______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Sroda, 17.07.1996          ISSN 1067-4020             nr 136
_______________________________________________________________________

W numerze:

                   Istvan Deak - Poczatek konca
           Izabella Wroblewska - Pamieci Marka Rostworowskiego
                 Tomasz Raczek - Ucieczka przed mezaliansem

_______________________________________________________________________


The New Republic 7.04.1995. Recenzja ksiazki Richarda Westa: 
<<Tito and the Rise and Fall of Yugoslavia>>
(Carroll and Graf, 436 pp., $27.50), za wiedza i zgoda Autora

Istvan Deak (id1@columbia.edu)

                             POCZATEK KONCA
                             ==============

                                   I.
                                   --

Intelektualisci brytyjscy od dawna byli zafascynowani
Jugoslawia: odwaga partyzantow, szalenstwem rozdzierajacych ja
konfliktow religijnych, niezwykloscia eksperymentow spolecznych.
Jednym z najbardziej wnikliwych sposrod tych intelektualistow jest
Richard West. Jego dzielo na temat Tito i Jugoslawii daje sie czytac,
jest napisane z pasja i uczuciem i, poza detalami, jest dokladne i
scisle.

West odbyl swa sluzbe wojskowa w powojennym Triescie, miescie, ktore
bylo oscia niezgody pomiedzy z jednej strony Jugoslawia Tito, a z
drugiej - Wlochami i mocarstwami zachodnimi. Pozniej studiowal historie
Europy Poludniowo-Wschodniej i spedzil szereg lat w Jugoslawii jako
korespondent kilku dziennikow. Pisze on o dyskusjach, ktore toczyly
sie wsrod zainteresowanych Brytyjczykow. Glownymi punktami tych
dyskusji byly: czy Churchill mial racje decydujac sie na poparcie
komunistow jugoslowianskich w czasie wojny, kto sposrod brytyjskich
oficerow-intelektualistow zrzuconych na spadochronach w Jugoslawii
przekonal Churchilla do podjecia tej decyzji i czy Tito byl zbawieniem
czy przeklenstwem dla narodow Jugoslawii i ich aspiracji wolnosciowych.
West ostroznie przyznaje slusznosc decyzji Churchilla widzac w Tito
jedyna alternatywe wobec chaosu. Ale Jugoslawii nie ma juz wiecej, na
jej dawnym terytorium szaleje okrutna wojna i ksiazka Westa jest bardzo
smutna lektura.

West argumentuje przekonywujaco, ze konfliktu balkanskiego nie sposob
zrozumiec uzywajac kryteriow takich jak klasa spoleczna czy rasa, a
ignorujac wzgledy tradycji i historii, a zwlaszcza historii religii. Ze
zloscia odpiera argumenty wspolczesnych Jugoslowian podkreslajacych
roznice etniczne i lingwistyczne pomiedzy tamtejszymi narodami i
zaznacza, ze w przypadku Jugoslawii jezyk byl elementem duzo bardziej
dzielacym niz scalajacym, a to dlatego, ze Serbowie, Chorwaci, Bosniacy,
Macedonczycy i Czarnogorcy mogli az za dobrze rozumiec wroga im propagande
szowinistyczna i literature nienawisci.

Wyksztalceni Serbowie, Chorwaci, Slowianie muzulmanscy i wielu innych
mieszkancow dawnej Jugoslawii mowia tym samym jezykiem serbo-chorwackim,
jezykiem literackim stworzonym w XIX wieku przez intelektualistow. Jezyk
codzienny dzieli sie na wiecej dialektow, ale roznice miedzy nimi
polegaja znacznie bardziej na geografii niz na etnicznosci czy religii.

Nawet historia nie zawsze dzieli Poludniowych Slowian i z pewnoscia nie
jest prawda, ze Serbowie i Chorwaci darza sie nienawiscia od pokolen. W
rzeczy samej, sama koncepcja narodowosci chorwackiej, serbskiej czy
innej jest wynalazkiem XIX-wiecznym. Sredniowieczne krolestwa Serbii,
Chorwacji czy Bosni, na ktore tak czesto powoluja sie wspolczesni
nacjonalisci, mialy niewiele albo nic wspolnego z narodowoscia. Jednym z
glownych mitow nacjonalistow serbskich jest to, ze ich narod
poswiecil sie w 1389 roku za siebie i inne narody poludniowo-slowianskie
w historycznej bitwie przeciw Turkom Osmanskim na Polu Kosowym. W
rzeczywistosci, Albanczycy i inni chrzescijanie balkanscy poniesli tam
wtedy takie same ofiary. Co wiecej, podobnie jak w tym samym czasie w
Hiszpanii, ksiazeta balkanscy dzielili swoj czas mniej wiecej rowno
pomiedzy walki miedzy soba, jednoczenie sie przeciw Turkom, oraz
zrzeszanie sie z Turkami do walk przeciw innym chrzescijanom.

Zasadnicza roznica miedzy Serbami i Chorwatami polega na tym, ze kultura
tych pierwszych wywodzi sie z prawoslawia, a ci, ktorzy dzis zwa sie
Chorwatami przezyli 1000 lat w zasiegu chrzescijanstwa zachodniego. W
imperium ottomanskim ludzie dzieleni byli wedlug wyznania i statusu
spolecznego, a nie wedlug narodowosci. Przykladem niech beda muzulmanie
bosniaccy, ktorzy sa w wiekszosci potomkami bogomilow, sredniowiecznych
dysydentow religijnych, ktorzy silnie ucierpieli w wyniku organizowanych
specjalnie przeciw nim krucjat papieskich. Gdy zostali podbici przez 
Turkow w XV wieku, bogomilowie przyjeli znacznie dla nich bardziej 
tolerancyjny islam. Poniewaz zezwolono im na posiadanie gruntow, stali 
sie oni czyms w rodzaju wyzszej warstwy spolecznej w Bosni.

Wszystko to jednak nie uczynilo bosniackich muzulmanow w niczym mniej
slowianskimi niz lokalni katolicy czy prawoslawni. Jednym z
najbardziej katastrofalnych bledow popelnionych przez Tito bylo
udawanie, ze nie dostrzegal on roznic kulturalnych i religijnych, przy
podkreslaniu, ze linie podzialu w Jugoslawii przebiegaja wzdluz roznic
miedzy kolaborantami a partyzantami czasu wojny, faszystami a
antyfaszystami, postepowcami a reakcjonistami, robotnikami a
eksploatorami. Ideologia leninowsko-marksistowska, argumentuje West,
dyktowala intepretacje wydarzen II wojny jako narodowa walke przeciw
najezdzcom i niewielkiej mniejszosci rodzimej reakcji (West moglby tu
dodac, ze podobnie re-interpretowano wydarzenia w wiekszosci innych
krajow europejskich, na czele z Francja). W rzeczywistosci, w
straszliwej wojnie domowej, ktora ogarnela Jugoslawie podczas II wojny
swiatowej, okupanci niemieccy i wloscy a takze Anglicy popierajacy
zarowno Tito jak i Czetnikow serbskich odegrali jedynie drugorzedna
role.


                                  II.
                                  ---

Tito, ktorego prawdziwe nazwisko brzmialo Josip Broz, urodzil sie w 1892
roku w wiesniaczej rodzinie w polnocno-zachodniej Chorwacji. Jego ojciec
byl Chorwatem, zas matka mowila po slowensku. Sposrod 15 dzieci jedynie
7 dozylo pelnoletnosci. Nominalnie bedaca niepodleglym krolestwem,
Chorwacja byla wtedy pod dominacja wegierska i jako taka czescia tego
dziwnego tworu, jakim byly Austro-Wegry za Habsburgow. Wiekszosc
inteligencji chorwackiej nienawidzila supremacji wegierskiej i marzyla o
jakiejs formie jednosci Poludniowych Slowian, pod egida Habsburgow lub
tez bez nich. Calkiem znaczna, choc mniejsza czesc tej inteligencji 
marzyla jednak o Wielkiej Chorwacji, znowu z, lub bez Habsburgow. 

