# Pierwsze poszerzanie

Wydarzenia nie stały w miejscu, tylko pędziły. Po weekendowych upojnych 
wieczorach spędzonych na zbijaniu, drutowaniu i opatrywaniu węzą ramek, 
przyszła pora na włożenie tych ramek do uli. Fachowo to nazywa się 
poszerzaniem, choć czasem polega na dołożeniu czegoś ponad.

Pojechaliśmy na pasieczysko wyładowani ramkami. Zgodnie z poleceniem mentora 
postaraliśmy się poobserwować wylotki i na ich podstawie wyrobić sobie 
pojęcie, co pszczoły robią. Niezbyt nam to wychodziło. Generalnie 
większość rodzin zachowywała się tak, że dużo pszczoły (ok. 100 na 
minutę) lądowało na lotnisku. Około połowy z pyłkiem. Druga grupa uli 
miała znacznie mniejszy ruch.

O tym, że więcej nie potrafimy na razie wyczytać, będzie przypuszczalny 
dowód poniżej.

Rozpoznanie siły rodzin po ruchu na wylotkach znalazło potwierdzenie w 
późniejszym poszerzaniu - te z mniejszym ruchem miały mniejsze rodziny i nie 
zostały poszerzone w górę. Tylko im wymieniliśmy zatwory (bo tam były na 
miejscu jednej ramki zatwory - czyli rodziny miały w większości do 
dyspozycji 8 ramek, a nie 9) na ramkę z węzą.

--------------------------------------------------------------------------------

Tu krótkie szkolenie, czyli słowniczek:

* *węza* to płat z wosku z odciśniętym z obu stron wzorem komórek. W 
połowie XIX wieku pewien facet o nazwisku Mehring odkrył, że pszczoły 
bardzo chętnie nie tylko budują nowe plastry, ale też odbudowują stare i 
zniszczone - i na tym instynkcie opiera się cały pomysł. Przez przeszło 150 
lat zastosowanie węzy tak się utrwaliło w pszczelarstwie, że wielu dziś 
wierzy, że bez niej pszczoły by sobie nie poradziły - wyobraźcie sobie.
* *susz* to w skrócie plaster na ramce. Inaczej ramka z woszczyną. Mniej 
więcej wtedy, gdy Mehring wynalazł węzę, major Hruszka wynalazł miodarkę 
czyli wirówkę do miodu: od tej pory można było podawać pszczołom raz już 
przez nie zbudowane plastry - więcej pszczół w ten sposób miało zbierać 
miód, a mniej zajmować się budową nowych. Prawdopodobnie pomysł ten się 
sprawdził. A przy okazji wzrosła zachorowalność rodzin pszczelich na 
zgnilec - jedyną chorobę pszczół ściganą w Polsce z urzędu.
* *zatwór* to w dzisiejszym rozumieniu taki wypełniacz ula (pojęcie to 
znaczyło coś zupełnie innego w czasach bartnictwa). Znowu kiedyś tam ludzie 
zaczęli ule przyrównywać do własnych domów, a swoje pojęcie wygody 
przenosić na pszczoły. Stąd pomysł, by puste przestrzenie wypełnić czymś 
termoizolującym, aby zmniejszyć kubaturę do ogrzania, a zwiększyć 
zaizolowanie. Czy to ma jakiś sens, dyskusja wciąż nie ustaje. Pewnie 
dlatego, że większość pszczelarzy ma w głębokim poważaniu mądre nauki 
wyniesione ze szkoły - praktyka pszczelarska niejednokrotnie dowodzi, że to 
czas stracony.
* *beleczki* to zemsta Niemców za wygranie z nami wojny. Inny żart 
pszczelarski mówi, że beleczki wynaleźli Niemcy (co brzmi jak prawda), ale 
używają ich tylko Polacy (co nie jest prawdą). W rzeczywistości to patyczek 
szerokości ok. 1 cm, który wtyka się pomiędzy górne beleczki ramek. W ten 
sposób można zamknąć ul od góry tworząc coś w rodzaju sufitu.
* *powałka* to coś, co pszczelarz używa, kiedy już więcej nie chce 
używać beleczek. Czyli cokolwiek, co utworzy sufit. Może to być płat 
folii, stary dywan, kawałek płyty OSB...

--------------------------------------------------------------------------------

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-16/20160416_100148.jpg 
Znowu te ule... [IMG]

--------------------------------------------------------------------------------

### Wracamy do historii z pasieczyska.

Rodziny silniejsze opatrywaliśmy tak:

1. Do górnego korpusu wkładaliśmy:

 * 2 ramki suszu
 * przekładalim zatworek
 * z 2 stron ramka z węzą
2. Z dolnego korpusu wyjmowalim:

 * zatworek do górnego korpusu (ten w.w.)
 * 2 ramki z czerwiem odkrytym i krytym
3. Gniazdo w dolnym korpusie zwężalim ku środkowi
4. Po bokach dolnego korpusu wkładalim

 * ramkę pracy
 * 2 ramki z węzą jako skrajne, okrywowe, osłonowe, jak to zwał.
5. Oczywiście staraliśmy się nie przełożyć matki do górnego korpusu. 
Tylko raz zoczyliśmy ją na ramce, którą sprawdzaliśmy ocznie przed 
przełożeniem. Tak w ogóle to te pszczoły nie zachowywowywały się 
podręcznikowo: w opisach stoi, że krainka bałtycka jest bardzo łagodna i 
dobrze trzyma się plastrów. Cóż, później zaczęło wiać, więc 
przestały być łagodne, i to rozumiem. Ale z tym trzymaniem się plastrów, 
to prawda to była może w 3 ulach. W innych spieprzały w ciemne kąty 
szybciej, niż wyjmowaliśmy ramkę.
6. Na ile to było możliwe, zamykaliśmy obszar z czerwiem beleczkami. Jeżeli 
konieczność (brak beleczek) wymagała pozostawienia otwartej uliczki, była 
to uliczka z zapasami.
7. Między dolny i górny korpus kładliśmy kratę odgrodową.

