_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 16.10.1992.                                      nr 46
_______________________________________________________________________

W numerze:
         Wladyslaw Balicki - Nozyce nad Polska
            Jerzy Boniecki - Cechy Polakow
Wieslaw Leszek Wyrzykowski - Mendelsohn im nie zagra
                           - Ody Horacego w przekladzie Zygmunta Kubiaka
            Maciek Cieslak - Katyn na lamach gazet
                           - Listy do redakcji
_______________________________________________________________________

[Od introligatora dyzurnego: do tej pory rzadko zamieszczalismy teksty
 o gospodarce. Proponujemy jednak artykul W. Balickiego o rolnictwie,
 gdyz jest on niezwykle czytelny i oparty bardziej na brutalnej fizyce
 niz na spekulacjach politycznych. A poza tym juz zaczelo sie cos dziac,
 rzad wstrzymuje eksport pasz, zawiesza cla na import, ale wprowadza
 oplaty wyrownawcze. Niekoherencja? 

 Jerzy Boniecki szuka ogolnych cech narodowych Polakow. Bardzo ciekawe,
 zabraklo tam jednej cechy: otoz niewatpliwie od stuleci wszyscy Polacy 
 charakteryzuja sie ciagotami w kierunku poszukiwaniu cech narodowych 
 Polakow... 

 Maciek Cieslak zamiast standardowego kondensatu z ostatnich dwoch
 tygodni pisze o Katyniu. Czas klamstwa sie skonczyl? J.K-uk]
_______________________________________________________________________

[Artykul opublikowany we "Wprost" z 13 wrzesnia 1992. Spisal i 
 nieznacznie skrocil J.K-uk]

Wladyslaw Balicki

                            NOZYCE NAD POLSKA
                            =================


Ubiegloroczna kleska urodzaju, spowodowana po czesci dobra pogoda, po 
czesci dzialaniem mechanizmow rynkowych, doprowadzila do nieznanego za 
czasow poprzedniego ustroju niedoboru popytu. Polska, kraj od kilku- 
dziesieciu lat importujacy zboze, nagle zostala nim zasypana. Nadwyzka 
wyniosla prawie milion ton zboz i ten milion - na szczescie, jak 
sadzono wczesna wiosna, na nieszczescie, jak twierdzi sie dzisiaj - 
wyeksportowano, glownie za wschodnia granice.

Tegoroczna susza i wywolana nia kleska nieurodzaju z trzech 
przynajmniej powodow ma charakter wyjatkowy. Tak naglego spadku plonow 
(ostrozne szacunki przewiduje, ze beda one mniejsze o 25 proc.) nie 
przepowiadal najwiekszy nawet pesymista. Poziom wody w rzekach byl 
najnizszy od stu lat. Kleska dotknela nie tylko rolnictwo, ale rowniez 
inne dziedziny bazujace na naturalnej wegetacji.

Szczegolny charakter tegorocznej suszy zwiazany jest takze z jej 
geograficzna lokalizacja. Jezeli dwa gospodarstwa dostarczaja na rynek 
np. 30 kwintali pszenicy, przy czym pierwsze dostarcza z jednego 
hektara 20 kwintali, a drugie 10, kleska nieurodzaju w pierwszym z nich 
pociaga za soba powazniejsze skutki gospodarcze niz w drugim. Tracimy 
5 + 2.5 = 7.5 kwintala, gdy oba gospodarstwa zostaly dotkniete 
nieurodzajem w tym samym stopniu. Jesli jednak to pierwsze 
(wysokotowarowe) nie zaznalo kropli deszczu przez kilkadziesiat dni, 
w rezultacie czego plon spadl w nim o 40 proc., a nad drugim troche 
padalo, co spowodowalo tylko 10 proc. obnizki, sytuacja jest jeszcze 
gorsza, laczny spadek wynosi nie 7.5, lecz 9 kwintali.

Zlosliwym zrzadzeniem losu nize przesuwajace sie znad Atlantyku 
zatrzymywaly sie nie dochodzac do Odry, a te znad Ukrainy - gdzies w 
okolicach Kutna. Nad Wielkopolska i wojewodztwami zachodnimi niebo bylo 
bezchmurne. W tych wlasnie wojewodztwach znajduje sie wiekszosc 
gospodarstw wysokotowarowych. Dwudziestoprocentowy spadek plonow zboz, 
czyli prawie o 7 milionow ton, pociagnie za soba znacznie 
przekraczajace ten odsetek obnizenie podazy.

Trzeci i chyba najwazniejszy czynnik przesadzajacy o wyjatkowosci 
tegorocznego nieurodzaju to dramatyczna sytuacja finansowa polskiego 
rolnictwa.

Jest ona rezultatem zderzenia sie dwu wlasciwosci stanowiacych - 
jeszcze za ancien regime'u - polska specyfike. Rolnictwo bylo w epoce 
PRL w wiekszosci prywatne i tak rozdrobnione, ze do przesady 
zdemonopolizowane. Producenci srodkow dla niego niezbednych: nawozow, 
maszyn, pasz - to ogolnokrajowe lub lokalne monopole. Tzw. uwolnienie 
cen rozpoczete za Rakowskiego, a dokonczone przez Balcerowicza, 
spowodowalo powrot zjawiska dobrze znanego przed wojna, noszacego nazwe 
"nozyc cenowych". Rozdrobnieni producenci rolni mogli po uwolnieniu cen 
podniesc je tylko do poziomu wyznaczonego przez slabnacy popyt. 
Zmonopolizowani wytworcy srodkow produkcji podniesli je znacznie wyzej 
- do poziomu wyznaczonego przez ich rynkowa wylacznosc. W efekcie 
koszty w gospodarstwie wiejskim rosly bez porownania szybciej niz 
przychody ze sprzedazy plodow. 

