# Niemcy i ich uchodźcy Zastanawiałem się od jakiegoś czasu, o co chodzi z tym niemieckim uwielbieniem dla imigrantów (zwanych w Niemczech uchodźcami). Relacje od znajomych zamieszkałych stale w Kraju Kwitnącej Demokracji pokazują, że wielu z nich **naprawdę** wierzy głęboko w te bzdury o multi-kulti, gender, ubogacanie kulturowe i kochajmysie. I podobno niektórzy nawet się zaczynają denerwować, kiedy ktoś próbuje z nimi o tym racjonalnie podyskutować. No i wreszcie mnie olśniło. Oczywiście, pewien wpływ na pojawienie się olśnienia miały ostatnie rewelacje z Kolonii i innych miasteczek, gdzie niemieckie, lekko podpite dziewoje nagle się dowiedziały, co znaczy prawdziwy samiec pozbawiony cywilizacyjnej maski. A właściwie napruta banda młodych samców. ### Dygresja Otóż nie wiem, czy ktoś pamięta historie o wilkołakach. -------------------------------------------------------------------------------- -------------------------------------------------------------------------------- Chodzi mi o pałętającą się gdzieś na bokach antropologii historię o *iuvenes* , młodych wojownikach, którzy opuszczali rodzinne wsie, gdzieś w kniejach zakładali nasączone psylocybiną stowarzyszenia i później pętali się po okolicy brutalnie traktując każdego, kto się nawinął, zależnie od predyspozycji (tj. jednych ograbić i zabić, innych zgwałcić, zabić i znowu zgwałcić). Z takich właśnie band nabuzowanych testosteronem młodzieńców, którzy mało się myli, nie obcinali owłosienia, a często nosili też wilczury w charakterze odzienia, wywodzi się pono mit wilkołaka. W Afryce jeszcze w XX wieku działały sprzysiężenia lampartów, czy innych gepardów i krokodyli, które zajmowały się mniej więcej tym samym, później tylko trochę się sformalizowały i dołożyły do repertuaru handel narkotykami i niewolnikami. Dość, że takie wilkołackie bandy składały się głównie z młodych mężczyzn, wyrzuconych poza ramy społeczeństwa i łamiących tego społeczeństwa zasady - często w sposób brutalny i okrutny. ### Koniec dygresji Tak właśnie, jak powyżej dygresjonowałem, wyobrażam sobie owe naprute bandy oliwkowych w kolorze samców, którzy opanowali plac Dom przed jedną z największych i najpiękniejszych średniowiecznych katedr Europy i *co najmniej molestowali* seksualnie niemieckie, naiwne dzieweczki. Oczywiście współczesne wilkołaki noszą na tyłkach modne dżinsy, w kieszeniach markowe smartfony, zasię piersi ich zdobią modne trykoty i bluzy z kapturem, na które nie stać zwykłego polskiego ojca rodziny, wyglądają też na dość zadbanych, a parę tysięcy kilometrów spacerku znacznie poprawiło ich formę fizyczną - ale poza tym to chyba wszystko się zgadza? Tak czy owak, wiadomo już, że z różnych powodów policja niemiecka usilnie starała się zatuszować aferę (prawdopodobnie, aby nie robić z tego afery). Podporządkowane rządowi media grzecznie milczały, zanim sprawa nie stała się tak paląca, że chowanie głowy w piasek groziło utratą wiarygodności w oczach Niemców (w oczach innych, bardziej nieufnych nacji niemieckie media wiarygodność straciły już dawno). A tymczasem liczba skarg ciągle rośnie. Tu mi się przypomina wzmianka, którą kiedyś czytałem na temat gwałtów, a mianowicie, że kobieta poddana gwałtowi (lub o-mało-co) może popaść w taki psychiczny stupor, że odzyska zdolność kontaktu z innymi dopiero po dłuższym czasie. Zależnie od osobistych predyspozycji może to być czas dłuższy lub krótszy. Coś podobnego do ostrej depresji. A wszystkie, bez względu na predyspozycje, czują się - no właśnie - zgwałcone, przerażone i do szpiku kości poniżone. W związku z powyższym niektóre w ogóle nie donoszą o zdarzeniu, a inne czynią to po dłuższym lub krótszym czasie, zależnie od predyspozycji. Tak czy owak, możliwe, że skargi na molestowanie i gwałty ze strony imigrantów będą ciągle napływać. A im policja zabierze się do sprawy poważniej, tym kobiety poczują się bardziej chronione i więcej zdecyduje się ujawnić. Cóż, to bardzo zły okres dla statystyk niemieckiej policji... Boli, wiem. -------------------------------------------------------------------------------- -------------------------------------------------------------------------------- Ale wróćmy do pytania przewodniego niniejszych wynurzeń. Otóż olśnienie wspomniane wcześniej wzięło się z brutalnej zasady psycholololo, która mówi, że inni są naszym zwierciadłem. Ergo, jeżeli wkurza mnie śmierdzący w tramwaju dziad, to być może powinienem się pochylić uważniej nad własną higieną. Takoż działa to i w drugą stronę, czyli jeżeli usilnie staramy się przekonać świat cały, że jesteśmy uczciwi, to prawdopodobnie dlatego, że sami to głęboko wątpimy. Bowiem z tej psychicznej zasady psycholololo wynika germańskie