_________________________________________________________________________
 
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_________________________________________________________________________
 
    Wtorek, 22.04.1997          ISSN 1067-4020             nr 146
_________________________________________________________________________
 
W numerze:
 
       Izabella Wroblewska - Ksiaze Kosciola
      Tadeusz K. Gierymski - Jan Bytnar "Rudy"
             Piotr Walicki - "Rudy" odbity
      Tadeusz K. Gierymski - Tadeusz Zenczykowski nie zyje
            Jurek Krzystek - Wagner i jego "Pierscien"
           Maria Ziemianin - Z alfabetu Jerzego Ludwika Kerna
          Malgorzata Zajac - Tara Lipinski
 
_________________________________________________________________________
 
[Od red. Przypominamy, ze "Spojrzenia" opieraja sie w wiekszosci na
materialach listy dyskusyjnej "Papirus". Informacje o tej ostatniej do
uzyskania od jej opiekuna, Tadeusza Gierymskiego - adres:
tkgierymski@stthomas.edu>]
 
_________________________________________________________________________
 
Izabella Wroblewska 
 
 
                          KSIAZE KOSCIOLA
                          ===============
 
 
W przededniu 130 rocznicy urodzin kardynala Adama Stefana Sapiehy,
przypadajacej 14 maja, ukazala sie w serii biografii Ossolinskich praca
Jacka Czajowskiego o Ksieciu Kosciola. Wczesniej, bo w latach
osiemdziesiatych, zostaly wydane dwie "Ksiegi Sapiezynskie" (tom I w
1982 r., a tom II w 1986 r.), ale oczywiscie jeszcze z ingerencjami
cenzury, widocznymi w tomie drugim. Te dwa tomy byly, jak na owe czasy
i mimo ocenzurowania, duzym osiagnieciem wydawcow, w tym glownego
redaktora ks. Jerzego Wolnego i wspolpracujacego z nim Romana
Zawadzkiego. Na blisko poltora tysiacu stronic przedstawiono
wyczerpujaco i sumiennie postac, zycie i dzialalnosc kardynala.
 
Ksiaze Kardynal byl jedna z wielkich indywidualnosci w historii
polskiego Kosciola, ponadto byl postacia nieprzecietna i warto, by jego
dzialalnosc poznalo mlode pokolenie, ktore, jak sama widze, wie o nim
niewiele. Z ust dziadkow, pamietajacych dobrze jego dostojna sylwetke,
dowiaduja sie czasem o tym, ze kardynal byl dla nich legenda juz w
czasie okupacji. Starsi mieszkancy Krakowa opowiadaja o jego nieugietej
postawie wobec okupanta, kiedy np. osmielil sie odmowic przybycia na
Wawel zapraszajacemu go tam Generalnemu Gubernatorowi Hansowi Frankowi w
dniu urodzin Hitlera w 1940 roku.
 
Biograf kardynala - Jacek Czajowski tak pisze o tym zdarzeniu :
 
       Sapieha powiedzial niemieckiemu urzednikowi: nie!
 
       "Oni i tak nic nie zmienia, natomiast sfotografuja mnie
       i napisza w dziennikach, ze polski biskup w dniu urodzin
       Hitlera przybyl z zyczeniami. Prosze mu powiedziec, ze
       nie przyjde."
 
Jozef Duzyk w swoim artykule "Ksiaze Kosciola" opublikowanym niedawno w
"Dzienniku Polskim" przypomnial tez, ze znane sa szeroko szczegoly
przyjecia Franka w palacu biskupim przydzialowym stechlym chlebem i
marmolada.
 
Z wszystkich wymienionych wyzej publikacji wynika, ze biskup Sapieha
ostro protestowal przeciwko hitlerowskiemu terrorowi i okrucienstwom
wystepujac oficjalnie jako biskup i rzadca archidiecezji krakowskiej.
Juz we wrzesniu 1939 roku apelowal do duchowienstwa o udzielanie pomocy
Zydom. Jak w latach pierwszej wojny, tak i wtedy zajal sie gorliwie
organizacja pomocy dla potrzebujacych, inicjujac zorganizowanie
Obywatelskiego Komitetu Pomocy, a nastepnie wspolpracujac z powstala
Rada Glowna Opiekuncza.
 
Jak pisze Jacek Czajowski, biskup Adam Sapieha mimo niepowodzen na
frontach od poczatku wierzyl w kleske Niemcow
 
       ...juz 3 listopada 1939 roku poprosil papieza o "glos
       protestu i nagany ze strony Stolicy Swietej". Napisal
       do papieza, ze "swiat katolicki oczekuje tej obrony
       sprawiedliwosci nawet gdyby ona nie zmienila sposobu
       postepowania rzadu niemieckiego".
 
Przywrocmy jednak porzadek chronologiczny. Ostatni biograf kardynala
opisuje oczywiscie dawne lata kilkuletniej sluzby ksiedza Adama Sapiehy
w najblizszym otoczeniu papieza Piusa X, w roli 'cameriere segreto
partecipante', ktora to funkcje okreslal swojsko, mowiac, ze jest
papieskim podkomorzym, bedac jednoczesnie doskonalym informatorem o
wydarzeniach w Polsce. Pobyt ten zakonczyl sie konsekracja biskupia w
1911 roku w dostojnych wspanialych murach Kaplicy Sykstynskiej.
 
Potem powrocil do Krakowa, aby objac stolice biskupia na dwa lata przed
wybuchem wojny. W czasie wojny zorganizowal Ksiazeco-Biskupi Komitet
Pomocy dla Dotknietych Kleska Wojny, obejmujacy zasiegiem swojego
dzialania nie tylko Krakow i Galicje, ale rowniez ziemie pozostajace pod
zaborem rosyjskim i pruskim.
 
W poczatkowych dniach sierpnia 1915 roku zajal sie organizacja
ruchomych kolumn sanitarnych wyruszajacych do Galicji srodkowej i
wschodniej, aby ratowac tamtejsza ludnosc przed epidemiami. Na ten wazny
cel przeznaczyl cala nagrode jaka otrzymal w Akademii Umiejetnosci z
fundacji sp. Anny i Erazma Jerzmanowskich.
 