Zadluzenie, spadek dochodow osobistych w gospodarstwach wiejskich, 
bankructwa PGR-ow i prawie milion hektarow pegeerowskiej ziemi 
pozostawionej odlogiem - maja swoje praprzyczyne wlasnie w rozwarciu 
sie "nozyc cen". Polska cierpi na chorobe wadliwej struktury 
gospodarczej, a skutki tej choroby odczuwa w pierwszym rzedzie 
rolnictwo. Wydajnosc pracy jest w nim oczywiscie zenujaco niska, a jej 
wzrost bedzie musial pociagnac za soba likwidacje niewiarygodnie duzej 
liczby gospodarstw. Ich miejsce zajma wysokowydajne, wielkoobszarowe 
zmechanizowane farmy. Aby to sie jednak dokonalo, produkcja w 
gospodarstwach obecnie najlepszych musi byc oplacalna na tyle, by 
mozliwymi i oplacalnymi staly sie inwestycje. W sytuacji rozwartych 
nozyc nie sa one oplacalne. Tak wiec dopiero radykalna poprawa 
zyskownosci stworzy nadzieje, iz polskie rolnictwo wyjdzie na prosta 
droge do Europy, po ktorej poruszac sie bedzie z mozolem, lecz we 
wlasciwym kierunku. Przy obecnych relacjach cen, jesli sie ono nie 
cofa, to stoi w miejscu. Na taka sytuacje, czyli na niska, lub zadna 
oplacalnosc, nalozyla sie susza. Z nakladow poniesionych w ubieglym 
roku, z kredytow zaciagnietych na poczet tegorocznych zbiorow przychody 
beda mizerne; na czesci pol w ogole nie przystapiono do zniw, gdyz 
koszt wynajecia kombajnu przekroczylby dochod ze sprzedazy plonu.

Czego wiec powinnismy sie spodziewac jako rezultatu srogiej suszy 
polaczonej z dramatyczna sytuacja finansowa? 

Z cala pewnoscia zdrozeje mieso. Ministerstwo Rolnictwa przewiduje 
podwyzki rzedu 33 proc. i chociaz kazde tego rodzaju horoskopy sa dzis 
wysoce niepewne, mechanizm wzrostu cen miesa latwo sobie wyobrazic. 
Niezaleznie bowiem od tego, czy - o czym nizej - Polska sprowadzi 
brakujace do bilansu zbozowego 6.5 mln ton, czy nie sprowadzi, mieso 
zdrozeje. Jesli nie sprowadzi, poglowie zywca zostanie ograniczone. 
Zmaleje podaz miesa i wzrosnie jego cena. 

Jesli sprowadzi, to - w najbardziej optymistycznym wariancie - mozna 
przewidziec utrzymanie jego podazy na tym samym poziomie. Wzrosnie przy 
tym jego cena, gdyz wzrosnie koszt hodowli. Pasza, kupowana nawet po 
niskich obecnie cenach swiatowych, jest bowiem drozsza od produkowanej 
w gospodarstwie hodowcy. Poniewaz w Polsce wiekszosc hodowli bazuje na 
paszy wytwarzanej przez rolnika, przestawienie sie na importowana karme 
bedzie rownoznaczne ze wzrostem kosztow i wzrostem ceny miesa.

Tego moga oczekiwac mieszkancy miast. Jakie zas perspektywy rysuja sie 
przed rolnikami? Zaleza one od polityki rzadu, a stoi on przed trzema 
mozliwosciami. Kazdy z trzech ewentualnych wariantow przyniesie - jesli 
go zrealizowac - i dobre i zle rezultaty. Pierwszy wariant polegalby na 
dalszym przestrzeganiu doktryny liberalnej, czyli na nierobieniu 
niczego i oczekiwaniu skutkow zadzialania tzw. niewidzialnej reki 
rynku. Co sie w takim wypadku zdarzy? Poniewaz rynkowa cena tony zboza 
w kraju przystaje niemal do poziomu cen swiatowych, brakujace w 
bilansie zbozowym 6.5 mln ton zostanie przez importerow (glownie 
prywatnych) sprowadzone z zagranicy. Bedzie to Polske kosztowalo 
miliard dolarow, gdyz ceny zboza na rynkach swiatowych oscyluja wokol 
120 dolarow za tone. Suma to ogromna, rowna niemal jednomiesiecznym 
wplywom z krajowego eksportu, ale - szczesliwym trafem - bedziemy nia 
dysponowac dzieki zarysowujacemu sie juz po pol roku dodatniemu saldu 
obrotow z zagranica. Ten import nie pozwoli na powazny wzrost ceny 
zboza. Spozycie zywnosci utrzyma sie w kraju na poprzednim poziomie, 
ale rolnictwo niewiele na tym zyska. Wzrost cen miesa pokryje jedynie 
drobna czesc wydatkow. Analizujac ten wariant zakladam, ze rzad nie 
wysupla z budzetu nie przewidywanych wczesniej srodkow na ratowanie 
tego sektora gospodarki. Wydatki te wprawdzie zaoszczedzi, ale 
spowoduje, ze skutki suszy dadza naprawde o sobie znac dopiero w 
przyszlym roku.

Jesienia i zima zbankrutuje bowiem powazna czesc wysokotowarowych 
PGRow, rolnicy indywidualni nie zakupia ani materialu siewnego, ani 
nawozow, ani materialu zarodowego, a o inwestycjach, czy remontach 
nawet nie pomysla. Tak wiec w przyszlym roku, juz nie z powodow 
klimatycznych, lecz finansowych moze zabraknac nie szesc i pol, lec 
dziesiec milionow ton. Produkt krajowy spadnie do poziomu 
nieprzekraczalnie niskiego, ale gospodarka odbije sie od dna. 
Niezbedny, ogromny import wywola taki popyt na dewizy, ze dokona sie 
zywiolowe, wysokie obnizenie kursu zlotowki wobec dolara. Zamknie to 
polski rynek przed importem i podniesie oplacalnosc eksportu. Bieg 
zdarzen doprowadzi do triumfu gospodarczych nacjonalistow, od dawna 
domagajacych sie wysokiej dewaluacji, odgradzajacej kraj od 
wyniszczajacego importu.

Druga mozliwosc. Rolnictwo otrzymuje (w postaci ulg podatkowych, tanich 
kredytow, dotacji, umorzen itd.) 2.5 bln zl. O taka wlasnie sume 
wystapilo wobec rzadu Ministerstwo Rolnictwa. Miliardowy import zboz 
dokonuje sie tak, jak w wariancie poprzednim, a zatem nie spada 
spozycie dobr zywnosciowych. Rzad traci owe 2.5 bln zl, ale rolnictwo 
otrzymuje rekompensate za poniesione straty. Jest to jednak tylko 
rekompensata. Ten posredni wariant nie oznacza nic innego, jak tylko 
powrot do punktu wyjscia. Jesli w przyszlym roku znow zapanuje susza, 
bedziemy mieli do czynienia z sytuacja taka, jak dzis, a rzad znow 
stanie w obliczu trudnego wyboru.

Trzeci wariant, drastyczny - pozwoli na zalatwienie sie z "nozycami 
cen". Rzad nie dopuszcza do kompensacyjnego importu, a oprocz tego 
wysupluje owe 2.5 biliona. Ceny zywnosci rosna gwaltownie, a podwyzka 
cen miesa grubo przekracza przewidziane 33 proc. Monopolisci, 
producenci srodkow dla rolnictwa, nie decyduja sie jednak na podwyzki, 
gdyz popyt na ich produkty juz wczesniej spadl do bardzo niskiego 
poziomu. Zamykaja sie "nozyce cen", a rolnictwu przywrocona zostaje 
utracona przed paru laty zyskownosc.

