______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 17.02.1995 ISSN 1067-4020 nr 118 _______________________________________________________________________ W numerze: Stanislaw Janecki, Roman Strzemiecki - Swiadectwo niedojrzalosci Tadeusz K. Gierymski - Halina Poswiatowska - Non omnis moriar? Ludwik Stomma - Mityczne urazy Krzysztof Charchula - Internet dla Szkol _______________________________________________________________________ Myslelismy, aby w zeszlym numerze poswiecic troche wiecej miejsca obchodom rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, ale troche nam odwagi zabraklo. Wszyscy wiedza jakie to spowodowalo nieprzyjemnosci. Dla ludzi, ktorzy nie chca sie ostro angazowac przeciwko komukolwiek kto nie mial zlych intencji, nie ulega jednak watpliwosci, ze ze strony polskiej doszlo do zmarnowania okazji poprawienia atmosfery wokol problemow polsko-zydowskich. Typowe tytuly we francuskiej prasie byly raczej ostre, niezbyt poblazliwe dla polskich organizatorow: "Pamiec Polakow nadal zgrzyta", "Polska przywlaszcza sobie Shoah", itp. Krotka notatke o aktualnej atmosferze wokol Zydow w Polsce opatrzono tytulem: "Ponad 30% Polakow *nie chce sie przyznac* do antysemityzmu" (podkreslenie moje, JK). Nasze wladze rozegraly przygotowanie tej ceremonii bardzo zle. Odlozenie kaddyszu na czesc ceremonii po wyjezdzie oficjalnych gosci, zwlekanie z zaproszeniami i eksponowanie w Krakowie przez prezydenta wszystkiego, tylko nie holokaustu zydowskiego, itp. zaakceptowac nie sposob. Potwornie zepsulismy sobie znowu opinie. Pytanie: czy jednak naprawde mielismy jakas szanse? My jako nacja, a nie tylko nasze ulubione wladze? (Nb.: wiadomo, ze delegacja grecka nie przyjechala, gdyz sprawdzili, ze gdzies tam miala wisiec flaga macedonska. Kto na tym zyskal?) Trzeci tydzien mija, a w prasie szum jeszcze nie wygasl. Jeden z czolowych gosci, laureat nagrody Nobla Elie Wiesel udzielil kilku wywiadow. W pierwszym mowil o koniecznosci pamietania, roznicy miedzy zemsta a pamiecia, skrytykowal organizacje obchodow, ale z naciskiem podkreslil, ze jest przeciw odpowiedzialnosci zbiorowej i nie zyczy sobie, aby teraz znowu przyklejano etykietki narodom, tak jak kiedys przyklejono Zydom. W nastepnym wywiadzie stwierdzil jednak, ze Walesa pewnie antysemita nie jest, tylko tak sie zachowuje, bo musi dbac o swoj elektorat. Zbaranialem... A gdy stwierdzil, ze nie ma co sie dziwic, bo w 1988 r. Walesa mu wyznal prywatnie, ze w jego rodzinie byli antysemici, dalem sobie spokoj, gdyz nie sadze, aby nawet laureat nagrody Nobla mial prawo do zdradzania zaufania swoich rozmowcow. Jeszcze przeczytalem zdanie, ze owszem, i Polacy byli ofiarami nazistow, ale oni, Zydzi byli w takim razie ofiarami ofiar, po czym zmienilem lekture. Wiadomo bylo, ze grupa ludzi zwiazana z rabinem Weissem od poczatku byla przeciwna polskim obchodom i rownolegla manifestacja byla planowana od dawna. Moze w ogole trzeba bylo to rozdzielic na spokojnie i ugodowo? Nie bylo by teraz malo przekonywujacych oskarzen, ze to przez tamtych. A niejaki Pierre Weiss (nikt z rodziny) pisze w tutejszej prasie, ze od samego poczatku byl przeciw tej "tragifarsie" i nawet namawial Simone Veil i Wiesela, aby zrezygnowali. Ze nie ma zadnych obchodow wyzwolenia, bo cmentarza sie nie wyzwala. Prosze Panstwa, mysle, ze walczyc z niczyja utarta opinia sie nie da. Nie tak dawno mialem w rece ksiazke - zbior krotkich pamietnikow Zydow ocalalych z pogromu, z polnocnej czesci Polski. Rozne, wstrzasajace rzeczy pisali. Jeden wspomina, jak wracal do kryjowki w lesie i juz z daleka slyszal jeki mordowanych, wrzaski i strzaly. To AKowcy "zabawiali sie" z jego rodzina, nikt nie ocalal. I teraz on juz jest stary i mgla mu to zachodzi, ale jedna mysl od tych czasow pozostala niezmienna: <<zemscic sie na Polakach>>. Nie mam najmniejszego zamiaru komentowac tego tekstu, zwracam tylko uwage, ze i to nalezy do pamieci pewnego pokolenia ocalalego z wichury. Co robic? Na pewno nie bawic sie w idiotyczny ping-pong. Chyba tylko skorzystac ze slow Wiesela: jedyna bronia niech bedzie pamiec. Ale moze dobra pamiec, a nie pamietanie, ze jakis prezydent cos prywatnie chlapnal? Dokumentowac. Wspaniala role odegral Marek Halter, pisarz, filmowiec i dzialacz polityczny, mieszkajacy we Francji Zyd z Polski. Jego ostatni film <<Tzedek>>, dokument o tych co ratowali Zydow w czasie wojny zainaugurowal festiwal berlinski, ale od Lanzmanna doczekal sie tylko slow pelnych nienawisci. Bo pamiec bywa rozna. Jak wiadomo, obchodzi sie teraz takze piecdziesiaciolecie bombardowan Drezna, gdzie w ciagu paru godzin zginelo kilkadziesiat tysiecy ludzi, nikt nie wie ilu, bo bylo tam mrowie uciekinierow ze wschodu. Ewakuowanym dzieciom zawiazywano oczy, zeby nie widzieli zwalow trupow i rozpaczy zywych. Ale na obchodach byla delegacja z Coventry zniszczonego w 1940 i byli duchowni ze wschodu. Ogolna atmosfera byla spokojna, organizatorzy chcieli zwrocic takze uwage, ze wspolczesna generacja jest raczej ofiara Hitlera niz jego spadkobierczynia. Podkreslili, ze te obchody maja sie zupelnie nijak do problemu oswiecimskiego. Ale byla i skrajna prawica, ktora zada procesu o ludobojstwo autorow nalotow na Drezno, a takze lewacy, ktorzy maszerowali z haslami "nie mylmy katow z ofiarami". Tzvetan Todorow napisal kiedys: "Przyslowie mowi, ze kto zapomina historie jest skazany na jej powtorzenie. Ale problem w tym, ze znajomosc tej historii niczego pod tym wzgledem nie zmienia!" Czasami mam wrazenie, ze jestesmy (wszyscy, niezaleznie od przynaleznosci etnicznej) pokoleniem tych, co wyszli z Egiptu. Zaden z zyjacych nie doczeka Ziemi Obiecanej i