Wszystko to mialo niewielkie znaczenie dla rodziny Tito i jej podobnych,
ktorych glownym zmartwieniem byla bieda. Zanim w 1914 roku wybuchla I
wojna, Tito wyuczyl sie kilku zawodow i jako wykwalifikowany mechanik
pracowal w roznych miastach Niemiec i Austro-Wegier. Gdy Serb bosniacki
Gavrilo Princip 28 lipca 1914 roku zastrzelil w Sarajewie arcyksiecia 
Ferdynanda, bosniaccy katolicy wykorzystali te okazje dla urzadzenia
pogromu ludnosci prawoslawnej. Nie szkodzilo, ze ani Princip ani jego
koledzy-terrorysci nie byli serbskimi fanatykami nacjonalistycznymi, ani
tym bardziej religijnymi. Juz raczej terrorysci ci, z ktorych wiekszosc
zreszta byla w wieku szkolnym, pragneli zbudowac demokratyczna, 
anarcho-socjalistyczna Jugoslawie w demokratycznej,
anarcho-socjalistycznej Europie. Prawda jest jednak, ze zostali oni
wyposazeni i wyszkoleni przez oficerow wywiadu serbskiego, ktorzy
zaplanowali zabojstwo nastawionego antywojennie i pro-slowiansko
Arcyksiecia w nadziei, ze spowoduje ono wybuch wojny i rozpad monarchii
habsburgskiej. Do tego czasu Bosnia-Hercegowina byla przez 30 lat pod
protektoratem austro-wegierskim, ktore to lata byly rzadkim okresem 
spokoju i prosperity w tym kraju. 

Tito byl sierzantem w armii austro-wegierskiej i, choc stara sie tego
nie wspominac w swej autobiografii, walczyl za Cesarza lojalnie i
walecznie, najpierw przeciw Serbii, a potem w niewiele bardziej udanej
kampanii przeciw Rosji. W marcu 1915 r. wpadl, ciezko ranny, w rece
Rosjan. West twierdzi, ze Tito nawet w niewoli pozostal lojalnym
poddanym Habsburgow, w innej bowiem sytuacji zapisalby sie do Legionu
Jugoslowianskiego zorganizowanego przez Rosjan do walki z Panstwami
Srodka. Ja nie jestem tego pewien, zwazywszy ze Tito byl Chorwatem i
katolikiem. W kazdym razie, po wybuchu rewolucji, Tito wraz z innymi
swiezo uwolnionymi jencami wojennymi podryfowal w kierunku zachodnim.
Zostal wtedy komunista, choc, jak sam pozniej przyznawal publicznie, w
zasadzie nie uczestniczyl w samej rewolucji. Jak pisze West, takie
przeblyski szczerosci czynily go unikatem wsrod innych przywodcow
komunistycznych. Wraz z nowo poslubiona rosyjska malzonka Tito wyladowal
w koncu w rodzinnym miasteczku w Chorwacji w 1920 roku.

Jugoslawia, jak podkresla slusznie West, nie zostala stworzona przez
wielkie mocarstwa w Wersalu. Zostala ustanowiona przez Poludniowych
Slowian na wlasna reke, co wcale nie oznacza, ze byla to madra decyzja.
Bylo olbrzymim bledem uwierzenie, a nastepnie przekonanie calego swiata,
ze Serbowie, Chorwaci i Slowency stanowia jeden narod Poludniowych
Slowian i ze Jugoslawia jest panstwem narodowym z niewielka liczba
mniejszosci etnicznych, a nie mozaika grup etnicznych, religijnych i
kulturowych. Jak sie mialo wkrotce okazac, rzadzenie Krolestwem
Jugoslawii bylo trudniejsze nawet, niz znana w swych ostatnich latach 
z chybotliwosci monarchia austro-wegierska.

Polowa terytorium Jugoslawii zostala utworzona z diametralnie rozniacych
sie od siebie czesci Austro-Wegier, ktorych poborowi walczyli podczas
Wielkiej Wojny przeciw Serbii i Czarnogorze. Druga polowa skladala sie z
Serbii i uprzednio niepodleglego Krolestwa Czarnogory. To mini-imperium
bylo ojczyzna nie tylko katolikow, prawoslawnych i muzulmanow,
wszystkich mowiacych po serbo-chorwacku, ale tez innych Poludniowych
Slowian jak Slowency, Macedonczycy czy Bulgarzy, a takze nie-Slowian,
jak Albanczycy, Wegrzy, Niemcy, Zydzi aszkenazyjscy i sefardyjscy, Wlosi,
Cyganie, Turcy, Grecy i Wolochowie. Bylo ono rzadzone przez serbskiego
krola, rzad i parlament zdominowany przez Serbow. Ci, ktorzy opierali
sie nowemu panstwu, byli miazdzeni przez jugoslowianska armie, policje i
biurokracje, a wszystkie te instytucje byly zdominowane przez Serbow.

W tym skomplikownym krajobrazie Jugoslowianska Partia Komunistyczna
stanowila poczatkowo dosc atrakcyjna alternatywe. Jeden z jej
funkcjonariuszy, Tito, zostal aresztowany w 1928 roku i spedzil nastepne
6 lat w wiezieniu. Podobnie jak w innych krajach Europy Wschodniej w tym
czasie, komunisci traktowani byli duzo bardziej wyrozumiale, niz oni
sami pozniej traktowali swych przeciwnikow po dojsciu do wladzy. Siedzac
w wiezieniu, Tito spotykal sie czasem z przyjaciolmi w kawiarni w
miasteczku. Po zwolnieniu, podrozowal po Europie jako agent Kominternu,
nawiazujac znajomosci i tworzac siec powiazan, bez ktorej nie moglby
pozniej zostac dowodca partyzantow i przywodca kraju. Wsrod wielu
nazwisk z tego czasu przewijaja sie Milovan Dzilas, Edvard Kardelj czy
Alexander Rajkovic.


                                  III.
                                  ----

Dla Jugoslawii rok 1941 byl rokiem kleski. Gdy rzad krolewski usilowal
pojsc na ustepstwa wobec Hitlera, nie poddajac jednak niepodleglosci
kraju, grupa serbskich oficerow dokonala przewrotu palacowego obalajac
rzad. Rola wywiadu brytyjskiego w tym przewrocie pozostaje
niewyjasniona, podobnie jak w innych wojennych wydarzeniach w
Jugoslawii. W kazdym razie Hitler nie przepuscil tej zniewagi. 6
kwietnia 1941 Luftwaffe zbombardowala Belgrad. Tego samego dnia
Wehrmacht wkroczyl do Jugoslawii. Nawiasem mowiac, ci, ktorzy dzis
twierdza, ze wojskowe pokonanie Serbow bosniackich nie byloby mozliwe
bez wielkiego przelewu krwi, nawet przez znaczne sily miedzynarodowe,
mogliby sobie przypomniec, ze w 1941 roku armia niemiecka zajela caly
kraj w ciagu 10 dni przy minimalnych stratach. Kraj po prostu sie
rozpadl jak domek z kart. Czesc ludnosci powitala wkraczajacych Niemcow
jako wyzwolicieli.

Ksiazka Richarda Westa jest biografia, ale poswieca on wiele stron
panstwu chorwackich Ustaszy, ktore powstalo natychmiast po wkroczeniu
oddzialow niemieckich do Zagrzebia. Omowienie problemu Ustaszy jest
tylko dygresja, ale bez zrozumienia, co sie wlasciwie dzialo wtedy w
Chorwacji, nie sposob zrozumiec calej historii II wojny w Jugoslawii. To
calkiem duze panstwo obejmowalo Chorwacje wlasciwa, czesc Serbii znana
jako Kraina, czesc Dalmacji i Bosni-Hercegowiny. Bylo to panstwo
suwerenne, choc polowa jego terytorium byla okupowana przez wojsko
niemieckie, a druga polowa - wloskie.

Przywodcy chorwaccy byli najbardziej skrajnymi nacjonalistami w calym
kraju. West nazywa ich "jednym z najstraszliwszych rezymow w
historii". Utrzymuje tez, calkiem slusznie, ze glowna podpora
tego rezymu byl Watykan i kler chorwacki, ze na poczatku rezym ten byl
calkiem popularny wsrod ludnosci, i ze dyktator Ante Pavelic nie byl
wcale kukielka w rekach niemieckich. W istocie, rzad chorwacki prowadzil
czystki etniczne calkowicie na wlasna reke i bez ogladania sie na
Niemcow. Tym ostatnim bardziej zalezalo na utrzymaniu na Balkanach,
gdzie glownym ich interesem byla ekonomia i trzymanie z dala Brytyjczykow,
spokoju.