Podsumujmy: pierwszy wariant preferuje mieszkancow miast kosztem 
rolnikow, trzeci - rolnikow kosztem mieszkancow miast. Drugi, nijaki, 
nie preferuje nikogo i nic wlasciwie nie zmienia. I dlatego zapewne on 
zostanie wybrany.
_______________________________________________________________________

["Kultura" nr. 6/537 (1992) (z cyklu SPRAWY I TROSKI), zanotowal 
 J.K-ek]

Jerzy Boniecki

                              CECHY POLAKOW
                              =============

Juz od dawna kusilo mnie, aby sprobowac zrobic spis tzw. typowych
cech Polakow. Stale o nich mowimy w momentach radosci i triumfu,
czesciej moze jeszcze w chwilach klesk i niepowodzen. A mimo to nie
przypominam sobie, abym kiedykolwiek widzial spis czy jakis katalog tych
naszych cech.

Bezposrednio do napisania niniejszego artykulu zachecil mnie wywiad
z Edwardem Raczynskim - bylym emigracyjnym prezydentem, opublikowany z
grudniowym numerze "Kultury" ubieglego roku (12/531). Uzmyslowilem sobie
w szczegolnosci, ze wbrew pozorom, przebywanie poza Polska i mozliwosc
ogladania Polakow z zewnatrz, wsrod innych narodowsci, daje moze
szczegolniejsza, lepsza, perspektywe. Gdyby bowiem tego rodzaju analiza
czy badania prowadzone byly wsrod Polakow w kraju, obok `trwalych'
istniejacych od dlugiego czasu `cech narodowych' ujawnilyby sie inne,
niewatpliwie prawdziwe, a wiec autentyczne, ale bedace wynikiem ponurego
systemu, ktory zapanowal w Polsce po II wojnie swiatowej. Typowym
przykladem takich - powszechnych niestety w kraju - cech jest
niesolidnosc lub brak szacunku dla dobra publicznego. Wrod Polakow,
ktorzy osiedlaja sie na Zachodzie te dwie cechy z czasem zanikaja -
spowodowane jest to innymi warunkami, w ktorych teraz zyja ci ludzie.
Natomiast inne `narodowe cechy' zachowuja sie nadal, nieraz po
kilkudziesieciu latach spedzonych poza krajem. Te wlasnie cechy wydaja
sie szczegolnie interesujace, jako trwale, a wiec najbardziej typowe.

Przedmiot naszych rozwazan jest o tyle skomplikowany i `delikatny',
ze ich wynikiem moze byc stereotyp, a wiec kategoria oceny, ktora
uzywana w sposob nieodpowiedzialny potrafi byc krzywdzaca i uczynic
wiele zlego. Z drugiej strony jednak wiemy dobrze, ze wspolnota kultury i
doswiadczen z pewnoscia wytwarza cechy typowe, `narodowe', i ich
zidentyfikowanie ma znaczna wartosc poznawcza, a nawet praktyczna.
Trzeba wszakze stale pamietac, ze poszczegolne typowe cechy Polakow,
ogladane pojedynczo nie musza bynajmniej byc - i nie sa - wylacznie
polskie. Spotykane sa one z pewnoscia takze u innych narodowosci.
Dopiero ich zbior, tj. wystepowanie razem, obok siebie, cech pozytywnych
i negatywnych, a wiec ich kombinacja, sklada sie na ewentualna sylwetke
`typowego Polaka'. Przy czym, jak we wszystkich uogolnieniach, istnieje
tutaj zastrzezenie, ze do takiej sylwetki `typowego Polaka' nie beda
pasowac wszyscy Polacy, a tylko ich wiekszosc.

Zanim wreszcie przejdziemy do wyszczegolnienia tych naszych cech -
jeszcze dwie uwagi. Czy nie byloby lepiej, aby zidentyfikowanie cech
Polakow pozostawic innym, tj. obcym, ktorzy obserwuja nas z zewnatrz?
Widza je oni chyba bardziej ostro i bardziej bezstronnie. Tak, moze to i
prawda, ale jednoczesnie sa bardziej z dala od nas, a wiec znaja nas
mniej. Bariera naszego jezyka, ktory niestety nie stanie sie nigdy
lingua franca, odgrywa w tym niebagatelna role. Tak wiec nasza ocena
wlasna, a wiec introspekcja wydaje sie bardziej wlasciwa, moze tym
wiecej jesli jest dokonywana z pozycji emigranta, a wiec Polaka zyjacego
na stale w innej kulturze. Druga uwaga - to zastrzezenie, ze prowadzona
tu proba analizy nie jest zadnym opracowaniem naukowym. Oparta jest ona
na wlasnych obserwacjach, z tym jednak, ze powstaly spis cech poddany byl
krytyce i modyfikacji szeregu osob - Polakow emigrantow i w tym sensie
reprezentuje sume pogladow i doswiadczen.

A wiec ad rem - jakie sa typowe cechy Polakow?

Zalety: uczuciowosc; sentymentalizm; serdecznosc; goscinnosc i
wielkodusznosc; gotowosc do poswiecen, patriotyzm; przywiazanie do
historii i tradycji; lagodnosc; brak msciwosci i okrucienstwa;
umiejetnosc przetrwania i rozpoczecia od nowa; brak malostkowosci i
nadmiernego zmaterializowania; uczynnosc; kurtuazja wobec kobiet;
szacunek dla kultury i wyksztalcenia.

Wady: zasciankowosc (przesadny polonocentryzm); snobizm (spoleczny
i wobec niektorych narodow), brak pragmatyzmu i trzezwosci ocen
(rzeczywistosci), sklonnosc do budowy mitow; nieufnosc; pyszalkowatosc i
brak skromnosci - dokladne przeciwienstwo anglosaskiego understatement i
ogolnej powsciagliwosci; sklonnosc do `robienia szumu' i
`quasi-dzialania'; ksenofobia i koltunstwo (jako cechy spotykane
czesciej niz u wiekszosci narodow europejskich), balaganiarstwo i
nieumiejetnosc organizacji; brak wytrwalosci (przy zdolnosci do zrywu),
brak dyscypliny spolecznej, brak tolerancji i kultury wspolzycia
spolecznego; brak poczucia obywatelskiego (civic spirit), sklonnosc do
rozwleklosci i braku scislosci wypowiedzi.