W ksiazce Jacka Czajowskiego szeroko omowiona jest powojenna akcja
biskupa Adama Sapiehy prowadzona w obronie polskich praw do Slaska.
Czajowski opisal jego interwencje w Watykanie bezposrednio u papieza
Benedykta XV, co nie przynioslo pozytywnych rezultatow. Czajowski
uwaza, ze interwencje te przeszkodzily w rozwoju dalszej kariery biskupa
krakowskiego. Narazil sie on bowiem nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce
Achillesowi Rattiemu, ktory wraz z pralatem Giovannim Battista Ogno
Serra byl komisarzem do spraw plebiscytu. Biskup Adam Stefan Sapieha
ocenial wtedy dzialalnosc obu dostojnikow negatywnie. Jak wiadomo,
pierwszy z owych komisarzy niedlugo potem mial zostac papiezem Piusem
XI.
 
Druga sprawa, w ktorej biskup krakowski roznil sie w swych ocenach z
Achillesem Rattim, ale juz jako Piusem XI, byla sprawa konkordatu. Adam
Sapieha od poczatku do konca byl przeciwny temu konkordatowi.
Krytykowal miedzy innymi koncepcje zakladajaca kontrole panstwa nad
Kosciolem, a w szczegolnosci postanowienia dajace panstwu mozliwosc
wplywu na zycie wewnetrzne Kosciola. Sapieha uwazal potem, ze decyzja
o ulozeniu stosunkow pomiedzy panstwem i Kosciolem w Polsce zapadla bez
znaczacego udzialu biskupow polskich. Tymczasem papiez Pius XI byl
zwolennikiem szybkiego zawarcia konkordatu.
 
Zupelnie osobnym, bardzo szeroko uwypuklonym przez autora ksiazki
problemem, byl wywolujacy w swoim czasie olbrzymie emocje konflikt, jaki
wybuchl wokol pochowania marszalka Jozefa Pilsudskiego na Wawelu. Jak
wiadomo, chodzilo o przeniesienie trumny marszalka z krypty sw. Leonarda
do odnowionej krypty Srebrnych Dzwonow, w ktorej znajduje sie do dzis.
Czajowski pisze, ze:
 
       Sapieha bronil sakralnego charaktru Katedry, zagrozonego
       w jakims stopniu nie tyle swiadomie - ile ze wzgledu na
       stan faktyczny, jaki tam zaistnial po pochowaniu Marszalka
       w krypcie sw. Leonarda. Bronil w swym przekonaniu swej
       funkcji straznika krolewskich grobow przed mniej lub bardziej
       wyimaginowanymi zakusami ze strony 'tych panow'. Bronil
       wreszcie swej dumy i honoru, bo w sposobie zalatwienia
       calej sprawy dostrzegl okazywane mu lekcewazenie.
 
Jacek Czajowski zwrocil tez w swej pracy uwage na stosunek papieza Piusa
XII do tego, co rozgrywalo sie w Europie na jego oczach podczas drugiej
wojny. O tym, co dzialo sie wowczas w Polsce, informowal papieza
biskup Adam Sapieha, przedstawiajac mu cala groze sytuacji. Pius XII
przezywal to wszystko, bolal, wspolczul, dodawal odwagi, ubolewal nad
wybuchem wojny polsko-niemieckiej i potepil ja, aczkolwiek w jego
wypowiedziach obie strony traktowane byly tak samo. Nie ma agresora,
odpowiedzialnosc wiec za zlo, jakim jest wojna, spada na obie strony.
 
Biskup Adam Sapieha krytycznie wypowiadal sie w listach pasterskich o
powojennej rzeczywistosci, piszac na przyklad 16 lipca 1945 roku o
powszechnym zaklamaniu, rozpasaniu, niesprawiedliwosci, zawisci,
szukaniu zemsty. W 1946 roku, po pamietnym stlumieniu przez UB
manifestacji trzeciomajowej w Krakowie i aresztowaniu kilkunastu
studentow, wyslal telegram do Bieruta z zadaniem wstrzymania represji.
 
Juz jako kardynal mial trudny moment zalamania, kiedy w 1949 roku pisal
do biskupa Jozefa Gawliny, ktory z gen. Andersem i czescia zolnierzy
pozostal na obczyznie, slowa gorzkie i przygnebiajace: "brak czegos, co
by dawalo nadzieje na przyszlosc, przygniata".
 
Protestowal, podpisujac miedzy innymi memorial skierowany do Bieruta,
domagajacy sie polozenia kresu represjom w stosunku do zolnierzy Armii
Krajowej, co partia oczywiscie uznala za wyraz krytyki istniejacych w
kraju stosunkow, a podpis dostojnika Kosciola za "usilowanie
metropolity, oraz zwiazanych z nim sfer klerykalnych, wywierania wplywu
na bieg wydarzen" w Polsce. Staral sie o zapewnienie pomocy prawnej
wiezionym zolnierzom AK.
 
W 1950 roku kardynal poprosil wladze o wstrzymanie likwidacji szpitala
oo. bonifratrow, a niedlugo przed smiercia, w kwietniu 1951 roku,
rowniez w liscie do Bieruta, protestowal przeciw planowanej akcji
wysiedlen z Krakowa, co podaje ks. Jerzy Wolny w "Polskim Slowniku
Biograficznym". Przewidujac, ze moze stac sie obiektem bezposrednich
represji, napisal w dniu 6 marca 1950 r. oswiadczenie, ze w razie
aresztowania
 
      "wszelkie moje tam zlozone wypowiedzi, prosby i przyznania
      sie sa nieprawdziwe. Nawet, gdy one byly wyglaszane wobec
      swiadkow, podpisane, nie sa one wolne i nie przyjmuje je
      za swoje"
 
Kardynal Adam Stefan Sapieha zmarl 23 lipca 1951 roku.
 
W swoim artykule Jozef Duzyk zauwazyl, ze autor ostatniej biografii
Adama Stefana Sapiehy nie dotarl do dokumentow, ktore by wyjasnily
wreszcie sprawe oczekiwania przez niego przez tyle lat na purpure
kardynalska. Przypomnijmy, ze otrzymal ja dopiero u schylku zycia w
1946 roku. Jozef Duzyk pamieta ten dzien marcowy i tlumy krakowian
przed kosciolem Mariackim, oczekujace na przybycie wracajacego z Rzymu
kardynala.
 
