______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 16.09.1994          ISSN 1067-4020             nr 107
_______________________________________________________________________

W numerze:

             Eryk Mistewicz - Smierc w powietrzu
          Ariadna Machowska - Duzo serca, malo pieniedzy
         Jerzy Slawomir Mac - Kodeks dla bezkarnych
         Jerzy Karczmarczuk - Szare na zlote i odwrotnie
            Jerzy Remigioni - Koniec Ery Brazu
              Michal Ogorek - Sad przyznaje sie do winy

_______________________________________________________________________

Wakacje sie skonczyly, wracamy do roboty. Przepraszamy za opoznienie
numeru, ale jest nas malo, a nawet jeszcze mniej. Nieustajaca propozycja
wspolpracy redakcyjnej jest nadal nieustajaca. Spora czesc tego numeru
zajmuja wakacyjne wrazenia z Polski jednego z nas, wlasciwie moglyby byc
lepsze, gdyby nie fatalny pomysl czytania gazet...
                                                               J.K_uk
_______________________________________________________________________ 

<<Wprost>>, 21.08.1994, przepisal J.K_uk

Eryk Mistewicz

                          SMIERC W POWIETRZU
                          ==================

- Najbardziej niebezpiecznie jest pomiedzy godzina piata a dziewiata
rano. Najlepiej pozostac wowczas w domu przy zamknietym oknie -- radzi
Marek Wojtylak z Zakladu Monitoringu i Badan Srodowiska w Instytucie
Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Od szostej wzrasta
zanieczyszczenie tlenkami azotu, pol godziny pozniej - tlenkami wegla.
O siodmej zaczynaja dymic kominy fabryczne, a w godzine pozniej pojawi
sie dwutlenek siarki.

Sytuacja zmienia sie po dziesiatej. Poprawa jest jednak chwilowa. W
Warszawie ponowny, wyrazny wzrost zanieczyszczenia powietrza obserwowany
jest w czasie popoludniowego szczytu (14-16). Wowczas to na
srodmiejskich skrzyzowaniach notuje sie najwyzsze stezenia skladnikow
spalania benzyny. Stezenia tlenku wegla przekraczaja wowczas normy o 271
proc., benzenu zas - o 126 proc.

Z przeprowadzonych niedawno badan monitoringowych wynika, ze w wiekszych
polskich miastach mozemy juz mowic o zjawisku smogu fotochemicznego
(zwanego tez smogiem z Los Angeles), polegajacym na wzroscie toksycznych
stezen tych substancji w powietrzu podczas zwiekszonego ruchu
samochodowego rano i po poludniu. 70 proc. zanieczyszczen powietrza w
Warszawie pochodzi z rur wydechowych.

W ostatnich badaniach SMG/KRC Poland az 80 proc. respondentow pytanych o
zagrozenia ekologiczne stwierdzalo, ze najwiekszym zagrozeniem dla
zdrowia ludzi jest zanieczyszczone powietrze (tylko ok. 50 proc.
wskazywalo na skazona wode, zas ok. 25 proc. - skazona glebe). Na
pytanie: "Czy spoleczenstwo powinno byc na biezaco, obiektywnie i
rzetelnie informowane o stanie skazenia srodowiska", twierdzaco
odpowiedzialo ponad 94 proc. pytanych, odmiennego zdania bylo mniej niz
2 proc.

Tymczasem proby zainstalowania tablic, na biezaco informujacych
mieszkancow najwiekszych miast o wielkosci skazenia powietrza,
natrafiaja na sprzeciwy ze strony administracji lokalnej i sluzb ochrony
srodowiska. Udostepnianie biezacej informacji ekologicznej wymusiloby
bowiem na nich w konsekwencji np. wprowadzenie ograniczen w ruchu
pojazdow czy wstrzymanie pracy calych fabrycznych wydzialow
przyczyniajacych sie w najwiekszym stopniu do zwiekszenia emisji
trujacych zwiazkow.

Mimo, ze w Krakowie system automatycznego monitoringu powietrza nad
miastem dzialal od 1991 r., wiedza, jaka niosl, nie byla szerzej
dostepna. Proby uruchomienia tablicy informacyjnej blokowal m.in.
konserwator zabytkow, twierdzac, ze tablica zeszpeci miasto. Dopiero od
niedawna - podobnie jak w Wiedniu, Pradze, Bratyslawie czy Londynie -
rowniez w Krakowie i Szczecinie dziala system biezacej informacji o
stopniu zanieczyszczenia powietrza. Do oglaszania stanu ostrzezenia
("alarmu smogowego") brakuje jednak odpowiedniej nowelizacji ustawy o
ochronie i ksztaltowaniu srodowiska. Alarmy smogowe oglaszano natomiast
kilkakrotnie w ciagu ostatniego roku w Pradze i graniczacych z Polska
osrodkach przemyslowych polnocnych Czech.

Zakonczone w tym samym czasie na Slasku badania wykazaly ewidentna
zaleznosc pomiedzy liczba zgonow a nawet krotkotrwalymi wzrostami
stezenia zanieczyszczen w powietrzu.

Jeden z wyzszych urzednikow resortu ochrony srodowiska twierdzi, ze
gdyby zastosowac zachodnie kryteria, na podstawie ktorych oglasza sie
alarmy smogowe, musialyby szybko zbankrutowac szczegolnie uciazliwe dla
srodowiska zaklady, Polska stracilaby atut producenta "zdrowej
zywnosci", zas mieszkancy miast byliby poddani sporym niedogodnosciom
(ograniczenia w ruchu pojazdow, zalecenia pozostania w domach).
Tymczasem ucieczka od smogu do szczelnie zamykanego domu moze byc
rozwiazaniem jedynie na krotka mete.

Najnowszy, jeszcze nie publikowany raport Najwyzszej Izby Kontroli
stwierdza, ze obecnie jedynie 10 proc. sposrod 1600 przedsiebiorstw
posiada urzadzenia do redukcji zanieczyszczen gazowych.

Istniejace i instalowane w ostatnich latach filtry cechuja sie niska
sprawnoscia (zaledwie od 56 do 72 proc.). Obniza sie zdolnosc redukcji
zanieczyszczen pylowych. Z danych GUS wynika, ze kazdego roku do
atmosfery emitujemy 1.6 mln ton pylow, 1 mln ton dwutlenku azotu i 360
mln ton przyczyniajacego sie do zwiekszenia efektu cieplarnianego
dwutlenku wegla. Te dane lokuja Polske w niechlubnej czolowce panstw
europejskich.

Raport NIK stwierdza bezwlad sluzb ochrony srodowiska podleglych
wojewodom: 30 proc. z 71 duzych zakladow produkcyjnych nie posiada
decyzji o poziomie dopuszczalnej emisji zanieczyszczen do atmosfery (w
tym znajdujace sie na liscie "80 najwiekszych trucicieli" Zaklady
Azotowe we Wloclawku, Elektrownia "Turow" i Zaklady Tworzyw Sztucznych
"Erg"). W zwiazku z tym nie moga byc one obciazane karami z tytulu
nadmiernego zanieczyszczenia srodowiska.

Okazalo sie tez, ze tylko 3 sposrod 23 wydzialow ochrony srodowiska
dysponuja pelna i aktualna wiedza o podmiotach gospodarczych
zlokalizowanych na swym terenie, a emitujacych zanieczyszczenia do
atmosfery. Najczesciej wykazy byly niekompletne, a Urzad Wojewodzki w
Lodzi rejestru trucicieli nie prowadzil w ogole.

*Inspektorzy NIK stwierdzaja jednoznacznie, ze przedsiebiorstwom o wiele
bardziej oplaca sie truc srodowisko niz je chronic.*

Oplaty za wprowadzenie zanieczyszczen do powietrza maja wymiar wrecz
symboliczny, stanowiac ok. 0.5 proc. kosztow materialowych. Zbyt niskie
stawki oplat karnych w zaden sposob nie mogly byc bodzcem ekonomicznym
do podjecia dzialan na rzecz ograniczenia emisji szkodliwych substancji.
NIK stwierdza, ze w zadnym wojewodztwie oplatami za zanieczyszczenie
powietrza nie objeto wszystkich trucicieli.

Dyrekcja Zakladow Azotowych SA w Tarnowie w ogole nie uwzglednia w
planach rozwoju firmy podjecia jakichkolwiek inicjatyw majacych na celu
ochrone srodowiska. Z wczesniejszego programu ograniczania emisji gazow
i pylow do atmosfery poszczegolne punkty byly skreslane lub ich
realizacje przesuwano w czasie. Zaklady wolaly "zaplacic za powietrze"
minimalna kwote, w dodatku platnosc te odroczyc, niz wydac miliardy na
inwestycje ochronne. Te zas przedsiebiorstwa, ktore serio potraktowaly
zapewnienia resortu i rzadu o "powaznym podejsciu do ochrony srodowiska"
i zdecydowaly sie na inwestycje proekologiczne - glosna sprawa
elektrowni "Jaworzno III" - przegraly. Nie sa konkurencyjne, a ich
dyrekcje zmagaja sie ze zmasowana krytyka zwiazkow zawodowych.

W ostatnim czasie niepokojaco zmniejszyla sie tez liczba zamowien na
urzadzenia do ochrony powietrza skladanych u producentow. "Konwent" SA w
Konskich wobec zmniejszenia popytu, zmniejszyl produkcje odpylaczy
filtracyjnych, zas "Rawent" SA w Skierniewicach -- najwiekszy dotychczas
wytworca czesci elektrofiltrow - zmuszony zostal do produkowania m.in.
pokryw lukow okretowych.