pojednania. Tymczasem robimy co mozemy, by te Ziemie zatruc naszym wnukom i przygotowujemy ich moralnie, aby i oni w przyszlosci pastwili sie nad naszymi zwlokami. J.K_uk ________________________________________________________________________ <<Wprost>>, 1.01.1995. Stanislaw Janecki, Roman Strzemiecki SWIADECTWO NIEDOJRZALOSCI ========================= Na kazdego z ponad 100 tys. mlodych Chinczykow studiujacych w USA czeka w kraju miejsce pracy. Kazdego z kilku tysiecy mlodych Polakow studiujacych w panstwach zachodnich czeka w kraju niewiadoma - Kiedy uslyszalem, ze w Polsce jest dwukrotnie mniej studentow na 10 tys. mieszkancow niz w rozwinietych krajach Zachodu, a amerykanski dyplom uchodzi za przepustke do przyszlosci, skoczylem na gleboka wode. Dzis nie wiem, czy bylo warto - mowi studiujacy w Miami Piotr Goszczynski. Jego sceptycyzm bierze sie stad, ze zarowno Amerykanie jak i Polacy z amerykanskimi dyplomami, ktorzy przyjezdzaja do Polski, napotykaja bariere niekompetencji oraz niemoznosci. Wlasciwie nikt ich nie chce, przynajmniej nie za pieniadze, ktore zainwestowali w wyksztalcenie. Goszczynskiemu udalo sie zapisac na amerykanski uniwersytet dzieki dobrej znajomosci angielskiego i pomyslnie zdanemu testowi GRE (<<Graduate Record Examination>>), wymaganemu na studiach magisterskich. Musi placic rocznie ok. 16 tys. USD, z czego prawie polowe pokrywaja stypendia. Studia na uniwersytetach stanowych kosztuja 12,7-20,6 tys. USD, zas na uczelniach prywatnych trzeba zaplacic 15,3-27,6 tys. USD. Uczelnia nie przyjmie kandydata, ktory nie ma zapewninych srodkow na studia. Mozna je zdobyc w Polsce, uzyskac stypendium jedenj z prywatnych fundacji w USA lub ubiegac sie o wsparcie finansowe ze strony uniwersytetu. Studenci nie moga liczyc na to, ze zarobia na nauke w trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych, poniewaz musza uczestniczyc we wszystkich zajeciach. Prace moga podjac tylko wtedy, gdy jest ona nadzorowana przez uczelnie, na ktorej studiuja. Kiedy juz ma sie pieniadze, studiowac mozna praktycznie na dowolnym roku, zdajac wczesniej odpowiednie testy. Z dyplomem renomowanej uczelni w kieszeni mozna w Ameryce bez trudu otrzymac dobrze platna posade. Swiadczy on bowiem o tym, ze kandydat wykonal mordercza robote, czesto pracujac po czternascie godzin na dobe. "Jezeli nie zmienimy systemu finansowania nauki, za kilka lat Polska moze sie stac odizolowanym od cywilizacji skansenem" - powtarzal wielokrotnie minister edukcji Aleksander Luczak. Praktyka dowodzi, ze dramatycznym apelom o zdobywanie wyksztalcenia towarzyszy na ogol mizerna wiedza na temat rynku pracy. - W Ameryce slowa traktuje sie powaznie: kiedy ktos zacheca do przyjezdzania do Polski, gdyz jest tu tyle do zrobienia i potrzeba wielu fachowcow, to zainteresowany ma prawo sadzic, ze uslyszal prawdziwa informacje i przyjezdza - mowi Goszczynski. W Polsce okazuje sie, ze nie wiadomo nawet, jaka wartosc ma amerykanski dyplom. Zatrudnienie mozna znalezc niemal wylacznie w przedsiebiorstwach zagranicznych. Nie jest to zreszta wylacznie polski "wynalazek". Do stolicy Czech przyjechalo ok. 30 tys. mlodych Amerykanow, ktorzy szybko sie przekonali, ze nie ma tam zadnej pracy odpowiadajacej ich kwalifikacjom. Do Polski - na szczescie - przybylo ich nie wiecej niz siedmiuset. Paradoks sytuacji polega na tym, ze Polska rzeczywiscie potrzebuje wyksztalconych na Zachodzie fachowcow i ze uzyskany tam dyplom ma duza wartosc. Nie udaje sie tylko tych dwoch rzeczy polaczyc. Tymczasem od poczatku lat 90, kazdego roku w Stanach Zjednoczonych studiuje ponad 100 tys. mlodych Chinczykow, 40 tys. Koreanczykow, wielu Japonczykow, przybysze z Indonezji, Filipin, Chile, Argentyny czy poludniowej Afryki. Oni rowniez sami placa za nauke (w Chinach czesc kosztow pokrywa panstwo), ale po powrocie czekaja na nich miejsca pracy wymagajace najwyzszych kawlifikacji. Praktycznie caly <<establishment>> krajow poludniowo-wschodniej Azji ksztalcil sie na uczelniach amerykanskich. Fidel Ramos, prezydent Filipin, absolwent akademii wojskowej West Point, uwaza to za zrozumiale i naturalne. Tymczasem Polak, ktory zda mature albo ukonczy studia nie w Nowym Jorku, ale np. w Tadzykistanie, moze wracac do Polski z przekonaniem, ze posiada swiadectwa lub dyplom w pelni uprawniajacy go do zdobycia interesujacej pracy. Polak powracajacy z amerykanskim dyplomem takiego przekonania nie ma. Nie podpisalismy dotychczas ze Stanami Zjednoczonymi stosownej umowy dwustronnej. Polska ratyfikowala natomiast konwencje praska z 1972 r. (o uznaniu dyplomow, tytulow i stopni naukowych), podpisana z owczesnymi panstwami RWPG. Z krajami tymi zawarlismy pozniej umowy dwustronne o rownowaznosci dokumentow. ZSRR przeszedl juz do historii, zas panstwa, ktore sie z niego wylonily, przestrzegaja radzieckich umow do czasu podpisania nowych - dwustronnych. - W USA system edukacyjny jest bardzo zroznicowany - zaleznie od stanu. Nieco na innej zasadzie, ale rownie zroznicowana jest struktura ksztalcenia w Wielkiej Brytanii, ktora zreszta nie kwapi sie do podpisywania umow dwustronnych. Londyn uwaza, ze sprawe zalatwia konwencja paryska - mowi Waldemar Kowalewski, doradca ministra edukacji. Konwencja ta, podpisana pod patronatem UNESCO w 1979 r. w wyniku ustalen Konferencji Bezpieczenstwa i Wspolpracy w Europie, mowi co prawda o "uznaniu dowodow wyksztalcenia", ale do uznania ich rownowaznosci wciaz jeszcze daleko. Co wiec robic z dyplomem, ktory jest wazny, ale nie w Polsce? Jesli na ktorejs polskiej uczelni wyszczegolniony w dokumencie kierunek nauczania istnieje, wowczas - zgodnie z rozporzadzeniem MEN sprzed trzech lat - nostryfikacji