Glownym celem czystek etnicznych (termin ten zostal wymyslony wlasnie
przez kierownictwo Ustaszy) bylo nawrocenie jednej trzeciej ludnosci
prawoslawnej na katolicyzm, wygnanie nastepnej jednej trzeciej poza
granice kraju i wymordowanie pozostalych. Przywodcy chorwaccy nigdy nie
mogli sie zdecydowac, czy ludnosc prawoslawna byla "zagubionymi"
Chorwatami czy z definicji stojacymi nizej Serbami, ale mimo to podazali
razno szlakiem konwersji, ekspulsji i mordow, wszystko zas z
blogoslawienstwem i czesto entuzjastycznym udzialem duchowienstwa
katolickiego, a specjalnie franciszkanow. Czlonkowie tego zakonu,
sprowadzeni do Bosni w XIII wieku do walki z herezja bogomilow,
przechodzili samych siebie i wszystkich innych w nawolywaniu do mordow,
w wielu przypadkach uczestniczac w nich fizycznie. Setki jesli
nie tysiace ludzi zostalo zarabanych na smierc siekierami przez mlodych
zakonnikow franciszkanskich, dla ktorych byla to zarowno krucjata
katolicka jak i narodowo-chorwacka. Chorwacja byla przeciez
<<antemuralis christianitatis>>, bastionem (zachodniego) chrzescijanstwa.

Jak zauwaza West, ani papiez Pius XII, ani kardynal Stepinac z
Zagrzebia, ani zaden z licznych biskupow chorwackich (z wyjatkiem
podeszlego wiekiem biskupa Mostaru) nie potepil publicznie tych zbrodni.
Co wiecej, ani Watykan, ani duchowienstwo chorwackie, ani zakon
franciszkanow nigdy nie wzieli na siebie odpowiedzialnosci za to, co
popelniono w Chorwacji miedzy 1941 a 1945 rokiem. A przeciez okropnosci
te zostaly popelnione w imie Jezusa Chrystusa i Najswietszej Panny
Marii. Slabiutka wymowka Kosciola, ze o. Miroslav Filipovic-Majstorovic,
znany wsrod wiezniow obozu w Jasenovacu jako <<Fra Sotona>> albo Brat
Diabel, zostal zawieszony w funkcjach kaplanskich przez swych
przelozonych, jest dokladnie tym czym jest: slabiutka wymowka.

W jednym z najbardziej interesujacyh fragmentow ksiazki West utrzymuje,
ze zarowno wojskowi dowodcy wloscy, jak i niemieccy byli oburzeni tymi
masakrami. Istotnie, te fragmenty Jugoslawii, ktore dostaly sie pod
okupacje wloska, staly sie miejscem azylu dla ludnosci prawoslawnej i
zydowskiej. Armia wloska czesto interweniowala u Ustaszy i
wspolpracowala z Czetnikami aby zlagodzic wymiar zbrodni popelnianych
przez tych pierwszych.

W sprawie postawy Niemcow roznie sie z Westem, ktory wydaje sie polegac
zbytnio na pamietnikach wojskowego namiestnika Niemiec w Chorwacji,
gen. Glaise von Horstenau. W pamietnikach tych Horstenau twierdzi,
ze byl bezradny. Istotnie, w roku 1941, w ktorym popelniono najwiecej
zbrodni, w Chorwacji stacjonowalo tylko kilka niemieckich batalionow. 
Tym niemniej sam West przyznaje, ze Horstenau nie uczynil nic, aby
ratowac Zydow. Energiczne zas protesty skladane przez dowodcow
niemieckich i oczywiscie Watykan, moglyby z pewnoscia wywrzec pozytywny
wplyw na Pavelica i jego porucznikow, ktorzy wszyscy byli zarowno bardzo
wierzacymi katolikami jak i wielbicielami Niemiec.

Trzeba w tym miejscu przypomniec, ze bynajmniej nie wszyscy Chorwaci
znajdowali sie po stronie przywodcow Ustaszy. Tysiace walczylo po
stronie Partyzantow, a olbrzymia wiekszosc ludnosci nie czynila nic,
probujac przetrwac wojne, dokladnie tak samo jak w kazdym innym kraju
okupowanej przez Hitlera Europy. Tysiace Chorwatow znalazlo sie
wsrod 60-80 tys. ofiar obozu koncentracyjnego w Jasenovacu
(propagandzisci serbscy czesto podaja liczbe miliona serbskich ofiar 
zamordowanych w tym obozie. Jest to nieodpowiedzialnie rozdmuchana liczba,
chocby dlatego, ze Jasenovac nie byl wyposazony w komory
gazowe, a egzekucje byly dokonywane przy pomocy broni palnej, nozy,
siekier itp.). Jesli chodzi o chorwackich intelektualistow tworczych, to
podobnie jak ich odpowiednicy gdzie indziej, najpierw pisali oni ody do
Pavelica i slawili rezym faszystowski, a pozniej, gdy fortuny wojny
odmienily sie, w wiekszosci stali sie przekonanymi komunistami.
Najwazniejsze w tej sprawie jest, ze zbiorowy obled Ustaszy popchnal
miliony politycznie obojetnych Jugoslowian w rece serbskich Czetnikow i
komunistycznych Partyzantow. West ma racje twierdzac, ze nienawisc czasu
wojny stala sie przyczyna upadku Jugoslawii.


                                  IV.
                                  ---

W latach 30-tych Tito przebywal w Moskwie i w jakis sposob udalo mu sie
przetrwac Wielka Czystke. Po tym, jak wszyscy wyzsi przywodcy
Jugoslowianskiej Partii Komunistycznej zostali zlikwidowani przez
Stalina, Tito zostal w 1939 r. przywodca tej partii. Inwazja niemiecka
zastala go zyjacego znowu pod przybranym nazwiskiem w Zagrzebiu, skad
szybko przeniosl sie do Belgradu. Nie od razu zaczal organizowac ruch
oporu, chocby z tego powodu, ze na wiosne 1941 r. Niemcy i Zwiazek
Sowiecki byli jeszcze sprzymierzencami. Poczatki konspiracji nalezy 
raczej zapisac na konto pulkownika Drazy Mihailovica, ktorego Czetnicy
niepokoili Niemcow. Czetnicy rekrutowali sie w znacznej mierze sposrod
zamoznych serbskich rolnikow, wielu sposrod nich mialo rodziny i bylo
tylko <<part-time guerillas>>. Niemcy jednak nie potraktowali lekko
zagrozenia plynacego z tej strony. W pazdzierniku 1941 r. albo Czetnicy,
albo Partyzanci titowscy - nie zostalo to nigdy ustalone - zabili 10
zolnierzy niemieckich. W odpowiedzi Niemcy rozstrzelali w Kragujevacu 7 
tys. zakladnikow serbskich, wsrod nich wiele dzieci w wieku szkolnym. 
Ten akt bestialstwa zostal zrozumiany - od tej pory Czetnicy zajeli sie
mniej zabijaniem Niemcow, a bardziej zbieraniem sil na ostateczna
rozgrywke pod koniec wojny.

Tito i jego komunisci uaktywnili sie dopiero na jesieni 1941 r.,
najpierw w Serbii, a potem, gdy zostali z niej wypchnieci, w
Bosni-Hercegowinie i Czarnogorze. Paradoksem jest, ze niemal do konca
wojny Serbia pozostala najspokojniejsza czescia Jugoslawii. Pomimo, ze
na poczatku Czetnicy i Partyzanci wspolpracowali ze soba, zasadnicze
roznice miedzy nimi uczynily rozlam nieuniknionym. Czetnicy uwazali sie
za reprezentantow lokalnej ludnosci i starali sie nie narazac jej bez
potrzeby na represje. Partyzanci odwrotnie, celowo prowokowali 
represje w nadziei na zradykalizowanie ludnosci. Czetnicy byli
patriotami serbskimi, Partyzanci uwazali sie za internacjonalistow.
Czetnicy chcieli przywrocenia monarchii, Partyzanci walczyli o rewolucje
swiatowa. Mihailovic mial olbrzymie klopoty z egzekwowaniem kontroli nad
swymi oddzialami, czesc ktorych wolala wspolprace z Niemcami i Wlochami
przeciw Partyzantom.