Lesnicy ostrzegaja, ze jesli nie nastapi skuteczne ograniczenie emisji
zanieczyszczen do atmosfery, to *najpozniej w ciagu 25-30 lat znikna w
Polsce ostatnie skupiska drzew iglastych* (dzis tylko 8 proc.
drzewostanu uznac mozna za zdrowe). W ziarnach zboz stwierdza sie
wielokrotne przekroczenie dopuszczalnych stezen metali ciezkich: fluoru,
formaldehydu, substancji smolowych. Prof. Mieczyslaw Chorazy ze Slaskiej
Akademii Medycznej twierdzi, ze na terenie wojewodztwa katowickiego
"drobnoziarniste zanieczyszczenia powietrza posiadaja wysoka aktywnosc
mutagenna i uszkadzaja material genetyczny". Stopien zanieczyszczenia
nad miejskimi aglomeracjami trzystoma szczegolnie groznymi zwiazkami
studwudziestokrotnie przekracza dopuszczalne normy.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

[Dopiski wczasowicza dyzurnego]. W tym samym numerze <<Wprost>>
- nie mylimy sie, jest to ow oslawiony numer z Madonna i Dzieciatkiem w
maskach gazowych - sa jeszcze inne artykuly na tematy ekologiczne i
kilka rubryk zawierajacych szczegoly techniczne - np., ze w 1993 r. z
pomiarow smogu w miastach wynika, ze Krakow zajmuje drugie miejsce,
zaraz za Bogatynia, a przed Koninem, Dabrowa Gornicza, Jaworznem,
Bytomiem, itd. Jesli oczarowany kafejkami w okolicy Rynku Czytelnik sie
zdziwi, to trudno. Przez wiele lat dojezdzalem do pracy Alejami Trzech
Wieszczy, kilkanascie dni temu przejezdzalem znowu i balem sie
oddychac...

Ponad trzydziesci procent trucizny w powietrzu jest skutkiem ruchu
samochodowego, a ten w ciagu najblizszych lat wzrosnie dwukrotnie.
Wprowadza sie ustawy o nierejestrowaniu samochodow bez katalizatora, ale
zwalnia sie z niej malucha oraz cinquecento, ktorych jest bardzo duzo.
Polonezy na razie sa sprzedawane rowniez bez katalizatora, kupujacy
niechetnie zyczy sobie wydac dodatkowe 20 mln zlotych. Benzyna
bezolowiowa nie jest zreszta specjalnie tansza od super. Samochody
spedzaja swoj roboczy dzien w korkach, w godzinach szczytu caly Krakow
to jeden olbrzymi korek, pol Slaska tez.

Pisalismy w <<Spojrzeniach>> juz dwa, czy trzy razy o sprawach ekologii
w Polsce. Co jakis czas jedna, lub dwie gazety w Polsce bija na alarm,
potem wszystko cichnie. Administracja i jej agendy robia czasami
"numery" wrecz Hollywoodzkie: Sanepid w Katowicach ulepszyl na wlasna
reke tzw. wskaznik W-15 - wskaznik pietnastu najbardziej szkodliwych
zwiazkow w atmosferze. *Dla Slaska* przyjeto NDS (poziom najwyzszego
dopuszczalnego stezenia; norme alarmowa) dla tlenku wegla - 18-krotnie
wyzszy, a dla paskudnie rakotworczego benzopirenu - 10-krotnie wyzszy  
niz dla reszty kraju. W sprawozdaniu dla Sejmiku Slaskiego Sanepid sie
bronil twierdzeniem, ze normy na Slasku "zostaly zaostrzone bez zadnego
naukowego uzasadnienia". Gdy prof. Chorazy ujawnial zmiany genetyczne u
mieszkancow Gornego Slaska, Andrzej Sosnierz, dyr. Wydz. Zdrowia Urzedu
Wojewodzkiego w Katowicach dal mu odpor, oswiadczajac, jak podano:
"Upowszechnienie danych o zmianach chromosomalnych do niczego nie
prowadzi. To w ogole nie jest informacja, bo jeszcze nie zbadano, co
takie zmiany powoduja, czy sa szkodliwe dla organizmu. Przeciez cala
ewolucja dokonala sie dzieki zmianom kodu genetycznego".

Moze p. Sosnierz jest juz tym Nowym Czlowiekiem? No to do przodu.
<<Wprost>> *nie* pisze o wielu sprawach, o ktorych kiedys by warto
wiecej. O tym, ze jestesmy czolowym producentem dioksyn w Europie. Ze
wykladniczo rosnie w Polsce liczba alergikow (sam mam zaszczyt byc
przynalezniony...). Ze zbiorniki wody pitnej gina. Nie wspomnieli o
ostatnim zrzucie mazutu do morza w okolicy Miedzyzdrojow, lokalnej
katastrofie, ktorej administracja przygladala sie z zalozonymi rekami.
W ogole, albo rzadko pisze sie o tym, ze na skutek zapadania sie terenu
na obszarach miejskich Katowic, w piwnicach niektorych domow zbiera sie
stechla, zatruta woda. ("Coz pan chce, dom stoi, fundamenty mocne").

Lekarze ze Slaska alarmuja, ze plody ludzkie zatruwane sa metalami
ciezkimi juz w lozysku. Jeden moj znajomy ginekolog i poloznik, ktory
przeprowadzil sporo ciec cesarskich powiedzial mi, ze ich liczba
niepokojaco rosnie, organizm matki probuje cudow, scianki macicy staly
sie znacznie grubsze, ale niestety miesnie slabsze. Srednia waga
noworodkow w Katowicach spada regularnie. Chlopcy: 1976 - 3320g, 1985 -
3220g, 1992 - 3180g. Dziewczynki: 1876 - 3270g, 1985 - 3140g, 1992 -
3080g. 

Tak, tak. Wypowiadajac sie w sprawie tej nieszczesnej okladki biskup
Pieronek powiedzial doslownie, ze ludzie karleja. Chodzilo mu o to, ze
nie odrozniaja *sacrum* od *profanum*. Tak powiedzial biskup, sam
slyszalem, slowo honoru, nic nie przekrecilem. Rozumiemy, ze poniewaz
dla Episkopatu swietoscia jest zycie, *zwlaszcza* nienarodzone,
wnioskujemy, ze biskup Pieronek, w odroznieniu od wiekszosci osob
zabierajacych glos w sprawie okladki, przeczytal tresc tygodnika i
zapoznal sie z podanymi wyzej danymi statystycznymi. Gdyby szanowny
Czytelnik mial watpliwosci, to przyznaje, ze mialo to byc zgryzliwe. Ale
bez zadnego zgryzliwego usmiechu, wrecz przeciwnie. Wiec moze zakonczmy
cytatem z Norwida: "gdy czlowiek o ratunek wola -- ornat drze sie w
pasy i zwiazuje rany".                                           J.K_uk

_______________________________________________________________________

<<Gazeta Wyborcza>>, 17.08.1994, wpisal J.K_uk

Ariadna Machowska

                      DUZO SERCA, MALO PIENIEDZY
                      ==========================

Z przewodniczacym Zwiazku Polakow w Kazachstanie Franciszkiem
Boguslawskim rozmawia Ariadna Machowska

- Kolejne gminy, przedsiebiorstwa, osoby prywatne zglaszaja gotowosc
przyjecia polskich rodzin z Kazachstanu. Wrocil pan wlasnie z objazdu po
Polsce. Kiedy przyjada pierwsze pociagi z repatriantami?

- Nie wiem. Co prawda wszyscy w Polsce sa zyczliwi, ale slyszalem, ze
ta akcja spoleczna ma duzo wiekszy zasieg - ze wiele zrobiono, ze
chocby jutro moze przyjechac tysiac rodzin. Tymczasem na razie konczy
sie na slowach. Nigdzie nie dostalem spisu przygotowanych mieszkan,
miejsc pracy, nie postawiono konkretnych warunkow, jakie musza spelnic
Polacy.

Na razie do czterech wojewodztw, ktore objechalem - tarnobrzeskiego,
krakowskiego, opolskiego i zielonogorskiego - mozna sprowadzic dziewiec
rodzin, kolejne trzy na zaproszenie firmy Rolimpex.

Teraz wiem, ze przy repatriacji prowadzonej silami spoleczenstwa mozna
sprowadzic najwyzej kilkadziesiat rodzin rocznie, wylacznie ludzi
mlodych. Konieczna jest akcja panstwowa i panstwowe pieniadze. W
Dabrowie Opolskiej i Nowej Soli w Zielonogorskiem widzialem budynki po
szpitalach radzieckich, ktore lokalne wladze chca przekazac na punkty
repatriacyjne. Obiecuja zatrudnic nauczycieli polskiego oraz urzednikow,
ktorzy pomagaliby znalezc prace. Panstwo musialoby dac pieniadze na
zywnosc i przystosowanie budynkow. Przez trzy-piec miesiecy mogloby w
nich mieszkac ok. 600 rodzin.

- Ilu Polakow chcialoby juz przyjechac?

- Szacuje, ze wrocic do Polski chce ok. 60 tys. ludzi. Wielu
wyjechaloby chocby jutro. Tylko w ostatnim miesiacu z dwoch obwodow
zamieszkanych przez Polakow dostalem 150 ankiet-zgloszen. W kolejnych
dwoch obwodach, m. in. w kokczetawskim, gdzie Polakow jest najwiecej,
ankiety dopiero rozesle. Jesienia tych zgloszen bedzie wiec znacznie
wiecej.

- Co wynika z ankiet? Kim sa ludzie zdecydowani na powrot?

- Wiekszosc ma wyzsze wyksztalcenie, nawet stanowiska. Jest wielu
lekarzy, inzynierow, technikow. Mniej rolnikow. Przewazaja malzenstwa w
srednim wieku, z dziecmi, czasem z rodzicami. Samotnych w wieku
emerytalnym zglosilo sie tylko kilku.

