# Jak to się zaczęło

Był zimowy, śnieżny poranek... Nie. Tak naprawdę najstarsze moje 
wspomnienie o pszczelarstwie  pochodzi z lat 80-tych (poprzedniego wieku). 
Spędziliśmy jakiś czas (dwa tygodnie?) na działce  u Wujka Tomka. 
Dzieciakami będąc zajmowaliśmy się głównie graniem w piłkę. W pobliżu 
linii  autowej stały sobie ule - dziś już wiem, że były to dadany-leżaki. 
Wujek kazał nam uważać na  pszczoły. No to uważaliśmy. Jak piłka wpadła 
między ule, obowiązywała jedna zasada: kto się  znachala, ten zap... I ten 
z reguły obrywał żądełko lub dwa od strażniczek. Ale co było robić?  
Bez piłki nie ma gry. Wkrótce traktowaliśmy to jako dodatkowy dreszczyk 
emocji, bo przecież  jakieś głupie ule nie mogły powstrzymać nas od 
ostrego kopania na aut.

Jednego dnia Wujek dał się namówić i pozwolił mi asystować sobie podczas 
przeglądu ula. Ubrany  w dorosły kombinezon pufałem z podkurzacza na rozkaz 
i bez rozkazu - co oczywiście wywoływało  wyrzuty ze strony pszczelarza. 
Zapamiętałem to do dziś, a przecież minęło już tyle lat. Było to  silne 
doświadczenie.

Ale życie poszło swoim torem.

Wiele lat później, gdy wybudowaliśmy dom na działce pod Warszawą, zaraz 
pomyśleliśmy, czy by  sobie uli nie postawić? Ale wobec sprzeciwu reszty 
użytkowników, pomysł poszedł ad kosz.

Później była powódź? I spotkanie ze starym przyjacielem, który 
opowiedział o swojej  pszczelarskiej pasji - że kupił gospodarstwo w górach 
i zamierza zostać pszczelarzem pełną  gębą. Znowu zapalił mi się stos 
słomy. Przeryłem się przez Internet, przeczytałem parę książek  
pszczelarskich... Ale zajęci byliśmy odbudową domu i przedstawiana w 
instrukcjach gospodarka,  polegająca głównie na częstym odwiedzaniu 
pszczół i to w bardzo określonych, ciasnych  terminach, nie pasowała do tak 
zajętego czasu. Pasja przygasła, ale już nie na długo.

Po kilku latach i po kilku nieudanych próbach wreszcie udało nam się 
odwiedzić starego  przyjaciela - już mieszkał w swoim gospodarstwie, miał 
ule. Była zima. Poszliśmy na pasiekę.  Przyłożyłem ucho do ula i... 
Odleciałem. Jakby wirus? Rzeczywistość się umagiczniła. Był luty. Wiecie, 
co zobaczyłem natychmiast po powrocie do domu? Zamierającą pszczołę w 
wannie.  Jak się dostała do zamkniętego na głucho domu? W lutym? Lawina 
ruszyła.

### Mejl 2016-02-09:

--------------------------------------------------------------------------------

> Nie wiem o co chodzi. Po powrocie do zamkniętego od 10 dni domu namierzyłem 
3  pszczoły z czego 2 ruchliwe. Cud?

--------------------------------------------------------------------------------

=> 
http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-02-09/01_czy_to_znak_2016-0
2-09__11.16.11.jpg Pszczoła w  wannie [IMG]

Odpowiedź tego samego wieczoru:

--------------------------------------------------------------------------------

> Zapewne zwiadowca - wyleciała żeby obczaić czy warto rozluźniać rój i 
zbierać się do roboty :)

> Tak czy inaczej brakuje ci jeszcze tylko 1497 pszczół żeby rozpocząć 
przygodę :)*

--------------------------------------------------------------------------------

Przyjaciel został naszym mentorem.


📅 wto 09 lutego 2016


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/pasieka-wspomnienia.gmi 📁 Pasieka - Wspomnienia
=> ./tag/wspomnienia.gmi #wspomnienia