Silnie scentralizowani i wysoce zdecyplinowani Partyzanci utworzyli swoj
rzad juz w listopadzie 1942 r. Utworzyli tez sprawna organizacje, w
ktorej sklad wchodzily szkoly, szpitale, teatry i system sadowniczy.
Wkrotce miedzy Czetnikami a Partyzantami toczyla sie regularna wojna,
ktora coraz bardziej przeslaniala wojne przeciw okupantom. Jak slusznie
pisze West, jedna z najbardziej blednych legend o Jugoslawii mowi o tym,
jak to Tito i jego Partyzanci nieustannie walczyli z Niemcami. W istocie,
ich glownym wrogiem byli Czetnicy. Komunisci jugoslowiancy i ich
poplecznicy brytyjscy twierdzili, ze Partyzanci wiazali 20 lub 30
niemieckich dywizji. W rzeczywistosci niemieckie kolumny latwiej
przekraczaly terytoria kontrolowane przez Partyzantow niz przez
Czetnikow, zas nawet najwieksza ofensywa niemiecko-wlosko-ustaszowska
przeciw Partyzantom nie miala w skladzie wiecej niz 4 lub 5 dywizji.
Prawda jest jednak, ze owe 5 dywizji byly wieksza sila niz Niemcy
potrzebowali gdzie indziej do kontrolowania podbitego kraju, z wyjatkiem
Polski i ZSRR.

Brytyjscy oficerowie zostali zrzuceni na spadochronach nad kwatera
glowna Mihailovica juz w 1941 r. Ci dzielni ludzie, podobnie jak setki
lotnikow brytyjskich i amerykanskich, uratowanych przez Czetnikow,
zawsze z niezachwiana wiara twierdzili, ze Niemcy poniesliby w
Jugoslawii duzo ciezsze straty, a komunizmu mozna by calkowicie uniknac,
gdyby Brytyjczycy popierali do konca Mihailovica. W 1943 r. jednak
Churchill delegowal kilku oficerow rowniez do kwatery glownej
Partyzantow i szereg tych oficerow zostalo wiernymi poplecznikami Tito,
wsrod nich William Deakin i Fitzroy Maclean.

Paradoksalnie, oficerowie ci pochodzili z wyzszych brytyjskich sfer,
inaczej niz ci wyslani do Mihailovica, i w zwiazku z tym byli w stanie
wywrzec daleko wiekszy wplyw na polityke brytyjska. Maclean byl
dyplomata i czlonkiem Izby Gmin z ramienia Torysow, a na wyprawe do
Jugoslawii zostal mianowany generalem brygady, aby mogl sluzyc jako szef
brytyjskiej misji wojskowej przy Partyzantach, jak rowniez osobisty
wyslannik Churchilla. Michael Lees, najostrzejszy krytyk Macleana,
twierdzi, ze ten arystokratyczny Szkot stal sie po prostu tuba
propagandowa Tito. Wydaje sie jednak, ze ow podjal swa decyzje i
zadecydowal o polityce na podstawie logicznego rozumowania. West dodaje
z rozczarowaniem, ze po wojnie Tito obdarzal Macleana roznymi podarkami,
a ten nie odmawial. Mnie osobiscie listy Macleana o Tito wydaja sie 
zalosnymi pochlebstwami.

W grudniu 1943 r. Churchill podjal decyzje calkowitego poparcia Tito.
Tym samym Brytyjczycy <<de facto>> wypowiedzieli Mihailovicovi wojne, mimo
ze ten byl przynajmniej formalnie ministrem wojny znajdujacego sie na
uchodzctwie w Londynie rzadu Jugoslawii.
Majac na uwadze, ze Stalin nic dla Partyzantow nie uczynil, pomoc
brytyjska byla decydujaca. West twierdzi jednak, ze decyzja Churchilla
byla nieunikniona, gdyz oparta mniej na raportach Macleana, a
bardziej na odcyfrowanych przez Ultre meldunkach niemieckich, ktore
zgodnie twierdzily, ze glownym ich przeciwnikiem sa Partyzanci.

Sily sowieckie i partyzanckie wmaszerowaly do Belgradu w pazdzierniku 
1944 r. Oddzialy Tito podazyly dalej wglab Chorwacji i Slowenii, a w
kwietniu 1945 r. znalazly sie w konfrontacji z Brytyjczykami w Triescie,
gdzie wkroczyly tego samego dnia, co Anglicy. Jak pisze West, przez
nastepne 40 dni Partyzanci masakrowali Niemcow, urzednikow wloskich i
wielu antyfaszystow, ktorzy uwazali, ze miasto powinno jednak pozostac
wloskie. W koncu zostali zmuszeni do opuszczenia Triestu, gdyz Stalin
nie byl gotow ryzykowac z ich powodu III wojny swiatowej.

Inne wydarzenia nawet przed Triestem powinny uzmyslowic Churchillowi,
ze Tito prowadzil wylacznie swoja wlasna polityke. Jeszcze w 1943 r.
przywodca Partyzantow tak sie zaniepokoil perspektywa alianckiej inwazji
na Balkany, ze wyslal Dzilasa do Zagrzebia na negocjacje z Niemcami,
proponujac im wolny przejazd przez opanowane przez siebie terytoria za
cene nieingerencji niemieckiej w swoja wojne z Czetnikami. Delegacja te
rowniez zaproponowala Niemcom wspolny front na wypadek inwazji
alianckiej. Lokalni dowodcy niemieccy wpadli w entuzjazm. Nic jednak z
tego nie wyszlo, po pierwsze dlatego, ze Hitler nie chcial o tym nawet
slyszec, po drugie - ze do inwazji na Balkanach nie doszlo.

Wojna zakonczyla sie jeszcze jednym okrutnym epizodem. Przed
postepujacymi oddzialami Partyzantow uciekaly masy zolnierzy niemieckich
i chorwackich, Ustasze i Czetnicy, a takze morze ludnosci cywilnej
dowolnej masci, religii i narodowosci. Wielu z nich dotarlo do Austrii,
skad zostali wydani przez Anglikow w rece Partyzantow, czesto przy
pomocy klamstw i podstepow. Ci z kolei urzadzili "marsz smierci",
mordujac byc moze 30 tys. ludzi i wrzucajac ich zwloki do przepasci.
Podobne sceny rozgrywaly sie w Voivodinie, gdzie ofiara wscieklosci
Partyzantow padli wiesniacy pochodzenia niemieckiego i wegierskiego. Sam
Mihailovic zostal rozstrzelany 17 lipca 1946 r. na polu golfowym w
Belgradzie. 

Majac na uwadze, ze niemal wszyscy Zydzi i Cyganie zostali juz wczesniej
wymordowani wraz z setkami tysiecy Serbow, Chorwatow i Muzulmanow,
ktorzy podzielili ten los lub zostali wygnani ze swych stron ojczystych,
zbrodnie te stanowily kolejne ogniwo lancucha czystek etnicznych,
ktore rozpoczely sie juz w XIX wieku podczas walk o wyzwolenie spod
wladzy tureckiej. Jest wiec nieprawda twierdzenie, ze komunisci, w 
przeciwienstwie do Czetnikow lub Ustaszy, nie przeprowadzali czystek
etnicznych. Jesli chodzi o tych ostatnich, to wszyscy ich przywodcy
unikneli deportacji z Austrii. Anglicy wydali jedynie plotki. Wkrotce
Ante Pavelic, minister spraw wewnetrznych Andrija Artukovic, komendant
obozu w Jasenovcu Maks Luburic i wielu innych zbiorowych mordercow
zostali przerzuceni poza granice Austrii przez organizacje koscielne,
glownie prowadzone przez jezuitow, za cicha zgoda i aprobata
wladz angielskich i amerykanskich. Liderzy Ustaszy osiedli w krajach
takich jak Argentyna, Hiszpania i USA.


                                   V.
                                   --

Podczas wojny wielu watpilo, czy Tito jest prawdziwa postacia. Pod jej
koniec byl on traktowany jak maz stanu najwiekszego kalibru. Poczatkowo
Jugoslawia pod jego rzadami podazala sladami Stalina okazujac wrogosc
wobec Zachodu. Jak wyjasnia West, megalomanska industrializacja,
przymusowa kolektywizacja, fizyczna eliminacja politykow burzuazyjnych i
okrutne przesladowania prawdziwych i wymyslonych przeciwnikow
politycznych doprowadzily spustoszony i tak przez wojne kraj na krawedz
kompletnej ruiny. Sam pamietam, ze mieszkajac w roku 1947 na relatywnie
jeszcze zamoznych Wegrzech patrzylismy na Jugoslawie jak na kraj pelen
nedzy i glodujacych ludzi, gdzie posiadanie igly lub nici bylo
przestepstwem. W tym samym czasie Tito zyl w w coraz wiekszym luksusie i
pojawial sie publicznie w coraz to bardziej okazalych mundurach. Zaczal
coraz bardziej przypominac w wygladzie marszalka Rzeszy Goeringa.