- Polacy znaja repatriacje z opowiesci kazachstanskich Niemcow. Czy
zdaja sobie sprawe, ze nie beda mieli takich udogodnien jakie mieli
Niemcy, ze ich poziom zycia, pozycja spoleczna moga sie obnizyc? Panstwo
Markowscy, ktorzy przyjechali do Reszla, sprzedali za bezcen dom, meble,
zostawili samochod. W Polsce niczego nie dostali na wlasnosc.

- Ludzie wiedza, ze nie jada do raju i ze na poczatku beda zyli moze
nawet gorzej. Nie ma wsrod nas bogaczy, ale wielu dorobilo sie domu,
samochodu, jakiegos dobytku. Jednak motywy ekonomiczne nie sa
najwazniejsze. Jesli myslimy o lepszym zyciu -- to nie dla siebie, ale
dla dzieci. A przede wszystkim chcemy spokoju i perspektyw.

Jestesmy ludzmi bez ojczyzny. Polska nas jeszcze nie przyjela, a
Kazachstan nie jest nasza ojczyzna od chwili, gdy w konstytucji
zroznicowano prawa Kazachow i innych narodowosci. Kazachowie moga np. miec
podwojne obywatelstwo, inne narodowosci - nie. Od przyszlego roku
jezykiem urzedowym bedzie kazaski, bez jego znajomosci nie bedzie mozna
piastowac zadnych stanowisk. W praktyce juz teraz do milicji, wojska,
administracji, finansow przyjmuje sie tylko Kazachow. Ogranicza sie
przyjmowanie innych narodowosci na studia. Ludzie sie boja, nie wiedza,
co bedzie dalej. A teraz pierwszy raz widza szanse na powrot do kraju.

- Czy zdaja sobie sprawe, ze moga spotkac sie w Polsce z niechecia?
Pojawia sie glosy, ze za duzo nas kosztujecie.

- Wiedza, ale oni nie beda tu jesc chleba za darmo. Sa przyzwyczajeni
do ciezkiej pracy. A jesli rzad bedzie czekal z repatriacja, az Polska
stanie sie zamozna, niechetnych bedzie jeszcze wiecej - powiedza, ze
przyjezdzamy na gotowe. Lepiej dobrobyt budowac razem. Ale prosze sie
nie bac, te 60 tys. nie przyjedzie do Polski na raz. Jesli w
Kazachstanie sytuacja bedzie stabilna, repatriacje mozna by rozciagnac
na piec-siedem lat, moze nawet wiecej.

- Slyszy sie tez opinie, ze najlepsze, co mozemy zrobic dla tamtejszych
Polakow, to pomoc im w nauce kazaskiego.

- Dziwi mnie takie stanowisko. Jesli Polska nas nie chce, niech to
powie wyraznie i na caly swiat. Po co krecic. I wtedy niech sie nami w
ogole nie zajmuje, niech nie posyla nauczycieli, lekarstw, nie zaprasza
dzieci na kolonie. Nie trzeba, to tylko nas poniza.

Ale niech ludzie tutaj pamietaja, ze jestesmy takimi samymi Polakami,
jak oni - to tylko zrzadzenie losu, ze moi przodkowie, mazowiecka
szlachta, osiedli w XVII w. na Ukrainie. I to los - a nie oni -
zdecydowal, ze po pierwszej wojnie swiatowej ta czesc Ukrainy znalazla
sie poza Polska.

- 80 proc. Polakow kazachstanskich nie zna polskiego, wiele jest
malzenstw mieszanych, wielu ma wpisanych inna narodowosc. Jak bedziecie
sprawdzali, czy do Polski rzeczywiscie wracaja Polacy?

- Nasz zwiazek powola rejonowe komisje, zlozone z ludzi znanych i
cieszacych sie w okolicy autorytetem, ktorzy beda sprawdzali kandydatow
do wyjazdu. Chociazby po to, by nie jechali ludzie, ktorzy nas
skompromituja. A jesli chodzi o polskosc, to nie da sie jej procentowo
wyliczyc, zwlaszcza w rodzinach mieszanych. Ale jesli ktos chce jechac
do Polski, to chyba czuje sie Polakiem.

- Czy postawil pan sobie za cel wyprowadzenie Polakow z Kazachstanu?

- Mam trzy cele: umozliwic repatriacje do Polski, pomoc tym, ktorzy
chca wyjechac do Rosji, bo takich jest duzo, i zorganizowac tych
Polakow, ktorzy w Kazachstanie zostana - zalozyc gazete, stworzyc
warunki dla polsko-kazaskiego biznesu, w ktorym tamtejsi Polacy mogliby
posredniczyc, bo orientuja sie w miejscowych stosunkach. Polscy
biznesmeni jeszcze nie zdaja sobie sprawy, ile moga zarobic na
kontaktach z Kazachstanem.

- W ostatnich dniach spotykal sie pan z premierem, przewodniczacymi
senackiej i sejmowej komisji ds. wspolpracy z Polonia, ministrami,
dyrektorem departamentu ds. Polonii w MSZ. Czy dla sprawy repatriacji
cos konkretnego z tych spotkan wyniklo?

- Moze to tylko zludzenia, ale od kazdego z tych politykow wychodzilem
z nadzieja, ze repatriacja jest mozliwa. Konkretow bylo niewiele, tylko
to, ze we wrzesniu rzad ma podjac jakas decyzje w sprawie repatriacji.

- Jesienia zacznie sie praca nad budzetem...

- Nie wystarcza apele do Polonii na swiecie i do spoleczenstwa. Jesli
rzad zdecyduje sie na repatriacje, bedzie musial miec na to pieniadze.

- Pod koniec wrzesnia premier Pawlak ma jechac do Alma Aty. Jakie moze
byc stanowisko rzadu kazaskiego w sprawie zawarcia umowy repatriacyjnej
z Polska?

- Sygnaly sa sprzeczne: z jednej strony Kazachowie marza o panstwie
jednolitym narodowosciowo, z drugiej - uwazaja Polakow za bardzo
dobrych pracownikow, po ich wyjezdzie zwlaszcza polnocne obwody kraju
stracilyby duza czesc inteligencji, specjalistow. Kazachstan bardzo sie
teraz liczy z opinia swiatowa, przede wszystkim Stanow Zjednoczonych,
wiec nie sadze, zeby zamknal przed nami granice. Dobrze by bylo, gdyby
premier odwiedzil takze polnocne obwody, w ktorych mieszka 90 proc.
Polakow, spotkal sie z wladzami, biznesmenami. Kazachowie czesto nie
odrozniaja nas od Rosjan, jestesmy dla nich "Bialymi". Im bardziej rzad
polski bedzie interesowal sie Polakami, podkreslal ich odrebnosc, im
zywsze beda kontakty gospodarcze, tym wiecej Polska zyska - i
finansowo, i prestizowo. I tym lzej bedzie zyc tym, ktorzy zostana.

- Czy nie obawie sie pan, ze sprawa powrotu Polakow z Kazachstanu moze
stac sie karta przetargowa w kampanii przed wyborami prezydenckimi?

- Mnie przede wszystkim interesuja rezultaty. Ktokolwiek nam pomoze,
chociazby dla wlasnych celow politycznych, bede zadowolony.

- Z wyksztalcenia jest pan geofizykiem, od siedmiu lat dyrektorem
technicznym telekomunikacji w 600-tysiecznej Karagandzie, ma pan
znajomosci w Polsce. Znalezienie tu pracy nie byloby trudne. Kiedy pan
wroci?

- O siebie sie nie boje, znajde prace, zreszta wykonywalem w zyciu
rozne zawody. Ale jestem przewodniczacym Zwiazku Polakow i wyjechac bede
mogl, gdy osiagne to, co zaplanowalem -- kiedy ruszy repatriacja,
zorganizuje ludzi zostajacych w Kazachstanie i bede mial na moje miejsce
nastepcow. Tak obiecalem ludziom -- i tam i tu.

- A jesli repatriacja nie ruszy? Zrezygnuje pan z przewodniczenia
Zwiazkowi Polakow?

- Nie wiem. Nie jestem samotnym wilkiem w stepie. To bedzie zalezalo od
tego, co powiedza ludzie w Kazachstanie. Ale wiem, ze oni nie beda
siedziec bezczynnie. Juz kilka miesiecy temu chcieli pisac do instytucji
miedzynarodowych, do ONZ. Mowili: moze tam zrobia cos w naszej sprawie.
Z trudem udalo mi sie ich powstrzymac. Tlumaczylem, ze trzeba dac
polskiemu rzadowi czas. Ale jesli przez najblizsze miesiace nic nie
bedzie sie dzialo, juz ich nie powstrzymam i byc moze na caly swiat beda
szly petycje.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Do naszej akcji "Powrot z Kazachstanu" dolaczyl Program I Polskiego
Radia. Nadal prosimy o dokladne informacje o mieszkaniach i miejscach
pracy dla Polakow z Kazachstanu pod adresem: Dzial Listow "Gazety
Wyborczej", ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa, z dopiskiem "Powrot z
Kazachstanu". Wszystkie dane przekazemy panu Franciszkowi
Boguslawskiemu, przewodniczacemu Zwiazku Polakow w Kazachstanie.

Kazachstanskich Polakow nie stac najczesciej na bilet do Polski (ok. 100
dolarow, przy sredniej placy kilka razy nizszej). Jesli ktos chcialby
pomoc w sfinansowaniu transportu, pieniadze moze wplacic na konto
Stowarzyszenia Wspolnota Polska: Bank Gdanski, IV Oddzial Warszawa, nr
konta: 300009-18773-132, koniecznie z dopiskiem "Powrot z
Kazachstanu".