Przy omawianiu naszych typowych cech z innymi rodakami uderzylo
mnie, ze co do kilku podstawowych cech od razu byla zgoda. Natomiast
zanim doszlismy do zidentyfikowania innych, bylo poczatkowo sporo
niepewnosci i roznicy zdan. Wynika z tego, ze choc wydawaloby sie, ze
`znamy sie jak lyse konie', moze wcale tak nie jest? Prezydent
Raczynski, ktory w ciagu swego dlugiego zycia obserwowal Polakow,
doszedl n.p. do wniosku, ze Polacy sa leniwi. Dziwne. Nigdy bym tego o
Polakach nie powiedzial; zadna z konsultowanych przeze mnie osob rowniez
nie wymienila tej cechy jako charakterystycznej dla Polakow.

Ciekawe, ze czasem trudno jest w sposob jasny zakwalifikowac jakas
ceche jako zalete lub wade. Na przyklad sentymentalizm - wada to czy
zaleta? Inne spostrzezenie to fakt, ze uzbieralo sie w tym spisie mniej
wiecej tyle wad, co i zalet, a wiec jest jakas `rownowaga'. Zapewniam,
ze przy ukladaniu spisu byl to zupelny przypadek. Inna uwaga - to fakt,
ze niektore wady sa wyraznie odpowiednikiem, czy `druga strona' zalet.
Jesli wiec prawda jest, ze `typowy Polak' jest uczuciowy i (w jakims
stopniu) sentymentalny, trudno sie dziwic, iz wykazuje on brak
pragmatyzmu i trzezwosci w ocenie rzeczywistosci.

Na koniec trzeba podkreslic, ze wszystkie te typowe polskie cechy
maja oczywiscie swoje kulturowe i historyczne wytlumaczenie czy
`usprawiedliwienie'. Niemniej pozostaja faktem, ktory w duzym stopniu
charakteryzuje nasz narod.


Wielkanoc 1992
_______________________________________________________________________

Wieslaw Leszek Wyrzykowski

         MENDELSOHN IM NIE ZAGRA. RZECZ O BEZZENSTWIE KSIEZY
         ===================================================

[tekst pochodzi z "Glosu Polonii" nr 15, 1992]

                                I

Jest to bez watpienia jeden z najdrazliwszych tematow dotyczacych
wewnetrznego zycia Kosciola katolickiego. Wiemy, ze ksieza nie moga
zawierac zwiazkow malzenskich, ze nie moga zyc w konkubinacie - a
jednoczesnie ksiadz w czasie swiecen sklada slub bezzennosci, a nie
czystosci (ksieza zakonni slubuja czystosc). Kazdy z nas czesto, a moze
tylko sporadycznie, zastanawia sie, jak to jest, ze w prawoslawiu
malzenstwo jest dozwolone, ze protestanci rowniez dopuszczaja zwiazek
malzenski - a my, rzymsko-katolicy, stanowczo odrzucamy malzenstwo
ksiezy. A przeciez nie jest dla nikogo tajemnica, ze zdarzaja sie
przypadki utrzymywania bardzo bliskich, intymnych kontaktow duchownego z
kobieta, ze rodza sie dzieci, ze w niektorych krajach istnieja dosc
silne ruchy na rzecz zalegalizowania malzenstwa duchownych. Zwolennicy
utrzymuja, ze zaoszczedzi sie w ten sposob zgorszenia, w przypadku
konkubinatu, ze wiele zboczen, psychicznych zalaman nie bedzie miec
miejsca, ze natury nie da sie niczym oszukac, zastapic. Przeciwnicy
natomiast stoja na stanowisku, ze kaplan musi calkowicie poswiecic sie
Bogu i sluzbie blizniemu.

Przypatrzmy sie zatem, jak ta sprawa wygladala dawniej w swietle
opracowan m. in. Rudolfa Fischer-Wollperta, Juliusza Bardacha i
Jozefa Putka; wszystko to sa opracowania historyczne oparte o dokumenty.

                               II

W Kosciele pierwotnym czesto wystepowalo laczenie kaplanstwa z
malzenstwem, po prostu jeszcze nikt nie probowal rozdzielac malzenstwa
od kaplanstwa, uwazano bowiem, ze dostojnik koscielny powinien posiadac
cechy dobrego ojca rodziny. Biskup, stojacy na czele gminy, powinien
byc dobrym ojcem umiejacym wychowywac swe dzieci w posluszenstwie: kto
bowiem nie umie rzadzic wlasnym domem, jak rzadzic bedzie Kosciolem?

W najdawniejszych czasach przyjela sie praktyka, ze kto przyjal
swiecenia jako czlowiek zonaty - mogl w zwiazku pozostac, natomiast 
wyswiecony kawaler nie mogl zawrzec malzenstwa; dwukrotnie zonaci nie byli
dopuszczani do swiecen. Niby wszystko bylo jasne, ale wkradly sie
naduzycia i synod w Elwirze, ok. 300 r., zakazal duchownym z wyzszymi
swieceniami zawierania malzenstw, a synod w Ancyrze, w 314 r., pozwalal
diakonom na malzenstwo, jezeli to sobie wczesniej zastrzegli, przed
swieceniami.

Na I Soborze Powszechnym w Nicei (325 r.) postanowiono uchwaly podjete w
Elwirze rozszerzyc na caly Kosciol, na wniosek jednak biskupa Pafnucego
zgodzono sie, aby duchowni bedacy w zwiazkach malzenskich nie zrywali
ich. Ten sam sobor zakazal przebywania w jednym domu duchownego i
kobiety (wyjatek stanowily wiezy krwi).

W nastepnych wiekach ewolucja poszla w dwu kierunkach, odmiennie w
Kosciele Wschodnim i Zachodnim, na Wschodzie malzenstwo zawarte przed
swieceniami mozna bylo kontynuowac, jedynie biskupow obowiazywalo
bezzenstwo, natomiast na Zachodzie papiez Leon I Wielki (440-461) oraz
Grzegorz I Wielki (590-604) rozszerzyli postanowienia w Elwirze na
subdiakonow.

Wciaz ponawiane zaostrzenia i podejmowane uchwaly dowodza, na jakie
trudnosci napotykala polityka rozdzielenia malzenstwa i kaplanstwa.
Stopniowe narzucanie woli papiestwa duchownym odnosilo pozadany skutek,
chociaz w X wieku znow doszlo do rozluznienia obyczajow. Leon IX na
synodzie w Rzymie w roku 1049 ponowil wszystkie rozporzadzenia i bardzo
ostro zwalczal tych kaplanow, ktorzy nie stosowali sie do papieskich
rozporzadzen. Za pontyfikatu Leona IX wielokrotnie zaostrzano dekrety
papieskie przeciwko zonatym ksiezom. Kolejni papieze szli ta sama
droga, Mikolaj II (1058-1061) na synodzie w 1059 roku duchownych, ktorzy
zyli w konkubinacie, wyklal i zakazal wiernym uczestniczenia w mszach
odprawianych przez tych ksiezy.