W roku 1948, ku wielkiemu zmartwieniu Tito, ale co okazalo sie na
dluzsza mete dobrodziejstwem, Stalin i Kominform zerwal stosunki z
komunistami jugoslowianskimi. Krok ten jest do dzis trudny do
zrozumienia, pomimo znanej arogancji Tito wobec przywodcy swiatowego
komunizmu i musi byc oceniony jako jeden z najwiekszych bledow
popelnionych przez Stalina. Poczatkowo komunisci jugoslowianscy
pozostali wiernymi stalinistami, eliminujac tylko sposrod siebie
kominternistow. Anty-kominternowska czystka w Jugoslawii byla nie mniej
okrutna niz czystki anty-titowskie w pozostalych krajach
komunistycznych, zas Gulag jugoslowianski w niczym bardziej
humanistyczny niz sowiecki.

Przez nastepne mniej wiecej 10 lat Jugoslawia byla raczej strasznym
krajem do zycia. Po 1960 r. jednak sprawy zaczely sie wyraznie
poprawiac. Jak sie to dokonalo? West nie jest pewien. Zachodnia pomoc
gospodarcza i rozciagniecie parasola nuklearnego nad Jugoslawia z
pewnoscia nie prowadzily do reform wewnetrznych. West sugeruje, ze
byc moze drugie malzenstwo Tito z Jovanka spowodowalo zlagodnienie jego
rezymu. Faktem jest, ze kolektywizacja zostala w 1953 r. odwolana z
nieznanych przyczyn, wprowadzono zas znaczace reformy gospodarcze na
czele z samorzadami robotniczymi. 

Samorzady nie byly sukcesem, ale pomogly przywrocic Tito podniszczony
wizerunek w swiecie. Stal sie on bozyszczem zarowno konserwatywnych
antykomunistow, jak i lewicowych intelektualistow. W tym samym czasie
konsekwentnie prowadzil polityke niezangazowania. Po tym, jak
Chruszczow przeprosil Jugoslowian w 1956 r. za bledy Stalina, Tito mial
wolna reke w wygrywaniu obu obozow przeciw sobie. Nie jest jednak
oczywiste, czy jego przywodztwo ruchu krajow niezaangazowanych
pomoglo w czymkolwiek Jugoslawii. Pewien, ze zaden z obozow nie dopusci
do bankructwa jego kraju, dopuscil do olbrzymiego zadluzenia
zagranicznego. To wlasnie dlug zagraniczny stal sie pozniej gwozdziem do
trumny Jugoslawii.

Tito stworzyl panstwo federalne z absolutna kontrola sprawowana przez
partie komunistyczna i policje polityczna. W oczywisty sposob panstwo to
musialo przejsc egzamin gdy zarowno Partia jak i policja utracily wladze.
Wladza centralna jednak polegala caly czas na ulotnym zagrozeniu inwazja
sowiecka. Niemal niekontrolowana korupcja na szczytach wladzy, krytycyzm
Dzilasa wyrazony w <<Nowej klasie>>, stopniowe otwarcie granic, brak
systemu pomocy spolecznej, ktory wypedzal miliony Jugoslowian poza
granice kraju w poszukiwaniu pracy i lepszego zycia i rosnacy wplyw
zachodnich srodkow masowego przekazu, wszystkie te czynniki stanowily
powazne zagrozenie dla rezymu w latach 60. i 70. A jednak nie sposob
zaprzeczyc, ze dokonano tez olbrzymiego postepu. Wiekszosc ludnosci nie
skladala sie juz z ubogich i niepismiennych wiesniakow. Jugoslowianie
byli calkiem dobrze poinformowani i mogli swobodnie podrozowac. Sztuka
nie byla cenzurowana. 

W latach 60. i 70. znalazlem Jugoslawie duzo bardziej wolna i
ukierunkowana na Zachod niz kadarowskie "liberalne" Wegry. Ale
wzrastajace oczekiwania rodzily nowe napiecia, wsrod nich agitacje
nacjonalistyczna. Zamozni Slowency i Chorwaci mieli za zle ubogiemu
poludniu kraju, a Serbowie zaczeli miec za zle wszystkim innym. West
bardzo uwaznie wyjasnia manie przesladowcza, jakiej zaczelo ulegac tak
wielu Serbow. Tysiace z nich zaczelo wierzyc, ze Serbowie musza zawsze
cierpiec za innych. I co z tego maja? "Caly swiat nienawidzi nas, nas i
Zydow." 

Tito tepil zdecydowanie agitacje nacjonalistyczna zarowno wsrod Serbow
jak i Chorwatow. To pozwolilo jego rezymowi przetrwac. Ale w Jugoslawii,
podobnie jak w Austro-Wegrzech podczas ostatnich lat ich istnienia, coraz
wiecej ludzi wierzylo - poprawnie, jak sie mialo okazac - ze odejscie
Starca doprowadzi do upadku kraju. Roznica byla tylko taka, ze
wielonarodowa monarchia Habsburgow upadla w wyniku przegranej wielkiej
wojny. Wielonarodowa Jugoslawia miala upasc podczas pokoju. Na razie
Tito zmarl w 1980 r., zas miliony ludzi szczerze po nim plakaly.


                                  VI.
                                  ---


Wychudzony dowodca Partyzantow, playboy, purytanski komunista, kochanek
wielu kobiet: wszystkie te wizerunki odpowiadaly rzeczywistosci i o
dziwo wszystkie przysparzaly mu popularnosci w rodzinnym kraju. Moze
dlatego, ze byl on rozny od pozostalych przywodcow komunistycznych. Byl
przystojny, mial uroczy usmiech i posiadal czar osobisty. W 1964 r.
pewien nizszy ranga funkcjonariusz Partii pokazywal mi jedna z licznych
luksusowych rezydencji Tito nad Adriatykiem, mowiac z nieukrywana duma:
"On jest bardzo zamoznym czlowiekiem". Mimo to jego charyzma jest trudna
do zrozumienia. Byl bardzo nudnym mowca. Byl za to czlowiekiem
niezaprzeczalnej odwagi. Byc moze przyczynil sie do tej charyzmy fakt,
ze konsekwentnie odmawial identyfikowania sie z jakakolwiek grupa
etniczna, co bylo doceniane przez spoleczenstwo zdruzgotane wydarzeniami
II wojny.

Duza czesc autentycznej popularnosci Tito byla przeslonieta przez
otoczajacy go oficjalny kult. West pisze, ze "W odroznieniu od Hitlera,
Stalina czy Mao, Tito nigdy nie dopuscil do przeksztalcenia sie
uwielbienia w kult". Jest to zdumiewajace twierdzenie. Byly miasta
nazwane Tito, ulice Tito, place Tito; miliony portretow Tito zdobily
wszystkie budynki, panstwowe i prywatne. Fakt, czesc tego kultu byla
autentyczna. 

Konsekwencja rozrzutnosci rezymu komunistycznego bylo ponad 20 miliardow
dolarow dlugu zagranicznego i wynikla stad hiperinflacja. Dalsze kredyty
wyschly i, jak to podkresla Christopher Bennett w ksiazce
<<Yugoslavia's Bloody Collapse>>, okazalo sie, ze znaczna czesc dlugu
zostala wydana na konsumpcje i bezsensowne inwestycje. Kryzys naftowy
pogorszyl sytuacje. Przywodcy potitowscy musieli stworzyc skomplikowany
system rotacji wladzy i podzialu srodkow materialnych miedzy republiki.
W miedzyczasie republiki zas, zawsze nominalnie suwerenne, zaczely
patrzec jak by mogly przekuc fikcje w rzeczywistosc, zwlaszcza w sferze
ekonomii. Najwieksze jednak zagrozenie dla Jugoslawii powstalo z chwila
zakonczenia zimnej wojny. Calkiem po prostu, kraj ten nagle przestal byc
wazny.

Gdyby nie pojawil sie na scenie Slobodan Milosevic, lub gdyby wielu
uprzednio lewicowo-liberalnych intelektualistow nie przemienilo sie w
wielkoserbskich nacjonalistow, rozpadu Jugolawii byc moze daloby sie
uniknac, jak sadzi West. Milosevic, ambitny i bez skrupulow biurokrata
partyjny wykorzystal niepokoje pomiedzy Serbami i Albanczykami w Kosowie
dla zdobycia wladzy nie tylko nad Serbia, ale nad wszystkimi Serbami.
Jego ulubiona metoda byla kombinacja szowinizmu i przemocy, przy
wydatnym poparciu duzej czesci mass-mediow serbskich, zwlaszcza tych
pornograficzno-bulwarowych. Niewatpliwie, podobne echa szowinizmu
pomieszanego z uzalaniem sie nad samym soba docieraly i z innych
republik. Wiktymologia jest przeciez rozrywka popularna w calym swiecie.
Mimo to serbscy przywodcy i srodki masowego przekazu opanowaly te sztuke
szczegolnie dobrze. W rezultacie, gdy serbscy dowodcy rozpoczeli masowe
czystki etniczne w Bosni-Hercegowinie, tysiace Serbow bosniackich bralo
udzial w mordach i gwaltach powolujac sie na...  samoobrone. Ich
ofiarami byli muzulmanscy krewni, sasiedzi, przyjaciele, obok ktorych
mieszkali w pokoju przez co najmniej 50 lat. W samym roku 1992 w
Bosni-Hercegowinie zginelo pomiedzy 200 a 300 tys. ludzi. A swiat sie
przygladal. 