"Gazeta" bedzie pisac o tych, ktorzy wlacza sie do akcji, i sledzic
dalsze losy polskich rodzin z Kazachstanu. Prosimy tez o dalsze opinie
na temat repatriacji.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

[Poltora grosza kopisty dyzurnego.] Kilka obaw p. Boguslawskiego
jest az zanadto uzasadnionych. Przedstawiciele wyzej wymienionej firmy
Rolimpex juz sie wypowiedzieli, ze chca "czystych Polakow". Troche krwi
(czystej i tej drugiej) napsuly niektore wypowiedzi dobrych wujkow
proponujacych, aby przesiedlencow z Kazachstanu umiescic w bylych
radzieckich jednostkach wojskowych. Nie jest zadna tajemnica, ze to nie
jest miejsce, w ktorym ludzie mogliby zyc. Takich rad mozna oczekiwac od
prywatnych osob, zwlaszcza tych, ktorym sie wydaje, ze rodacy z
Kazachstanu winni z pocalowaniem reki przyjac najgorsza nedze, byle z
paszportem Najjasniejszej. Ale nie mozna ich oczekiwac od polskich
decydentow.

Mnie trapi kilka nieprzyjemnych pytan. Dlaczego nasi rodacy z Azji maja
jedna wspolna ceche z Rosjanami, ktorzy na zasadzie kolonizacji-okupacji
osiedlali sie w Estonii, czy Lotwie: i jedni i drudzy przez
kilkadziesiat lat nie nauczyli sie lokalnego jezyka?...

Dlaczego naszych tam nie odrozniaja od Rosjan i dlaczego (ponoc) tak
duzo z nich marzy o przesiedleniu sie do Rosji?
                                                                 J.K_uk
_______________________________________________________________________

<<Wprost>>, 28.08.1994, wpisal J.K_uk

Jerzy Slawomir Mac

                         KODEKS DLA BEZKARNYCH
                         =====================

Pomimo sugestii ekspertow Rady Europy, w Polsce nadal pranie
brudnych pieniedzy nie jest uznawane za przestepstwo. W tej sprawie
banki musza radzic sobie same.

Dennis B. Levine, autor ksiazki <<Wall Street od podszewki>> zostal
skazany na dwa lata wiezienia za wykorzystywanie informacji, ktorymi
dysponowal jako pracownik banku inwestycyjnego, do prywatnej gry na
gieldzie. Jego maklera dotknely surowe sankcje za "kopiowanie zlecen" na
wlasny rachunek. Uwazane za liberalne amerykanskie prawo karne uznaje
takie zachowania za powazne wykroczenia (nazywane "przestepstwami
wtajemniczenia") i sciga je z niemniejsza surowoscia niz kidnapping czy
handel narkotykami. Tamtejsza komisja papierow wartosciowych - SEC
(Securities and Exchange Comission) - jest wyposazona w srodki przymusu
federalna agencja sledcza, jak FBI czy Biuro ds. Narkotykow, wladna
scigac podejrzanych na calym terytorium USA.

Taki numer, jak z naszym Bankiem Slaskim, gdzie tylko kilka procent
"swoich" akcjonariuszy dostalo w pore potwierdzenia swiadectw
depozytowych i moglo grac na pierwszych sesjach gieldowych, skonczyloby
se tam procesem sadowym, w ktorym zapadlyby surowe wyroki - nie zas
tylko "honorowa" dymisja prezesa banku. Zarobione przez
"wtajemniczonych" pieniadze zostalyby im zabrane co do grosza.
Levine'owi skonfiskowano cale konto - 10 mln dolarow - i samochod
Ferrari, procz tego musial zaplacic grzywne.

Polski kodeks karny, konstruowany w latach szescdziesiatych, jest
bezsilny wobec wiekszosci nowych zjawisk patologicznych, zwlaszcza tych,
ktore wyrastaja na obrzezach wolnej dzialalnosci gospodarczej.

Kiedy we wrzesniu 1992 r. eksperci Rady Europy zapytali w Strasbourgu
polska delegacje, dlaczego RP nie podpisala jeszcze konwencji o zakazie
prania brudnych pieniedzy, i slyszeli, ze w polskim prawie nie ma
takiego zakazu. Minely dwa lata i pranie pieniedzy nad Wisla nadal nie
stanowi czynu zabronionego. Jedynie banki, we wlasnym zakresie,
wprowadzily normy ostroznosciowe, majace zapobiegac temu procederowi.

Brak instrumentow prawnych doprowadza jurystow do placzu.

- Latem ubieglego roku przejalem milion ewidentnie "brudnych" dolarow,
ktore usilowano "wyczyscic", wykorzystujac lipny kontrakt z Dubajem.
Poniewaz proceder nie jest u nas karany, jedyna nielegalna operacja w
tej sprawie okazalo sie zabezpieczenie owych dolarow przez prokurature.
"Zielone" wrocily oczywiscie do wlascicieli - narzeka jeden z
poznanskich prokuratorow.

W Polsce nie jest tez karana wiekszosc finansowych "przekretow", ktore
gdzie indziej uwazane sa za powazne naruszenie prawa: przeprowadzenie
upadlosci firmy na zyczenie, przelewanie pieniedzy z konta jednej spolki
na rachunek drugiej (aby ta, ktora upada miala zero na koncie),
wyludzanie kredytow i dotacji, zanizanie podatkow, dzialanie na szkode
wierzycieli, organizowanie jawnie oszukanczych przedsiewziec
funkcjonujacych na zasadzie piramidy - platnych "lancuszkow szczescia",
takich gier, jak dawna "w tysiac zlotych", czy obecna "w sto marek". Nie
ma sankcji karnych za wykorzystywanie na wlasny uzytek informacji
posiadanych z racji sprawowanej funkcji, za proponowanie "ochrony" w
zamian za haracz, zwane na calym swiecie przestepstwem "reketingu"
(prokuratura miala watpliwosci, czy sprawe warszawskiej Starowki
zakwalifikowac jako "wymuszenie rozbojnicze") ani - z innej strony - za
handlowanie narkotykami (kazda, nawet hurtowa ilosc moze sluzyc do
"wlasnych celow").

Nie ma zakazu zatrudniania "na czarno", laczenia funkcji politycznych z
aktywna dzialalnoscia w biznesie, kojarzenia interesu publicznego z
prywatnym, wlamywania sie do cudzych systemow informacyjnych ani
wykorzystywania nieletnich do celow komercyjnych (w Polsce male dzieci
wystepuja nawet w reklamach obligacji panstwowych). Zamiast tego
utrzymywane sa martwe przepisy penalizujace pornografie (przy istnieniu
ogromnego jej rynku, w ktorym swoj udzial ma panstwowa Telekomunikacja
Polska, laczaca z zagranicznymi sekstelefonami) czy reklamowanie
alkoholu i piwa. Nadal istnieje podzial na jednostki gospodarki
uspolecznionej i innej, obiekty spoleczne i prywatne (przestepstwa
przeciwko tym pierwszym karane sa surowiej). Anachroniczny zapis o
zaborze pojazdu "w celu krotkotrwalego uzycia" sprawia, ze w Polsce,
gdzie ginie rocznie ponad 50 tys. pojazdow, nie ma zlodziei samochodow.
Kazdy zlapany na kradziezy auta "chcial sie tylko przejechac". 

Prace nad zmiana prawa karnego podjete zostaly zaraz po ukonstytuowaniu
sie Sejmu "kontraktowego" w 1989 r. Z kodeksow usunieto najbardziej
razace przepisy wprowadzone w okresie stanu wojennego (dotyczace np.
spekulacji), inne poddano malo znaczacym korektom. Konieczne
uzupelnienia pozostawiono do czasu kompleksowej reformy calego prawa
karnego. Opracowaniem nowych kodeksow - karnego, karnego wykonawczego i
postepowania karnego - zajely sie specjalnie powolane komisje,
grupujace teoretykow i praktykow prawa.

Komisja opracowujaca kodeks karny ukonczyla prace w polowie ubieglego
roku gdy gabinet Hanny Suchockiej dobiegal kresu swych rzadow. Nowy
minister sprawiedliwosci, Wlodzimierz Cimoszewicz, skierowal zastany
projekt do "szerokiej konsultacji" z prawniczymi masami. Z jego
inicjatywy w lutym 1994 r. miesiecznik <<Panstwo i Prawo>> wydrukowal
projekt wraz z zaproszeniem do dyskusji, ktora wszakze przebiega dosc
niemrawo.

- Premier Cimoszewicz jest rozczarowany brakiem odzewu - stwierdza
Andrzej Cubala, rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwosci.

Brak odzewu ze strony prawnikow wynika byc moze z ich generalnej
akceptacji dla kierunku i filozofii zmian (ze znanych szerzej prawnikow
przeciwko zawartemu w projekcie zniesieniu kary smierci oponuje chyba
tylko dr Jaroslaw Kaczynski, prezes Porozumienia Centrum), a byc moze ze
"zmeczenia materialu", polaczonego z rozczarowaniem wynikami
wieloletnich prac nad nowym kodeksem. - Gora urodzila przenoszona mysz
- uwaza jeden z prokuratorow stolecznej prokuratury, specjalizujacy sie
w sprawach gospodarczych. Jego zdaniem, nowy kodeks powiela dawne
schematy myslenia  magicznego o prawie karnym: znac, ze ksztalt nadawali
mu starzy profesorowie, nie zas mlodzi egzekutorzy prawa.

|Przede wszystkim nie zostalo spelnione oczekiwanie, by w nowym kodeksie
zebrac wszystkie przepisy karne, rozrzucone po kilkunastu aktach
normatywnych - od prawa autorskiego po ustawe nasienna.|

Jezeli autorzy mogli przeniesc do niego komplet wystepkow i zbrodni
przeciwko obronnosci i sluzbie wojskowej (zapisanych dotychczas w
ustawie o powszechnym obowiazku obrony), co stalo na przeszkodzie, by w
podobny sposob w rozdziale "Przestepstwa przeciwko obrotowi pieniedzmi i
papierami wartosciowymi" zawrzec tez wszystkie naruszenia prawa zwiazane
z obrotem dewizowym (regulowane przez ustawe karna skarbowa i prawo
celne), a w rozdziale "Przestepstwa przeciwko ochronie informacji" -
wystepki opisane w prawie prasowym i autorskim (musialby on tylko
zmienic nazwe na "przestepstwa przeciwko ochronie informacji i wlasnosci
intelektualnej")? Zebranie calego katalogu sankcji karnych w jednej
ustawie - kodeksie karnym - daloby wreszcie obywatelowi jasnosc, czego
mu nie wolno w panstwie prawa, w ktorym poza tym wolno
wszystko. Nieuczynienie tego utrwala totalitarna zasade, ze panstwo
sprawuje wladze nad obywatelem, trzymajac go w niepewnosci i niewiedzy i
tylko ono wie, co jest dozwolone.