Rodziny słabsze opatrywaliśmy tak:

1. Wyjmowaliśmy zatworek.
2. Na jego miejsce wkładaliśmy węzę.

Staraliśmy się nie wykonywać z nimi żadnych więcej ruchów, żadnego 
przesuwania ramek, żadnego wyjmowania. Opeer od mentora poskutkował i zapadł 
w pamięć.

Jednak ocena siły miała jeszcze jeden aspekt:  Przy wyjmowaniu zatworka 
usuwaliśmy beleczki począwszy od lewej i prawej skrajnej. Robiliśmy to do 
momentu, kiedy pojawiła się uliczka z dużą ilością pszczoły. Przy 
słabych rodzinach (poniżej 7 ramek czyli 8 uliczek) robiliśmy jak wyżej i 
natychmiast zamykaliśmy beleczkami przestrzeń.

Ponieważ rodziny słabsze nie dostały ramki pracy, na podstawie zliczenia 
pozostałych ramek można wnosić, że mamy 10 słabszych rodzin i 18 
silniejszych.

I teraz wyjątek od reguły:  W ulu nr 16 (ochrzan od mentora dostaliśmy za 
grzebanie w ulach od 1 do 14!), po otworzeniu (bo z wylotka tego nie 
wyczytaliśmy) uderzył nas inny, bardzo różniący się dźwięk. Ul huczał. 
Ale poza skonstatowaniem tego faktu nie przerwaliśmy procedury, w etapie 
otwierania beleczek skrajnych i szukania, gdzie pszczoła siedzi. Wyszło, że 
zajmuje 8 ramek (nie było też zatworka w tym ulu!) na 9. Czyli silna. No to 
do środka, wyjmować środkowe 2 ramki do przełożenia na górę. Pochyliłem 
głowę i znowu słyszę ten szum. Ale wyjmuję ramkę i co widzę? Czyżby 
matecznik? No, niemożliwe. Szybko zebrane konsylium dyskutowało. Może jednak 
truteń? Ale taki duży? Bo komórka podarła się podczas wyjmowania. Była 
sklejona chyba końcem z sąsiednią ramką. Albo zawadziłem podczas 
wyjmowania. Ale na sąsiedniej ramce też coś podobnego jest. Przyjęliśmy, 
że może to jest bezmatek, a te duże komórki to jednak mateczniki ratunkowe. 
Zasklepione. Bo jednak nie wyglądały jak zamknięty czerw trutowy z innych 
uli, tylko jak mateczniki. Z reguły "3-5-8, matka się wynosi" wynika, że 
mogła to być matka zginięta w transporcie z Elbląga (poprzednia noc 
piątek-sobota) - świeżutko zasklepione mateczniki. W związku z tym na 
wszelki wypadek podarowaliśmy temu ulu ramkę z młodym czerwiem i bardzo 
prawdopodobne, że z jajami (dostrzegać jaja nauczyliśmy się dopiero 2 ule 
dalej - pamiętajcie, że do serca wzięliśmy wskazówkę mentora, żeby akcja 
przekładania czerwiu trwała jak najkrócej). Z ula nr 15 bodajże.

Pojawiła się też wątpliwość natury technicznej: przed ulem nr 28 był 
znacznie większy osyp martwych pszczół. Część w odległości ok. 1m, 
część bezpośrednio pod wylotkiem. Łącznie pewnie ponad 100szt. Przed 
innymi ulami nie było czegoś tak dużego. Czy to znaczy coś istotnego, 
groźnego?

Czyli podsumowując:

Mamy 10 rodzin słabszych.

I prawdopodobny bezmatek pracujący nad nową matką - dość silny liczebnie i 
zasobny w czerw zasklepiony. Dołożyliśmy mu czerw otwarty.

Mamy 17 rodzin silniejszych.

### Refleksje:

1. Praca z beleczkami jest po trzykroć bez sensu. Na pasieczysku spędziliśmy 
bite 5 godzin, co dawało jakieś 11 minut na ul średnio. Ponad połowę tego 
czasu (znacznie ponad) zajmowaliśmy się wyjmowaniem, a na końcu wkładaniem 
tych cholernych beleczek! Ten czas można by skrócić o połowę (i spędzić 
miło, np. kontemplując wylotki), gdyby nie te beleczki! Robiliśmy we dwóch 
przy ulach, przez część czasu asystowała nam jeszcze Wiera, która np. 
odciążała nas z robienia notatek.
2. Badyle nawłoci do pełna z jedną roleczką paliwa od Łysonia działają 
nie gorzej od próchna.
3. Kiedy zaczyna wiać, a przed nami jeszcze kilkanaście uli do końca roboty, 
polecone przez Ciebie kombinezony kosmonauty wraz z długimi butami (kalosze w 
moim wypadku) sprawdzają się znakomicie. Do tego rękawiczki ze skórki. 
Miodzio, nie robota.
4. Co jest fajne w pszczelarstwie? Praca na świeżym powietrzu - ale tylko 
przy ładnej pogodzie!


📅 nie 17 kwietnia 2016


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-wspomnienia.gmi 📁 Pasieka - Wspomnienia
=> ./tag/wspomnienia.gmi #wspomnienia