Przypomina tez, ze juz dawno, bo w 1919 roku, spodziewano sie tej
nominacji, zwlaszcza ze tradycja wiazala z krakowska stolica biskupia
godnosc kardynalska. Jozef Wierusz-Kowalski, ktory byl wowczas poslem
polskim przy stolicy apostolskiej, pisal do swego ministra Wladyslawa
Skrzynskiego, ze sprawa kapelusza kardynalskiego dla biskupa Sapiehy
jest "tylko kwestia kilku miesiecy".
 
Jacek Czajowski uwaza, ze dopiero dotarcie do wszystkich archiwow
watykanskich umozliwi uzyskanie odpowiedzi na pytanie "dlaczego?".
Jozef Duzyk spekuluje, ze rozne moga byc powody braku tej decyzji.
Pozniejszy arcybiskup poznanski - Antoni Baraniak, przebywajacy w czasie
wojny wraz z kardynalem Augustem Hlondem w Rzymie, pisal, ze sprawa
kardynalatu Sapiehy byla przegrana jeszcze w 1915 roku. Na czym
dokladnie polegalo to "przegranie" trudno powiedziec.
 
Podobno kardynal Hlond kilkakrotnie interweniowal u papieza Piusa XII i
jego zasluga bylo w koncu otrzymanie purpury przez biskupa Sapiehe.
 
O popularnosci postaci kardynala Adama Stefana Sapiehy najlepiej
swiadczy wypowiedz ze stycznia 1965 roku, ktorej udzielil owczesny
arcybiskup Karol Wojtyla, kiedy wspominajac audiencje u papieza Pawla VI
w dniu 30 listopada 1964 roku napisal:
 
       Niemal zaraz przeszedl Ojciec sw. do wspomnien o Ksieciu
       Kardynale. To jest rzecz naprawde wielka; gdziekolwiek
       sie czlowiek w Rzymie znajdzie i z kimkolwiek zacznie
       rozmowe, to prawie kazdy slyszac "Krakow" przypomina
       Ksiecia Kardynala.
 
O nadchodzacej 130 rocznicy urodzin kardynala Sapiehy przypomniala
 
 
Izabella
_________________________________________________________________________
 
Tadeusz K. Gierymski 
 
 
                       JAN BYTNAR "RUDY"
                       ==================
 
 
Jan Bytnar, urodzony 6 maja 1921 roku w Kolbuszowej, zmarl, z obrazen
zadanych Mu przez katujacych go Niemcow na przesluchaniach w Alei
Szucha, wsrod swoich, 30 marca 1943 roku w Warszawie.
 
Byl uczniem i absolwentem Liceum im. Stefana Batorego i tam czlonkiem
23-ej Warszawskiej Druzyny Harcerskiej zwanej "Pomaranczarnia".
 
I Batory i "Pomaranczarnia" daly Szarym Szeregom i Wielkiej Dywersji
wielu wspanialych ludzi. Tablica w holu szkoly wymienia chyba 300
nazwisk, nauczycieli i uczniow, poleglych w latach wojny. Jest na niej
Mieczyslaw Radwanski, ostatni przedwojenny dyrektor szkoly, a pozniej
kierownik tajnego nauczania, jest trojka przyjaciol z jednej klasy,
Tadeusz Zawadzki ("Zoska"), Aleksy Maciej Dawidowski ("Alek") i Jan
Bytnar ("Rudy"). Jest tam Krzysztof Baczynski ("Krzysztof"), jest
Andrzej Zawadowski ("Gruby").
 
Podczas okupacji Jan Bytnar byl wczesnym i bardzo czynnym dzialaczem i
zolnierzem podziemia.
 
Juz od pazdziernika 1939 r. byl czlonkiem Polskiej Ludowej Akcji
Niepodleglosciowej, a od grudnia tegoz roku byl lacznikiem w komorce
wieziennej Zwiazku Walki Zbrojnej.
 
W 1940 r. przyjechal do dziadkow Rechulow w Kolbuszowej nawiazujac w
Mielcu kontakt z Wladyslawem Jasinskim ("Jedrus"), by omowic mozliwosci
zorganizowania komorek "Odwetu" w Warszawie. Z Mielca razem udali sie
do Kolbuszowej, do mieszkania Wladyslawa Niezgody, wuja Janka Bytnara,
skad wrocil on do Warszawy.
 
Od marca 1941 byl w Szarych Szeregach, od lata 1942 roku dowodzac hufcem
"Ochota", a od listopada tegoz roku jako dowodca hufca "Poludnie",
pozniej "Sad". Oba nalezaly do Grup Szturmowych Szarych Szeregow.
 
"Rudy" wspolorganizowal akcje Malego Sabotazu "Wawra", bral udzial w
akcjach bojowych, byl dobrym kolega, przykladem i dowodca.
 
17 stycznia 1943 r. zjechal po linie z drugiego pietra mieszkania
rodzicow przy Alei Niepodleglosci 159 umykajac tak gestapowcom.
Niestety przyszli tam gestapowcy ponownie w nocy z 22 na 23 marca i
ujeli go, aresztujac takze jego ojca, Stanislawa Bytnara, ktory byl
legionista, harcerzem i nauczycielem. Ojciec zginal podczas ewakuacji
Oswiecimia. Matka i siostra nie byly wtedy w Warszawie i to je
uratowalo.
 
26 marca przyjaciele, w pietnastominutowj akcji, odbili go pod
Arsenalem. Jesli sie nie myle, w calej operacji wzielo udzial 28
zolnierzy pod dowodztwem Stanislawa Broniewskiego ("Stefan").
 
"Zoska" dowodzil grupka "Atak". On to powzial decyzje odbicia "Rudego",
gdy tylko dowiedzial sie o aresztawaniu, on domagal sie tego u
przelozonych, on byl spiritus movens calej akcji.
 