W rozdziale "Przestepstwa przeciwko obrotowi gospodarczemu" waznym
<<novum>> jest wprowadzenie rozbudowanego artykulu 299, ktory ma byc
skuteczna bronia przeciwko praniu brudnych pieniedzy, przewidujac ich
konfiskate oraz kare do 10 lat wiezienia. W miejsce dawnego przestepstwa
niegospodarnosci (obecny art. 217) zaproponowno przestepstwo naduzycia
zaufania. Wprowadzono kilka nowych przepisow chroniacych wierzycieli:
kary pieciu lat wiezienia bedzie sie mogl spodziewac ten, kto w razie
grozacej mu upadlosci lub niewyplacalnosci wyzbywa sie majatku, przez co
"udaremnia lub uszczupla zaspokojenie roszczen swych wierzycieli". Taki
sam wyrok grozi za "upadlosc na zyczenie". Dwa lata - to gorna granica
sankcji za selektywne splacanie wierzycieli, ze szkoda dla innych; z
taka sama kara musza sie liczyc przekupieni wierzyciele. Zaden jednak
artykul tego rozdzialu nie przewiduje kar dodatkowych w postaci zakazu
wykonywania dzialalnosci gospodarczej przez prawomocnie skazanych
zlosliwych "bankrutow" (w II Rzeczypospolitej pozbawiano takich nawet
praw obywatelskich). Nie jest pewne, czy sady beda mogly to orzekac na
podstawie dyzspozycji art. 41, mowiacego o zakazie zajmowania
okreslonego stanowiska albo wykonywania okreslonego zawodu. Nie bedzie
wiec skutecznej ochrony przed biznesmenami pokroju Grobelnego
dzialajacymi na zasadzie wanki-wstanki.

Trudno szukac w nowym kodeksie kar za uporczywe uchylanie sie od splat
zobowiazan, nawet wobec skarbu panstwa. Wyjatkiem pozostaja tylko
alimenty. Natomiast nieplacenie podatkow nadal nie bedzie przestepstwem,
lecz godnym zazdrosci przejawem sprytu w interesach. Zamiast tego

nowy kodeks wprowadza przestepstwo publicznego zniewazania narodu (3
lata), publicznego zniewazania prezydenta RP (tez 3 lata - premiera
natomiast mozna zniewazac bezkarnie)

i zachowuje kuriozum ulgowo traktowanego "zaboru w celu krotkotrwalego
uzycia cudzego pojazdu mechanicznego". Autorom projektu chyba nikt nigdy
nie ukradl samochodu.

Tworcy kodeksu zdaja sie nie zauwazac, ze od chwili, gdy zaczeli nad nim
prace, zycie pognalo naprzod. Nie ujeli w przepisach wielu pomyslowych
"przekretow", naduzyc oferty publicznej ("przetarg moze zostac
uniewazniony bez podania przyczyn", "jury rezerwuje sobie prawo innego
podzialu nagrod", "blizsze informacje za zaliczeniem pocztowym"),
zjawisk nepotyzmu na styku sektorow publicznego i prywatnego, korupcji
politycznej siegajacej interpelacji (wnoszonych za oplata), inicjatyw
ustawodawczych sluzacych interesom waskich grup biznesu czy anomalii
polskiej gieldy, przezywajacej bajeczne i nie uzasadnione niczym
wahania.

Projekt przewiduje tylko jedno przestepstwo zwiazane z obrotem papierami
wartosciowymi - gdy ktos w dokumentacji falszuje lub przemilcza
informacje majace znaczenie dla ceny tych papierow. Dotyczy to wiec
tylko umow notarialnych i prospektow emisyjnych, nie zas zachowan
gieldowych. Ten, kto wykorzystuje posiadane informacje i wplywa na kursy
akcji, nabijajac wlasne konto, bedzie to mogl robic nadal w majestacie
prawa.

Rowniez osobom pelniacym funkcje publiczne - poslom, ministrom,
funkcjonariuszom banku centralnego - nie bedzie grozic zadna ujma na
honorze, wolnosci ani mieniu, jesli przy okazji beda prowadzic prywatne
interesy, zasiadac w organach spolek, sprzedawac firmom "kumotrow" swoja
wiedze o projektowanych zmianach warunkow dzialalnosci biznesowej (ustaw
gospodarczych, stawek celnych, kursow zlotego wobec obcych walut etc.).
Przestepstwa wtajemniczenia to dla polskich legislatorow nadal literacka
<<business fiction>>. Nic wiec nie zapowiada, by Polska miala stracic
marke kraju-raju dla przedsiebiorczych, ktorzy czuja niespecjalny
respekt wobec zasad kupieckiej uczciwosci.

_______________________________________________________________________

Chcialem dopisac swoje natretne trzy grosze do poprzedniego
artykulu, ale te trzy grosze rozdely sie, jakbym gral na polskiej
gieldzie. Wiec spisalem to oddzielnie, ale nie jest to pamietnik z
wakacji.

Jurek Karczmarczuk

                       SZARE NA ZLOTE I ODWROTNIE
                       ==========================

To, co w cywilizowanym swiecie rozumie sie jako *prawo* z jego litera,
duchem, aparatem oraz nieunikniona niedoskonaloscia, ma w Polsce bardzo
dziwny kolor. Szary. Szare przepisy wykonawcze, szara moralnosc
niektorych strozow prawa, olbrzymie szare strefy pollegalnej
dzialalnosci gospodarczej i finansowej, w ogole szaro przed oczyma,
czasami doslownie, gdy kolejna gazeta przed oczyma, opisujac kolejna
ponura afere, przekracza wytrzymalosc nerwow wzrokowych i innych...

Czytelnik polskiej prasy jest bombardowany *codziennie* informacjami o
dziwnych zjawiskach w biznesie. Wreszcie udalo sie uchwalic "Ustawe o
ochronie obrotu gospodarczego". Przypatrzmy sie jej tlu.

Wedlug prasy 80 proc. upadlosci to bankructwa taktyczne, zeby zabrac
wierzycielom pieniadze. Do tej pory bylo to bezkarne. Oto kilka
przykladow. Byla sobie Polish Investment Company, firma konsultingowa.
Jej wlasciciel stworzyl kilka rownoleglych klonow, niektore nawet mialy
te sama nazwe. Firma nagle upadla, ale dlugow nikt nie odzyskal, bo tuz
przedtem klony przejely majatek.

Holding Interpegro. Upadla w czerwcu 1993, przedtem wyczyscila
dokumentnie konta.

Likwidacja "Rozy Luksemburg"odbyla sie z zaspokojeniem dwoch
wierzycieli, jeden przejal jakies smetne aktywa, a drugi jakies budynki.
Reszta wierzycieli poszla spac o glodzie.

Teraz ma byc inaczej. Kary za pranie brudnych pieniedzy - 10 lat; za
ukrywanie majatku upadajacej firmy - 8 lat; 5 lat za wyludzanie
kredytow, odszkodowan, zamowien publicznych itp.

Istotna jednak nie jest wysokosc kar, lecz ich egzekucja. Do tej pory
wiekszosc spraw byla traktowana jako cywilne. Tymczasem w sadach
gospodarczych polowa stanowisk jest nieobsadzona, na rozprawe czeka sie
miesiacami, na wyrok i komornika - latami. Jesli bedzie skazanie w
sprawie karnej, ustalenia obowiazuja w sprawie cywilnej, wiec wierzyciel
ma wieksze szanse - odciazy sie sady gospodarcze. Oby.

Ustawa ma jednak bledy prawne. Pranie brudow zawezono do narkotykow,
racketingu, handlu bronia i falszerstwa papierow wartosciowych i
pieniedzy. Bardzo trudno bedzie udowodnic, ze pieniadze pochodza wlasnie
stad. A kradziez samochodow, streczycielstwo itp. pozostaja czyste.

Przepisy o niegospodarnosci sa metne, karalne tylko wtedy, gdy wykazano
przekroczenie uprawnien, lub niedopelnienie obowiazku, co jest dosc
beznadziejne, bo obowiazki itp. zwlaszcza zarzadzajacych firmami
panstwowymi sa zle okreslone. 

Tak wiec ludzie sa troche oglupiali i nie wiedza kogo winic. Slychac
coraz silniejsze glosy, aby policji umozliwic wglad w konta bankowe, ze
instytucjonalne prawo nie dziala i najlepiej robic naloty.

A z drugiej strony slychac glosy, ze im wieksza kontrola, tym wiecej
zlodziejstwa, ze liberalizacja pomoze, a nie zaszkodzi. Skrajnosci.
Nawet Cimoszewicz uwaza, ze za duzo kontroli. Poza tym wiarygodnosc
policji spadla bardzo nisko po ostatnich aferach korupcyjnych i
kompletnej indolencji w sprawach gangow wymuszajacych haracze.

