# Konflikt projektanta z klientem.

**Kiedy kupujesz projekt gotowy, pozostaje Ci do zrobienia PZP(Projekt 
Zagospodarowania Przestrzennego) i adaptacja. Inaczej się rzeczy mają z 
projektem indywidualnym.**

Otwiera się tu pole do dyskusji, która i tak toczy się na różnych forach 
budowlanych i w prasie. Jakie są powinności projektanta?

Zdaniem architektów, projektant, jeżeli w umowie stoi "projekt budowlany", ma 
wykonać projekt budowlany zgodnie z literą ustawy. Probierzem jakości 
pozostaje starostwo, które ten projekt zatwierdza. Natomiast, jeżeli klient 
ma życzenie otrzymać jakieś dodatkowe informacje, jakieś rozwiązania 
konstrukcyjne, detale, może nawet specyfikację materiałów - proszę bardzo, 
za dodatkową opłatą, nie ma sprawy. Wtedy nazywa się to "projekt 
wykonawczy" i kosztuje połowę wartości domu po zbudowaniu.

Ironizuję?

Z punktu widzenia klienta, który ustaw nie czyta, bo nie ma takiego 
obowiązku, takie podejście jest oszukańcze. Klient nie odróżnia rodzajów 
projektu. Klient, jeżeli zamówił projekt u pana X, wie dobrze, że pani Y 
nie wykona na jego podstawie dodatkowych rysunków i opisów, bo o sso chozi, 
to wie tylko pan X, a ona nie weźmie odpowiedzialności ustawowej na siebie za 
jego błędy. Czyli kwadratura koła.

Tymczasem ustawa nie wspomina nic o projekcie wykonawczym. Architekt czuje się 
zwolniony z obowiązku, a klient ostatecznie czuje się oszukany. A dom 
zbudować trzeba. Wtedy wkracza do akcji majster, lub brygadzista. Dobrze, 
jeżeli jest to dobry majster, który budować umie, poradzi sobie. Ale jeżeli 
klient przyoszczędził dutków i zatrudnił byle kogo, to będzie miał to, za 
co zapłacił - czyli byle co. Zorientuje się za dziesięć lat, jak mu 
wichura dach zerwie, albo okna się wypaczą. Albo co innego.

Ale to nie taka prosta sprawa. W tej chwili prawo stanowi, że ostateczną 
odpowiedzialność ponosi architekt, czyli projektant. Ale to niczego nie 
wyjaśnia. Współczesne konstrukcje domów jednorodzinnych, czy to 
szkieletowe, czy mniej lub bardziej tradycyjne, są przewymiarowane pod 
względem konstrukcyjnym. Zatem raczej nie grozi nam na budowie katastrofa 
budowlana. Natomiast na wypaczone drzwi, skrzypiący sufit, projektant zawsze 
może zwalić na wykonawców. Stąd powinien obowiązywać nadzór autorski 
projektanta, który powinien akceptować szczegółowe rozwiązania - nawet, 
jeżeli ich nie zaprojektował. Takie jest moje zdanie. Skoro w dzienniku 
budowy jest tyle miejsca na wpisy, może powinna pojawić się rubryka na 
parafki projektanta? I niech bierze odpowiedzialność - zajrzał na budowę, 
czy nie zajrzał. Za prawdziwy nadzór autorski bowiem architekci żądają 
extra opłat.

Moje zdanie na ten temat jest takie:

Jeżeli kupujesz projekt gotowy, bo szkoda Ci kasy i nie masz jakichś tam 
wymagań, albo jesteś prostym klientem, który się nie zna i nie musi - 
płacisz za pakiet, który widzisz. W ostatniej chwili możesz się wycofać, 
tak czy siak, większość dokumentów jest już gotowa, możesz sprawdzić, co 
kupujesz.

W przypadku projektu indywidualnego sprawy mają się inaczej. Skoro płacę 
9.600,00PLN, mam prawo oczekiwać, że architekt rozwiąże podstawowe problemy 
konstrukcyjne. Odpowiednie dokumenty nie muszą znaleźć się w Projekcie 
Budowlanym, ale powinny zostać przekazane klientowi. Za te pieniądze, moim 
zdaniem, powinny. Nie oczekuję szczegółowych specyfikacji, ale wystarczą 
rozwiązania, detale - i to nie na odwal się, ale optymalne, wynikające z 
głębokiej wiedzy i doświadczenia projektanta.

Tymczasem sprawy mają się inaczej. Rozumiem, że należę do trudnych 
klientów, którzy przed spotkaniem z projektantem wykuli podręcznik budowy 
domów szkieletowych, żeby wiedzieć, o co kaman i nie dać się złapać na 
ściemę. Poza tym po to, żeby rozmowa z projektantem nie polegała na tym, 
że tłumaczy mi on jak krowie na rowie każdy aspekt, tylko koncentrujemy się 
na tym, co naprawdę istotne. Wiem, że nie każdy klient wie tak dokładnie 
jak ja, w jakim domu chce mieszkać, z czego ten dom ma być zbudowany, jakie 
ma mieć okna i ile, ile wykuszy, portali, maszkaranów, fontanien i łazienek. 
Rzeczywiście, wtedy przydaje się wizja artystyczna, chociaż na przykładzie 
takiej Norwegii można zobaczyć, że przydałoby się trochę polotu w stronę 
techniczną i kosztową skierować. Jedna projektantka zdradziła mi w 
zaufaniu, że właściwie mogliby produkować projekty ze sztancy - w 
większości idą tylko dworki szlacheckie i wariacje na temat. W takim razie, 
czemużby nie skoncentrować się na stronie technicznej zagadnienia? Bo się 
nie musi, to się nie robi, ot co.

Monopol pieczątki projektanta sprawił, że architekci spoczęli na Laurach, 
Werandach, czy jak tam się nazywają ich żony, czy kochanki.

DATA: 2006-11-25


📅 śro 21 lutego 2007


=> ./index.gmi ↩ Index (Strona główna)

=> ./category/blog-budowy-domu.gmi 📁 Blog budowy domu
=> ./tag/budowa.gmi #Budowa