dokonuje odpowiednia rada wydzialu, a jesli w Polsce tego kierunku nie ma, wowczas taka rade wyznacza ministerstwo. Jak juz wspomniano, wiekszych trudnosci nie maja absolwenci uczelni z dawnych panstw RWPG. Tyle, ze gwaltownie spada liczba ksztalcacych sie w tych panstwach Polakow. - Jest mniej chetnych niz miejsc - mowi Boguslaw Szymanski, dyrektor Biura Ksztalcenia Zagranicznego. W tej chwili w krajach bylej RWPG studiuje ok. 800 polskich studentow. Kilkanascie procent z nich to dzieci dyplomatow, ktorzy sami oplacaja nauke. Dzieki stypendiom rzadu polskiego na studia do wspomnianych krajow wyjezdzalo w ostatnich latach nie wiecej niz po 60-65 osob. Prywatnie w panstwach tego obszaru studiuja doslownie jednostki. Polskich naukowcow uzupelniajacych na Wschodzie wyksztalcenie jest nie wiecej niz stu. Tak naprawde Polakow moga zainteresowac tylko niektore kierunki ekonomiczne w Budapeszcie i szkoly artystyczne w Pradze. Ale Czesi i Wegrzy zmieniaja system ksztalcenia i nie chca przyjmowac przybyszow z centralnej Europy na pelne studia. Jest to zreszta zjawisko powszechne: - kazde panstwo, kazda uczelnia chcialaby zarabiac na czesnym - zauwaza Waldemar Kowalewski. W rezultacie MEN opowiada sie za wysylaniem stypendystow na studia czesciowe - po drugim, trzecim roku nauki w kraju, kiedy sa oni juz do studiowania przygotowani. W krajach zachodnich nie ma w ogole obywateli polskich, ktorzy odbywaja pelbe studia na koszt panstwa. Miroslaw Kownacki z Almaturu, najwiekszej polskiej firmy posredniczacej w zdobywaniu przez polskich licealistow (prywatnie) wiedzy w USA (ok. 100 osob; koszt 6 tys. dolarow za rok szkolny), ocenia, ze 20-25 proc. "jego" uczniow potrafi oplacic swoje studia w USA, korzystajac ze stypendiow uczelnianych badz kredytow publicznych. Wedlug Kownackiego, Amerykanie maja doskonaly system wylapywania ludzi zdolnych i pracowitych, a nasi licealisci z reguly dosc szybko doszlusowuja do amerykanskiej czolowki szkolnej. Od 1990 r. dziala szeroko zakrojony program wspomagania naszych uczelni wyzszych - "Tempus", uruchomiony przez Unie Europejska, a finansowany z funduszu PHARE. Na stypendia indywidualne (roczne) w latach 1990-1991 i 1991-1992 wyjechalo 1574 studentow (glownie do Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec), a w ramach wspolpracy miedzyuczelnianej - 3796. Zaliczaniem tego okresu nauki zaj,uja sie rady wydzialow na delegujacych ich uczelniach. Ocenia sie, ze w krajach zachodnich uczy sie lacznie od 3 do 5 tys. mlodych Polakow. Latwego zycia nie maja natomiast licealisci legitymujacy sie amerykanskimi swiadectwami. W niektorych stanach szkoly srednie wydaja cos na ksztalt odpowiednika swiadectwa dojrzalosci (matury tam nie ma), ale z zaznaczeniem, ze uprawnia ono do studiowania tylko w danym stanie. Od konca 1993 r. obowiazuje rozporzadzenie MEN gwarantujace zaliczenie uczniowi okresu nauki w USA. Jeszcze w 1994 r. zdarzalo sie jednak, ze dyrektorzy liceow nakazywali uczniom powracajacym ze Stanow powtarzanie roku. - To zawisc i rzucanie klod pod nogi - komentuje Kownacki. Bywa tez, ze dyrektor uznaje okres nauki za granica (z wyjatkiem polskiego i historii - egzaminy z tych przedmiotow trzeba zdac eksternistycznie), ale nauczyciel stara sie wtedy udowodnic uczniowi, ze zmarnowal w Ameryce czas. Odczula to na wlasnej skorze jedna z licealistek z malego miasta na poludniu Polski. Przed wyjazdem byla prymuska, po powrocie okazalo sie, ze jej wiedza matematyczna kwalifikuje sie tylko "na jedynke". - Strona polska przygotowuje sie do zawarcia umowy dwustronnej o rownowaznosci dyplomow, tytulow i stopni naukowych z Niemcami. Powinna ona miec charakter umowy wzorcowej przy podpisywaniu innych porozumien tego typu - mowi Waldemar Kowalewski. - Najpewniej w styczniu podpiszemy umowe dwustronna z Austria. Niemcy i Austriacy zastrzegaja sobie, ze wzajemne uznawanie dyplomow nie daje podstaw do uzyskania pracy. Tak moze stac sie dopiero, gdy wstapimy do Unii Europejskiej. Warunki ku temu stwarzaja konwencje Rady Europy, ktore wlasnie podpisalismy. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Ten bardzo wazny dla naszego rozwoju cywilizacyjnego temat zostal ujety dosc chaotycznie i o jakies konkretne wnioski trudno. Moze Czytelnicy zechcieliby podzielic sie wlasnymi doswiadczeniami? Jak dalece wazna jest sprawa umow miedzynarodowych? Czy rzeczywiscie wazniejsze sa ustalenia formalne, czy dobre dopasowanie ludzi uczacych sie za granica do warunkow w kraju? Zazdrosc i rzucanie klod pod nogi przyjezdzajacym uczniom to fakty. Jesli jednak tylko to ma do powiedzenia przedstawiciel Almaturu, instytucji, do ktorej ze wzgledow historycznych nie mam za grosz zaufania, to spytalbym gdzie oni wysylaja tych uczniow? Z czym naprawde tamci wracaja? Czasami mam wrazenie - obym sie mylil - iz pewien procent polskiej mlodziezy powracajacej z pachnacym zachodnim dyplomem uwaza, ze wystarcza, aby to byl dyplom amerykanski, jakikolwiek amerykanski, czy powiedzmy dyplom jakiejs szkoly inzynierskiej francuskiej, aby w Polsce wszyscy sie w pas klaniali, aby to polska strona, np. przedsiebiorstwo, w ktorym szuka pracy, sie dostosowalo do jego ambicji i kwalifikacji. A tego po prostu sie nie da, niezaleznie od tych kwalifikacji. W ten sposob, paradoksalnie, mlodziez studiujaca w krajach bylego RWPG moze miec wieksze szanse, bo miala okazje tam niezle dostac w skore. Choc uwaga o znakomitej pozycji kogos, kto przyjezdza z Tadzykistanu jest chyba rzewna bzdura. J.K_uk. ________________________________________________________________________ Tadeusz K. Gierymski (tkgierym@k-vector.chem.washington.edu) HALINA POSWIATOWSKA - NON