Szczegoly akcji pod Arsenalem, poniesione straty i jej wynik sa
wszystkim znane. Opisane one byly wiele razy, byl chyba nawet film o
tym.
 
 
tkg
_________________________________________________________________________
 
Piotr Walicki, artykul z "Zycia Warszawy", 26 marca 1997
 
 
                          "RUDY" ODBITY
                          =============
                DZIS 54 ROCZNICA AKCJI POD ARSENALEM
                ====================================
 
 
Przed 54 laty, 26 marca 1943 r. Szare Szeregi przeszly swoj bojowy
chrzest. Akcja pod Arsenalem zakonczyla sie sukcesem, mimo ze odbity z
rak Gestapo Janek Bytnar ps. Rudy zmarl kilka dni pozniej. Czy oprocz
harcerzy ktos jeszcze pamieta o "Rudym", "Zosce", "Alku"?
 
W odbijaniu "Rudego" z rak gestapowcow bralo udzial dwudziestu osmiu
szturmowcow Szarych Szeregow. Choc wlasciwie uczestnikow bylo wiecej.
Akcja pod Arsenalem nie bylaby mozliwa, gdyby nie Zygmunt Kaczynski -
"Wesoly". Na Szucha sprzedawal gestapowcom wedlowskie czekoladki.
Rownoczesnie byl wywiadowca. Niemcy znali go dobrze, na tyle dobrze, ze
mogl skorzystac z telefonu w dyzurce siedziby Gestapo.
 
- Towar musi byc dzisiaj odebrany - rzucil w sluchawke czekajacemu na
sygnal Andrzejowi Wolskiemu "Jurowi".
 
"Wesoly" wiedzial, ze "Rudy" musi byc odbity. Wczesniej mineli sie na
schodach w katowni na Szucha. Kaczynski zdawal sobie sprawe, ze Bytnar
nastepnego przesluchania moze juz nie przetrzymac.
 
 
                       Zdecydowala zapalka
 
- Kiedy do lokalu, gdzie siedzielismy, wpadl "Alek" - Aleksy Dawidowski -
z wiadomoscia ze ruszamy - mowi Stanislaw Jastrzebski "Kopec" - bylo nas
pieciu. W akcji moglo wziac udzial tylko trzech. Losowalismy zapalki.
Ja wyciagnalem te z lebkiem.
 
"Kopec" ze stenem w reku zabezpieczal akcje na Dlugiej, od strony
Starego Miasta.
 
- Na ulicy oprocz nas bylo pelno ludzi - mowi Jastrzebski. - Kiedy
zaczely sie strzaly, wszyscy przechodnie pochowali sie. Stalem troche z
tylu. Ktos pytajaco spojrzal w moja strone przez okno restauracji.
Udawalem, ze nie wiem, o co chodzi.
 
"Co tu sie dzieje?" - wyprzedzilem jego pytanie. "Pan wie lepiej ode
mnie. Inaczej nie stalby pan na ulicy" - uslyszalem w odpowiedzi.
 
Przebieg akcji jest swietnie znany, chocby z kart "Kamieni na szaniec"
Aleksandra Kaminskiego. Trwala wszystkiego 15 minut. Jej zyjacy do
dzis uczestnicy potrafia wiernie, ze szczegolami ja odtworzyc. Wiadomo:
w kierunku wieziennego wozu, w ktorym znajdowal sie Bytnar, dwukrotnie i
nieskutecznie rzucali butelkami z benzyna. Dopiero po rzucie Tadeusza
Chojko "Bolca" woz staje w ogniu. Granatowy policjant, ktory
przypadkiem znajduje sie na miejscu, zaskoczony siega po bron. Raniony,
strzela lezac. Zanim zostanie dobity, rani smiertelnie Tadeusza
Krzyzewskiego "Buzdygana". Podczas odwrotu w bramie kolo Arbeitsamtu,
niemieckiego urzedu pracy, w rece gestapowca wpada Hubert Lenk "Hubert".
Zginie pozniej zameczony podczas sledztwa. Umrze tez, smiertelnie ranny
w brzuch "Alek". Nie przezyje rowniez ten, dla ktorego wszyscy sie
narazali - Janek Bytnar "Rudy". Jego stan byl tak ciezki, ze zmarl po
czterech dniach wolnosci. Pochowano go pod fikcyjnym nazwiskiem Jana
Domanskiego w wojskowej kwaterze Cmentarza Powazkowskiego. Po wojnie w
tym samym grobie spoczely szczatki "Alka".
 
 
                        Wiezienne wczasy
 
Akcja pod Arsenalem - pierwsza od wrzesnia 1939 r. walka zbrojna na
ulicach Warszawy, po wojnie staje sie legenda. Zyzna jej gleba sa
"Kamienie na szaniec" Kaminskiego, pierwszy raz wydane jeszcze w czasie
okupacji. Dzis ksiazka jest szkolna lektura, doczekala sie 15 wydan.
Jednak od zakonczenia wojny musialo minac sporo czasu, zeby ci spod
Arsenalu mogli opowiadac o "Rudym" i "Alku" dzieciom szkolach.
 
- Zwiazek Inwalidow Wojennych zafundowal mnie i jeszcze paru innym z
"Parasola" wczasy w Szklarskiej Porebie - mowi Stanislaw Jastrzebski.
Byl tam tez Jan Mazurkiewicz "Radoslaw" z dowodztwa Kedywu AK. Z tego, a
takze z udzialu w ekshumacjach grobow powstanczych, bezpieka zrobila
sprawe. Wczasy potraktowano jak zjazd spiskowcow.
 
Stanislaw Jastrzebski spedzil w wiezieniu 3 lata, od 1950 do 1953 r.
Gorszy los czekal Jana Rodowicza "Anode". Zamordowano go w styczniu
1949 r.
 