Nie czytalem wszystkich gazet, jeszcze mi zycie mile. Te, ktore czytalem
unikaly histerycznych diagnoz i sugerowaly czytelnikom, ze do prawa
winno sie miec zaufanie. I zaraz potem donosily o oskarzeniu sedziego w
Czestochowie o lapowkarstwo. A nastepnie, ze prokurator w Gdansku
wylecial, gdyz nie sprzyjaly mu okreslone kregi Palacowe.

Wiec trudno sie dziwic, ze tzw. normalni ludzie uwazaja, iz sa zdani na
siebie. Ustawa ustawa, z czegos zyc trzeba.

Profesorowie Uniwersytetow zakladaja banki. Oprocz tego i oni i inni, po
ktorych mozna by sie spodziewac jakiejs pracy naukowej lub dydaktycznej
zarabiaja pieniadze w kilku Radach Nadzorczych Zaprzyjaznionych
Instytucji. Nieduzo, bo po co placic wygorowane podatki. Wiec niektorzy
jezdza sluzbowymi samochodami na wycieczki zagraniczne (firma pokrywa
ubezpieczenie, remonty samochodow itp., a w kraju pokrywa takze
benzyne), co odlicza sie z kosztow firmy. Takie to przasne, byle jakie.
Potem sie nie dziwimy, ze jeden z wiodacych oficerow policji ma sprawe o
lodowke, ktora dostal jako prezent. Zeby to chociaz Rolls Royce'a...

Ale to sa oczywiscie drobiazgi. Popatrzmy wyzej. Senator Gawronik,
ktoremu wlasna slawa nie wystarcza, wiec ktory ostatnio wslawil sie
udzieleniem alibi dla swojego znajomego gangstera, kilkakrotnie
notowanego, skazywanego za rozboj i kradzieze samochodow, prowadzi
aktualnie wojne na dlugi z firma "Tonsil". Wykupuja wzajemnie swoje
dlugi i zamiast zwracac, staraja sie oslabic przeciwnika. Tonsil chce
przelac dlugi, a Gawronik zada zawieszenia notowania akcji Tonsilu na
gieldzie. Polska cala z zapartym tchem... 

Ooo, przepraszam! (30.08). Gawronik juz nie jest wlascicielem dlugow
Tonsilu, sprzedal je warszawskiej FSO, za 28 i pol miliarda zlotych.
Nie jest jasne skad dychawiczna FSO miala pieniadze i dlaczego nie
zwraca wlasnych dlugow, tylko kupuje cudze.

Teraz sam Tonsil prosi o zawieszenie swoich gieldowych notowan. Albo
dziennikarze to przedstawiaja w wyjatkowo metny sposob, albo ja jestem
idiota, albo...

Jest taka Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej. Dwa lata temu kupila akcje
Solaris Laser, Solaris Optics i Centralnego Towarzystwa Leasingowego.
(50 procent, za 189 mld. zlotych). Okazalo sie, ze austriacki
wspolwlasciciel ma glos uprzywilejowany i wszystkie zyski transferuje za
granice. Fundacja nie dostala grosza dywidendy, nie mogla akcji
odsprzedac. Prof. Maciej Grabski i jego poprzednik, dr Frackowiak
wystapili do warszawskiej prokuratury z wnioskiem o sciganie spolek.
Prokuratura sprawe umorzyla.

Natomiast NIK dopatrzyl sie "nieostroznosci" - np. nabycia tych akcji i
innych dzialan, na ktorych mozna bylo stracic. No i wiceminister
Frackowiak sie tlumaczyl, ze poniewaz spolki mialy dobra kondycje, to
sie kupilo, bo inaczej pieniadze *przepadlyby*, czyli zabraloby je
Ministerstwo Finansow, czyli Skarb Panstwa. Przypominamy, ze ta Fundacja
to tez miala byc instytucja panstwowa.

Prokuratura, jak poinformowal Henryk Pracki z Prokuratury Generalnej,
teraz jednak wrocila do sprawy i ... powiadomila o postepowaniu w
sprawie o "karalna niegospodarnosc" zarzadu Fundacji.

Poslowie sie dziwia. "To tak, jakby lapac nie zlodzieja, a tego, kto go
goni" - twierdzi posel UW Krzysztof Dolowy. A Pawel Wronski pisze w
"Gazecie":

[...] Poslowie pytali rowniez, dlaczego decyzja o umorzeniu sledztwa
przeciw spolkom wedrowala przez pol roku z prokuratury odleglej o pare
kilometrow od siedziby Fundacji. Zdaniem niektorych poslow uniemozliwilo
to zarzadowi podjecie innych dzialan.

- Bo u nas jest tak - tlumaczyl prokurator Pracki. - Najpierw
referent napisze umorzenie recznie. Potem to trzeba dac na maszyne do
pisania, a to trwa przeciez pare tygodni. Nastepnie to trzeba wyslac.

Opowiesc prokuratora zagluszal potezniejacy smiech poslow...


Niejaki minister Podkanski zalozyl Agencje Rozwoju Gospodarczego. Wzial
najpierw trzy miliardy ze Skarbu Panstwa, ponoc na to przeznaczone,
potem jeszcze jakies inne miliardy na akcje roznych przedsiebiorstw i
zaczal grac. Do budzetu nie wplywa z nich nic. NIK chce to zamknac
twierdzac, ze powolanie nastapilo ze zlamaniem prawa, wiecej przepisow
naruszono, niz wykorzystano. Podkanski jest nieuchwytny (nagla choroba),
ministerstwo nie udziela wyjasnien, a aktualny dyrektor Agencji usmiecha
sie i mowi, ze te smetne trzy miliardy leza na koncie i w kazdej chwili
moze zwrocic, bo Agencja na siebie dobrze zarabia. Jak? - pyta
dziennikarz. No, gramy na gieldzie.

Czyli znowu pieniadze z niczego.

Zawieszony  zostal "Megabank", jest wniosek o upadlosc. Chodzi o
falszowanie papierow i rozproszenie na kredyty dla jakichs podejrzanych
spolek pieniedzy Fundacji Polsko-Niemieckiego Pojednania, przeznaczonych
na wyplate odszkodowan dla osob represjonowanych przez Trzecia Rzesze.
Kawior zezarty przez zarzadzajacych owymi zaprzyjaznionymi spolkami
musial byc nader smakowity.

No nie, jednak czasami prawo dziala, a jego wykonanie przypomina
najlepsze lata kapitana Zbika.

TV Polonia1 Nicola Grauso jest zamykana i plombowana. Zlapali ich
znienacka, tamci liczyli, ze beda dzialac do konca wrzesnia, gdy legalne
koncesje sie uprawomocnia. A tu bum! Przyjechal Grauso, ktory
wspanialomyslnie powiedzial: "Nie winie prokuratury ani policji, gdyz
spelniaja swoj obowiazek. Winny jest Markiewicz, ktory, jesli jest
prawdziwym mezczyzna, winien publicznie wyjasnic powody swej niecheci,
bo dotychczasowe zarzuty sa nieuzasadnione". Nie jest jasne jak dalece
nieuzasadniony jest zarzut, ze nadaja na pasmach wojskowych, oraz ze w
ogole nadaja bez koncesji. Grauso stwierdzil, ze nie wiedzial, co
wlasciwie jest dziwne, gdyz powinien byl powiedziec, ze przeciez wszyscy
to robia. Przeprosil Solorza (POLSAT), za nazwanie go debilem i
wytlumaczyl sie slaba znajomoscia polskiego. Nastepnie oswiadczyl, ze
sprzeda wszystko, zamknie <<Zycie Warszawy>> i bedzie jezdzil po swiecie
z odczytami o polskiej korupcji.

Nie wiem o jakiej korupcji mowa. Zreszta dlaczego panikowac, przeciez
Grauso posiada zaledwie 33 proc. udzialow we wspomnianych polskich
przedsiewzieciach i nie kazdy musi sie dziwic, ze fachowcy, gdy slysza o
tych 33 procentach, wybuchaja dzikim smiechem.

O czym to mowilismy? Aha, pan Grauso nie lubi pana Solorza. POLSAT
dostala koncesje wkrotce potem, gdy dziennikarzom piszacym o dosc
zawiklanych i brzydko pachnacych aferach finansowych firmy i jej
wlasciciela juz opadly rece ze zmeczenia. Skutek byl nastepujacy.
Naczelny Sad Administracyjny anulowal koncesje i kazal wstrzymac
nadawanie, a POLSAT oficjalnie oswiadczyla, ze sie nie podporzadkuje i
zeby ich pocalowac.

Ale cos sie dzieje, np. 20 proc. akcji POLSATu kupila firma Universal.
Firma ta dla odmiany jest scigana za dlugi przez FOZZ (Fundusz Obslugi
Zadluzenia Zagranicznego), firme rozslawiona na calym swiecie przez
jakies zupelnie potworniaste afery finansowe, za ktore wszedzie w
cywilizowanym kraju zarzadzajacy dawno by siedzieli.

To bylo pod sam koniec sierpnia, zaraz potem wyjechalem. Wiec nie wiem,
czy przypadkiem juz nie jest tak, ze FOZZ zostal wykupiony przez
Gawronika, ktory ze swym przyjacielem gangsterem maja juz nominacje na
prokuratora w Gdansku i sedziego w Czestochowie (no bo, niestety,
stanowisko komendanta policji juz jest zarezerwowane, a rzecznik
prezydenta tez juz jest mianowany). Byly rzecznik byc moze okaze sie za
miesiac szwagrem pana Grauso i wspolwlascicielem 80 proc. dlugow pana
Leppera. Odlozmy jednak glupie zarty, bo zycie je dogania. Wlasnie
(poczatek wrzesnia) gazety doniosly, iz pan Grauso sprzedal Polonie1
jakiejs Fundacji Finansowej, a nastepnie wykupil (oczywiscie) 33 procent
udzialow owej Fundacji. 