Za pontyfikatu Aleksandra II (1061-1073) wyslano legatow papieskich do
poszczegolnych krajow, aby na miejscu kontrolowali wprowadzanie
papieskich dekretow w zycie. W 1074 roku Grzegorz VII, na tzw. postnym
synodzie, odnowil nakazy swych poprzednikow i pozbawil duchownych,
ktorzy zyli w konkubinacie, ich urzedow.

Dopiero na poczatku XIII wieku Kosciol uznal malzenstwo za przeszkode
dla przyjecia swiecen. W XIV i XV wieku dosc czesto pojawiaja sie
skargi na nie respektowanie tych postanowien, a ponadto miejsce
malzenstwa coraz czesciej zajmuje konkubinat. W XVI wieku reformatorzy
kwestionowali sakrament swiecen kaplanskich, dopuszczajac mozliwosc
malzenstwa zawieranego przez ksiezy.

Na Soborze Powszechnym w Trydencie (1545-1563) niektorzy katoliccy
wladcy opowiadali sie za malzenstwem ksiezy, a kiedy sobor odrzucil te
postulaty, wladcy postarali sie o szczegolne uregulowanie tych spraw na
swoich terytoriach. Sobor w Trydencie potwierdzil, ze duchowni majacy
wyzsze swiecenia kaplanskie nie moga zawierac zwiazkow malzenskich. W
sumie do dnia dzisiejszego niewiele sie w tej materii zmienilo,
wlasciwie nic: ksieza nie moga sie zenic i oficjalnie sprawy nie ma, 
lecz nieoficjalnie czesto sie spotykamy z nieco odmienna praktyka.

                              III

Aleksander II wysylajac legatow nie zapomnial o Polsce; rowniez w kraju
Piastow zaczeto wprowadzac celibat, chociaz tak jak wszedzie, akcja ta
napotykala na duzy opor ze strony duchownych. Wprowadzenie celibatu w
Polsce wiazalo sie z walka o uniezaleznienie Kosciola od hierarchii
swieckiej. Ostatecznie celibat zwyciezyl u nas w polowie XIII wieku;
ksieza nie zenili sie juz, ale czy zrezygnowali z towarzystwa niewiast?

W Polsce znani sa jako zonaci arcybiskup Wincenty, ktory mial dwoch
synow: Boguchwala i Miroslawa, oraz biskup we Wloclawku Ogier, ktorego
syn odgrywal duza role w Wielkopolsce w XIII wieku. Kiedy w 1197 roku
legat papieski Piotr, kardynal z Kapui, przywiozl do Polski Bulle
celibatowa - tak to oburzylo duchowienstwo, ze zniewazyli papieskiego
legata. Nie mozna sie jednak dziwic, ze wprowadzenie nowego prawa
napotkalo taki opor: ksieza mieli dzieci, ksztalcili je, zabezpieczali
im urzedy koscielne, czesto syn po ojcu obejmowal parafie i dochody.
Kuria rzymska jednak powoli i systematycznie tepila malzenstwa
duchownych. I jezeli na poczatku udzielano dyspens na malzenstwa,
pozniej je ograniczano, a opornych ksiezy okladano koscielnymi klatwami
i usuwano z posad. W ten sposob z biegiem czasu utrwalila sie zasada
bezzennosci ksiezy.

Zakazy papieskie czesto jednak obchodzono potajemnie, zawierano
malzenstwa w tajemnicy lub wprowadzano do domow kobiety, konkubiny, bez
slubu. Gdy i tego zakazano, wprowadzano do domow krewne, czemu wladze
koscielne tez przeciwdzialaly. Wreszcie przyjela sie zasada, ze w domu
kaplana moze przebywac kobieta, ktora nie jest podejrzana. A o tym
decydowal biskup lub archidiakon.

W roku 1297 legat papieski Filip przywiozl do Polski zakaz mieszkania
duchownych z kobietami; zakaz ten nie odnosil sie do konkubin. Synod
uniejowski z roku 1326 zakazal przebywania pod jednym dachem duchownym i
kobietom podejrzanym - ale wystarczylo sie dobrze oplacic
archidiakonowi, aby wystawil odpowiednie swiadectwo. Rozporzadzenie
arcybiskupa Jakuba Swinki z 1285 r., potwierdzone przez arcybiskupa
Jaroslawa w 1357 r. postanawialo, ze naloznice ksiezowskie karane beda
zaprzedaniem w niewole lub ubiczowaniem!

W Polsce celibat bardzo opornie wchodzil w zycie, jeszcze w XIV wieku
spotyka sie zonatych ksiezy, a w 1420r. arcbp Mikolaj Traba zakazal
duchownym przeznaczac w testamentach cokolwiek z dochodow na rzecz
naloznic i nieslubnych dzieci. Synod warminski z roku 1577 zakazal
ksiezom wychowywac w swych domach `podejrzane dzieci', zrodzone z
konkubin.

Jan Ptasnik w ksiazce "Kultura wiekow srednich" naszkicowal sylwetki
kilku biskupow znanych z rozwiazlosci zycia. Biskup krakowski Pawel z
Przemankowa, utrzymywal na swoim dworze prawdziwy harem: mniszke, ktora
porwal z klasztoru w Skale, tez don wlaczyl! Jego nastepca Jan Muskata
rowniez nie przestrzegal szostego przykazania. Biskup Zawisza urzadzal
sobie `hops', co znaczylo, ze ze swa swita jedzie poza miasto uganiac
sie za kobietami. Biskup poznanski Jan z Kepy "w folgowaniu
pozadliwosciom ciala sie lubowal", a kronikarz Janko z Czarnkowa o
Mikolaju z Kornika napisal, iz z powodu grzechow przeciw naturze jezyk
zaczal mu gnic za zycia!

Krol Jagiello zenil sie cztery razy, po smierci Jadwigi jego trzy
kolejne zony dostarczaly mu sporo klopotow, krol byl wiekowy, a ze krew
mlodych zon nie woda...  W 1411 roku mial sie odbyc sad nad prymasem
Mikolajem Kurowskim, o ktorym Jan Dlugosz pisze: "Jakoby winny ciezkiej
obrazy majestatu, za namawianie Anny krolowej do sprawy milosnej, jako
sama krolowa zeznala". Arcybiskup w drodze na sad spadl z konia i tak
sie potlukl, ze zmarl. Krolowa natomiast zlozyla przysiege, ze jest
niewinna i sprawe odlozono ad acta.