- O jakichs obchodach, harcerskich rajdach, mozna mowic dopiero gdzies
od lat 60. Dokladnie kiedy to sie zaczelo nie pamietam - mowi
Jastrzebski. O wiele lepiej pamieta, jak wtedy na Dlugiej kryl Jozefa
Saskiego "Katode", kladac strzalem grubego SA-mana, ktory skads sie
napatoczyl. - Stworzylismy srodowisko, wystepowalismy z prelekcjami w
szkolach, ktorym nadawano imiona bohaterow spod Arsenalu. W stolicy
jedna z ulic na Mokotowie nosi imie "Rudego" - Jana Bytnara. Jest on
tez patronem szkoly podstawowej w al. Niepodleglosci. Pamiec o nim i o
jego przyjaciolach - "Alku" i "Zosce" jest kultywowana w szkole, do
ktorej chodzili - liceum Batorego przy Mysliwieckiej.
 
 
                              * * *
 
Zapytalismy ludzi mieszkajacych przy ul. Jana Bytnara, czy znaja
historie "Rudego". Starsza pani byla wyraznie zdziwiona. - Janek
Bytnar? Wiem, to ten, co go nazywali "Rudy", ale wiecej to specjalnie
nic nie pamietam. On chyba byl harcerzem, albo kims takim...
 
- Panie, a co mnie to obchodzi kto to byl Bytnar. To prawda, ze
mieszkam na ulicy jego imienia, ale chyba nie musze znac kazdego -
odburknal inny jegomosc.
 
- Wiem, ze w 1943 roku zostal aresztowany i byl torturowany przez
gestapo. Potem odbili go zolnierze Szarych Szeregow, ale zmarl wskutek
obrazen odniesionych podczas sledztwa. No i oczywiscie chodzil do tej
samej szkoly co ja - honor uratowal licealista z Batorego.
 
 
Przekazal tkg
___________________________________________________________________________
 
Tadeusz K. Gierymski 
 
 
                   TADEUSZ ZENCZYKOWSKI NIE ZYJE
                   =============================
 
 
Czytamy:
 
        DONOSY, nr 2038 Sroda, 2 kwietnia 1997:
 
        Zmarl Tadeusz Zenczykowski
 
       (przez Z z kropka) oficer AK, byly wicedyrektor Rozglosni
       Polskiej RWE. Mial 90 lat.
 
 
Tadeusz Zenczykowski (1907-1997) byl dzialaczem politycznym i
publicysta.
 
Gdy wybuchla "sprawa" Milosza, czyli jego wybranie wolnosci i zjawienie
sie w paryskiej "Kulturze" w 1951 r., p. Zenczykowski prowadzil dzial
informacji politycznych w "Dzienniku Polskim".
 
Poinformowal go o tym Jerzy Giedroyc. Reakcje podam w slowach p.
Giedroycia:
 
        Potraktowal mnie ostro. Odpowiedzial i napisal to
        potem w "Dzienniku", ze jest to przyjmowanie zdrajcy.
        Bylo to jeszcze przed artykulem "Nie!". Byla to wiec
        reakcja na samo wybranie wolnosci przez Milosza i jego
        zjawienie sie u nas.
 
        Emigracja londynska zajmowala wtedy wrogie stanowisko
        wobec kazdego, kto byl zwiazany z wladzami PRL, a
        potem zostal na Zachodzie. Milosz wywolywal jednak
        wieksze namietnosci niz ktokolwiek. Byly po temu dwa
        powody.
 
        Jednym bylo to, ze byl urzednikiem w ambasadzie.
        Drugim byl artykul "Nie!", w ktorym oswiadczyl, ze
        nie jest emigrantem i nigdy nim nie bedzie.
 
        Gdyby Milosz ukorzyl sie przed emigracja, gdyby bil
        sie w piersi, to prawdopodobnie stosunek do niego
        bylby zupelnie inny. Ale on z miejsca zajal stanowisko
        antyemigracyjne. Mnie rowniez artykul "Nie!" bardzo
        sie nie podobal, ale uwazalem, ze musi byc
        zamieszczony, zeby Milosz mogl sie wypowiedziec i
        sprecyzowac swe stanowisko.
 
Wrocilem wtedy z Dublina do Londynu, pamietam, choc troche juz jak przez
mgle, te nagonke na Milosza i na "Kulture".
 
Tadeusz Zenczykowski byl od jesieni 1943 roku do 1944 r. kierownikiem
Wydzialu "R" w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Glownej AK.
 
Nie bylo to jedyne stanowisko podziemne kpt. Zenczykowskiego, ktory
uzywal takze nazwiska Tadeusza Zawadzkiego i psudonimow "Kania",
"Kowalik", "Krawczyk" i " Wladyslaw Nalecz".
 
Juz w 1940 roku zorganizowal p. Zenczykowski komorke "N" propagandy
dywersyjnej i kierowal nia az do Powstania. Przyprowadzala ona Niemcow
do wscieklosci. Prowadzil podwydzial "Antyk" i mial jeszcze inne
funkcje.
 
Bral udzial w Powstaniu Warszawskim, po niewoli wrocil do konspiracji
redagujac w Krakowie podziemny "Glos Wolnosci", opuscil Kraj w
listopadzie 1945 r., sluzyl w drugim Korpusie gen. Andersa.
 
RIP
 
 
                                 * * *
 
 
Urodzil sie 2 stycznia 1907 roku w Warszawie, gdzie ukonczyl studia na
Wydziale Prawa UW w 1930 r., byl podprokuratorem w Ministerstwie
Sprawiedliwosci, a od 1936 r. radca w Ministerstwie Skarbu.
 
Dzialal w Zwiazku Strzeleckim, redagowal przez wiele lat tygodnik
"Strzelec". Zalozyl i redagowal dwutygodnik wojskowy "Podchorazy", byl
prezesem Zwiazku Polskiej Mlodziezy Demokratrycznej, a od 1937 roku
prezesem Zwiazku Mlodych Prawnikow, i szefem Oddzialu VI Propagandy w
sztabie Obozu Zjednoczenia Narodowego. Posel do Sejmu w 1938 r.,
wybrany z ramienia OZN. We wrzesniu bronil Warszawy w 21 pp.
 
W pazdzierniku 1939 r. zorganizowal i objal komende Zwiazku Odbudowy
Rzeczypospolitej (ZOR), redagowal dwutygodnik "Wolna Polska", a od 1944
r. dzialal w Zjednoczeniu Demokratycznym.
 