Wspolpracownicy wicepremiera Grzegorza Kolodki oglosili, ze powstaje
system preferencji i ulg podatkowych zachecajacych do inwestowania w
"kapital ludzki" - nauke, oswiate, kulture, zdrowie...

Mozna bedzie odliczyc od podatkow wydatki na ksiazki, komputery, sprzet
video itp. Granty firm dla uczelni, tez beda odliczane. Beda ulgi celne
i "priorytety", ale ani Grzegorz Rydlewski, sekretarz Komitetu
Spoleczno-Politycznego Rady Ministrow, ani szef zespolu doradcow Kolodki
-- prof. Jerzy Hausner, nie potrafili powiedziec jakie to priorytety. A
ja podejrzewam, ze pytanie prawidlowe, choc nie wiem do kogo (gdybym
wiedzial, to nie siedzialbym tutaj) brzmi: priorytety? dla kogo i za ile?

A na razie niektore firmy wykupuja niesplacone dlugi instytucji
oswiatowych, placa nimi swoje zaleglosci podatkowe, urzedy skarbowe
sciagaja te dlugi z budzetu resortu, wiec prawie wszyscy wychodza na
swoje, za wyjatkiem - wlasnie - oswiaty! Cale zadluzenie MEN wynosi
obecnie ok. 3 bln zl. Rzad obiecal, ze pomoze, a konkretnie, ze szkoly
przekazywane gminom zostana oddane bez dlugow, ale juz nikt w to nie
wierzy, zwlaszcza gminy, wiec nie chca tych podarunkow. I oskarza sie
ich o komuchowane blokowanie decentralizacji.

W zamian za to skasowano interesujacy program publicystyczny w
telewizji, "Prawo i bezprawie". Po co Rzecznik Praw ma sie znowu komus
narazic, jeszcze zdziwi sie znowu publicznie, ze policja chcialaby, aby
wniosek scigania o morderstwo skladal osobiscie nieboszczyk, albo
oswiadczy okrutnie, ze Rzecznik Praw nie jest od zajmowania sie
kondomami. I ludzie zostana zmuszeni do wydawania wiecej pieniedzy na
srodki uspokajajace, a to nikomu nie sluzy.

Celem tego felietonu bylo zachecenie do czytania polskiej prasy
Czytelnikow, ktorzy zamierzaja inwestowac w Polsce. No wiec zakonczmy
odmiennym akcentem. Pan prezydent Walesa twierdzi (dziennik TV, 28.08),
ze przemiany w Polsce sa powolne, bo spoleczenstwo nie wykazuje
zaangazowania i aktywnosci. Mysle, ze pan prezydent nie ma racji.
Aktywnosc az kipi. Zeby tylko ta aktywnosc nie zdestabilizowala naszego
gmachu finansowego, bo jak sie zacznie sypac, to pojdzie Czarna Procesja
do gen. Jaruzelskiego, zeby objal.

______________________________________________________________________

Jerzy Remigioni <jurek@vaxph.mpi-stuttgart.mpg.de>
  

                           KONIEC ERY BRAZU
                           ================  


    Gniew Achillesa, syna Peleja, opiewaj, bogini,
    Gniew zlowrogi, co krocie klesk na Achajow sprowadzil,
    Wiele poteznych dusz bohaterow w podziemia Hadesu
    Stracil, zas ciala na zer rzucil psom i ptakom--drapiezcom.

    Tak swoja wole spelnial Dzeus. A zaczelo sie w ow czas, 
    Kiedy w sporze porywczym staneli sobie naprzeciw
    Mezow pan, Agamemnon Atryda, i boski Achilles.

    (przeklad Ignacego Wieniewskiego, wyd. B. Swiderski, Londyn 1961)

Nie uczylem sie starozytnej greki, nie dane mi wiec podziwiac urody
oryginalnego heksametru Iliady. Bardziej zreszta niz walorami
literackimi zaprzatala moja glowe ciekawosc nastepujaca: Kim byli ludzie
opisywani przez Homera? Skad i kiedy przyszli, co sie z nimi stalo? 
Ciekawosc ta wydatnie wzrosla po mojej pierwszej wizycie w Panstwowym
Muzeum Archeologicznym w Atenach, gdzie w jednej z sal eksponowana jest
pokazna czesc tzw. "skarbu mykenskiego", czyli przedmiotow odnalezionych
w Mykenach przez Henryka Schliemanna pod koniec XIX wieku. Spod szkla
spoziera tam na nas zlota maska posmiertna przedstawiajaca dosc 
gniewnego brodatego mezczyzne. "Spojrzalem w oblicze Agamemnona" - mial
powiedziec Schliemann po jej znalezieniu. Dzis wiadomo, ze nie mogl to
byc syn Atreusza, tylko wczesniejszy o ok. 300 lat anonimowy, choc
sadzac  po bogactwie "skarbu", bardzo potezny, krol Myken.  
  
Ciekawosc moja pobudzil rowniez rodzaj bryku, w jaki zaopatrzone bylo
stare (przedwojenne) polskie wydanie <<Iliady>>, z ktorego sie uczylem w
liceum. Bryk ten podawal zwiezle, ale bardzo porzadnie historie Achajow,
prowadzaca do opiewanej przez Homera Wojny Trojanskiej. Historia ta
utkwila mi w glowie do dzisiaj. Jak sie okaze za chwile, az za dobrze,
albowiem nalezy ja zapewne zrewidowac. Dlatego tez o tym pisze: nie o
historie Hellenow nam bowiem chodzi, tylko o pulapki polegajace na
bezkrytycznym przyjmowaniu obowiazujacych wersji historii.  
  
                      Skad sie wzieli Achajowie?
                      --------------------------
 
Wedlug wspomnianej wyzej wersji, obowiazujacej, jak sie wydaje, dlugie
lata, przybyli oni na tereny dzisiejszej Grecji okolo 1900 pne. w ramach
wielkiej wedrowki ludow, ktora ogarnela szereg plemion indoeuropejskich.
Ludy te wyruszyly ze swej kolebki gdzies na bezkresnych stepach
nadwolzansko-kaspijskich w kierunku Europy okolo 2500 pne.  
  
Achajowie podbili lokalna ludnosc nie-indoeuropejskiego pochodzenia i
stopniowo zajeli cale terytorium dzisiejszej Grecji, a okolo roku 1400
pne. opanowali rowniez Krete, dotad centrum konkurencyjnej z achajska,
wysoce wyrafinowanej kultury zwanej "minojska". Mial o tym swiadczyc
spalony w tym okresie palac w Knossos oraz stopniowy upadek lokalnej
cywilizacji.
  
Po okresie swietnosci cywilizacja achajska, zwana "mykenska" od
najwazniejszego jej grodu zaczela pomalu podupadac. Ostatni jej okres,
zwany "heroicznym", uplynal pod znakiem czestych wojen, rownie czestych
zmian dynastii i ogolnego zaniku poczucia bezpieczenstwa objawiajacego
sie budowaniem coraz mocniejszych fortyfikacji - przedtem nieznanych.
Wlasnie ten okres opiewal kilkaset lat pozniej Homer podajac genealogie
bohaterow Iliady, siegajace kilka pokolen przed Wojna Trojanska.
  
Wojna Trojanska miala wiec byc jedna z lokalnych wojen typowych dla
okresu heroicznego. Wkrotce po powrocie zwycieskich Achajow spod Troi do
domow (a dla niektorych, np. Agamemnona, nie byl ow powrot specjalnie
szczesliwy), ich rodzime krolestwa padly ofiara brutalnego i gwaltownego
najazdu z zewnatrz. Z polnocy Grecji, z gor Epiru i dalszych ruszylo sie
spokrewnione z Achajami plemie Dorow, ktore zdolalo dosc szybko podbic
niemal cala Grecje. Lokalna ludnosc zostala zamieniona w niewolnikow
albo pol-niewolnikow (heloci i metojkowie w doryckiej Sparcie), badz
zdolala uciec. Terenem, ktorego Dorowie nie zdobyli, byla Eolia i Attyka
wraz z Atenami. O uciekinierach na te tereny i ich potomkach pisano
pozniej jako o Jonczykach. Dosc szybko rozpoczeli oni nieslychanie
szeroka kolonizacje wybrzezy Morza Srodziemnego, a rowniez i Czarnego.
Wybrzeze Turcji np. do czasow wspolczesnych nazywano Jonia.  
  
                         Czy naprawde najazd?
                         --------------------
 
Taka wiec byla obowiazujaca wersja historii. Bywaly oczywiscie glosy tu
i owdzie ja podwazajace, np. w  ksiazce <<Minoans, Philistines and
Greeks>> autor, A. R. Burn, twierdzi, iz nieprawda jest, ze to Achajowie
podbili Krete, tylko ze duzo wczesniej Kretenczycy podbili Achajow i
cala cywilizacja mykenska byla niczym wiecej, niz pochodna cywilizacji
minojskiej. Teze te pierwszy przedstawil Evans, odkrywca palacu w
Knossos. O ile sie orientuje, ostry ten spor zostal dosc definitywnie
rozstrzygniety na rzecz "greckosci" Achajow po czesciowym
rozszyfrowaniu tzw "Pisma linearnego B", ktorym poslugiwano sie w
Mykenach i ktore okazalo  sie archaiczna wersja greki.  
  
Inni historycy podwazali fakt, a zwlaszcza chronologie przybycia Achajow
do Grecji, przesuwajac daty na coraz pozniejsze lata, az do 1200 pne.
wlacznie, czyli wlasciwie zaprzeczajac greckosci Achajow. Teorie te, o
ile wiem jednak, nie zyskaly przekonywujacego poparcia, choc Robert
Drews w ksiazce <<The Coming of the Greeks: Indo-European Conquests in
the Aegean and the Near East>> argumentuje, ze Achajowie mogli przybyc
do Grecji ok. 300 lat pozniej, niz twierdzono dotad, czyli ok. 1600 pne.