Nacjonalizm serbski znalazl swoj odpowiednik w Chorwacji, pod przywodctwem
bylego komunistycznego generala, znanego antysemity Franjo Tudjmana. W
istocie, jak pisze West, Tudjman i Molosevic potrzebowali jeden
drugiego, bedac w rzeczy samej politycznymi przyjaciolmi. W koncu w
czerwcu 1991 r. Chorwacja i Slowenia oglosily niepodleglosc. Jugoslawia
sie skonczyla.

Sposrod wszystkich uczestnikow jugoslowianskich tragedii, West uwaza
muzulmanow bosniackich za najmniej winnych i twierdzi, ze pomimo krwawej
historii ich kraju, Bosnia byla tym wlasnie miejscem, gdzie rozne grupy
etniczne mogly zyc w spokoju jedna obok drugiej. Istotnie, w Bosni
notowano szczegolnie duzo mieszanych malzenstw i wlasnie ta republika,
obok Macedonii, wykazala najmniej entuzjazmu wobec oddzielenia sie od
Jugoslawii. Gdy w koncu ku temu przyszlo, przywodcy bosniaccy nie
widzieli juz innej drogi.

Co by nastapilo, gdyby Churchill w 1943 r. zadecydowal poprzec
Mihailovica zamiast Tito? Z duzym prawdopodobienstwem mozna powiedziec,
ze to samo. Tito by i tak wygral, z kilku powodow. Po pierwsze byl on
duzego kalibru przywodca, podczas gdy Mihailovic byl po prostu
przywoitym i dzielnym czlowiekiem. Najwazniejsza przyczyna byla jednak
taka, ze po tylu latach wojen religijnych i okropnych cierpien ludnosc
wolala zawierzyc organizacji, ktora glosila cele swieckie, ponadnarodowe
i spoleczne. Przemoc komunistyczna kosztowala tysiace istnien ludzkich,
ale przemoc i zemsta Czetnikow, gdyby ci wygrali wojne, kosztowalyby 
zapewne tyle samo. 

Po wojnie Tito uczynil wiele, aby bronic Jugoslawie i podwyzszyc
standard zycia jej mieszkancow. Biorac pod uwage ograniczenia jego
intelektu i ideologii marksistowskiej, wiele wiecej uczynic nie mogl.
Nie byl jednak w stanie rozwiazac trzech dlugoterminowych problemow:
wadliwego systemu gospodarczego, korupcji i zachlannosci biurokratow i
politykow, i sentymentow nacjonalistycznych. Czy otwarta dyskusja nad
tymi problemami by pomogla? Zapewne tak, ale sama natura rezymu
wykluczala jakakolwiek otwarta dyskusje, a juz szczegolnie na tematy
narodowe. 

Tito zapewnil swym narodom oddech, ktory pozwolil im dorobic sie
wzglednej zamoznosci, wyplenic dotychczasowe bolaczki, zapewnic
wyksztalcenie, umozliwic podroze zagraniczne i obserwacje co sie dzieje
gdzie indziej. Z pewnoscia w 1980 r. wielu ludzi w Jugoslawii bylo
gotowych do pelnej demokracji. Ich nadzieje zostaly utopione we krwi
przez ludzi, ktorzy posluzyli sie retoryka nacjonalistyczna dla
osiagniecia wlasnych celow. Przerazajaca liczba bylych fukcjonariuszy
komunistycznych, ktorzy doszli do wladzy po smierci Tito, zamiast okazac
sie ludzkimi, przyzwoitymi przywodcami, zostala zbrodniarzami wojennymi.
To moze byc uwazane za najwieksza kleske Tito.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Nie pierwszy raz gosci byla Jugoslawia na naszych lamach i nie bez
przyczyny przetlumaczylem prawie bez skrotow powyzsza recenzje Istvana
Deaka. 

Po pierwsze, recenzja ta wydala mi sie znakomicie skondensowana historia
Jugoslawii. Po drugie, osady prof. Deaka nie po raz pierwszy wydaja mi
sie szczegolnie zdroworozsadkowe i bliskie. Po trzecie, mozna zauwazyc
szereg analogii z Polska.

Zwrocmy uwage na analogie czasu wojennego. Mamy nie-komunistyczna
partyzantke (Czetnikow), ktora reprezentuje interesy ludnosci cywilnej, 
choc nie calej, bo tylko serbskiej. I mamy Partyzantow, ktorzy te interesy
cynicznie ignoruja, koncentrujac sie na przejeciu wladzy. Analogie pomiedzy
nimi a GL i AL az kluja w oczy. W rezultacie to Partyzanci zdobyli poparcie
Aliantow, a Czetnicy (jak polskie AK) zasluzyli sobie na Zachodzie na raczej
malo pochlebna opinie. 

Analogie ciagna sie przez okres powojenny. Lata stalinizmu w Jugoslawii
byly jeszcze gorsze niz w Polsce i znacznie bardziej krwawe. Dopiero
rozlam z ZSRR spowodowal, ze podobienstwa sie skonczyly, a Jugoslawia 
stala sie jednak duzo bardziej liberalnym i zamoznym krajem. Taka tez 
ja sam pamietam z lat 60. i 70., gdy spedzalem w niej kilkukrotnie 
wakacje i mialem okazje poznac tam wielu wspanialych ludzi. I tego 
kraju mi bardzo zal. Nie udalo sie go pokierowac w strone demokracji, 
przeciwnie, stoczyl sie w objecia krwawego szowinizmu.

Zgadzajac sie w wiekszoscia tez Deaka (a tym samym Westa) mam
watpliwosci do ostatnich dwoch zdan recenzji, ktore zacytuje raz jeszcze,
tym razem w jezyku oryginalu:

<<A fearful number of the former Communist functionaries who came into
power ten years after Tito's death proved themselves to be not humane
and decent leaders, but war criminals. This was Tito's greatest failure.>>

Czy rzeczywiscie jest to az tak zadziwiajace? Czy ktos, kto sam byl
zbrodniarzem wojennym (co z tego, ze dawno temu i z charyzma), co sam
Deak potwierdza, i kto utworzyl i nastepnie przewodzil organizacji o 
charakterze mafijno-gangsterskim, mogl oczekiwac, ze nastepne pokolenie 
tej organizacji przemieni sie w liberalnych demokratow? Mysle, ze zdanie
to Deak napisal na uzytek Zachodu, w ktorym komunizm tradycyjnie uwazany
byl za antidotum na nacjonalizm (patrz artykul Gellnera z nr. 133 
<<Spojrzen>>). Jak sie okazalo w Jugoslawii i gdzie indziej, 
byl on tylko "zamrazarka" i nie rozwiazal tych problemow, a jedynie je 
zostawil w prezencie nastepnym pokoleniom. Zas, co dobrze widac bylo i w
Polsce, od komunizmu do nacjonalizmu jest jeden krok i to bliski. J.K_ek

________________________________________________________________________


Izabella Wroblewska (pwwzajac@cyf-kr.edu.pl)

                     PAMIECI MARKA ROSTWOROWSKIEGO
                     =============================



Wzeszlym miesiacu w Krakowie zmarl Marek Rostworowski, 
wybitny historyk sztuki i muzeolog, tworca m.in. niezapomnianej wystawy 
"Polakow portret wlasny". Byl krakowianinem, pisarzem i w mniejszym 
zakresie politykiem. Jego przyjaciel prof. Jacek Wozniakowski 
powiedzial wczoraj dosadnie "Marek byl artysta cala geba". Mial 75 lat. 
Nie zdazyl zakonczyc pracy nad wielkim dzielem wydawniczym - 
monografia <<Muzeum Czartoryskich>>.