Wspomnialem juz jego dzialalnosc w AK, BiPie, Powstaniu, i po wojnie - w
kraju, we Wloszech, na emigracji w Londynie. W latach 1954-72 byl
redaktorem, a nastepnie zastepca dyrektora Rozglosni Polskiej Radia
"Wolna Europa" w Monachium.
 
Byl kawalerem Orderu Virtuti Militari V klasy.
 
Jemu i wszystkim, znanym mi i nie znanym, kolegom z konspiracji, z tych
lat okropnych wojny i okupacji, ten wiersz Krzysztofa Baczynskiego
przytaczam:
 
 
                            POKOLENIE
 
 
                   Do palcow przymarzly struny
                   z cienkiego krzyku roslin.
                   Tak sie/ dorasta do trumny,
                   jakesmy w czasie dorosli.
 
                   Stane/ly rzeki ognia
                   scie/te krwia/ purpurowa/;
                   po nocach sen jak pochodnia
                   straszy obcie/ta/ glowa/.
 
                   Czegoz ty jeszcze? W mrozie
                   swiat jest jak z trocin sypki.
                   Oczu ste/zalych orzech.
                   To snieg, to nie serce tak skrzypi.
 
                   Kazdy - kolumna/ jestes,
                   na grobie piesni wlasnych
                   zamarzly. Czegoz ty jeszcze?
                   To smierc - to nie wlosy blasku.
 
                   To soli kulki z nieba?
                   Czy lzy w w krzemien twarzy tak wrosly?
                   Czy ziemia tak bolem dojrzewa,
                   jakesmy w czasie dorosli?
 
 
listopad 1941
 
                                 * * *
 
tkg
_________________________________________________________________________
 
Jurek Krzystek 
 
 
                       WAGNER I JEGO "PIERSCIEN"
                       =========================
 
 
Slowo sie rzeklo i chcecie, czy nie chcecie, bedzie o Nibelungach i ich
Pierscieniu. Zaczelo sie w Wielka Sobote, kiedy to lokalna stacja,
wiecie jaka, jedna z tych, co do nich doplacaja podatnicy, nadala
transmisje z Metropolitan Opera "Zlota Renu", czyli Prologu do
"Pierscienia Nibelunga". Caly "Pierscien" sklada sie z tegoz Prologu i
trzech Wieczorow, kolejno: "Walkirii", "Zygfryda" i "Zmierzchu Bogow".
 
Sa ludzie, ktorzy nie moga tego sluchac; ja sie im specjalnie nie dziwie
- owe cztery opery to lacznie okolo 18 godzin czystej, a wcale nie
latwej w odbiorze muzyki. Samo "Zloto" jest wprawdzie najkrotsze, trwa
dwie i pol, ale za to bez zadnej przerwy. "Zmierzch" natomiast okolo
szesciu. Wiec zeby to wytrzymac, trzeba miec jakas glebsza motywacje.
Znalezienie jej mnie osobiscie zajelo okolo 15-20 lat.
 
A wiec sam czasem siebie samego pytam, co jest takiego fascynujacego w
"Pierscieniu", czego nie znajduje w takiej dawce w innych dzielach
Wagnera, nie mowiac juz o wiekszosci innych oper.
 
 
Mitologia:
----------
 
Mitologia germanska nie jest nam specjalnie znana. Ot, imiona
poniektorych bogow, ktorzy nadali nazwy dniom tygodnia w jezyku
niemieckim czy angielskim: Thor/Donner, Freya, czy tez bodaj
najwazniejszy z nich, Odyn/Wotan. Oryginalnych sag niemieckich nigdy nie
czytalem, nie ciagnely mnie. A jednak w wydaniu Wagnera zaczelo byc to
fascynujace. Nie pamietam, na ktorej wersji Sagi o Nibelungach oparl
sie on; jest ich wiele, rozniacych sie calkiem znacznie jedna od
drugiej. Sa w nich zarowno elementy basniowe, jak i historyczne, np.
pojawia sie tam Attyla wodz Hunow (musial zdrowo zalezc za skore
Germanom), pojawiaja sie historyczne krolowe Frankow Brunhilda i
Krymhilda i jeszcze inne fakty. Wagner dodal do tego elementy
nie-germanskie, w tym z cala pewnoscia elementy tragedii greckiej.
Wyszlo w kazdym razie cos gleboko przejmujacego, byc moze wlasnie z
powodu zaniechania 'germanskosci' i nadania dramatycznej uniwersalnosci.
Nie jestem przy tym pewien, czy bylo to zamierzeniem kompozytora i
librecisty w jednej osobie, bo zachowane jego pisma wskazuja, ze
'niemiecka esencja' byla jego sercu najcenniejsza. Istotnie, "Spiewacy
Norymberscy" sa jej tak pelni, ze sluchac ich libretta specjalnie sie
nie daje, w odroznieniu od muzyki. Z "Pierscieniem" jest jednak
inaczej.
 
Mala dygresja: Wagner procz tworzenia muzyki i pisania libretta
nastawal rowniez na dawanie wskazowek scenograficznych. Jak ladnie
podsumowal te zapedy jeden z wspolczesnych krytykow muzycznych, w tej
dziedzinie, w przeciwienstwie do muzyki, nowatorem w zadnym wypadku
nie byl. Dziewiec Walkirii cwalujacych na prawdziwych rumakach po
scenie, brr... Dzis resyserzy zwykle rozstawiaja je w roznych
punktach sceny, w polkolu albo innej formacji I zakazuja jezdzic
konno, ani nawet udawac.