Bardziej jednak od przybycia Achajow do Grecji interesowal mnie ich
koniec. Wpadla w moje rece niedawno inna ksiazka Roberta Drewsa: <<The
End of the Bronze Age. Changes in Warfare and the Catastrophe ca. 1200
B.C.>>, a w niej ciekawe fakty i dosc przekonywujace argumenty.

Przede wszystkim autor identyfikuje pochodzenie teorii "wedrowki ludow"
jako przyczyny nieslawnego konca Achajow i przybycia Dorow. Teoria ta
zostala sformulowana przez Gastona Maspero w ksiazce <<The Struggle of
the Nations>> opublikowanej po raz pierwszy w roku 1896 i do niedawna
uznawana byla za swietosc. 
  
Jak pisze Drews, ok. 1200 pne. na terenach Grecji istotnie nastapil
kataklizm (niektorzy historycy probowali go nawet przypisywac silom
natury, np. olbrzymiemu trzesieniu  ziemi). W krotkim okresie jednego
pokolenia gwaltownemu zniszczeniu ulegly *wszystkie* palace nalezace do
kultury mykenskiej. Zachowaly sie slady pozarow, rabunku i mordow. 
  
Ciekawe jednak, ze, jak twierdzi Drews, nie ma zadnych dowodow na masowe
przemieszczenie sie ludnosci zwiazane z tymi wydarzeniami. Wiecej nawet,
wydarzenia te zdecydowanie lepiej daja sie wytlumaczyc najazdami
wedrownych grup lupiezczych, podobnych do pozniejszych o 2 tys. lat
wypraw Wikingow. Katastrofa cywilizacyjna nie byla zreszta ograniczona
do terenow Grecji, lecz zdarzyla sie w calym wschodnim basenie Morza
Srodziemnego. W jej wyniku zawalilo sie np. imperium Hetytow na terenach
dzisiejszej Turcji, zniszczeniu ulegly wszystkie centra cywilizacji na
terenach Syrii, Libanu i Izraela. Jedynym osrodkiem wladzy, ktory
ocalal, byl Egipt, ktory jednak musial stoczyc z najezdzcami krwawe
walki i mozna twierdzic, iz walki te spowodowaly jego schylek jako
"supermocarstwa" na skale srodziemnomorska. Jedyne zrodla pisane, ktore
traktuja o tych wydarzeniach pochodza wlasnie z Egiptu, a szczegolnie z
grobowca faraona Ramzesa III. Zgodnie z nimi Egipt zostal zaatakowany
przez "Ludy morza". Wsrod nich wystepuje lud zwany <<Shardana>>, ktory,
co ciekawe, Drews identyfikuje jako pochodzacy z Sardynii, oraz
<<Shekelesh>>, identyfikowani jako Sycylijczycy.  
  
Fala najazdow przyniosla koniec cywilizacji na dlugie stulecia. Byl to
praktycznie koniec nie tylko kultury mykenskiej, ale rowniez niemal
wszystkich cywilizacji wschodniego basenu Morza Srodziemnego. Nic wiec
dziwnego, ze zarowno w tradycji pozniejszych pokolen, jak i obecnie,
wydarzenia te nazywa sie powszechnie "Katastrofa". Okres od ok. 1200
pne. az do VIII w. pne. okreslany jest jako "Wieki ciemnosci". Istotnie,
upadek sztuki i cywilizacji byl niebywaly. Przez nastepne kilkaset lat
nie powstaly na terenach Grecji praktycznie zadne przedmioty, ktore
moglyby byc uwazane za dziela sztuki. Ciagle jednak, jak pisze Drews,
brakuje dowodow, ze Dorowie, ktorych powszechnie obwiniano za ten
upadek, istotnie dokonali na Grecje najazdu. Raczej wyglada na to, ze
osiedlali sie stopniowo postepujac z polnocy na poludnie, mieszajac sie
ze spokrewnionymi z nimi Achajami.  
  
                  Jaka wiec byla przyczyna Katastrofy?
                  ------------------------------------
  
Drews sugeruje, ze wszystkie zamozne cywilizacje poddawane byly
<<barbaric harassment>>, czyli sporadycznym, nekajacym napadom
"barbarzyncow". Znaczenie tego slowa jest greckie czyli okresla ono ludy
mieszkajace "na zewnatrz" cywilizacji. Najazdy te mialy charakter
nekajacy bardziej niz zagrazajacy calym cywilizacjom. Trzy tysiace lat
po opisywanych tu wydarzeniach przykladem takiego nekania byly najazdy
Wikingow i Wegrow na Europe Zachodnia w IX-X w. ne. W pewnych
okreslonych warunkach jednak nekanie przeradza sie w realna grozbe dla
struktur panstwa.

Coz wiec takiego zaszlo w Grecji mykenskiej, co spowodowalo gwaltowny
zgon calej cywilizacji?


Nalezy pamietac, ze cywilizacja achajska byla cywilizacja epoki brazu.
Wszelka bron byla wykonana z tego materialu, ktory wprawdzie stanowil
wielki postep w porownaniu do uzywanej wczesniej miedzi, ale byl
znacznie gorszy od zelaza. A wlasnie pod koniec drugiego tysiaclecia
pne. dokonano wynalazku wytopu zelaza. I, co ciekawe, wynalazku tego nie
dokonano tam, gdzie kultura i cywilizacja byla na najwyzszym poziomie,
czyli w Grecji, na Krecie czy w Egipcie. Stalo sie to najprawdopodobniej
gdzies w Europie Srodkowej, byc moze na nizinach Panonii, czy na stepach
naddniestrzanskich. W rezultacie ludy, ktore tradycyjnie nekaly
wspomniane cywilizacje, dosc nagle zyskaly do reki bron, ktora byla duzo
lepsza od tej, ktora dysponowali ich przeciwnicy.

Wg. Drewsa szczegolne znaczenie mial wynalazek duzych rozmiarow
zelaznego miecza, a takze oszczepu z zelaznym grotem. Bron taka
odnajduje sie w duzych ilosciach na terenach Srodkowej Europy, ale
prawie nie wystepuje ona w owczesnej Grecji. Dysponujacy nia
"barbarzyncy" dostali do reki orez, ktory zapewnil im przewage nad
wojskami achajskimi, hetyckimi i innymi. Trzeba tu przypomniec, ze
wojownicy achajscy walczyli glownie z rydwanow i podobna taktyka
dominowala we wszystkich indoeuropejskich cywilizacjach brazu. Wojska
nie byly liczne, gdyz koszty budowy i utrzymania jednego rydwanu wraz z
bronia i zaprzegiem byly bardzo powazne. "Barbarzyncy" walczac pieszo,
ale dysponujac nowymi mieczami i oszczepami pierwszy raz potrafili
stawic czola walczacym z rydwanow Achajom czy Hetytom. Wiesc o
pierwszych zwyciestwach musiala sie rozniesc szeroko po calym Morzu
Srodziemnym, zachecajac coraz to nowych lupiezcow. W ciagu jednego
pokolenia spalone i zrabowane zostaly w zasadzie *wszystkie* palace i
miasta lezace w obecnej Grecji, Turcji, Syrii, Libanie i Izraelu, czesto
lezace daleko od morza, mimo ze najezdzcy poruszali sie okretami. Jak
juz wspomnialem, ostal sie jedynie Egipt, a to dlatego, ze zdolal na
czas zmienic taktyke swych wojsk i wynajac duza liczbe zacieznej
piechoty, ktora wspomagala rydwany. Nota bene, piechota ta byla
"wynajeta" sposrod tych samych barbarzyncow, z ktorymi walczyla. I
walczyla skutecznie.

 
                             Komu wierzyc?
                             -------------

Jest oczywistym, ze przeczytamy jeszcze niejedna teorie schylku i upadku
Achajow. Drews nie ma monopolu na slusznosc, choc jego argumenty wydaja
sie przekonywujace. Wazne wydaje sie byc co innego: jak uczyc historii.
Czy nalezy wkladac uczniom do glowy jedna obowiazujaca teorie, jak to
czyniono np. w mojej szkole, czy tez nalezy tlumaczyc, ze nie ma jednej
slusznej wykladni i nalezy zawsze miec na uwadze, ze tak naprawde moze
byc takich wykladni wiecej niz jedna? Bo przeciez nie trzeba sie udawac
az trzy tysiaclecia wstecz, aby zauwazyc, ze czesto nie ma zgodnosci nie
tylko co do interpretacji historii, ale nawet co do faktow. <<Vide>>
sprawa Macedonii, ktora dosc obficie poruszaly <<Spojrzenia>>.
 
________________________________________________________________________

<<Gazeta Wyborcza>>, 27-28.08.1994

Michal Ogorek

                       SAD PRZYZNAJE SIE DO WINY
                       =========================

Jak wykazal proces generalow MSW, niepostrzezenie a radykalnie ulegly w
Polsce zmianie zasady postepowania sadowego; strony zamienily sie przy
nim rolami.

Najpierw podsadni oskarzaja prokurature o zorganizowanie im procesu.
Adwokaci bronia prokuratury.

Jedyne prawdziwe zeznanie w procesie sklada sad. Przyznaje sie w nim do
winy i oskarza: powinien skazac, a nie moze. Na swojego swiadka obrony
powoluje prokurature.

Podsadni uniewinniaja sad i bronia go przed adwokatami.

W rezultacie sad zostaje puszczony.

_________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu
Adresy redaktorow:   krzystek@k-vector.chem.washington.edu (Jurek Krzystek)
                     zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek)
                     karczma@univ-caen.fr (Jurek Karczmarczuk)
                     bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)

Copyright (C) by Jurek Karczmarczuk (1994). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".

_____________________________koniec numeru 107___________________________