Jan Chryzostom Pasek w "Pamietnikach" pod data 1665 pisze o prymasie
Prazmowskim: "Wiem na cie sekretow, nie duchownej osobie nalezacych,
wiele, a nade wszystko mam kartke od ciebie do jednej mezatki ordynowana
z tak wszetecznym stylem, ze i sodomskie miasta, nie wiem, jezeli taka
praktykowaly mode".

W ksiazce "Szkolnictwo parafialne w Malopolsce XVI - XVIII wieku" autor
przytacza wiele skandalicznych wydarzen majacych miejsce na terenie
parafii. Ale jak dziwic sie proboszczom, zwyklym klechom, jezeli
biskupi nie byli wcale pod tym wzgledem lepsi? Prymas Podoski zyl w
palacu z przyjaciolka, a jak tego mu bylo malo, jezdzil do Lowicza na
"hops", biskupi Rybinski i Naruszewicz postepowali podobnie. Kiedy w
1794 roku, w czasie powstania kosciuszkowskiego, lud Warszawy powiesil
dwoch biskupow: Kossakowskiego i Massalskiego, natomiast za trzecim,
Skarszewskim, w sadzie wstawil sie nie tylko nuncjusz papieski, ale i
dwie naloznice; biskupowi darowano zycie.

W roku 1802 miala miejsce przedziwna historia w powstalej w 1796 roku
parafii we wsi Rzyki. Otoz pleban korzystajac z nieobecnosci mezow,
ktorzy prowadzili handel daleko od rodzinnej wsi, czesto nawiedzal
samotne gospodynie. Mezowie po powrocie wezwali plebana na sad
gromadzki i zmusili do pisemnego zapewnienia poprawy. Pleban pisal:
"Ktora by miala miec meza, takowa takze nie bedzie miala miejsca w mojej
Plebanii, z przyczyny aby maz nie nachodzil na Plebanie moja wolajac,
zem jemu zone przysiegana odebral".

Mistrz Jan Kochanowski z zachwytem pisal o biskupie, ktory porzucil
swiety stan kaplanski i ozenil sie... Glosna byla sprawa ks.
Orzechowskiego, trybuna szlachty, ktory rowniez ozenil sie i walczyl o
pozostanie w zwiazku i ktory pomimo przeroznych przeszkod nie rozstal
sie z malzonka i doczekal bodaj piatki pociech.

                              IV

Do roku 1514 duchowni nosili wasy i brody, ale od tego czasu przywilej
ten zostal zastrzezony dla papiezy. Od czasow Grzegorza VII
duchowienstwo odseparowano, przynajmniej w teorii, od swieckich przez
wprowadzenie celibatu duchownych. Wzglad na dyscypline koscielna, na
sprawnosc funkcjonowania organizacji koscielnej, wymagal czynnika jak
najmniej zwiazanego ze spoleczenstwem, panstwem, rodzina. Piastowanie
urzedow na zasadzie ich dziedziczenia oslabialo wladze papiestwa - ktora
wolala widziec tam ludzi przez siebie skierowanych. Jedyna malzonka
poslubiona mogl byc tylko Kosciol.

Wprowadzenie celibatu nie tylko w Polsce wywolalo oburzenie. Tak bylo
we wszystkich krajach, w ktorych pojawili sie papiescy legaci ze
stosownym dokumentem. Duchowienstwo czeskie pobilo legata. Biskup
Altman z Passawy i Henryk z Chur omal nie zostali rozszarpani przez
duchownych, ktorym odczytali dokument o celibacie. Na synodzie
koscielnym w Rouen arcybiskup Jan zostal zniewazony przez duchownych, a
nastepnie obrzucony kamieniami! Legat papieski Jan z Kremony mial
ogromne klopoty w Londynie... Wowczas to zrodzilo sie powiedzenie, ze
latwo ksiezom odebrac niewiasty, ale o wiele trudniej odebrac niewiastom
ksiezy!

Tyle w ogromnym skrocie historia. A jak jest dzis? Zakaz zawierania
malzenstw nadal obowiazuje, ksieza slubuja bezzennosc i chociaz na
swiecie istnieja dosc liczni zwolennicy zniesienia celibatu, nic nie
wskazuje, aby Watykan podjal taka decyzje. Bylaby to prawdziwa
rewolucja z niemozliwymi do przewidzenia skutkami. Moze wiec lepiej
jest tak - jak jest?

_______________________________________________________________________

[Tygodnik Powszechny z 30.08.92, spisal J.K-uk. Pamietacie oryginaly
  ze szkoly? Ech...]


              ODY HORACEGO W PRZEKLADZIE ZYGMUNTA KUBIAKA 
              ===========================================



                            POMNIK
                            ------
[Exegi monumentum aere perennius]

Pomnik bardziej wieczysty niz ze spizu wznioslem,
Przerownujacy miare krolewskich piramid,
Ktorego ni zarloczny deszcz nie zniszczy, ani
Akwilonu porywczosc, ani niezliczony

Lat ciag, ucieczka czasu. Nie obumre caly,
Wiele ze mnie uniknie wladzy Libityny.
W slawie u potomnosci nie przestane wzrastac
Zawsze mlody, dopoki bedzie wchodzil kaplan

Na stopnie Kapitolu z milczaca dziewica.
I beda mowic o mnie, ze tam, gdzie rozglosny
Strumien Aufidu burzy sie i gdzie ubogi
W wode Daunus krolowal wiesniaczym plemionom,

Tam, z nieznacznego mozny, pierwszy piesn eolska
Przywiodlem do italskich rytmow. Przyjmij dume
Nabyta zaslugami i laskawa wlosy,
Melpomeno, delfickim uwiencz mi wawrzynem.


                           POD WINOROSLA
                           -------------
[Persicos odi, puer, apparatus]

Nie lubie, chlopcze, perskiego przepychu,
Nie w smak mi wience spiete lykiem lipy.
Przestan dociekac, gdzie sie jeszcze tai
Spozniona roza.

Nie sil sie, aby prostemu mirtowi
Cokolwiek dodac. Mirt dobrze przystoi
I tobie, sludze i mnie pijacemu
Pod winorosla.

                               SORAKTE
                               -------
[Vides ut alta stet nive candidum]

Widzisz, jak biale dzis w glebokim sniegu
Stoi Sorakte. Lasy utrudzone
Ledwie dzwigaja brzemie. Rzeki
Znieruchomialy skute mrozem.

Przegnaj to zimno, do ognia nieskapo
Drew dorzucajac, a jeszcze laskawiej
W sabinskim dzbanie czteroletnie
Przyniesc tu wino, moj Taliarchu.