Co mnie zawsze, od pierwszego sluchania, fascynowalo, to rola Bogow w
tej tragedii. Przywyklismy do widzenia monoteistycznego jednego Boga
wzorem Zydow, choc znana nam jest na ogol mitologia grecka z calym ich
panteonem. Bogowie greccy sa juz, powiedzmy, bardziej 'ludzcy', maja
swoje slabosci, ale Zeus jest dalej niesmiertelnym panem swiata. A u
Wagnera jest zupelnie inaczej: Bogowie (Walsungowie) sa tylko jednym z
rodow zamieszkujacych Ziemie. Obok nich zyja inne rody: tytulowi
Nibelungowie, zdecydowanie negatywni bohaterowie sagi, karly zyjace w
podziemiach i wprawne w sztuce kowalstwa. Dwaj przedstawiciele tego
rodu, Alberich i Mime to najbardziej odrazajace postacie "Pierscienia".
Jeszcze dalej mieszkaja Giganci: Fafner i Fasold. To tez jest potezny
rod - nad zadnym z nich Bogowie nie sprawuja automatycznej wladzy, musza
sie ukladac, targowac, jak trzeba to i walczyc. Gdy w ramach rozwijania
sie tragedii jasnym jest, ze na pierscieniu Nibelungow spoczywa klatwa,
nawet naczelny Bog, Wotan (Odyn) jest bezradny i nie potrafi zapobiec
nieuchronnej klesce, ktora konczy sie w Trzecim Wieczorze Tetralogii
"Zmierzchem Bogow" i ich ostatecznym upadkiem. Nie jest jasne, czy jest
to rowniez koniec swiata, raczej nie, bo Ren jak wczesniej plynal, tak
plynie dalej. W kazdym razie to zrownanie Bogow z innymi rodami,
pokazanie ograniczonosci ich wladzy i sily, bezradnosci w obliczu Fatum
(niczym w tragedii greckiej) jest chyba niespotykane w innych
mitologiach, nawet w greckiej.
 
 
Opera:
------
 
Ostateczne zerwanie z modelem opery wloskiej, ktora dla mnie
przynajmniej w polowie XIX wieku byla juz nie do sluchania. To ciekawe,
bo estetyka, powiedzmy, srodziemnomorska jest mi duzo, duzo blizsza niz
germanska. Tym niemniej choc uwielbiam 18-wieczna opere wloska - nawet
jesli najwieksze jej arcydziela zostaly stworzone przez Niemca, Mozarta
- to Verdiego sluchac juz musze w pewnym wysilkiem, a ogladac na scenie
nie lubie. Trudno, jedna rzecza jest trzymanie sie konwencji buffo, o
ktorej wiadomo, ze jest konwencja i nikt jej nie bierze powaznie, a co
innego odgrywanie na scenie np. "Trubadura", w ktorej to operze dzieja
sie takie rzeczy jak z ta Cyganka, jak jej na imie [Azucena - przyp.
M.B_cz], rzucajaca w ogien swoje wlasne dziecko, bo sie pomylila i
myslala, ze to dziecko rywalki. A wszystko to w rytm bardzo ladnego
skadinad walczyka: um-pa-pa, um-pa-pa. Nie, ja zdecydowanie wole powrot
do basni i metafory u Wagnera i w 19-wiecznym konflikcie Wagner - Verdi
stanalbym po stronie pierwszego z nich. Konflikt zreszta byl wywolany
nie przez samych kompozytorow, z ktorych Verdi szanowal Wagnera, a
Wagner nie szanowal Verdiego, co raczej przez ich 'fanow'.
 
 
Muzyka:
-------
 
Konsekwencja zerwania z modelem opery wloskiej byla rezygnacja ze
struktury opery polegajacej na przeplatajacych sie ariach, scenach
zbiorowych i recytatywach. Wagner buduje swoje 18 godzin muzyki na
zestawie motywow przewodnich ('Leitmotiv'), ktore przewijaja sie przez
cala Tetralogie, a kazdy z nich ma okreslone znaczenie i jest przypisany
temu znaczeniu. Rozpoznawanie tych motywow jest jedna z wiekszych
atrakcji w sluchaniu "Pierscienia", a nie jest to bynajmniej zadanie
latwe, gdyz po pierwsze jest ich duzo, po drugie podlegaja one ciaglej
transformacji. Niektore tylko, jak motyw Zygfryda czy Zlota Renu sa
rozpoznawalne od pierwszego momentu. Calosc splata sie nierozlacznie z
tekstem i stanowi "Gesamtkunst" czyli Polaczona Sztuke wedlug ideologii
wagnerowskiej.
 
 
Kompozytor:
-----------
 
Co jeszcze mnie fascynuje, co kontrast pomiedzy niewatpliwym geniuszem
Wagnera, ktory zreszta byl samoukiem i nigdy nie studiowal metodycznie
ani komponowania, ani literatury, a maloscia, mozna rzec nikczemnoscia
jego samego jako czlowieka. Na ten ostatni temat pisac nie bede, jest
dostatecznie duzo przykladow w dowolnym opracowaniu na jego temat. W
kazdym razie byla to jedna z wiekszych kanalii epoki. No ale coz, nikt
mi nie kaze Wagnera kochac jako czlowieka, moge sie zachwycac samym jego
dzielem. I jak znowu bede mial okazje wysluchac "Pierscienia" (bedzie
nadawany przez najblizsze 4 tygodnie w co druga sobote na NPR), to
wyslucham. A byc moze kiedys znowu zobacze go na scenie, bo do tej pory
widzialem komplet tylko 4 razy.
 
 
Jesli ktos chce poczytac o Wagnerze na WWW, to pare odnosnikow:
 
http://www.utu.fi/~hansalmi/wagner.spml   Wagner Home Page
http://www.ddc.com/~decoy/wagn.htm : good synopsis of Wagner's life.
 
 
JK
_________________________________________________________________________
Maria Ziemianin, artykul z "Gazety Krakowskiej", 11 kwietnia 1997
 
 
 
                 Z ALFABETU LUDWIKA JERZEGO KERNA
                 ================================
 
 
Bodzio - Bogdan Brzezinski - byl jednym z piatki trzymajacych sie razem
krakowskich satyrykow. Pozostali to: Karol Szpalski, Marian Zalucki,
Witold Zechenter i ja. Podobnie jak Zechenter, byl najbardziej
krakowski z nas, chociaz pochodzil z Sosnowca. Obaj juz przed wojna
pracowali w wielkim koncernie IKAC-a. Zechenter specjalizowal sie
glownie w parodiach, Brzezinski byl natomiast fachowcem od humoresek i
monologow.
 
Debiutowal bardzo wczesnie. Podobno nie mial jeszcze 14 lat, kiedy
zaczal drukowac w dosc mizernych i nieco podejrzanych pisemkach, jak
"Wolne zarty", czy "Bocian". Teksty posylal poczta. Drukowal,
drukowal, a kiedy w koncu poszedl sie przedstawic redaktorom, ci
pospadali z krzesel, widzac autora w krotkich spodenkach.
 