OMNIS MORIAR? ======================================== W dostepnych mi wierszach Haliny Poswiatowskiej, jak na przyklad: jestem zaczadzona pieknem mojego ciala. patrzylam dzisiaj na siebie twoimi oczyma. Odkrylam miekkie zagiecie ramion znuzona okraglosc piersi ktore chca spac i powoli na przekor sobie staczaja sie w dol. Moje nogi rozchylajace sie oddajace bezmiernie az po krance ktorych nie ma to co jest mna i poza mna pulsuje w kazdym lisciu w kazdej kropli deszczu. widzialam sie jakby przez szklo w twoich oczach patrzacych na mnie czulam twoje rece na cieplej napietej skorze moich ud i posluszna twojemu rozkazowi stalam naga naprzeciw wielkiego lustra. a potem zaslonilam oczy twoje zeby nie widziec i nie czuc samotnosci mojego rozkwitlego toba ciala. uderza mnie jej lapczywy erotyzm, kult ciala, ped do intensywnego przezycia zmyslowego jako afirmacji wlasnego zagrozonego i efemerycznego istnienia. Oddech smierci stale ja ziebil do szpiku kosci. ja mine ty miniesz on minie mijamy mijamy woda liscie umyla olszynie nad woda olszyna czerwona zmarzla moknie mijam mijasz mija a zawsze tak samotnie minales minelam juz nas nie ma a ten szum wyzej to wiatr on tak bedzie jeszcze wiecznosc wial nad nami nad woda nad ziemia Zwrocmy uwage na granice jej zycia: 1935 - 1967; urodzona w Czestochowie i tam, mlodziutka, pochowana. Ciezko chora byla na serce, a poslubila kogos jeszcze bardziej schorowanego i owdowiala szybko. jestem zapiety cierpka agrafka nie mam ust w sztywnym przescieradle przedmiot z krzyczaca noga piec palcow pod winda rzucony na lup. (...) Trudna operacja w Nowym Jorku dala jej kilka lat zycia; kolejna w Polsce zgasila je. A w miedzyczasie? Chce trwac, probuje ucieczki w rzeczywistosc milosci: w twoich doskonalych palcach jestem tylko drzeniem spiewem lisci pod dotykiem twoich cieplych ust zapach drazni - mowi: istniejesz zapach drazni - roztraca noc w twoich doskonalych palcach jestem swiatlem zielonymi ksiezycami plone nad umarlym ociemnialym dniem nagle wiesz - ze mam usta czerwone - slonym smakiem nadplywa krew - Pisze, jak gdyby zyc i kochac to bylo to samo, ale jakos nie wydaje sie sama wierzyc, ze w milosci znalezc mozna odpowiedz na groze niebytu: Jestem Julia mam lat 23 dotknelam kiedys milosci miala smak gorzki jak filizanka ciemnej kawy wzmogla rytm serca rozdraznila moj zywy organizm rozkolysala zmysly (...) milosc tak ona jedna nie podlega uplywowi czasu trwa - jesli jest - jest wieczna a jesli jej nie ma klepsydry oceanow tocza ziarna piasku ksiezyc nieustannie odmienia zlota twarz pociemnialym swiatlem ciagnie ogromny wiatr Nie ma zmilowania nie ma odkupienia nie ma nas nie ma nie ma Niestety kto potrafi pomiedzy milosc i smierc wplesc anegdote o istnieniu zgarniam brunatne plastry ksiazek nasluchuje brzeczenia slow pomiedzy milosc i smierc wplesc nikt nie potrafi (...) a sama milosc o smaku gorzkim jak filizanka ciemnej kawy odeszla jestem Julia na wysokim balkonie zawisla krzycze wroc plamie przygryzione wargi barwa krwi nie wrocila Jestem Julia mam lat tysiac zyje - W wiersze, w siebie obraca rzeczy, rzeczy od niej trwalsze, (jak te upiorne rzeczy w upiornym poemacie Szlengela o Zydach). nie potrafie byc tylko czlowiekiem jest we mnie sploszona mysz i lasica weszaca zapach krwi i przestrach i poscig porosle wlosem mieso i mysl (...) ciekawoscia nacielam kore oszlifowalam zastygle zywiczne krople zywa tkanke zmieniam codziennie na swiecace prochno slow (...) I nie mozna sie oprzec wrazeniu, ze pisze w koncu z rezygnacja, jak osoba, ktora juz wie dlaczego nie widzi swego odbicia w lustrze. Czasem steskniona okrutnie pojawiam sie ludziom w mojej dawnej twarzy ide na moich dawnych stopach i dotykam ich usmiechem dawnymi rekoma ale zdradza mnie przejrzystosc skory przypominajacej strukture papieru i nieruchomosc cienia i po przejsciu moim brak najlzejszego sladu na sniegu i nagle porazeni wiedza rozsuwaja sie wyleknieni ofiaruja mi wielka biala przestrzen bez horyzontu Ponizszy wiersz, wydany posmiertnie, pochodzi z 1958 r. Halina Poswiatowska to jest podobno czlowiek podobno ma umrzec jak wielu przed nia ludzi Halina Poswiatowska wlasnie teraz sie trudzi nad wlasnym umieraniem. ona jeszcze nie wierzy ale juz podejrzewa i kiedy w sen zaglebia lewa reke to w prawej zaciska mocno gwiazde - strzepek zywego nieba i swiatlem poprzez ciemnosc krwawi. potem gasnie za soba wlokac warkocz rozowy ciemniejacy na wietrze nocy groznej i chlodnej Halina Poswiatowska - te troche garderoby i te rece - i usta co juz nie sa glodne (...) tkg ________________________________________________________________________ Polityka, 26.11.1994 Ludwik Stomma MITYCZNE URAZY ============== W <<Gazecie Wyborczej>> z 11.11 artykul Michaila Krasenkowa, rosyjskiego szchisty mieszkajacego w Polsce, o wrogosci i pogardzie Polakow dla Rosjan. Pod nim komentarz Wojciecha Maziarskiego ktory stwierdza, ze Polacy korzystaja na handlu z Rosjanami, a w polnocno-wschodniej Polsce "goscie zza wschodniej granicy to po prostu zyla zlota. Gdziez wiec ta pogarda i niechec Polakow do Rosjan, ktora widzi Krasenkow? Chyba w jego podswiadomosci..." Doprawdy! - Co ma piernik do wiatraka? Za uroczych czasow kolonializmu sprzedawalo sie dzikusom perkaliki i swiecidelka w zamian za najcenniejsze surowce. To dopiero byla zyla zlota! I coz? - Czy z tego powodu szanowalo sie kontrahenta? - Moja studentka i przyjaciolka, Beatrice, jest Murzynka dobrze (a to dziwo?) mowiaca po polsku, mogaca wiec rozumiec uliczne o sobie komentarze. Przy czym jest Beatrice dziewczyna dewizowa. Zyla zlota! - Czy z tego jednak powodu przestaje byc "asfaltem", "malpa", "bambusem" etc.... - A