Marek Rostworowski urodzil sie 22 lutego 1921 roku w Krakowie. Cale zycie
mieszkal na Salwatorze. Jego ojcem byl Karol Hubert Rostworowski -
dramatopisarz i publicysta. "Ojciec mial duzy wplyw na Marka" - opowiada
Piotr Krakowski, historyk sztuki i kolega jeszcze z czasow studiow.
"Marek studiowal najpierw malarstwo na Akademii Sztuk Pieknych, a potem
historie sztuki na Uniwersytecie Jagiellonskim. Byl arystokrata, ale nigdy
tego nie podkreslal. Ubieral sie skromnie, nonszalancko, ale nie uprawial
hrabiowszczyzny."

W latach 1945-1950 byl asystentem w Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Od 1950 do 1991 r. pracowal w Muzeum Narodowym w Krakowie. Od 1965 r.
piastowal stanowisko kuratora Muzeum. W tym samym roku uzyskal doktorat
nauk humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellonskim. W 1992 r. zostal
powolany w poczet czlonkow Zarzadu Fundacji Ksiazat Czartoryskich.
W 1980 r. byl jednym z zalozycieli Regionu Malopolska NSZZ "Solidarnosc".

Jako krytyk i publicysta wspolpracowal m.in. z <<Tygodnikiem Powszechnym>>,
<<Przekrojem>> i <<Kultura>>. Byl tworca niezapomnianych, widowiskowych
wystaw: 

- "Romantyzm i Romantycznosc" (1975),
- "Polakow portret wlasny"(1979),
- "Mysl artysty - pamieci Norwida"(1984),
- "Zydzi Polscy"(1989).

Szerokim echem odbila sie wystawa <<Polakow portret wlasny>> zorganizowana
dla uczczenia 100-lecia Muzeum Narodowego. Do wyeksponowania obrazow
zostaly  wykorzystane wszystkie wolne przestrzenie w Muzeum. Bylo to
u schylku epoki gierkowskiej i zapal wsrod pracownikow muzeum byl tak
duzy, ze zrezygnowali oni z wynagrodzenia za prace przy tej wystawie.
Ekspozycja odniosla ogromny sukces. Pamietam, ze kolejki osob pragnacych
obejrzec wystawe ustawialy sie wzdluz Al. Mickiewicza az do Biblioteki
Jagiellonskiej. Obserwowalam to codziennie jadac na uczelnie.

W latach 1991-1992 Marek Rostworowski byl Ministrem Kultury w rzadzie
Jana Olszewskiego. Z jego to inicjatywy powstala Fundacja Ksiazat
Czartoryskich przy Muzeum Narodowym w Krakowie, bedaca wlascicielem
Muzeum i Biblioteki Czartoryskich.

                           
                      Mowia o Marku Rostworowskim:
                      ----------------------------


Janusz Walek - wieloletni wspolpracownik Rostworowskiego w Muzeum
Czartoryskich :

     "Marek byl wybitnym znawca sztuki polskiej i europejskiej,
    zwlaszcza holenderskiej. Napisal piekna ksiazke <<Rembrandta Krajobraz z
    Milosiernym Samarytaninem>>. Zetknalem sie z nim w 1975 r. podczas
    przygotowan do wielkiej wystawy <<Romantyzm i Romantycznosc>>.
    Przyciagala mnie Jego otwartosc i odwaga. Jezdzilismy wtedy po Polsce,
    goraco dyskutowalismy, grzebiac po magazynach muzealnych w poszukiwaniu
    zapomnianych obrazow. Nauczyl mnie, ze najwazniejsze, to umiec patrzec
    na obrazy. Mial takie powiedzenie, ze ludzie, ktorzy podchodza do
    obrazow, albo maja oczy z guzikow, albo potrafia w nich cos zobaczyc. On
    mial dar widzenia. Muzeum traktowal jako instytucje, ktora powinna
    sluzyc ludziom." 


Jacek Wozniakowski - jego przyjaciel, byly szef <<Znaku>> i byly Prezydent
Miasta Krakowa :

     "Marek byl czlowiekiem nieslychanie odpowiedzialnym. Zostal
    ministrem, ale bez zapalu. Nie chodzilo Mu bowiem o ministrowanie, ale o
    przydatnosc Polsce i jej kulturze. Czul, ze moze cos pozytecznego
    zrobic. Ale przede wszystkim byl artysta cala geba. Znal sie dobrze na
    muzyce, pieknie pisal. Sztuka interesowala Go jako artyste, a nie jako
    uczonego." 


Zdzislaw Zygulski, junior - jego przyjaciel, historyk sztuki:

     "Byl moim  najserdeczniejszym  przyjacielem. Pracowalismy razem 47
    lat i w Muzeum Czartoryskich spotykalismy sie prawie codziennie. Marek
    dlugo chorowal, ale do konca zycia byl bardzo aktywny. Chcial jeszcze
    skonczyc wielka monografie Muzeum Czartoryskich. Jest to praca zbiorowa
    trzech autorow. Ja napisalem pierwsza czesc - pean na czesc tworczyni
    zbiorow - ksieznej Izabelli Czartoryskiej i dwoch najstarszych polskich
    muzeow w Pulawach. Autorem drugiej czesci, o Hotelu Lambert, t.j. o
    dziejach muzeum na emigracji po powstaniu listopadowym, jest wybitny
    pisarz i historyk Adam Zamoyski. Trzecia czesc, poswiecona historii
    Muzeum Czartoryskich od 1876 r., kiedy zostalo ono ulokowane w Krakowie,
    az do chwili obecnej napisal Marek Rostworowski. Ostatnie kartki
    przysylal juz ze szpitala. Cieszyl sie, ze ulozy makiety, ale juz nie
    zdazyl...   Dzielo ukaze sie prawdopodobnie z koncem tego roku w dwoch
    wersjach jezykowych: polskiej i angielskiej, z barwnymi fotografiami
    Konrada Pollescha. Bedzie to ostatnie dzielo Marka Rostworowskiego."
    


Tadeusz Chruscicki - dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie :

     "Wsrod nas, historykow sztuki, byl prawdziwym poeta. Ze swoich
    wystaw potrafil uczynic teatr, ktory przemawial zarowno do wyobrazni
    ludzi o wyrafinowanych gustach, jak tez ludzi prostych. Byl mistrzem i
    nauczycielem, czlowiekiem prawym, choc niejednokrotnie cierpkim i
    surowym, kiedy popelnialo sie bledy." 


Piotr Krakowski - historyk sztuki, kolega ze studiow :

     "Marek w pieknej ksiazce <<Gry o Dame>> poswieconej perypetiom
    slawnego krakowskiego obrazu pedzla Leonardo da Vinci napisal, ze sa
    takie dziela sztuki, wokol ktorych powstaje jakby pole magnetyczne.
    Twierdze, ze sa tez tacy ludzie. Nalezal do nich wlasnie Marek. Jesli
    cos go poruszylo, to oddawal sie temu bez reszty. Dlatego wrecz czcil
    Tadeusza Kantora. Swoja ostatnia wystawe, w ubieglym roku w Arsenale
    Muzeum Czartoryskich, poswiecil temu wlasnie artyscie. I byla ona chyba
    arcydzielem jego zycia. Mial wyczucie, sluch absolutny w robieniu
    wystaw." 


Jerzy Turowicz - redaktor naczelny <<Tygodnika Powszechnego>>:

    "Smierc Marka jest olbrzymia strata takze dla jego przyjaciol, do
    ktorych mialem szczescie sie zaliczac. Byl wspanialym czlowiekiem i
    wielkim artysta, animatorem wybitnych wydarzen kulturalnych. Byl
    czlowiekiem renesansu, wrazliwym na wszystkie prady kultury, od
    najdawniejszych do wspolczesnych. A przy tym byl skromnym, bezposrednim,
    latwym w kontakcie i wesolym kompanem. Jego smierc jest strata dla
    Krakowa i dla <<Tygodnika Powszechnego>>. Byl czlowiekiem o wielkiej
    prawosci moralnej. Bedzie nam go bardzo brakowalo." 

________________________________________________________________________


Wprost 18/1996

Tomasz Raczek 

                       UCIECZKA PRZED MEZALIANSEM
                       ==========================



Pierwszy nie wytrzymal Claudio Abbado, wybitny dyrygent,
nastepca Karajana na stanowisku szefa Berlinskich Filharmonikow, autor
wielu doskonalych nagran z ta i innymi orkiestrami o swiatowej renomie.
Podal do sadu swoja macierzysta wytwornie plytowa Deutsche Grammophon,
dla ktorej nagrywal plyty przez 30 lat! Przedmiotem sporu stala sie
skladanka pt. <<Adagio>>, skompilowana przez DG z fragmentow wczesniej
dokonanych przez Abbado rejestracji kompletnych dziel Gustawa Mahlera.