Reszte pozostaw bogom: kiedy oni
Wichrow nad wrzacym morzem klebowisko
Wygladza, juz ani cyprysy
Nie zadrza, ni stare jesiony.

Co bedzie jutro, nie badaj. Dzien kazdy,
Jaki sie zdarzy nam, za zysk poczytaj,
A nie pogardzaj, chlopcze, slodka
Miloscia ani tancem, poki

Twojej kwitnacej mlodosci daleko
Do gderliwosci siwej. Laki teraz
Dla ciebie, drozki w umowionej
Godzinie i wieczorne szepty,

I zdradzajacy dziewczyne ukryta
W najglebszym kacie smiech mily i zastaw
Zerwany z jej ramienia albo
Z palca nie nazbyt opornego.


                               NA SWIETO APOLLINA
                               ------------------
[Quid dedicatum poscit Apollinem]

O co poeta prosi Apollina
Tak uczonego? O co, lejac z czary
Nowy moszcz, modli sie? Nie o dostatki
Zyznej Sardynii,

Nie o Kalabrii skwarnej tluste stada
Ani o zloto, kosc sloniowa z Indii,
Ani o lany, ktore cichym nurtem
Podmywa Lirys.

Kalejskim nozem niech tnie pedy, komu
Los to dal. Kupiec niech ze szczerozlota
Wysacza wino, na ktore wymienil
Syryjski towar.

Czlek samym bogom mily, bo co roku
Trzykroc, czterykroc Atlantyk bezkarnie
Zwiedza. Mnie zywia oliwki, endywie
I lekkie malwy.

Daj sie dobytkiem cieszyc w dobrym zdrowiu,
Synu Latony, w jasnej mysli! Starosc,
Gdy przyjdzie, niechze bedzie niehaniebna
I nie bez piesni.
_______________________________________________________________________

Maciek Cieslak (tym razem wprost z Krakowa)


                         KATYN NA LAMACH GAZET
                         =====================


`Katyn' byl od polwiecza symbolem powojennej epoki, ustroju
budowanego na obcym dyktacie, przemocy i klamstwie. Wczorajszy (14.10.)
gest prezydenta Rosji, ujawnienia prawdy o Katyniu, jest kolejnym
znakiem konca tej epoki. W wymiarze moralnym nabiera on mocy
swiadectwa - sily i ostatecznego zwyciestwa prawdy, a w polityce - 
przypomnienia o sensie wiernosci imponderabiliom - kamieniu wegielnym 
polityki polskiej lat wojny.

                                 * * *

Ogloszona wczoraj wiadomosc o ujawnieniu i przekazaniu nam przez 
Rosje dokumentow katynskich odsunela chwilowo w cien problemy 
doraznej polityki. To sie czuje - tu, w kraju, wydarzenie nabralo 
najwyzszego ciezaru gatunkowego; czarne, wielkie czcionki slowa 
`Katyn' bija z tytulowych stron wszystkich gazet, na uroczystosci 
w Belwederze prezydentowi ze wzruszenia i emocji odebralo glos, w 
TV i radiu mowia historycy i rodziny ofiar.

`Oto chwila, kiedy prawda w przerazliwej swej nagosci zostaje
przekazana swiatu jako dokument przeslany z Moskwy prezydentowi
Walesie - powiedzial Czeslaw Milosz, zaproszony do Belwederu
w srode przed poludniem, na uroczystosc przekazania dokumentow. -
Przez 50 lat mezowie stanu, dyplomaci, historycy, dziennikarze
podtrzymywali - z rzadkimi wyjatkami - spisek milczenia o rozkazie 
masowego morderstwa bezbronnych jencow, wydanym na Kremlu.'

Specjalny wyslannik prezydenta Rosji - Rudolf Germanowicz
(przewodniczacy Komitetu d/s Archiwow przy Radzie Ministrow Rosji)
wreczyl Prezydentowi dwie teczki z kopiami dokumentow odnalezionych
w tajnych archiwach KC KPZR. W pierwszej znajduja sie materialy
potwierdzajace odpowiedzialnosc za zbrodnie owczesnego kierownictwa
KPZR, w drugiej - materialy stwierdzajace, ze wszyscy nastepni
przywodcy komunistyczni znali sprawe i usilowali zatrzec jej slady
w latach od 1970-90.

Gazety drukuja reprodukcje dezyzji Biura Politycznego WKP(b)
(poprzedniczki KPZR) - dokumentu z teczki pierwszej. Oto fragment:

`() W zwiazku z tym, ze wszyscy oni sa zatwardzialymi i niepoprawnymi
wrogami wladzy radzieckiej, NKWD ZSRR uwaza za niezbedne:

I. Polecic NKWD ZSRR:

1) sprawy znajdujacych sie w obozach dla jencow wojennych 14700
bylych polskich oficerow, urzednikow, obszarnikow, policjantow,
funkcjonariuszy wywiadu, zandarmow, osadnikow (wojskowych) i
straznikow wieziennych,

2) a takze sprawy aresztowanych i przebywajacych w wiezieniach
w zachodnich obwodach Ukrainy i Bialorusi 11000 czlonkow roznych
szpiegowskich i dywersyjnych organizacji kontrrewolucyjnych, bylych
obszarnikow, fabrykantow, bylych polskich oficerow, urzednikow i
dezerterow

- rozpatrzyc w trybie specjalnym, wymierzajac im najwyzszy wymiar
kary - rozstrzelanie.

II. Sprawy rozpatrzyc bez wzywania aresztowanych, bez przedstawiania
zarzutow, postanowienia o zakonczeniu sledztwa i aktu oskarzenia. ()'

Dokument spisany jest na czterech stronach maszynopisu. Jest to
formalny wniosek Berii. Na pierwszej stronie ukosnie, na tekscie
maszynowym, odreczne podpisy akceptujace: Stalina, Woroszylowa,
Molotowa, Mikojana, a na marginesie notka, ze Kalinin i Kaganowicz
tez byli za. W tej samej teczce jest tez sprawozdanie Berii i lista
wyzszych oficerow przeznaczonych do rozstrzelania.

Teczka druga zawiera instrukcje, jak nie dopuscic do ujawnienia
tych dowodow zbrodni. Wszystkie datowane od 1970 r. W tym roku dokumenty
z teczki pierwszej trafily tzw. "Pakietu nr. 1" - o najwyzszym stopniu
tajnosci. Na odbywajacej sie rownolegle w srode konferencji w Moskwie,
oficjalnie ujawniono, ze na wiekszosci akt tych supertajnych zbiorow
widnieje klauzula `nigdy nie otwierac'. Ich istnienie bylo znane tylko
najwyzszemu kierownictwu radzieckiemu. Dokumenty z teczki drugiej
dowodza m.in., ze Gorbaczow spotykajac sie z Jaruzelskim i Skubiszewskim,
ukrywal to, co bylo mu wiadomo na temat Katynia. Postepowal wedlug
zalecen kierownika wydzialu miedzynarodowego KPZR - Walentina Falina. 
Taktyka polegala na doprowadzeniu do sytuacji, w ktorej ZSRR oglednie 
przyzna sie do winy, ale oswiadczy, ze nie wiadomo nic ani o dokumentach,
ani dacie zbrodni.

