# Przyjechały ule.

Poszukiwania nie były łatwe. Światek pszczelarski nie jest zamknięty, 
nowych wita się tu miło. Ale to jednak dość niszowy sport - albo opanujesz 
podstawy, albo nie. Tak jest również z kupowaniem pszczół. Na dobrą 
sprawę żadna rada od kogokolwiek nie jest dobra, trzeba to opanować samemu. 
Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam zapłacić frycowe i byliśmy na to gotowi. 
Pozostawało ustalić stawkę.

Po pierwsze musieliśmy przyjąć jakiś standard techniczny. Ponieważ Wujek 
Tomek obiecał nam ule w systemie Dadanta, wybraliśmy właśnie taki. Jednak w 
naszej okolicy najwyraźniej najpopularniejsza jest ramka wielkopolska. Rodziny 
na ramkach Dadanta są rzadsze - a zatem i ewentualnego sprzedawcę trudniej 
znaleźć. Większość pszczelarzy w Polsce to mężczyźni, do tego w 
zaawansowanym wieku poprodukcyjnym. Nie korzystają intensywnie z Internetu, 
który dla mnie wydawał się naturalnym źródłem ofert. Na szczęście 
funkcjonują w nim jeszcze przestarzałe formy sprzedaży, właśnie w rynku 
pszczelarskim. Na takich "tablicach ogłoszeniowych" można czasem znaleźć 
coś ciekawego.

Po drugie musieliśmy zdecydować, ile właściwie rodzin zamierzamy kupić. 
Grupa inwestorska wzrosła do czterech osób (nie licząc współmałżonków). 
Zdecydowaliśmy z Jarkiem kupić sobie po 5-10 uli, zależnie od ceny. Robert 
zażyczył sobie maksymalnie 5 sztuk, a Wiera 3 sztuki.

Najpierw znalazłem starszego pana z okolic Pruszkowa. On jednak oświadczył 
już w drugiej rozmowie, że początkującym sprzeda najwyżej 5 rodzin. A 
jeżeli nam się spodoba cała zabawa, to on może sprzedać w następnym roku 
dalsze 5, albo i więcej. Twardo negocjował cenę. Pojechaliśmy obejrzeć 
jego pszczoły. Wtedy chyba po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że naprawdę 
nie wiem, na co się patrzę. Jak ocenić stan rodzin tylko zerkając z góry? 
Czy w marcu tak właśnie powinna wyglądać dobrze przezimowana rodzina?

Negocjacje trwały i trwały, zapoznawałem się też z zawiłościami 
polskiego systemu państwowego dofinansowania pszczelarstwa, a w międzyczasie 
znalazłem ogłoszenie pewnego pszczelarza spod Elbląga. Był gotów sprzedać 
nam, po lepszej cenie, najchętniej 30 rodzin. My mieliśmy chęć na 28 - 
czyli prawie jego cel. Szybka konsultacja z mentorem: 8 ramek Dadanta w marcu 
to dobre rodziny. Czyli świetnie.

### Mejl z 5 kwietnia 2016 ode mnie do Jarka:

--------------------------------------------------------------------------------

> Propozycje wyjazdowe:

> 1. Ocenić siłę rodzin, jakie oferuje. Obiecał, że będą duże.

2. Zadeklarował, że da dennicę, 2 korpusy gniazdowe, powałkę, daszek. 
Zapewnić, że 2 korpus wypełniony będzie suszem! To program minimum. Będzie 
potrzebny przy rozwoju i miodowaniu. Niezbędny do odkładów!
3. Co prawda dla nas na dobrą sprawę to wszystko jedno, ale warto wiedzieć, 
jakiej rasy są matki pszczele, które nam sprzeda.
4. Nie nastawiać się, że gość jest biznesmenem, po dobroci można więcej.
5. Ja poproszę trochę starej, przeczerwionej woszczyny, jeżeli będzie miał 
do oddania/sprzedania niedrogo. Potrzebuję tego na wabik. Ze 2-3 ramki 
czarnego plastra, może być z resztką miodu. Stare ramki, z dużą ilością 
propolisu są najlepsze.

--------------------------------------------------------------------------------

We czwartek Jarek odwiedził starszego pana pod Elblągiem i wrócił pod 
wielkim wrażeniem. Spędził tam kilka godzin rozmawiając bez przerwy o 
pszczołach i gospodarce pasiecznej. Jeszcze wówczas nie wiedzieliśmy, jaki 
to nałóg - pszczelarz może na ten temat gadać od rana do wieczora i od 
wieczora do rana, z krótką przerwą na siku. Decyzja zapadła: bierzemy 
pszczoły spod Elbląga. Pozostało zorganizować ciężarówkę, bo 28 uli to 
nie w kij dmuchał.

Wyprawa odbyła się w piątek po pracy. W drodze jeszcze telefonicznie 
dopinaliśmy z Robertem miejsce docelowe rozładunku. Było przy asfaltowej 
drodze, ok. 50m od pobliskich zabudowań. Wydawało się dobre na tymczasowy 
pobyt pszczół.

Ładowanie, przewóz i rozładunek to temat na osobną historię. Nie mieliśmy 
jeszcze żadnych bluz ochronnych ani rękawic, więc od razu mogliśmy 
sprawdzić, czy jesteśmy uczuleni na jad pszczeli - nie jesteśmy. Albo cała 
ta historia z uczuleniami jest mocno dęta. Moim zdaniem jedno i drugie. 
Zaliczyłem tej nocy z dziewięć żądeł i dzięki nim do rana udało się 
jakoś przetrwać.

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-09/20160409_063358.jpg 
Ule przyjechały [IMG]


📅 sob 09 kwietnia 2016


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-wspomnienia.gmi 📁 Pasieka - Wspomnienia
=> ./tag/wspomnienia.gmi #wspomnienia