moglaby opowiedziec barwniejsze sformulowania na swoj temat. Wrogosc, pogarda, ksenofobia i im podobne nie sa zjawiskami racjonalnymi, wiec tez nie mozna ich przekupic ani rublami, ani nawet dolarami. Sa wynikiem wielopokoleniowej edukacji spolecznej i to akurat (strasznie mi przykro, ale raz sie czegos nie da w calosci zwalic na komuchow) niekoniecznie wyniesionej z socjalistycznej szkoly. Przyklad pierwszy: swiadkowie Jehowy. Podczas paru lat badan na wsi polskiej [<<Stomma jest z wyksztalcenia etnografem - przyp. J.K_ek>>] spotykalem sie na ich temat wylacznie z reakcjami zawartymi miedzy pogarda ("kocia wiara"), i stezona nienawiscia. Tymczasem jakie sa realia!? Owszem, potrafia byc jehowici upierdliwi do granic bolu. Dzwonek do drzwi - znowu oni! Skad jednak trudnosc we wrzasnieciu i trzasnieciu drzwiami? - Stad wlasnie, ze sa to goscie, acz zupelnie nieproszeni, wszelako grzeczni, schludni i slowem sie tylko starajacy walczyc. Podlug statystyk francuskich, sa swiadkowie Jehowy najmniej kryminogennym srodowiskiem w kraju. Coz za frajda miec tak spolegliwych sasiadow. - I coz? - Wolimy ich nienawidzic... Przyklad drugi: Cyganie. Nie ma zadnej wiarygodnej statystyki, ktora wykazywalaby jakiekolwiek szczegolne zagrozenie kryminalne czy chocby - zawezmy temat - zlodziejskie z ich strony. Ale raz jeszcze - co nas fakty obchodza - Cygan "cygani", porywa dzieci, zreszta jest i "brudny", i kompletnie niezrozumialy, wiec winny. Dobrze, dobrze, teraz mozemy juz przejsc do Rosjan. W niektorych srodowiskach, przyznaje, utrwala sie juz rozroznienie miedzy bolszewikami i Rosjanami. Rozroznienie, ktorego Jozef Czapski, Gustaw Herling-Grudzinski, Barbara Skarga czy Jozef Hen dokonali juz iles tam lat temu, ale jeszcze musza tlumaczyc, ze to Rosjanie wlasnie byli pierwszymi ofiarami Gulagu. Przenosi to powoli, mozna miec nadzieje, poza margines animozji narodowych kwestie leninowskich i stalinowskich zbrodni. Coz jednak dzialo sie wczesniej? - Historia stosunkow polsko-rosyjskich sprowadza sie, w swietle naszych podrecznikow, do martyrologii kolejnych powstancow, rzezi Pragi i ciaglego parcia barbarzyncow na nasze heroiczne przedmurze. Zas smakowity obraz Matejki <<Batory pod Pskowem>> pokazuje nam bojarow w sobolich futrach na kleczkach przed naszymi. Azja w prochu, a my juz wchodzimy do NATO. Nie przypominamy jakos uczniom o zbrodniach popelnionych przez naszych, kiedysmy panowali nad Moskwa, o niszczeniu cerkwi, o przynoszeniu uniactwa na ostrzach kopii... Cytuje zawsze i do znudzenia slowa Teodora Szeremietiewa z poselstwem w Warszawie w 1616 roku: "Rozwiezly zolnierz wasz nie znal miary w obelgach i zbytkach: zabrawszy wszystko, co tylko dom zawieral, zlota, srebra, drogich zapasow mekami wymuszal. Niestety! Patrzeli mezowie na gwalty lubych zon, matki na bezwstyd corek nieszczesnych! Rozpust i wyuzdan waszych zachowujemy pamiec (...) Jatrzyliscie serca nasze najobrazliwsza pogarda, nigdy ordak nasz nie byl przez was nazwany inaczej, jak psem Moskalem, zlodziejem, zmiennikiem. Od swiatyn nawet Boskich nie umieliscie rak waszych powsciagnac. W popiol obrocona stolica, skarby nasze, dlugo przez carow zbierane, rozszarpane sa przez was, panstwo cale ogniem i mieczem okropnie zniszczone...". - Ale polska mlodziez nie bardzo bedzie mogla slowa owe zrozumiec. W naszej narodowej lekturze (tak, wiem, ze nie o Rosjanach sensu stricto, ale przeciez u nas wszystko, co na wschodzie, to kacapy) ukazuje sie przeciez masakrowanie prawoslawnej "czerni" jako w pelni moralnie uzasadniony czyn rycerski; Chmielnicki i jego pulkownicy sa pijanymi paranoikami; zas jedyny ambiwalentny Bohun przegrywa cywilizacyjnym walkowerem z polskim zawodowym zoldakiem... Czy sa to stare dzieje? - Otoz nie, niestety. Z winy natury nie zyje juz zaden z zeslancow 1863 r. Podobnie skarzyc sie nie moga Rosjanie zamordowani przez polskich kondotierow w 1605 czy 1611 r. Innymi slowy, nie ma tu kwestii doraznego doswiadczenia jednostkowego. Sa tylko, i one decyduja, spetryfikowane wyobrazenia zbiorowe. Owe zas prezentuja Polakom Rosjanina jako pijaka (przyganial kociol garnkowi), Azjate i nieokrzesanca z nihilistyczna domieszka dziwacznego sentymentalizmu. Rosjanie z kolei (czego Dostojewski najlepszym przykladem) postrzegaja Polakow jako uwazajacych sie Bog wie za co paniczykow, klotliwych i wiecznie niezadowolonych kabotynow. Takie sa mity, ktore determinuja wystarczajaco liczne postawy indywidualne, ze smialo mozna mowic o zjawisku spolecznym. Michail Krasenkow ma racje. Oczywiscie aktualna sytuacja ekonomiczno-polityczna rzeczy nie ulatwia. Wiesci o gangach, bandytyzmie na drogach, niekoniecznie estetyczne kontakty z handlarzami ze Wschodu, jakkolwiek bylyby wyolbrzymiane i zdemonizowane, odzwierciedlaja realne uciazliwosci spoleczne. Jak wytlumaczyc opinii publicznej, by ich nie uogolniac? Otoz wytlumaczyc nie sposob. Co nie znaczy, ze tlumaczyc nie nalezy. Wyobrazenia zbiorowe maja przeciez swoja dynamike i ulegaja przeksztalceniom. Bardzo to bylo trudne w warunkach PRL-u, kiedy zarowno obiektywna sytuacja geopolityczna, jak tez nachalna i nietaktowna propaganda powodowaly antyrosyjski odruch wymiotny (ktory z maturzystow po osmiu latach obowiazkowego nauczania potrafil choc jako tako wyslowic sie po rosyjsku? - z moich kolegow zaden!). Rok 1989 dal nam jednak nowa szanse. Nie te, by publicznie i nieskrepowanie wylewac mityczne urazy. Te natomiast, ze tylko w warunkach partnerstwa i wolnosci mozliwe jest korygowanie nienawistnych stereotypow. Nie, zadne tam slodkie kluchy, slogany i przekonywania. Moze by jednak wiecej miejsca znalezli w polskich szkolach: