansę. 
Trzy sztuki poszły do Wujka Tomka, w ten sposób zainaugurowałem produkcję 
mateczników dla innych. Jedna matka z nich, jak się potem okazało, podjęła 
czerwienie. Pozostało mi wyłowić dwie matki z własnych zasobów i 
przekazać je Wujkowi w ramach dopełnienia usługi - bo jakość przede 
wszystkim. Ale to dopiero prawie miesiąc później.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-13/2017-07-13-Y03Pilawa_
01_karmienie_rodzinek_weselnych_w_deszczu.jpg Karmienie odkładów w deszczową 
pogodę [IMG]

Ostatnią czynnością przed wyjazdem było delikatne podkarmienie odkładów i 
rodzinek weselnych przed lipcowym głodem. Właściwie to już w trakcie 
głodu, ale jeszcze przed stanem panicznym. Pszczoły wciąż miały jakiś 
swój szczątkowy zapas, bo się nie rabowały i zachowywały w miarę 
spokojnie. Dostały po prawie pół kilo cukru w postaci cienkiego syropu, dwie 
części wody na jedną część cukru. Niektóre koncertowo swoją porcję 
wyćpały do sucha, ale były też takie, co ją zignorowały, jak miało się 
później okazać. Ale to dopiero później, dużo później, o czym będzie w 
następnych częściach tej pasjonującej opowieści.


📅 pią 11 sierpnia 2017


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-zapiski.gmi 📁 Pasieka - Zapiski
=> ./tag/zapiski.gmi #zapiski
=> ./tag/prace.gmi #prace