Ujawnienie dokumentow katynskich jest dla Jelcyna ruchem w
wewnetrznej rozgrywce politycznej. Dokumenty zostaly rownoczesnie
wlaczone do materialow w procesie o zasadnosc zeszlorocznej
decyzji o delegalizacji KPZR jako organizacji przestepczej. Proces
toczy sie przeciw Gorbaczowowi, przed Sadem Konstytucyjnym w Moskwie.
Prokurator Stefan Sniezko (zajmuje sie z ramienia rzadu RP badaniem
zbrodni katynskiej) potwierdzil, ze byly `delikatne sugestie'
strony rosyjskiej, aby Polska aktywniej wlaczyla sie w dochodzenie
przeciw bylej KPZR.

Odnosnie sprawy zbrodnii katynskiej, Sniezko wyjasnil, ze
odpowiedzialnosc karna moga ponosic wylacznie osoby, a nie panstwo
czy instytucja. Przypomnial jednak o precedensie w prawie
miedzynarodowym: Trybunal Norymberski uznal SS za organizacje
zbrodnicza i wtedy karana byla sama przynaleznosc do niej.
W przypadku KPZR, zasugerowal, nalezaloby powolac specjalny Trybunal
Miedzynarodowy, ktory posiadalby, zgodne z prawem miedzynarodowym,
uprawnienia do wydania takiego wyroku.

Prezydent Walesa: `Wczoraj za zbrodnia szlo klamstwo. Dzis
za prawda, ktora prezydent Jelcyn zdecydowal sie publicznie
oglosic - pojdzie zrozumienie, zaufanie i przyjazn. Wierze, ze tak
bedzie.'


Wraz z naglym `wybuchem' sprawy katynskiej ucichl caly ubiegloty-
godniowy szum wokol klopotow rzadu (i z rzadem). Podniosly nastroj 
wkrotce minie, warto wiec wiedziec, co nas niedlugo w polityce czeka. 
A czekaja nas: dalsze spory n.t. poszerzenie bazy rzadu, posiadajacego 
aktualnie mniejszosc sejmowa i coraz ostrzej krytykowanego (kandydat na
koalicjanta - PC zarzuca mu resocjalizacje gospodarki i zastopowanie
reform rynkowych), kontrowersje wokol paktu o przedsiebiorstwie
(syndykalistyczny czy nie?), sprawa URM i jego szefa J.M. Rokity
(oskarzanego przez opozycje o etatyzm i tworzenie super-urzedu -
drugiej wladzy) oraz, oczywiscie, dekomunizacja.

_______________________________________________________________________

                             LISTY DO REDAKCJI
                             =================

Marek Sieranski 


1.  Wiersz "Czekamy na ciebie czerwona zarazo" byl przytaczany
    w opublikowanej chyba w 1980 w monografii "Parasola" piora
    Piotra Stachiewicza, a wiec w `czerwonych' czasach, chociaz
    nie wiem, czy w calosci. Nie sadze, zeby wiersz zostal usuniety
    z drugiego wydania tej ksiazki, ktore sie ukazalo gdzies w rok
    po pierwszym. Dzielo to przedstawia takze sylwetke poety i innych
    zolnierzy tego oddzialu. Jezeli dobrze pamietam, wiersz ten zostal
    napisany w czasie walk na Starowce. Autor polegl wkrotce potem.
    Wszystkie te informacje podaje z pamieci, gdyz w tej chwili nie
    mam dostepu do ksiazki; mam nadzieje, ze nie przekrecilem nazwiska
    autora monografii.
 
2.  Druga czesc artykulu rozpoczyna sie drobnym potknieciem jezykowym.
    Po polsku nie mozna powiedziec `1 sierpien 1944 r. Powstanie.'
    Rok 1944, tak jak i inne lata, mial tylko jeden sierpien. Powinno
    raczej byc pierwszy sierpnia w sensie pierwszy dzien miesiaca
    sierpnia.
 
Z powazaniem
 
                         Marek Sieranski 

------------------------------------------------------------------------
 
Adach Smiarowski 

Panie Marku,
 
Odpowiadam na Panskie dwie uwagi.
  
Zarowno wiersz jak i supozycje mialem od p. Mirskiego. Jego zdaniem
wiersz nie byl drukowany w pierwszym i drugim wydaniu Stachiewicza.
[Nie mam pod reka Stachiewicza i nie moge sie dodzwonic do pana M.
Sprawdze przy okazji.]
 
Co do poety, to wyslalem do Spojrzen krotka notke na ten temat. Chyba 
zaginela, wiec przytocze kilka danych o Ziutku (vide "Ziutek" - legenda 
"Parasola",
 
WTK nr 35, 30.08.1970, Piotr Stachiewicz).

Jozef Andrzej Szczepanski (1922-1944), z Jablonny, od poczatku byl
zwiazany z Parasolem. W lipcu 1944 robil Koppego w Krakowie. Dowodca
druzyny w Powstaniu. Ranny w brzuch 1 wrzesnia, przy wycofywaniu
sie ze Srodmiescia. Kanaly, szpitale, przenoszenie w te i nazad.
Infekcja, zapalenie otrzewnej. Zmarl 10 wrzesnia w szpitalu powstanczym
przy Mokotowskiej 75.

Oprocz dwoch piosenek: Palacyk Michla i Chlopcy silni jak stal (hymn
Parasola), napisal wiele wierszy nt. dzialalnosci bojowej batalionu.
 
>    Po polsku nie mozna powiedziec `1 sierpien 1944 r. Powstanie.'
 
Okazuje sie, ze mozna.
 
Zamyslilem sie nieco nad tym. Czyzbym idiolekcil? Ukladam jezyk we
wlasne struktury, ale, gdy trzeba, bywam purysta.
 
Moze to amerykanizm? A moze tylko niewinna cytata z powstanczej piosenki
 
   " ... pierwszy sierpien, dzien krwawy,
         powstal narod Warszawy,
         by uwolnic stolice od zla."
 
Z powazaniem
 
                Adach Smiarowski

_______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous 
FTP, adres:  (128.32.164.30), directory: 
/pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 46___________________________