Blok, Wysocki, Chlebnikow, Lermontow, Cwietajewa, Babel, Tymianow... Jest w czym wybierac. Wiec moze od tego zacznijmy. Zas gangami niech sie zajmie policja. Kazdy orze jak moze na swoim sektorze. ________________________________________________________________________ P. K. Charchula rozeslal po wielu listach dyskusyjnych i periodykach elektronicznych parowierszowa informacje o tym projekcie, z prosba o zamieszczenie. Uwazamy, ze temat jest wazny, poprosilem wiec o szczegoly, za ktore niniejszym bardzo dziekujemy. Mamy nadzieje, ze sprostaja wyzwaniu zarowno sternicy naszej edukacji jak nasza mlodziez. Skrocil nieco J.K_uk Krzysztof Charchula (Krzysztof.Charchula@fuw.edu.pl) INTERNET DLA SZKOL ================== program edukacyjny realizowany na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego Informacje ogolne ----------------- Grupa naukowcow rozpoczela jesienia 1994 roku na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego prace nad systemem umozliwiajacym polskim szkolom korzystanie z podstawowych uslug miedzynarodowej sieci komputerowej Internet. W wielu krajach swiata z sieci Internet aktywnie korzystaja szkoly. Siec komputerowa jest bowiem dla uczniow idealnym narzedziem zaspokajajacym, tak naturalna w tym wieku, potrzebe poznania swiata i wzajemnego porozumiewania sie. W sieci mozna znalezc prawie kazda informacje, porozumiec sie z milionami ludzi na calym swiecie oraz znalezc osoby o zblizonych zainteresowaniach i interesujacych pogladach. W wielu specjalistycznych bazach danych zebrano informacje interesujace z dydaktycznego punktu widzenia (zarowno dla uczniow jak i dla nauczycieli). Autorzy tych tekstow celowo tworza te bazy w taki sposob, aby zdobywanie wiedzy bylo wyzwaniem intelektualnym odpowiadajacym psychice mlodego czlowieka. Wielosc informacji, multimedialny sposob ich prezentacji, latwosc przerzucania sie z jednego konca swiata na drugi sprawia, ze sieci szybko znajduja coraz szersze grono zwolennikow. Czesciowo tylko zamierzonym, ale tym cenniejszym skutkiem ubocznym tych "wirtualnych" kontaktow miedzyludzkich jest mimowolna nauka jezykow obcych. Rowniez w Polsce od paru lat w niektorych szkolach, nieraz posiadajacych juz niezle wyposazone pracownie komputerowe i prowadzacych intensywne szkolenie informatyczne, potrzeba wlaczenia sie do sieci komputerowej zostala juz dawno zauwazona. Grupy nauczycieli i uczniow, korzystajac z przyzwolenia srodowisk naukowych, w wielu przypadkach uzyskaly ograniczona, fizyczna lacznosc z sieciami komputerowymi. Byly to jednak inicjatywy jednostkowe, rozproszone i nie powiazane z realizacja programu szkolenia informatycznego. Jednoczesnie rozwiazania te byly drogie i uciazliwe w eksploatacji oraz nie zawsze do konca formalne. Na calym swiecie goraco dyskutowana jest wizja tzw. "globalnego spoleczenstwa informatycznego". Sieci komputerowe, ktore wyrosly z potrzeb srodowisk naukowych czy wrecz militarnych, w ostatnich czasach gwaltownie ogarniaja swoim zasiegiem niemalze wszystkie srodowiska. Wprowadzenie technik multimedialnych, a w szczegolnosci rozwoj <<World Wide Web>>'u uczynilo z sieci idealne narzedzie w swiecie reklamy, handlu, bankowosci i administracji. Tzw. raport Bangemanna, powstaly na zlecenie Wspolnoty Europejskiej, przewidujacy nieuchronnosc realizacji powyzszej wizji i analizujacy potrzebne do jej zrealizowania warunki, zostal niedawno przekazany odpowiednim wladzom polskim. Jednym z warunkow realizacji tej wizji jest budowa tzw. Infostrad, tj. laczy komputerowych o wysokiej przepustowosci uzywanych wspolnie przez uzytkownikow ze wszystkich sfer (naukowej, edukacyjnej, biznesu, administracji panstwowej). Specjalisci z Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK) w porozumieniu z przedstawicielami innych srodowisk dyskutuja obecnie nad realizacja Infostrad w warunkach polskich. Drugim, rownie waznym, a byc moze ze spolecznego punktu widzenia nawet najwazniejszym, warunkiem jest wyksztalcenie pokolenia "Info-kierowcow" tj. uswiadomienie szerokim rzeszom mlodziezy, jakie mozliwosci otwieraja przed nimi sieci komputerowe, jak sie po nich poruszac i jakie w tym wirtualnym swiecie istnieja reguly postepowania. Cele programu ------------- Wychodzac naprzeciw temu wyzwaniu grupa naukowcow z Wydzialu Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego zaproponowala zbudowanie i wdrozenie systemu umozliwiajacego polskim szkolom dostep do sieci drog Internetu, a polskiej mlodziezy zdobycie Internetowego prawa jazdy. Podstawowe cele programu o nazwie *Internet dla Szkol* to: 1. Realizacja systemu podlaczenia szkol do sieci Internet: projekt systemu wraz z dokladna specyfikacja wymaganego sprzetu oraz otoczenia, instalacja systemu oraz jego utrzymywanie w dzialaniu, opracowanie i wyposazenie szkol w oprogramowanie potrzebne do korzystania z uslug sieci. 2. Szkolenie w zakresie mozliwosci, jakie oferuje Internet: poczta komputerowa (e-mail) - mozliwosc blyskawicznej wymiany listow z ponad 16 milionami uzytkownikow sieci z 70 krajow swiata, dostep do WWW - mozliwosc korzystania z zasobow informacyjnych np.: biblioteki Watykanskiej, Kongresu USA, muzeum w Luwrze, specjalistycznych baz danych (np. Biuro Patentow, prognozy pogody), itp., przesylanie plikow (ftp) - mozliwosc np. wymiany oprogramowania z calym swiatem, listy dyskusyjne (Usenet) - mozliwosc prowadzenia dyskusji w ponad 6000 grupach hobbystow o najrozniejszych zainteresowaniach, pogawedki sieciowe (irc) - mozliwosc rozmawiania "na zywo" z tysiacami ludzi na swiecie, cos w rodzaju CB radio o zasiegu swiatowym. 