Mocno niepelnosprawny, wlasciwie kaleka, ledwo poruszal sie na
iksowatych nogach. Byla to pozostalosc po chorobach z dziecinstwa.
Mimo to oblednie kibicowal zawodom sportowym. Kiedy ktorys z naszych
biegaczy zajal na olimpiadzie ostatnie miejsce, Bodzio powiedzial: -
Mogli przeciez wyslac mnie. Tez bylbym ostatni.
 
Nie chadzal na pogrzeby, co bylo zupelnie zrozumiale. Motywowal to dosc
specyficznie: - Co bede szedl na jego pogrzeb. On na moj na pewno nie
pojdzie.
 
Procz tych nieszczesnych iksow, w oczy rzucaly sie jego uszy:
glempowsko-urbanowsko-holoubkowskie, tylko dwa razy takie. Mimo to byl
jednym z najpogodniejszych ludzi, jakich znalem. Mial kasliwy i
blyskawiczny dowcip, ktorym uratowal nas kiedys od ideologicznego
koszmaru. A bylo to tak:
 
W pierwszej polowie lat piecdziesiatych, kiedy jeszcze zylo wasate
sloneczko, co sobote ukazywal sie dodatek satyryczny do "Gazety
Krakowskiej", zwany "Miotla". Robilismy go w piatke, jako wolni
strzelcy, etatowo nie zwiazani z redakcja. Alisci, jak mawia Waldorff,
owczesny naczelny "Gazety Krakowskiej" Arnold Mostowicz zazadal, abysmy
takze brali udzial w szkoleniu ideologicznym dziennikarzy.
 
Poszlismy wiec w piatke na pierwsze zebranie. Instruktor z Komitetu
Wojewodzkiego Partii usiadl za stolem i powiedzial:
 
- Od dzis zaczynamy przerabiac krotki kurs WKPb.
 
I wtedy rozlegl sie nagle glos Bodzia:
 
- Ja bym tego nie przerabial.
 
- Slucham? Co takiego? - towarzysza zamurowalo.
 
- Ja bym tego nie przerabial - powtorzyl Bodzio w kompletnej juz ciszy.
 
- A czemoz to? - zapytal zlowrogo ewangelista WKPb.
 
- A temoz, ze to jest juz i tak dobrze napisane.
 
Juz wiecej nie proponowano nam udzialu w szkoleniach.
 
Smialismy sie i dalej smiejemy z jego powiedzonek, czesto zapominajac
nawet czyj to wyrob. Hanka Bielicka nadal wykonuje wiele monologow,
ktore pisal specjalnie dla niej.
 
 
Podala: Katarzyna Zajac 
_________________________________________________________________________
 
Malgorzata Zajac 
 
 
                            TARA LIPINSKI
                            =============
 
 
W dwa tygodnie po tym, jak stracila ostatni mleczny zab, Tara Lipinski
zostala najmlodsza mistrzynia swiata w historii lyzwiarstwa figurowego.
Gdy niedawno siegala w Lozannie po zloty medal i 50 tysiecy dolarow
premii, miala dokladnie 14 lat, 9 miesiecy i 12 dni, czyli jak obliczyl
moj dziadek, o 32 dni mniej niz legendarna Sonia Henie, gdy w 1927 roku
zdobywala pierwszy ze swoich dziesieciu tytulow.
 
Nowa gwiazdka lyzwiarstwa figurowego reprezentuje USA. Jej pradziadkowie
pochodzili jednak z Polski, z okolic Warszawy. Sama urodzila sie w
Filadelfii, a mieszka w Detroit. Po polsku podobno umie tylko kilka
slow: "czesc, babcia, pierogi, faworki".
 
Ogladalam na zywo jej program dowolny i siedem potrojnych skokow, w tym
bardzo rzadko ogladana kombinacje dwoch rittbergerow. Przypomnijmy, ze
rok temu debiutowala w mistrzostwach swiata i zdobyla 15 miejsce. Nasi
komentatorzy w telewizji uwazali przed zawodami, ze Tara bedzie
bohaterka drugiego planu. Az tu na raz wyskoczyla na najwyzsze podium.
 
Najsmieszniejsze jest to, ze w ogole nie powinna startowac w Lozannie.
Czytalam, ze zgodnie z regulaminem Miedzynarodowej Federacji
Lyzwiarskiej Tara jest za mloda, by uczestniczyc w mistrzostwach swiata.
Uratowalo ja to, ze wystapila juz w ubieglym roku, a dla takich zrobiono
wyjatek.
 
Tara ma zaledwie 146 cm wzrostu i wazy 35 kg (prawdziwa kruszynka). Ale
trzeba przyznac, ze fantastycznie skacze i prawie caly czas sie
usmiecha, i na lodzie, i poza nim. To chyba jest tak, jak z najlepszymi
gimnastyczkami. Niektorzy mowia o tym, ze za wczesnie zostaly wyrwane z
piaskownicy.
 
Tara jest jedynaczka. Tata, Jack, pochodzi z polskiej rodziny
Lipinskich, i jest wlascicielem kilku szybow naftowych w Teksasie. Mama
jest z pochodzenia Irlandka. Tara trenuje 3-4 godziny dziennie, od
czasu do czasu jezdzi konno i gra w tenisa. Ma piatke psow, a ten
najmilszy nazywa sie Coco. Nie lubi latania samolotem.
 
Ma indywidualny tok nauczania. Rodzicow stac na to, zeby nauczyciele
przychodzili do niej do domu. Ale to z drugiej strony musi byc smutne
nie chodzic do szkoly z rowiesnikami.
 
Tara ma juz tytul mistrzyni swiata. Teraz marzy juz o olimpijskim
zlocie w Nagano lub Salt Lake City.
 
 
Malgorzata
_________________________________________________________________________
 
Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr
 
Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz
 
Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
 
Copyright (C) by M. Bielewicz (1997). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.
 
Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.
 
Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153.
_____________________________koniec numeru 146___________________________