przysłowie: *Duże psy nie muszą szczekać* , co mniej domyślnym przetłumaczyć można na polskie: *Prawda sama się obroni* . Czyli, jeżeli Niemcy walą głową naprzód w to szambo i w widoczny sposób robią to ze strachu przed posądzeniem o **rasizm** jednocześnie opędzając się od krytyków nazywając ich **faszystami** albo wręcz **nazistami** (sic!), to... A jeżeli dodamy, że owym imigrantów policja traktuje z podejrzanym pobłażaniem -- innymi słowy zwyczajnie ich *infantylizuje* (dzieciom wolno popełniać pewne błędy), jest to doskonałą oznaką... Czego? ### Rasizmu Niemców Tak moi drodzy. **Rasizmu**. Jeżeli kogoś traktujemy w sposób specjalny, obchodzimy się z nim jak (znowu zajedziemy polskim idiomem) *ze zgniłym jajkiem* , to znaczy przecież, że rzeczywiście uważamy go za zgniłe jajko. Czemu służą te pobłażliwe machania dłonią, to zbywanie oczywistego zagrożenia chaosem i przestępczością, to uporczywe nie dostrzeganie, że większość przybyszów dotarła do Europy piechotą i jest niewykształcona, często niepiśmienna, za to żyje złudzeniami powstałymi z mieszanki mitów i dostępnej w każdym zakątku świata telewizji satelitarnej, w której pokazują - co? *M jak Miłość* , *Dynastię* , albo inne bzdury, ale dobrze posrebrzone, pocukrzone i polane śmietanką. To już jest moje osobiste doświadczenie sprzed lat bez mała dwudziestu: zadawałem się wówczas w malowniczej Mongolii z nie mniej malowniczą Mongołką. I zapewniam Was, że żadne moje zapewnienia, obietnice, przekonywania, że u nasz owszem, są pełne półki w sklepach, ale na to wszystko trzeba ciężko pracować, **nie zdołały wygrać ze światem jej wyobrażeń wziętych z MTV**! I z takimi właśnie *rajskimi* wyobrażeniami ci młodzi mężczyźni (ocenę ich postawy pozostawiam na stronie) runęli na bogatą Europę. I tych oto zaślepionych ludzi solidni, pracowici, dobrze wychowani i praworządni Niemcy traktują - jak? ### Jak niedorozwiniętych Jak debili, kretynów, dzieci, półzwierzęta po trochu. Bo pozwalają im się zachowywać całkowicie wbrew lokalnym normom dobrego wychowania (na co sami sobie nie pozwalają odwiedzając kraje, z których przybyli owi imigranci) i w sporym wymiarze także wbrew lokalnym prawom. A na takie rzeczy można pozwolić tylko **niepełnemu człowiekowi**, czyli komuś znacznie gorszemu od nas, którym gardzimy i jednocześnie go żałujemy, że taki brzydki, biedny i ułomny. Ale tak czy owak - gardzimy nim, nie chcemy go przy naszym stole, niech nocuje w obórce, tam też jest ciepło, a ze zwierzętami może lepiej się porozumie. Nie będzie taki wyrobnik, wicie rozumicie, psuł nam świątecznej atmosfery. Niech siedzi w obozie dla azylantów i grzecznie czeka na swoją kolej w łaskawym rozpatrzeniu, do jakiej miotły czy szufelki na kupy go przydzielimy. Bo chyba nie myśleliście, Szanowni Imigranci, że czeka Was tutaj kariera menedżera? Takich ci u nasz dostatek, za to brakuje okropecznie zamiataczy, szambiarzy, śmieciarzy, ostatecznie, jak się dobrze podszkolicie, to monterów różnych rzeczy. -------------------------------------------------------------------------------- -------------------------------------------------------------------------------- Ale oczywiście głośno nikt tego nie powie. Postawi się przed przybyszami Nieprzebytą Bezbramną Zaporę złożoną z biurokratycznych procedur, certyfikatów, badań i egzaminów (oczywiście wszystko bezpłatnie, żeby nie było), którą przebyć mogą tylko najlepsi i najwytrwalsi. A reszta do miotły, albo na zasiłek, byle się nie pętali wśród porządnych ludzi. Ale tego też oczywiście nikt nie powie. Głośno się będzie mówić o kulturowym ubogacaniu, o braterstwie, solidarności i innych takich frazesach. Co obrotniejsi wytrą sobie pewnie gębę samym Panem Bogiem, dlaczego nie? Toż Lenin kazał używać wszelkich dostępnych środków prowadzących do zwycięstwa. Czyli już wiemy: Niemcy tkwią w nierozerwalnym gorsecie własnych słabości i lęku przed nimi. Gorset ten nałożyli sobie sami będąc jednymi z najintensywniejszych wynalazców poprawności politycznej. I teraz mają, co chcieli, choć zapewne nie do końca wiedzieli, czym to w rzeczywistości się objawi. A wystarczyłoby nazywać rzeczy po imieniu, nawet ryzykując od czasu do czasu, że ktoś nazwie ich, tfu, tfu, prawicą. Z pewnością takie skandale rozchodziłyby się po kościach znacznie szybciej i mniej boleśnie, za to obywatele mieliby może bardziej obiektywny pogląd na samych siebie. Cóż, ich słabości są naszą siłą, parafrazując Sun Tzu. Więc obserwujmy ten kabaret i uczmy się na ich błędach. 📅 pon 11 stycznia 2016 => ./index.gmi ↩ Index (Strona główna) => ./category/z-poziomu-podlogi.gmi 📁 Z poziomu podłogi => ./tag/zpodlogi.gmi #Zpodlogi => ./tag/umma.gmi #umma => ./tag/przydum.gmi #przydum