Na kompakcie znalazly sie wylacznie najefektowniejsze, wolne "momenty" z
III, IV, V i VI Symfonii Mahlera. Gdy slynny dyrygent przyjechal do
Paryza, by dac dawno oczekiwany wystep z Berlinskimi Filharmonikami, ze
zdumieniem zobaczyl, ze wejscie do sali koncertowej oklejone jest
plakatami reklamujacymi te wlasnie plyte. Zaplonal gniewem. "To niegodne
ze strony wytworni. Naruszono integralnosc dziela sztuki i pogwalcono
moje moralne prawo do pracy, ktora wykonalem!" - skomentowal Abbado i
oddal sprawe adwokatom.

Cale srodowisko muzyczne zamarlo w oczekiwaniu. Wyrok, jaki zapadnie,
bedzie mial wage precedensu. Okresli bowiem stosunek prawa do
najwiekszych osiagniec muzyki powaznej, jakimi - w ocenie szefow
wytworni plytowych - staly sie w ostatnich latach skladanki fragmentow
dziel symfonicznych i oper. To wlasnie one zajmuja pierwsze miejsca na
listach przebojow muzyki powaznej. To one zapewniaja wydawcom dochody
pozwalajace na realizowanie ambitnych, calosciowych nagran, ktore
prawie zawsze okazuja sie deficytowe (koszt nagrania symfonii pod
dyrekcja Claudia Abbado wynosi dzis ok. 80 tys. funtow szterlingow). Sa
nawet tacy, ktorzy twierdza, ze tylko dzieki nim muzyka powazna nie
zniknela z rynku plytowego.

Przed sadem przedstawiono liste najwiekszych sukcesow plytowych w tej
dziedzinie z ostatnich miesiecy. Sa to skladanki ulubionych standardow
filharmonicznych: <<Tearjerkers>>, <<Sensual Classics>> (75 minut
muzycznej namietnosci), <<Classic Climaxes>> (klasyczne orgazmy -
muzyka do uprawiania milosci), a nawet <<Out Classics>> (ulubione
przeboje klasyczne kompozytorow, ktorzy byli homoseksualistami, m.in.
Chopina [? - przyp. red. Sp.] i Schuberta [?? raczej pedofil, przyp. 
red. Sp.]). Sa to plyty nierzadko pakowane w sklepach - na prosbe 
klientow - w szare, dyskretne torby, aby nie bylo widac ich zawartosci!

Abbado pierwszy nie wytrzymal. Jego zdaniem, marketing nie moze zastapic
szacunku dla sztuki. Pomysly na coraz bardziej erotyczne opakowania
niewarte sa geniuszu tych, ktorzy skomponowali muzyke zawarta na
plytach. Doszlo do mezaliansu wyrafinowanej sztuki z wulgarnym handlem.
Klienci kupuja muzyke powazna tak jak plyty Stinga i Tiny Turner -
szukaja przebojow i efektownych obwolut. Stosuja kryteria przeniesione z
obszarow rocka, popu i telewizji. Interesuje ich feeria krotkich
kawalkow do zucia. Powodem do zainteresowania muzyka Chopina, Pucciniego
czy Beethovena staja sie dzis reklamy telewizyjne (w ktorych
wykorzystano fragment znanego utworu), wydarzenia sportowe (gdy np.
<<Nessun dorma>> Pucciniego byla sygnalem mistrzostw swiata), wreszcie
obyczajowe sensacje (homoseksualizm kompozytora).

Coraz czesciej wydaje mi sie, ze mezalians kulturowy stal sie glowna
cecha rzeczywistosci konca XX wieku. Dotyka nas wszedzie, nie tylko w
telewizji, gdzie jest przeciez wpisany w jej charakter i poniekad
stanowi jej podstawowy budulec. Takze w muzyce, literaturze, prasie,
sztuce. Wszedzie, gdzie mamy do czynienia z kultura masowa. Jest jednak
jeszcze jedna dziedzina, w ktorej nie chciany mezalians bardzo
doskwiera. Turystyka. Zliza sie lato, nastal czas planowania urlopow.
Gdzie pojechac? Za ile? Z kim? Biura podrozy przescigaja sie w
atrakcyjnosci ofert. Zwykle mowi sie o sloncu, plazach, zabytkach,
dobrej kuchni. A co z towarzystwem? Kogo los przydzieli do naszej grupy?
Czy aby nie pania Dzitke, ktora z panem Zbynkiem bedzie przeliczac
podczas kolacji oplacalnosc napotykanych na bazarze towarow oraz
zagarniac ze wspolnego polmiska kopiaste porcje jedzenia, proszac
zawczasu o dokladke? Albo dowiedziawszy sie, ze znamy jezyk obcy,
zacznie nas zameczac prosbami, aby jej przetlumaczyc, co jest napisane
na metce, pojsc z nia do sklepow i powiedziec, co jest w menu. I nie
wiadomo kiedy z wczasowicza przeistoczymy sie w etatowego tlumacza pani
Dzitki. Popadniemy w mezalians towarzyski, z ktorego do konca turnusu
nie uda nam sie juz wyplatac... .

Lepsze biura turystyczne maja na to gotowa odpowiedz: trzeba starannie
dobierac wspoltowarzyszy podrozy i w malych grupach jechac tam, gdzie
nie docieraja panie Dzitki. Kosztuje to wiecej, ale efekt murowany.
Uwierzylem i pojechalem na Seszele w ekskluzywnym, intelektualnym
towarzystwie. Coz za rozkosz! Istny raj, jak z reklamowej ulotki. Drogo,
ale dziko. Daleko, ale pieknie. Wrafinowanie pusto. Plaze sypkie i
dlugie. Rafy koralowe pelne egzotycznych ryb. Miejscowi Kreole zawsze
usmiechnieci. I tylko od czasu do czasu dyskretny szept dyrektora
hotelu: uwazajcie na Rosjan, to mafia!

Najpiekniejsze, najdrozsze miejsca na swiecie pelne sa dzisiaj bogatych
do obrzydliwosci, grubych Rosjan (ktorzy licytuja sie na lezakach przy
basenie, jak dorobili sie na kradziezach samochodow), przyjezdzajacych w
towarzystwie bladych zon i poteznych <<bodyguardow>>. W hotelach, gdzie
mieszkaja, pokojowki sprzataja pokoje w towarzystwie agentow ochrony, bo
zdarzaly sie juz proby gwaltu (to - zdaje sie - nowy wschodni szpan
od czasu, gdy Wladimir Zyrynowski chcial zgwalcic dziennikarke
<<Playboya>>, kiedy ta przeprowadzala z nim wywiad). Rzad Seszeli
rozpatruje wlasnie propozycje zakupienia jednej z najpiekniejszych wysp
przez rosyjska mafie. Jak daleko przyjdzie nam uciekac przed kolejnym
mezaliansem? 


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Tomasz Raczek czytuje zdaje sie niemieckiego <<Spiegla>>, ale w
przeciwienstwie do red. dyz. <<Spojrzen>> wstydzi sie do tego przyznac.
Narzekania na upadek kultury muzycznej nie sa oryginalne (patrz nr
131 naszego periodyku, artykul Klausa Umbacha ze <<Spiegla>>), a im
wiecej ich czytam, tym bardziej dochodze do wniosku, ze biadolenia te sa
bezsensowne, podobnie jak swiete oburzenie towarzyszace np. biezacemu
tournee "trzech tenorow" (Pavarotti, Carreras, Domingo), ktorzy
wzniesli sztuke operowa na nieosiagalne przed nimi wyzyny komercjalizmu. 
Zawsze przeciez ostanie sie grupa ludzi, ktorzy na muzyce
beda sie znali i zawsze beda muzycy, ktorzy dla nich beda te muzyke
wykonywac i nagrywac. A czy nie przyjemniej byc w takim zawezonym gronie
zamiast ekscytowac sie Pavarottim spiewajacym do mikrofonu w Central
Parku? 

Na marginesie zas rozwazan o Seszelach, to korci mnie uwaga, ze dla 
kogo innego towarzystwo red. Raczka tez moze byc mezaliansem.  I co 
wtedy? J.K_ek
________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr

Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz

Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk)

Stale wspolpracuja: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
                    mickey@ruby.poz.edu.pl (Michal Babilas)
                    zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek)

Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".
_____________________________koniec numeru 136_________________________