3. Aktywne wykorzystanie mozliwosci sieci Internet: wspoluczestniczenie w projektach miedzyszkolnych i miedzynarodowych oraz w zyciu spolecznym mlodych Internautow, kontakty z uczniami innych krajow, kultur i jezykow, propagowanie postaw <<otwartych na swiat>>, poszukiwanie osob o wspolnych zainteresowaniach i dyskusja z nimi, prezentacja wlasnych osiagniec i przemyslen,\nl wzbogacanie swojej wiedzy poprzez czerpanie z zasobow informacyjnych, wzbogacanie mozliwosci swoich systemow komputerowych poprzez ciagla aktualizacje oprogramowania. 4. Wspomaganie nauczania: stworzenie zestawu przykladowych lekcji z roznych przedmiotow szkolnych wzbogaconych wiadomosciami z Internetu, opracowanie dla nauczycieli instrukcji tworzenia takich lekcji i wskazowek metodycznych dla ich opracowania, stworzenie katalogu tych lekcji opracowywanych przez nauczycieli roznych szkol. Program ten bedzie realizowany etapami. Pierwszy etap (pilotazowy) rusza w pieciu miastach w marcu 1995 roku. W ramach tego etapu zostanie podlaczonych do sieci Internet kilkanascie szkol srednich, ktore posiadaja dobra baze komputerowa oraz zostana przeszkoleni zainteresowani nauczyciele z tych szkol. Czesc z tych szkol uczestniczy w programie ASPNet realizowanym przez Polski Komitet ds. UNESCO. Nabyte doswiadczenie z realizacji tego etapu pozwoli na lepsze rozpoznanie potrzeb i problemow przy realizacji programu na wieksza skale (regionalna, krajowa). Etap pilotazowy pozwoli rowniez na lepsze sprecyzowanie zakresu i zasad podlaczania kolejnych szkol. Struktura realizacji programu na terenie calego kraju oparta bedzie na wezlach regionalnych (podobnych do pierwszego: warszawskiego), ktore obslugiwac beda szkoly swojego regionu. Czas i skala realizacji kolejnych etapow programu *Internet dla Szkol* uzaleznione sa od srodkow finansowych programu. Realizacja programu IdS wymaga znacznych nakladow - oprocz sprzetu do wyposazenia wezlow regionalnych i szkol potrzebne sa rowniez srodki na biezaca dzialalnosc programu (oplaty telefoniczne, szkolenia, serwis). Zespol realizujacy program IdS liczy na srodki finansowe z roznych zrodel: od sponsorow polskich i zagranicznych ze sfery szeroko pojetego biznesu, z organizacji miedzynarodowych, z dotacji rzadowych, itp. Niezbedne jest wsparcie materialne, zarowno w formie darowizn pod postacia sprzetu czy oprogramowania, jak rowniez w formie dotacji pienieznych. Program uzyskal juz pierwsza pomoc zarowno w postaci wplat pienieznych jak i w postaci sprzetu i uslug. Realizacja programu IdS od strony merytorycznej kierowac bedzie Rada Programowa, w sklad ktorej wchodza m.in. przedstawiciele instytucji zajmujacych sie edukacja (UW), przedstawiciele nauczycieli, uczniow oraz kierownik zespolu realizujacego program IdS od strony technicznej. Zadaniem Rady bedzie rowniez opiniowanie i sugerowanie kierunkow rozwoju programu zarowno jesli chodzi o zakres geograficzny jak i przyznawanie dotacji poszczegolnym osrodkom regionalnym. Rada Sponsorow zas nadzorowac bedzie prawidlowosc wykorzystania darowizn na cele programu IdS. Program *Internet dla Szkol* zostal podczas I-go Kongresu Informatyki w Poznaniu (1-3 grudzien 1994) oficjalnie objety patronatem premiera Rzeczpospolitej Polskiej. Dzialajacy prototyp systemu zostal po raz pierwszy publicznie zaprezentowany na wystawie <<Czlowiek i komputer>> (Warszawa, 12-15 grudzien 1994). Pelna wersja systemu zostala pokazana na wystawie Komputer Expo 95 (24-27 stycznia 1995, Warszawa). Autorzy programu sa zwiazani z Wydzialem Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i posiadaja bogate, wieloletnie doswiadczenie w dziedzinie sieci komputerowych oraz korzystania z uslug sieci Internet, ktora wykorzystuja w swojej codziennej pracy naukowej. Wydzial Fizyki UW byl jedna z pierwszych placowek, ktore uzyskaly w Polsce polaczenie z siecia Internet kilka lat temu. Na Wydziale Fizyki powstal pierwszy, wychodzacy do chwili obecnej polski dziennik elektroniczny DONOSY oraz zostal uruchomiony pierwszy w Polsce serwer w multimedialnym systemie Swiatowej Pajeczyny Informacyjnej (WWW). Koncepcja techniczna -------------------- Na podlaczenie szkoly do sieci Internet skladaja sie dwa glowne elementy: polaczenie szkoly z dostarczycielem Internetu i koncowka pozwalajaca uzytkowac siec w szkole. Dostarczycielem Internetu w ponizszym projekcie jest grupa "Internet dla Szkol", dla zwiezlosci nazywana dalej operatorem. Koncowka w najprostszej konfiguracji moze byc komputer klasy IBM PC 386 z MS Windows i odpowiednim oprogramowaniem sieciowym, i modemem. Jezeli zezwola na to mozliwosci w szkolach, zamiast konfiguracji najprostszej mozna tez myslec o bardziej rozbudowanych: PC 386/486 pracujacy pod ktoryms z wielu dostepnych na IBM PC systemow Unix, lub tez nawet router, podlaczajacy do sieci szkolna siec lokalna (LAN). Pozostanmy jednak przy konfiguracji najprostszej i w najblizszej przyszlosci najbardziej powszechnej. Zestaw oprogramowania sieciowego pracujacego pod MS Windows korzystal bedzie z Internetowych protokolow TCP/IP i bedzie obejmowal programy realizujace nastepujace funkcje: poczta komputerowa (e-mail) w standardzie SMTP, a. dostep do Pajeczyny Informacyjnej WWW, za pomoca programu Mosaic, b. dostep do plikow na odleglych komputerach za pomoca FTP, c. udzial w forach dyskusyjnych Usenetu, d. udzial w "sieciowych pogawedkach" (IRC). Na polaczenie komputera PC w szkole z operatorem skladaja sie z kolei: modem podlaczony do szkolnego komputera i linia telefoniczna laczaca ten modem z modemem operatora. W wiekszosci wypadkow bedzie to linia komutowana, czyli kazdorazowo szkola bedzie sie musiala dodzwonic do operatora w celu nawiazania polaczenia sieciowego. Modemy operatora beda pracowaly w trybie "call- back", co oznacza, ze to operator poniesie koszt polaczenia. Polaczenie bedzie przerywane natychmiast po zaprzestaniu uzywania programow sieciowych. Tam, gdzie zezwola na to wzgledy ekonomiczne i techniczne, mozna jednak bedzie zaoferowac szkole linie dzierzawiona i polaczenie przez 24 godziny na dobe. Liniami telefonicznymi przesylane beda miedzy operatorem, a szkola pakiety IP przy uzyciu jednego z protokolow do transmisji po liniach szeregowych, np. SLIP, PPP. Operator bedzie ze swej strony dysponowal kilkunastoma lub kilkudziesiecioma liniami (numerami) telefonicznymi, do ktorych beda sie mogly dodzwaniac szkoly. Linie te beda zakonczone modemami, ktore z kolei beda podlaczone do serwera komunikacyjnego. Serwer komunikacyjny bedzie transferowal pakiety IP pomiedzy liniami telefonicznymi, a lokalna siecia operatora, skad przez odpowiedni gateway beda one mogly powedrowac dalej w globalny Internet. Obok niego operator bedzie rowniez utrzymywal komputer zawierajacy serwer poczty elektronicznej (czyli np. skrzynki pocztowe uzytkownikow programu), serwer WWW, Usenetu, oraz serwer FTP. Wszystkie powyzsze serwery beda zawieraly materialy specyficznie dobrane, by sluzyc potrzebom srodowiska szkolnego. Pierwszy serwer programu IdS znajduje sie na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. W kolejnych etapach planuje sie powstanie serwerow regionalnych, ktorych lokalizacja bedzie wynikala z aktywnosci srodowisk w regionach. Reasumujac *Internet dla Szkol* zapewni szkolom pelny dostep do globalnego Internetu, a takze specjalnie dla szkol zaprojektowane serwisy informacyjne. Koncepcja ekonomiczna --------------------- W zwiazku z proponowanym zastosowaniem serwera komunikacyjnego pracujacego w rezimie <<call- back>>, wiekszosc biezacych kosztow polaczen telefonicznych pokrywana bedzie ze srodkow programu, ktorymi w tym zakresie rozporzadzac bedzie operator systemu. Zalozono, ze: a. wszelkie koszty zwiazane z utrzymaniem serwerow i oplaceniem laczy sieci komputerowych ponosi operator systemu, b. w miare posiadanych srodkow szkola otrzyma srednio 2 godziny dziennie bezplatnego (tj. oplaconego przez operatora systemu), telefonicznego polaczenia z serwerem komunikacyjnym, koszty jednorazowego, krotkotrwalego polaczenia sie z serwerem (w celu sprawdzenia identyfikatora i hasla) ponosic bedzie szkola, c. po wyczerpaniu miesiecznego limitu oplaconych godzin szkola moglaby nadal korzystac z serwera oplacajac tylko koszt polaczenia telefonicznego z serwerem (tzn. bez <<call-back>>). Sytuacja taka moze nastapic np. w przypadku aktywnych dzialan kolka zainteresowan. Jesli takie kolko podejmie sie okreslonych dzialan o zasiegu miedzyszkolnym(np. elektroniczna gazetka szkolna) szkola moglaby sie ubiegac o zwiekszenie limitu <<call-back>>, d. szkoly powinny doprowadzic na wlasny koszt linie telefoniczna do sali komputerowej i wytypowac komputer, ktory bedzie pelnil role gateway'a do Internetu, e. szkoly (o ile nie posiadaja) otrzymaja bezplatnie od operatora systemu modem, a w szczegolnie uzasadnionych przypadkach, program moze wspolfinansowac zakup jednego komputera dla szkoly, f. koszty serwisu i napraw pogwarancyjnych sprzetu przekazanego szkole ponosi szkola, g. nauczyciele informatyki, jak rowniez nauczyciele innych przedmiotow (ktorzy w swoich zajeciach zdecyduja sie korzystac z zasobow Internetu) zostana przeszkoleni i otrzymaja kilka kopii "Elementarza Internetu" i wskazowek metodycznych. Koszty szkolenia i materialow drukowanych pokryte zostana ze srodkow programu. Tak wiec w skali miesiaca obciazenie finansowe szkoly bedzie minimalne, ok. 3 zlotych - natomiast znakomita wiekszosc biezacych kosztow dzialania systemu ponoszona bedzie ze srodkow programu. Zalozona struktura powinna pozwolic na zrealizowanie programu powszechnej nauki korzystania z podstawowych uslug Internetu (ok. 4 godziny zajec) oraz na dokladniejsze zaznajomienie sie z dzialaniem sieci komputerowych przez wybrane grupy uczniow w trakcie zajec fakultatywnych i kolek zainteresowan. Zespol realizujacy program *Internet dla Szkol*: Marek Car Krzysztof Charchula Jacek Ciborowski Jacek Gajewski (kierownik programu) Maciek Krzyzanowski Krzysztof Muchorowski Andrzej K. Wroblewski (Przew. Rady Programowej). ..................................................................... Dla srodowisk chcacych uruchomic Regionalny Wezel programu *Internet dla Szkol*: Intencja autorow programu jest oczywiscie, by program IdS nie ograniczyl sie tylko do Warszawy i okolic, ale zeby dostep do Internetu uzyskaly szkoly srednie w calej Polsce. Rozszerzanie sie akcji zalezy jednak przede wszystkim od inicjatyw i aktywnosci srodowisk regionalnych - to one wlasnie beda musialy zbudowac wezly regionalne. Jezeli jestescie Panstwo zainteresowani idea "Internetu dla Szkol" i chcielibyscie miec jego wezel "u siebie" prosimy o kontakt: dr Krzysztof Charchula, Wydzial Fizyki, Uniwersytet Warszawski, ul. Hoza 69, 00-681 Warszawa, tel/fax 0 - 22 - 29-43-09. *Internet dla Szkol* Wydzial Fizyki, Uniwersytet Warszawski, e-mail: ids@fuw.edu.pl ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz spojrz@info.unicaen.fr Adresy redaktorow: krzystek@k-vector.chem.washington.edu (Jurek Krzystek) karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk) Stale wspolpracuja: mickey@ruby.poz.edu.pl (Michal Babilas) bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek) Copyright (C) by Jurek Karczmarczuk (1995). Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP z adresu: k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja PostScriptowa "Spojrzen". _____________________________koniec numeru 118_________________________